W chacie...
W chacie słabo ogień błyska,
Dymiąc tli się pniaczek świeży...
Niedaleko od ogniska
Siwy dziaduś w kącie leży.
Izba taka naga, dymna,
Nędzę wkoło znać widomie;
Siwy dziaduś drży ze zimna,
Na wilgotnej leżąc słomie.
Trupia bladość swą powłoką
Pomarszczoną twarz pokrywa,
Zapadnięte skrzy się oko,
Niby świeczka dogorywa.
Śmierć z bladego patrzy czoła,
I na zdobycz swoją czyha,
I okrąża go dokoła,
I po chacie stąpa cicha.
Dwoje dzieci w nogach siadło;
Trwożnie patrzą nieruchome
Na dziadusia twarz wybladłą...
I z posłania skubią słomę.
W głowach stoi kobiecina
Jeszcze młoda, choć już zwiędła;
Zapłakana, drżąca, sina,
Nici zwija, co uprzędła.
Tłumi w sobie płacz i łkanie
I w milczeniu stoi głuchem;
Patrzy chyłkiem na posłanie
I ociera łzy fartuchem.
Chce żal ukryć — lecz nie umie,
I przed chorym łza ją zdradzi...
Dziaduś widzi i rozumie,
I tak do niej rzecz prowadzi:
— „Córuś moja! nie masz czego
Lamentować, tak przeze mnie;
Lżej wam będzie bez starego:
Jadłem chleb wasz nadaremnie!
„Gdy szczęśliwych śmierć rozdziela,
To pojmuję żałość wtedy:
Ich radości i wesela
Nie zagorzkły kwasem biedy.
„Ci, nie znając gorzkiej doli,
Mogą myśleć o kochaniu
I łzy swoje lać do woli
Przy wieczystem pożegnaniu.
„Ale takim ludziom biednym
Nawet kochać się nie trzeba:
Mniej nędzarzem będzie jednym,
To dla drugich więcej chleba.
„Trza na rozum brać te rzeczy;
Jedna troska drugą spędza:
Śmierć przed głodem zabezpieczy...
A nad wszystko sroższa nędza.
„Już, bywało, od lat paru,
Nieraz gorzka myśl przeleci,
Że przysparzam wam ciężaru
I objadam wasze dzieci.
„Czasem mnie się też uwidzi,
Że się mąż twój patrzy krzywo:
Nie dziwota! — trapią żydzi,
A zmarniało całkiem żniwo.
„Tom wyrzucał nieraz sobie,
Że po ziemi chodzę jeszcze,
Gdy już grosza nie zarobię,
Tylko, bywa, dzieci pieszczę.
„Bóg zlitował się nareszcie...
Mnie i twoim będzie lepiej...
Więc do serca tak nie bierzcie:
Niech Pan Jezus was pokrzepi!
„Kłopot tylko — pochowanie,
I wydatek dosyć znaczny;
Lecz zaradzić jestem w stanie,
Na potrzebę byłem baczny.
„Pod głowami, obok paska,
Jest skórzany mieszek stary;
W nim, prócz noża i obrazka,
Cztery srebrne są talary...
„Przewidując kłopot taki,
Nie dawałem wam na życie...
Sprawcie pogrzeb ladajaki...
Może co z nich oszczędzicie.
„Kozik niechaj Wojtuś bierze,
A obrazek mój — Jagusia,
Ach! za dziećmi żal mi szczerze...
Niechaj westchną za dziadusia!”