Uwagi nad Snem w wigilią Ś. Jana

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Hołowiński
Tytuł Uwagi nad Snem w wigilią Ś. Jana
Pochodzenie Dzieła Williama Shakspeare Tom pierwszy
Wydawca T. Glücksberg
Data wyd. 1839
Druk T. Glücksberg
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe wydanie
Indeks stron
UWAGI
nad
SNEM W WIGILIĄ Ś. JANA.

Poemat Chaucera Knight’s Tale i romans francuzki Hugona de Bourdeaux, przełożony po angielsku przez Jana Bourchier, mogły podać piérwszą myśl naszemu autorowi do téj sztuki, pisanéj według Pana Malone 1592 roku, ale pierwszą myśl tylko, bo wszystko tu samoistnie dźwignęła ręka jeniuszu. Ten utwór pierwocianéj młodości naszego poety, sądząc z saméjże sztuki, może był napisany na jakie gody dostojnych nowożeńców:[1] ale jakże ten płód ubarwiony najświetniéjszą wyobraźnią i tchnący w samych wyrażeniach ogniem młodości przewyższa wszelkie epithalamia!
Jest to najwdzięczniéjszy poemat, w którym fantazia swobodnie swój warkocz rozpuszcza. Zdaje się, że ten bujny jeniusz nim się dał ująć w karby jakichkolwiek form dramatycznych, potrzebował piérwéj wolno oblecić uroczą krainę wyobraźni. Najwięcéj znawców zadziwia to wysokie umnictwo tego nowego a szczęśliwszego Faetona, z jakiém potrafił i szwanku uniknąć i tak świetnie pobujać mimo zboczenia ze zwyczajnego toru. Shakspeare w téj sztuce, a często i w innych, tworzy zupełnie świat nowy, nie mający żadnych granic, a jednak w samych urojeniach oparty na rzeczywistości. Nie uważa na chronologią, na wiek, nie trzyma się ściśle zwyczajów: jest to orzeł, co wzbiwszy się nad poziom, zdaje się być wszystkich czasów samowładnym królem i bierze wszędzie i wszystko, co napotka dobrego dla oddania swojéj wysokiéj myśli, nie troszcząc się bynajmniéj o epokę, do któréj kaprysowie odnosi swoją sztukę.
Wielka to nauka zbierać ślady po drodze, którą jeniusz przeleciał, albo patrzeć jak zwalczył różne przeszkody.
Cała treść téj sztuki, oparta na samych kłótniach miłośnych i pokrzyżowaniu tego uczucia, zdawałaby się nudną i jednotonną, ale jeniusz poety umiał to pokonać. Wśród tych skwarów porozrzucał hojną dłonią najświetniéjsze obrazy i głębokie pomysły, które dziwnie czarują; wprowadził trzy gruppy całkiem różne, a tém samém jaka rozmaitość musi to dzieło ozdabiać! Naprzód występuje wyższe koło towarzystwa, w którém przedstawia młodych sentymentalność i starych upor i dziwactwo; mowa ich wzniosła i pełna poetycznych wyrażeń. Koło nich unosi się, jakby ich fantazia albo marzenie, świat duchów, istot lekkich i cichych jak światło xiężyca, nie ujętych dłonią, a mamiących oczy, kiedy niewinnie igrają przy zmierzchu i pierzchają z cieniem nocy, napieściwszy się piérwéj z różaną jutrzenką i purpurową bramą wschodu; mocniéjszym jednak odcieniem tego grona Puk filut i psotnik, co jak może, to pewno wypłata jakiego psikusa, lecz nie należy do tych strasznych duchów, godzących jedynie na zgubę ludzką. Następują wreście prości rzemieślnicy, których prostotę, nieświadomość i śmieszne małpowanie uczuć tragicznych tym lepiéj i łacniéj autor przedstawił, że sam był aktorem. Trzy te grona stanowią jakby trzy poemata osobne, jednak ściśle połączone między sobą w zupełną całość. Spełnienie po różnych przeciwnościach upragnionego związku kochanków jest treścią piérwszego poematu; zgoda Titanii z Oberonem po długiéj kłótni z przyczyny, ze królowa nie chce mu oddać skradzionego Indów dziecka zbyt miłego dla niej przez pamięć jego matki, co jéj w balsamicznéj nocy na brzegu morskim gwarzyła i udawała okręt płynący, składa drugi wdzięczny poemat; trzecim zaś jest