Wojna kobieca/Podziemia/Rozdział I

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Wojna kobieca
Podtytuł Powieść
Część Podziemia
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia Wł. Łazarskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Guerre des femmes
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PODZIEMIA
ROZDZIAŁ I.

Nazajutrz rano, właśnie gdy Canolles obchodził twierdzę, Vibrac zbliżył, się do niego i wręczył mu bilet wraz z kluczem,.który jakiś nieznajomy przyniósł w nocy służbowemu oficerowi, oświadczając, iż odpowiedź nie jest potrzebną.
Canolles zadrżał, bo poznał rękę wicehrabiny; otworzywszy go, przeczytał:
„W moim ostatnim liście donosiłam panu, że twierdza Saint-George w nocy atakowaną będzie, teraz zaś uprzedzam, że jutro zostanie wzięta. Jako oficera królewskiego, inne pana niebezpieczeństwo nad więzienie nie czeka; lecz z panną de Lartigues jest gorzej, mieszkańcy bowiem Bordeaux tak silną ku niej pałają zemstą, że nie ręczyłabym za jej życie, gdyby wpadła w ich ręce. Namów ją pan więc, by uciekła; środki do ucieczki ja panu podam.
„U węzgłowia pańskiego łóżka, za zasłoną z herbami rodziny de Cambes, do której przed laty należała wyspa Saint—George, znajdują się drzwi, od których klucz przesyłam panu. Jest to przejście podziemne, prowadzące do zamku Cambes. Niech więc tą drogą panna de Lartigues ucieka... a pan... jeśli ją kochasz... uciekaj z nią razem. Moim honorem za jej życie ręczę.
„Żegnam! A teraz, jużeśmy się skwitowali“.

Wicehrabina de Cambes.

Canolles po kilka razy list odczytywał, a podczas czytania, to czerwieniał, to bladł naprzemiany i pomimo, że sam tej tajemnicy zgłębić nie był w stanie, czuł, że jakaś dziwna siła nim owładnęła i rozporządzała dowolnie. Podziemiem, przeznaczone do ocalenia Nanony, nie mogłoż posłużyć do wydania wyspy Saint-George w ręce nieprzyjaciół, w razie, gdyby o istnieniu tego podziemnego przejścia tajemnica nie była zachowaną?
Vibrac śledził poruszenia twarzy Canollesa.
— Cóż, czy złe nowiny, komendancie?... — spytał.
— Tak; zdaje się, że nas znowu jutrzejszej nocy atakować będą.
— Jacy uporczywi — zawołał Vibrac — sądziłem, że uważali się już za dość pobitych i że przynajmniej na tydzień się uwolnimy.
— Uważam za niepotrzebne — rzekł Canolles — zalecić panu jaknajwiększą czujność.
— Bądź spokojny, komendancie. Zapewne zechcą napaść na nas tak, jak poprzednio?
— Nie wiem; lecz przygotujmy się na wszystko i przedsięweźmy też same środki ostrożności, co zeszłą razą. Obejdź pan i obejrzyj twierdzę, ja zaś powrócę do domu mam bowiem kilka ważnych do odesłania rozkazów.
Vibrac skinął głową na znak posłuszeństwa i oddalił się z tą wojskową niedbałością, z jaką spotykają niebezpieczeństwa ci ludzie, którzy na nie na każdym kroku są wystawieni.
Canolles wrócił do swego pokoju, starając się jednak by go Nanona nie widziała; a przekonawszy się, że jest sam, na klucz się zamknął.
Za wezgłowiem łóżka ujrzał herb rodziny Cambes, na kobiercu, złotą okolonym wstęgą.
Oderwał wstążkę, a pod nią drzwi się ukazały.
Drzwi te otworzyły się kluczem, który wicehrabina wraz z listem przysłała baronowi; wtedy oczom jego przedstawił się otwór podziemia, które widocznie prowadziło w kierunku zamku Cambes.
Canolles oniemiał na chwilę.
Myśl, że to tajemne przejście może było nie jedynem w twierdzy, mimowolnie trwogą go przejmowała.
Zapalił świecę, chcąc je obejrzeć.
Zszedłszy po kilkudziesięciu spadzistych schodach ujrzał się w podziemiu. Wkrótce usłyszał głuchy szmer który go z początku przeraził; nie wiedział bowiem, skąd pochodzi; dalej się jednak zagłębiwszy, baron przekonał się, że to rzeka płynie i huczy ponad głową jego Canolles może przez dziesięć minut słyszał ów szmer, który coraz zmniejszał się i wkrótce ucichł prawie zupełnie, cisza zaległa podziemie. Uszedłszy z pięćdziesiąt kroków, ujrzał schody, zupełnie podobne do tych, któremi zeszedł. Za ostatnim stopniem znajdowały się ogromne drzwi, którychby i dziesięciu nie wyłamało ludzi; drzwi te, dla zabezpieczenia zapewne od pożaru, silnie żelazem okute były.
— Teraz pojmuję — rzekł Canolles — u tych to drzwi na Nanonę czekać będą i ocalą ją.
Zawrócił, przeszedł pod rzeką i wkrótce znalazł się w swym pokoju — a, przymocowawszy wstążkę do właściwego miejsca, w zamyśleniu udał się do Nanony.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.