Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/177

Ta strona została przepisana.

— Profesor Strand ma przy sobie wyborną mapę Tatr, na której wszystkie ścieżki są oznaczone. Zbłądzić nie może: pewnie poszedł nad staw Smereczyński szukać drugiej traszki, w miejsce tej którą mu wczoraj spłoszyliśmy — powiedział Witold i przypuszczenie to wydało się wszystkim bardzo prawdopodobne.
Warburton przywołał Jerrego i upomniał, żeby dla profesora była gorąca herbata.
W tej chwili na zakręcie drogi ukazał się Strand, a twarz jego czerwona od zmęczenia, promieniała wyrazem cichego a wielkiego rozradowania.
— A, jesteś pan nareszcie! — zawołał uradowany baronet — pewnie pana głód przypędził. Bo też kto widział chodzić na czczo na spacer! Siadajże coprędzej do śniadania, i powiedz nam gdzieś bywał.
Ale Strand na wesołe powitanie nie odpowiedział w taki sam sposób: stanął i wyrzekł tonem dziwnie poważnym i uroczystym.
— Byłem na cmentarzu.
— Na cmentarzu! — zawołali wszyscy jednogłośnie — co pan mówisz?
— Alboż jest cmentarz w dolinie Kościeliskiej? — zapytał doktór.
— W Kościeliskach nie chowano nigdy umarłych, wyjąwszy młynarza spoczywającego przy krzyżu — oświadczył stanowczo malarz — a jeden z przewodników wyrzekł do drugiego znane góralskie przysłowie:
— Jemu cosi chybia: „wrzekomo je mądry, a głupio gada; jakisi niedosolony.“
Strand uśmiechnął się z politowaniem i poczekawszy aż wszyscy umilkli, przemówił jeszcze uroczyściej.
— I znalazłem szczątki istot dawno zamarłych.
To powiedziawszy, podniósł w górę brunatny, zwęglony przedmiot, ukrywany dotąd starannie pod pachą. Wszyscy obecni spoglądali po sobie zdziwieni, a Jakób przypatrzywszy się nieco przedmiotowi, zawołał:
— Wiem już, wiem, pan byłeś nad Smereczyńskim stawem wysoko, na Tomanowej, między krzesanicami[1]. Zdaleka uderza tam pstrokacizną kilka żlebków[2], które górale zwą Czerwonemi.
— A pan zkąd wiesz o tem? — zapytał Strand, spoglądając na mówiącego niechętnie z pod brwi zmarszczonych.

— Mniejsza o to, opowiadaj pan coś tam robił i jakim sposobem odkryłeś ów cmentarz, bo to jest najciekawsze — przerwał Warburton.

  1. Skały strome, gładkie i wysokie.
  2. Parowy.