przedstawienie sztuki na weselu Tezeusza przez prostych rzemieślników ateńskich, którzy z niewiadomości i przesady miasto lamentującéj trajedyi wyprawują najpocieszniejszą komedyę. Czytając tę sztukę dziwną i fantastyczną, a jednak wszędzie pisaną ze zdumiewającym talentem i osięgającą ten rodzaj wesołéj i lubéj przyjemności, jaki sobie autor założył, każdy się zdziwi, że wielu mówi o Szekspirze jak o czarnym i strasznym duchu północnéj godziny. Takową literacką potwarzą dokazano, że na samą wzmiankę jego imienia już roją się po głowach upiory, ropuchy, trucizny, sztylety wśród łomu czaszek i piszczeli na otwartych grobach smętarza i wśród jakichś harpii, sfinxów, fenixów, bucentaurów i Bóg wié czego. Kiedy przeciwnie Shakspeare nie tylko jest malarzem samych okropności: „ale razem poetą wdzięku, największéj słodyczy, udatności, niewieściego prawie powabu. Ten pędzel delikatny, tę poezyę rozkoszną postrzedz łatwo w Snie w wigilią Ś. Jana. Różnica jego od wdzięków francuzkiéj szkoły jest ta, że u Francuzów zawsze i dotąd poezye ich w słowach, więc i wdzięk w samém wyrażeniu, u Szekspira poezya jest, jak należy, w grze imaginacyi; wdzięki więc jego przejawiają się przez świetne, udatne, lekkie kształty, przez wymysły powabnego ujęcia.“[2]
Jeszcze go oczerniono jako grubijanina nieprzystojnego w swoich wyrażeniach: już te trzy sztuki, któreśmy najwierniéj starali się przedstawić, wyświecają kłamstwo wierutne podobnego zarzutu, bo z niczyich rąk tak nie zbrukane nie wyszły anielskie charaktery, pełne najwyższéj delikatności i tych prawie słowem nie ujętych, a uroczych niewinnością odcieniów: a jeżeli słudzy i motłoch po karczmach nie tłumaczą się językiem salonowym, to nie jego wina; z resztą inna rzecz być czasem nieprzystojnym w jakiém słowie, a inna godzić systematycznie na wywrócenie wszelkiéj poczciwości. Dążność jego dzieł jest moralna, jak widok saméj natury: jakimże urokiem przyobleka cnotę nawet i wtedy, kiedy koleją losów ludzkich staje się pastwą dumy: bo tę niewinną ofiarę w tak świetną i słoneczną szatę przyodziéwa, tak rajskiem kwieciem potrząsa, tak czarujący na jéj skroniach składa wieniec męczeński, że nawet w samym upadku czyni ją godną zazdrości tryumfującéj zbrodni. Żadnéj Shakspeare nie ułożył sztuki, w celu uniewinnienia lub rozmiłowania ludzi w jakim występku. Ale dziś zapewne ta obrona niepotrzebna, dziś podobno nieprzystojność nie obraża, już się z nią oswojono. — Jeden poczciwy staruszek, co w późnym wieku, rzecz rzadka, zachował dziecinną niewinność charakteru, raz mi powiedział: ach, panie, nasze bogobojne matki na tamtym świecie muszą się brać za głowę, że ich wnuczki czytają takie bezeceństwa, jak te zachwalone teraz francuzkie romanse. Shakspeare nie jest ani smutny, ani wesoły, ani grzeczny ani niegrzeczny, bo swoje ja zupełnie zatarł w naśladowaniu wierném natury. A jako cała sztuka malarza na tem zależy, aby umiał schwycić wszystkie zewnętrzne pozory rzeczy w rozmaitych odległościach, odcieniach i łamaniach się światła, tak i nasz malarz natury pociągał rzeczy okropne całym ich posępnym kolorytem, a wesołe kreślił całą świeżością ich barwy. Jeśli duchów wprowadził, to także dla oddania wiernego natury: bo nie tylko pospólstwo obleka wszelkie mocniéjsze wrażenia i wypadki jakąś cudownością, ale nawet i w głębi najoświeceńszych umysłów, choć na przekor ich dumie, tai się wiara w ten świat duchów niepojęty. Nie wiém jeszcze dla czego powszechnie przyjęto łaskawie mu udzielony tytuł dzikiego syna natury, choć i to lepiej jak być bardzo oswojonym synem małpy, czyli wiernym zwolennikiem i naśladowcą xiążek.
