<<< Dane tekstu >>>
Autor Anton Czechow
Tytuł Wykrzyknik
Pochodzenie Śmierć urzędnika
Redaktor Antoni Lange
Wydawca Wydawnictwo „Bibljoteki Groszowej”
Data wyd. 1926
Druk Polska Drukarnia w Białymstoku, Sp. Akc.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz A. W.
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WYKRZYKNIK

W wigilję Bożego Narodzenia urzędnik Pierekładin położył się spać, obrażony i przygnębiony.
— Odczep się, zły duchu! — krzyknął na żonę, gdy go spytała, czemu jest taki pochmurny.
Pochodziło to zaś stąd, że właśnie wrócił z towarzystwa, gdzie usłyszał wiele dla siebie nieprzyjemnych i krzywdzących rzeczy.
Początkowo mówiono o pożytku oświaty wogóle, potem niepostrzeżenie rozmowa przeszła na stopień wykształcenia urzędników, przyczem wypowiedziano wiele uwag i nawet drwinek z powodu niskiego stanu tego wykształcenia. I tu, jak to zwykle bywa w rosyjskich kompanjach, od kwestyj ogólnych zwrócono się wkrótce do osobistych.
— Weźmy, naprzykład, pana — zwrócił się do Pierekładina pewien młodzieniec. — Pan zajmuje porządne stanowisko, a jakie pan otrzymał wykształcenie?
— Żadnego. Od nas nawet nie wymaga się wykształcenia — krótko odpowiedział Pierekładin. — Wystarczy pisać poprawnie — oto wszystko!
— A gdzie się pan nauczył pisać poprawnie?
— Przyzwyczaiłem się... Przez czterdzieści lat pracy można nabrać wprawy. Naturalnie z początku było trudno, robiłem błędy, ale potem przyzwyczaiłem się... i nic.
— A znaki przestankowe?
— I znaki przestankowe... prawidłowo stawiam.
— Hm... — zmieszał się młodzieniec. — Ale przyzwyczajenie, to niezupełnie to samo, co wykształcenie. Niedość, że pan stawia prawidłowo znaki przestankowe... niedość! Trzeba je stawiać świadomie! stawia pan przecinek — i musi pan wiedzieć, poco go pan stawia. A ta wasza nieświadoma ortografja — grosza niewarta. Jest to robota mechaniczna — i nic więcej.
Pierekładin zamilkł i nawet uśmiechnął się łagodnie (młodzieniec był synem radcy stanu), ale teraz, kładąc się spać, pełen był oburzenia i gniewu.
...Czterdzieści lat służyłem — myślał — i nikt mnie głupcem nie nazywał, a teraz, patrzcie, jacy się krytycy znaleźli!... Nieświadomie... odruchowo... Robota mechaniczna... Ach, pal cię djabli, ja może jeszcze lepiej od ciebie rozumiem, chociaż w twoich uniwersytetach nie byłem...
Wylawszy w myśli na swego krytyka cały zapas znanych mu wymysłów i ogrzawszy się pod kołdrą, Pierekładin zaczął się powoli uspokajać.
...Wiem, rozumiem... — myślał, zasypiając. — Nie postawię dwukropka, gdzie potrzebny jest przecinek, więc rozumiem. Tak... Tak, młodzieńcze! —
Trzeba przedtem pożyć na świecie, pourzędować, a potem dopiero sądzić starszych...
Przed zamkniętemi oczyma zasypiającego Pierekładina przez tłum ciemnych uśmiechających się obłoków, jak meteor, przeleciał ognisty przecinek... Za nim — drugi, trzeci i wkrótce całe bezgraniczne tło, rozpostarte przed jego wyobraźnią, pokryło się gęstemi tłumami latających przecinków...
...Wziąć chociażby przecinek — myślał Pierekładin, czując słodkie odrętwienie we wszystkich członkach przy zasypianiu. — Ja je doskonale rozumiem... Dla każdego mogę miejsce znaleźć, jeżeli chcesz... i... świadomie, a nie tak na chybił, trafił. Egzaminuj, a zobaczysz... Przecinki stawia się w różnych miejscach, gdzie trzeba i gdzie nie trzeba. Im bardziej zawikłany papier — tem więcej wymaga przecinków. Stawia je się przed „który“ i przed „że“. Jeżeli w papierze są wyliczeni urzędnicy, to każdego z nich należy oddzielić przecinkiem... Wiem!
Złote przecinki zakręciły się i znikły...
