Wieczór nad Wisłą
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wieczór nad Wisłą |
Pochodzenie | Poezye Studenta Tom I |
Wydawca | F. A. Brockhaus |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
O skądże skąd posłańcze ty wschodni
Przylatasz, przez fale błękitu?
Trącasz me struny i w serca pochodni
Ślesz iskry palące do szczytu! —
Wietrzyku wieczorny — o! tyś zdala lotem
Od Ukrainy, od Podola, złotem
Piórkiem ty lecisz, a pod twem skrzydełkiem
Tulisz niejedną dumkę konającą,
Niejedną łezkę proroczem światełkiem,
Świętojańskiego robaczka świecącą —
Współczucia, łzy drogiej proszącą!
Oj tam daleko — daleko — daleko —
Cierpią boleśnie liczni bracia moi,
A nad ich duszą jak trumiane wieko
Myśl czarna stopą zszatanioną stoi.
O leć, leć piosnko z nad Wisły sieroca
Do braci moich nad Dnieprem, Horyniem,
Na step bez brzegów jak Dawida proca.
Leć nad ich łany — nad Litewskie bory
Nad stawy śpiące cichemi wieczory,
O leć i kołysz się nad Wołyniem —
I popłyń, popłyń ku Lubelskiej ziemi,
Aż do mnie wrócisz Sandomierskim łanem.
O! leć i pozdrów dźwięki bolesnemi
Pieśnią niewoli — braterstwa jasnemi
Głosy, co cicho nucą pod tyranem —
Jak ziarno tajnie ciśnięte w głąb ziemi! —
Bo wszystkich braci moich płaczę łzami
I cierpię wszystkich raną piekieł włóczni,
A razem dumam nad ojców grobami:
Dzisiaj tam ciszej — im bywało huczniej! —
O poleć, tęskna wygnanko błęknico,
Poleć ty w dalę krwawa gołębico,
I zwiastuj ziemi że o jednej chwili
Cierpią nad Wisły czarnemi skałami
I w puszczach Litwy — i między stepami,
Gdzie się różaniec znaczy mogiłami.
O! cierpią jedną męką co nie kwili,
Ci — co się na świat bez matki rodzili.
O młodzi bracia dalecy czy blizcy!
Jednym my węzłem dziś wszyscy spojeni —
W jedną my stronę boląc idziem wszyscy,
Acz drogi w życiu wędrujem różnemi —
Przeto nie znając kochajmy się w Panu,
O! i nie bluźńmy sierocemu ranu,
Bo dziś zbawieniem Polski — jest cierpienie,
A głosem Polski jedynym milczenie.
I czujem duszy walki piekielnemi,
Że Bóg jest w niebie, a Polska na ziemi! —
Ale myśl jedna i zawsze i wszędzie
Łączy serca, łączy dłonie,
My jak jednego jeziora łabędzie
Płyniem razem po wód łonie —
Czujem my wspólnie każdego wieczora,
I z białych skrzydeł orła biorąc pióra,
Krwią serca spiekłą żywiemy je w ciszy
Aż ciszę naszą Jehowa usłyszy.
Lecz wiemy wrzkomo — że za świat cierpiemy
A przeto pomsty chucią nie bluźniemy —
Czasem lud tylko jęczy niewolniczy:
«Ach! odwróć od nas ten kielich goryczy!»
Boć wszystkich piekieł toast w krwi tej stanie —
Lecz niech twa wola spełni się o Panie!
Tylko duch z duchem łączy się dziś smutnie,
Jak dźwięków tchnieniem dwie braterskie lutnie
Łączą się wspólnie wszystkiej braci łzami,
Własną męczarnią, ach! i przebaczeniem.
O! i głośnemi za świat modlitwami
Co całopalnym biją tam płomieniem —
A odtąd Polski lud Boga kapłanem —
A gwiazdy jego drżą w ciszy nad nami.
Jedna rozmowa bratnich serc arfami
Pomiędzy Polską — a Panem!