Charaktery w téj sztuce nie są wszystkie dobitnie oddane, lecz tylko niektóre skreślone pędzlem mistrzowskim, a inne nikną w oddaleniu. Tezeusz więcéj dobry jak wielki, chociaż czyni pewne trafne postrzeżenia nad ludźmi i niekiedy rzuca ożywione opisy, jednak, jak autor powiedział o Jagu, lepiéj się podoba jak żołniérz niż jak dowcipny: często bowiem spada do płaskich żartów, Hermia i Helena chociaż razem zrosły, jak dwie wiśnie na jednej szypułce, choć się kochały jak siostry, są dwa całkiem różne charaktery. Hermia wzrostu małego, żywa, odważna i skłonna do gniewu; Helena wzrostu słusznego, łagodna, cierpliwa, bojaźliwa i ze ślepego przywiązania ku narzeczonemu powolna jak owieczka: jakże te dwa charaktery są żywcem wzięte z natury! Całe grono rzemieślników, chociaż ma jeden wspólny typ właściwy osobom niższym, jednak są różne wszystkie fizyognomie, a co dziwniejsza, że charakter każdego stosowny do jego rzemiosła; bo niezawodna, że stan i zatrudnienia nasze wpływają niezmiernie na sposób myślenia ludzi. Wątek zarozumiały imponuje ciemniejszym towarzyszom, którzy mu potakują, jednak wszyscy mają swoje odcienia i nié ma dwóch całkiem podobnych, jak nié ma i w naturze. Taż sama różnica charakterów zachowana i w gronie duchów. Świat duchów napełniony mnóstwem najdziwniejszych i najdelikatniejszych pomysłów: zdaje się, że Shakspeare złapał i odgadnął wszelkie rojenia, jakie mogły snuć się po głowach fantastycznych. O! nikt niezawodnie tak nie znał serca ludzkiego i całego gminnego podania, które każdą rzecz w naturze jakiemś życiem i znaczeniem poetyczném ustraja. Nie tylko nasz poeta jest wiernym historykiem przesądów i podań, ale razem i twórcą: jemu godziło się przydawać nowe, które każdy przyjmuje za istniejące od dawna, tylko jak sądzi, ze o nich nie wiedział; bo on miał klucz głębokiej filozofii, którym otworzył ten tajnik natury, kędy spoczywają niezmienne prawidła, wedle których można prawdziwie tworzyć. Na téj np. ogólnej zasadzie, że ludzie swoją nieuwagę, niewiadomość i nieszczęście zwykli składać na drugich, a w razie niedostatku winnego na duchów, jak dobrze Shakspeare przypisał Pukowi upadek mądréj ciotuni, oblanie się piwem kumy, zbłąkanie się podróżnego i t. d. Albo stąd, że gmin niewiadome sobie przyczyny jakich zjawisk zapełnia cudownemi pomysłami, jak często Shakspeare korzysta; u niego sowa dla tego w nocy krzyczy, że widzi igrające duchów roje; dla tego są miejsca zieleńsze murawy, że je duchy skrapiają, i t. d. — Zastanawiając się nad dziełami naszego dramatyka wahać się przychodzi czy był większym poetą czy filozofem, i wcale się nie dziwię, że go nazwano wielkim metafizykiem: bo najwięcéj ujmuje w jego utworach nie tak świetna z barwami tęczy mieniąca się ciągle szata poezyi, jak te głębokie pomysły filozoficzne, ukryte pod firmą praktyczną, co jest rzeczą najtrudniéjszą: często nawet w rzeczach na pozór śmiesznych i urojonych tają się wysokie prawdy. Nie wszystko więc czerpał z natchnienia, ale ten człowiek głęboko myślący dobrze się zastanawiał nad tém, co go otaczało.
