[245]
PERSYA ŚREDNIOWIECZNA.
ABU’LKASIM FIRDUSI
SZACH-NAMEH.
(Z PRZEDMOWY).
JAK UŁOŻONĄ ZOSTAŁA TA KSIĘGA.
Dawne powieści śpiewały rapsody:
Żadnej nie minął wieszcz sprawy dostojnej.
Ja ci nanowo witeziów przygody
Powiem — i niegdyś opiewane wojny.
Wszystko już inni powiedzieli wprzódy,
Zrywając z drzewa wiedzy owoc hojny:
Lichej zaś mocy duch mój czy się wedrze,
By zerwać owoc na tym bujnym cedrze?
Lecz i ten, co się zatrzyma w cigęzi,
Próżny jest klęski pod Wysokiem drzewem.
Może zasiędę na niższej gałęzi
Cyprysu, wiatrów muskanej powiewem,
Tak iż z tej księgi królów i witęzi
Pamięć o sobie zostawię swym śpiewem?
Słów moich kłamstwo ani fałsz nie mroczy,
Chociaż nie każdy taką drogą kroczy.
A jeśli słuchacz znajdzie się i taki,
Co będzie słowa me brał jako baśni,
Niechaj rozsądnie baczy lotne ptaki
Mych słów, co płyną nie dla wszystkich w jaśni —
Że jeśli tutaj widzi jakie braki,
To mu się obraz wykładem rozjaśni.
Bierz, jak ci dają. Lub, jeśli kto woli,
Niech tu w legendach poszuka symboli.
[246]
Istniała niegdyś księga — niemal święta,
W której spisano rozliczne powieści.
Każdy z Mobedów [1] chowa jej fragmenta,
Każdy Pehlewan [2] znał nieco z jej treści.
Był rycerz z rodu Dikhan; ów pamięta
Niejedno co się w starej księdze mieści.
Mądry był, mężny — a podania sławne
Kochał i zbierał pieśni starodawne.
Mobedów z różnej sprowadził rubieży,
Co starej księgi posiadali szczątki;
Pytał o królów ród i ród rycerzy,
Jak wyłoniły się ziemi początki,
Która tak nędzna przed nami dziś leży,
Bo zmarły na niej odwieczne porządki,
Gdy co dzień idąc pod gwiazdą szczęśliwą —
Rycerze zwycięstw zdobywali żniwo.
Jeden po drugim starzec siwogłowy
O królach prawił, co tworzyli dzieje.
Pehlewan słuchał objawień ich mowy —
I wszystkie słów ich spisywał koleje.
Ze starych legend dywan uplótł nowy,
Który barwami tęczy promienieje.
Do dziś się imię pehlewana święci:
W takiej u świata pozostał pamięci!
O POECIE DACHIKI.
Później śpiewali wszystkim wędrowniki
Wiele powieści z owej księgi starej.
I umiłował naród te kroniki —
[247]
Rozum i serce znalazły w niej czary.
Był zasię młodzian, imieniem Dachiki,
Świetny wymowy przedziwnemi dary:
Ten w rym przyodziać tę księgę zamierzył,
I wszystkie serca radością poszerzył.
Lecz złe kamraty zgubiły młodzieńca:
Wiodą go w orgie i w pijane wrzaski,
Aż śmierć przedwcześnie wzięła go za jeńca —
I w swoje czarne spętała potrzaski.
Szalona żądza ku grzechom go znęca —
Iż w nich tonęła ta dusza bez łaski.
Krótko tym światem cieszył się Dachiki —
Nożem przebiły go dwa niewolniki.
Tak zginął niby rażon od pioruna. —
Poemat jego urwany w połowie,
Zaś czuwająca nad zmarłym fortuna,
Jak płaczka siedząc przy zagasłej głowie,
Okrywa zwłoki zawojem całuna;
Bo on już żadnej pieśni nie opowie.
Boże, za grzechy daj mu przebaczenie —
I tam w najwyższym umieść go Edenie.
ABU’LKASIM FIRDUSI ZAMIERZA NAPISAĆ TĘ KSIĘGĘ.
Duch mój ten obraz opuszcza grobowy.
Kornie się zwracam przed tron chwały bożej.
Gdzie stara księga? A na język nowy
Pióro me słowa umarłe wyłoży.
Pytałem ludzi o księgi osnowy,
A ciągle szybki czasu bieg mnie trwoży,
Że gdy żywota mego nić strawiona
Spłonie, kto inny dzieło me wykona.
Mógłby mi skarb ten wyślizgnąć się z dłoni,
Mógłbym nie zyskać za mój trud nagrody —
Bo czas wojenny był i w krwawej toni
I obojętne były mu rapsody.
[248]
W oczekiwaniu duch mój chwile roni,
A zamiar kryją wciąż tajemnic wody.
Bo niewidziałem na ziemi nikogo,
Komu-bym zwierzył tajemnicę drogą.
Nad dobre słowo — jakąż nam świat chowa
Rzecz lepszą? Znajdziesz — nie taj go przed nikiem
Gdyby nam Ałłach nie objawił słowa,
Jakżeby prorok był nam przewodnikiem?
Mam przyjaciela. Dusza to gotowa,
Gdy trzeba, skórę oddać mi, pewnikiem.
Rzekł mi: Szlachetny plan twój i wysoki.
Szczęśliwie ciebie poprowadzą kroki.
Przyniosę tobie pehlewańską księgę.
Nie drzem! Masz słowa dar niewyczerpany.
Przepleć na nowo tę królewską wstęgę —
Głoś, jak Irany waliły w Turany —
Na nowo śpiewaj rycerzy potęgę:
Chwałą na dworach będziesz powitany.
I oto wręczył mi te pergaminy
I radował się duch mój z tej przyczyny.
POCHWAŁA ABU-MANSURA, SYNA MAHMUDA.
W dniach owych książę tu na Perskiej ziemi
Panował młody, przezorny, szlachetny;
Duszę miał zdobną cnotami wszelkiemi,
Pan dobrej rady, a w przemowach świetny,
Rzekł: Za wieszczami chcesz śpiewać staremi
Bieg bohaterskich wieków tysiącsetny?
Zrobię ci wszystko, a jest w mojej mocy
Nigdzie postronnej nie szukać pomocy.
Tak mię uchronił, niby owoc świeży
Przed wszelką burzą, zniszczeniem i słotą.
Z nizin uniosłem się ku gwiazd rubieży
Przez szczodrość pana, dla którego złoto,
Jest jak pył, co to na gościńcu leży!
[249]
Czemuż dni życia w kwiat mu się nie splotą?
Świat cały przy nim godny był pogardy,
Stał, jak śród krzewin stoi cyprys hardy.
Już mi nie zjawił się martwy ni żywy,
Odkąd wpadł w kleszcze zbójców krokodyli!
O, ta postawa! Ta moc! Nieszczęśliwy...
Osaczyli go, przebili, zdusili.
Ja, co mi serce podbił książę tkliwy,
Drżałem z rozpaczy jak liść, co się chyli.
Serce by pękło mi, lecz pilnie słucha —
Rad, które dał mi dla ochrony ducha.
Rzekł mi: Gdy księgę tę napiszesz całą,
Królom ją Persyi chciej złożyć u tronu.
Serce me szczęściem od tych słów zadrżało
I dusza była radosna do skonu.
Więc, Królu Królów strojny wieczną chwałą,
Który nadajesz hart ludzkiemu łonu —
O władco świata i koron potęgi,
Boże, w Twe imię zaczynam te księgi!
(A. Lange).