Młody krytyk francuzki Teofil Gautias powiedział: „że poeci są klawikordami swojego ludu; jest to tylko zmysłowe wystawienie téj wielkiej prawdy, że każdy naród wyrabia w swém łonie, (jeden może mniéj drugi więcéj,) wielką massę poezyjnego żywiołu, który barwi jego wejrzenie na świat i życie, unosi się nad jego wyobrażeniami i stanowi pewną strefę wyższą, otaczającą, jak atmosfera powietrzna, byt ziemski tego narodu. Jest to zbiorowa fantazia ludu; ale rzadko ona miéwa organ, którymby się dostatecznie przejawić mogła. Najczęściéj pokolenia po pokoleniach unoszą ją z sobą w potoku czasu; albo pozostają po nich odgłosy częściowe, drobne i rzadkie, albo pełne ceny utwory, ale młodzieńcze jeszcze i nie sięgające dalej jak do najprostszych obrazów, jakiemi są zwykle tak nazwane poezye gminne. Nié masz nic rzadszego, jak poeta ukształciciel w sztukę tej zbiorowéj fantazyi ludu. Jednym z nich był Shakspeare; wcielił on w swoje dzieła indiwidualizm współczesny swego narodu i ukształcenie jego chrześcijańskie i nowoczesne, tak dobitnie różne od tego, jakie Homer, (jedyny przed nim wieszcz tego samego powołania), widział i zachował w swoich epopejach Heleńskiego i Politeicznego świata. Sprawiedliwie więc krytycy niemieccy ostatnich czasów, zastawszy jeszcze literatury europejskie kształcone wedle wzorów tak nazwanych klassycznych, to jest greckich, uznali w poecie angielskim najwyższy typ romantyczny, i kazali u niego się uczyć sekretów nowej sztuki. Chciałbym jednakże, aby w tych studiach dopatrywano się pilnie, że ani Homer, ani Shakspeare nie byli wynalazcami swojéj poezyi, ale najdoskonalszemi narzędziami przejawy téj poezyi, którą wyrobiła zbiorowa myśl i fantazia ich wieku i narodu. Kiedy szkodnik lasu Tomasza Lucy powędrował do Londynu i wyzwał się za niewyczerpanego dostarczyciela nowych scenicznych widowisk, całą jego naukę, cały zapas stanowiła owa doskonała zgodność myśli i uczuć ze społeczeństwem, śród którego urodził się i żył. Jakoż późniéj nie troszczy się on bynajmniéj o nowość dzieł swoich; bierze piérwszą lepszą scenę z historyi narodowéj, a jeszcze chętniéj chwta jaką nowellę, gdzie gotowa jest bajka i intryga; im znajomsza ona publiczności, im najmocniéj w niéj smakowano, tym ona dla niego pożądańsza. Jego nowość w samém jéj wystawieniu. Wystawia zaś rzecz swoją jakby ją żywcem wyjął z potocznego życia, charaktery, które wprowadza, nie są to żadne typy ogóne, ale indiwidualizmy wyraźne, jakiémi są zwyczajnie ludzie, zupełnie podobne do tych, jakie napełniają widownię, na któréj przedstawia się dramat jego. Czy wprowadza na scenę Rzymianina, Duńczyka, czy Szkota, mało się troszczy o wierność erudycyjną, byle mu zachował fizyognomię prawéj istoty wyszłéj z rąk natury, nie zaś z niezgrabnych rąk jéj czeladnika, według jego własnego wyrażenia w Hamlecie. Stan osoby tak mało daje mu zapomnieć szczegółowego indiwidualizmu każdego człowieka z osobna jak i pochodzenie narodowe; król u niego nie mówi ciągle o berle i koronie. Z pod sukień i oznak stanu, wygląda wszędzie oblicze ludzkie; i dla tego nie nasycimy się nigdy i nigdy się nie znudzimy osobami Shakspeara i ich dyalogiem: ilekroćbyśmy do nich nie wracali; wydadzą nam się zawsze nowe, niespodziéwane; bo są to postaci i dyalog prawdziwych ludzi: oni żyją tak jak i my! — Traiczność Szekspira nie zasadza się na jakimś wymyśle cudackim, ale na uczuciach naturalnych i głębokich, i wynika z tego uznania przyrody wszelkiéj wielkiéj zbrodni, która jest tak wielkiém wyboczeniem z praw moralnych i fizycznych, że ustrasza i świadków i samych sprawców. Komiczność Shakspeara, jest to niewyczerpany zasób wesołości, dowcipu, rubaszności, humoru, który Shakspeare zawsze ma z sobą jak prawdziwy człowiek ludu, fantastyczność zabobon w sztukach tego poety, jest to ogół tych wierzeń, które krążą w narodzie, które słyszano w dzieciństwie, a odepchnięto w późniejszym wieku, lecz zawsze się kryją pokątnie w myśli i fantazyi narodu i są nie błahym odgłosem powszechnéj jakiejś poezyi i mytologii plemion północnych. Shakspeare nie zaniedbuje użyć ich jako żywiołu poetycznego. Dzieła Shakspeara pełne są rozumu ale nie xiążkowego, tylko tego, który daje doświadczenie życia i ludzi, prawéj filozofii popularnéj. Tak więc tym łatwiej zajął publiczność londyńską, że nic w nim nie było więcéj, tylko to, co i u jego widzów; ale to, co było podzielone pomiędzy nich wszystkich, sam jeden posiadał, ale to wrażenie, uczucie, myśl, które tam komuś w rzadkich chwilach zdarzyło się doświadczać, dla niego były zawsze dostępne, przechodził w nie kiedy tylko chciał i dla tego biorąc, że tak powiém, tony wedle osnowy przedmiotu, brał je wszelako zawsze jednakowe pełne i cokolwiek mówił, wszystko znajdowało w jego słuchaczach żywe echa, doskonałą znajomość. Był on całkowitą pojętnością swojego czasu. Wrażenia, które Shakspeare robił na swojéj publiczności, które dotąd czyni na nas wszystkich, nie można porównać do wrażenia, jakie nam sprawują autorowie od xiążek; porównałbym je raczéj do tego, które czasami w towarzystwach sprawia rozmowa, opowiadanie jakiego dobrego gaduły, (u nas szczególniéj dawniéj można było spotkać podobnych), rozmowa mówię jakiego bywalca, trochę łgarza, żołnierza, myśliwego, flisa, który z wrodzonym talentem i doświadczeniem wyczerpaném z przygód życia, rozprawia i żartuje: tylko że Shakspeare ma ten talent do rzeczy potocznych i najgórniejszych. Shakspeare wierny jest wszędzie swemu przyrodzonemu charakterowi poety gminnego, i kiedy w końcu sztuki, duchy błogosławią domowi Tezeusza, czyżby tak nasi deklamatorowie postąpili?.. czyżby nie natkali tam życzeń ogólnych jak w oracyi burmistrza do króla? nie tak tam; owszem duchy obiecują że dzieci nowożeńców będą się rodzić bez znamion i t. d.; pamięta bowiem, że w przesądach przypisują się podobne nieszczęścia sprawie duchów nieżyczliwych. Wszędzie ten sam, wszędzie poeta.“
Duchy za jego czasu były w modzie, pospolite podanie oswoiło z niémi, jeszcze więcéj ich rozgłosił poemat Spencera: ale wprowadzać na scenę, była to wielka śmiałość. Czuł Shakspeare, że to nadzwyczajne widowisko może zrazić umysły wówczas metodyczne: cóż robi? oto ze zwykłą sobie trafnością stara się całą rzecz w sen przemienić. I w rzeczy saméj, jest to słodkie marzenie młodego poety, jest to kraina lubych urojeń, pełna idealnych i nieujętych istot, jest to raj młodości, do którego wzdychamy, kiedy nas wiek i odczarowanie świata z niego wypędza. — Wśród czytania téj sztuki, albo, jak Hazzlit powiada, wśród téj przechadzki po gaju przy blasku xiężyca, porywają nas te obrazy fantastyczne, a wdzięczne, w świat snu; tak, że można wyrzec:

Śnie jak lubo w twéj krainie!
Jakieś łąki, jakieś gaje,
Strumieniami szczęście płynie,
A wiek zloty nie ustaje.

Tłumacz.




  1. To samo utrzymują powszechnie o Burzy, przez co się jeszcze mocniéj utwierdzam w mojém przekonaniu, bo Sen i Burza są to bliźnięta naszego poety, albo dwie rodzone siostry jak kancony Petrarki zwane Sorelle. „Shakspeare bowiem,“ jak powiada P. M. Grabowski, — „jest poeta, który nie znajduje ubliżeniem dla siebie pisać do okoliczności; alluzie do różnych spółczesnych zdarzeń, zaprzątnień i namiętności spotykają się ustawicznie w jego sztukach. Nie jest on bynajmniej z rzędu tegoczesnych pisarzy, co z taką prozopopeją ogłaszają o swoich celach czysto artystycznych, co silą się uzyskać sławę, że urodzili coś, o czém nikt nigdy nie słyszał i co tylko uczą własnéj najosobliwszéj teoryi; bynajmniéj; wszystko to wysiłki naszéj nieszczęśliwéj epoki krytycyzmu. Dzieła się więc nasze rodzą martwe, ciężkie, uczone; przeciwnie wszystkie twory poety XVI wieku są lekkie, swobodne, że tak powiem światowe t. j. pełne myśli i wrażeń nie w gabinecie wysmażonych, ale wziętych z obiegu pomiędzy społeczeństwem czasów poety. Doszliśmy do rzeszy, która według mnie jest kluczem zdania o Shakspearze.“
  2. Wszystko, co tu oznaczone cudzysłowem, wyjąłem z listów P. M. Grabowskiego do mnie pisanych.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Hołowiński.