...A kropkę stawia się w końcu papieru... Gdzie trzeba zrobić dużą przerwę i spojrzeć na słuchacza — tam również kropkę. Po wszystkich długich ustępach trzeba postawić kropkę, by się sekretarz nie zaślinił, gdy będzie czytał. Więcej nigdzie się kropki nie stawia...
Znowu nadciągają przecinki. Mieszają się z kropkami, kręcą się... i Pierekładin widzi całe tłumy średników i dwukropków...
...I te znam... — myślał. — Gdzie przecinek jest za mało, a kropka — za dużo, tam się stawia średnik. Przed „ale“ i „więc“ stawia się średnik... A dwukropek? Dwukropek stawia się po słowach — „postanowiono“, „zdecydowano“...
Średniki i dwukropki zgasły. Przyszła kolej na znaki zapytania. Wyskoczyły z obłoków i zaczęły tańczyć...
...Wielka rzecz — znak zapytania. Nawet dla tysiąca miejsce znajdę. Stawia się, je wtedy gdy się o coś zapytuje... „Naco zostały przeznaczone pozostałe sumy z zeszłego roku?“ albo: „Czy urząd policyjny nie uzna za właściwe ową Iwanową i t d...
Znaki zapytania potakująco poruszyły swemi haczykami i nagle, jakby na komendę, wyciągnęły się w wykrzykniki...
...Hm... Ten znak przestankowy używany jest często w listach. „Szanowny Panie!“ albo: „Wasza Ekscelencjo, ojcze i dobroczyńco!“ A w papierach kiedy? — Wykrzykniki jeszcze się więcej wyciągnęły i stanęły w oczekiwaniu. — W papierach stawia się je... kiedy... tego... hm. Rzeczywiście, kiedy się je stawia w papierach? Poczekaj... muszę sobie przypomnieć... Hm!...
Pierekładin otworzył oczy i przewrócił się na drugi bok. Ale nie zdążył jeszcze ponownie zamknąć oczu, kiedy na ciemnem tle znowu zjawiły się wykrzykniki.
...Niech je djabli porwą... Kiedy należy stawiać wykrzykniki? — pomyślał, starając się usunąć ze swej wyobraźni nieproszonych gości. — Czyżbym zapomniał? Albo zapomniałem, albo ich nigdy nie stawiałem...
Pierekładin zaczął sobie przypominać treść wszystkich papierów, które napisał w przeciągu czterdziestu lat służby, ale mimo wysiłków myśli i pomarszczeń na czole, nie znalazł w swej przeszłości ani jednego wykrzyknika.
...Co za historja! Czterdzieści lat pisałem i ani razu wykrzyknika nie postawiłem... Hm... Ale do djabła, kiedyż go się stawia?
Z poza szeregu ognistych wykrzykników ukazała się ironicznie uśmiechnięta twarz młodzieńca-krytyka. Same wykrzykniki uśmiechnęły się i zlały się w jeden wielki wykrzyknik.
Pierekładin potrząsnął głową i otworzył oczy.
...Licho wie co... — pomyślał. — Jutro trzeba wstać na mszę, a mnie to djabelstwo z głowy nie wychodzi... Pfuj! Ale... kiedy go się stawia? Oto masz przyzwyczajenie! Oto masz wprawę! Przez czterdzieści lat ani jednego wykrzyknika!
Pierekładin przeżegnał się i zamknął oczy, ale zaraz je otworzył, na ciemnem tle bowiem wciąż jeszcze widniał wielki wykrzyknik...
— Tfu! Chyba całą noc nie zasnę! Marfusza — zwrócił się do żony, która się całe życie chełpiła tem, że skończyła pensję. — Czy ty nie wiesz, kiedy się w papierach stawia wykrzyknik?
— Naturalnie, że wiem. Siedem lat na pensji byłam. Na pamięć całą gramatykę umiem. Ten znak stawia się przy zwracaniu się do kogoś, przy okrzykach i przy wyrażaniu zachwytu, oburzenia, radości, gniewu i innych uczuć.
...Ta-ak... — pomyślał Pierekładin... — zachwyt, oburzenie, radość, gniew i inne uczucia“...
Zamyslił się... Czterdzieści lat pisał papiery, napisał ich tysiące, dziesiątki tysięcy, ale nie pamięta ani jednego wiersza, któryby wyrażał zachwyt, oburzenie albo coś w tym rodzaju...
...I inne uczucia... — myślał. — Ale czyż w papierach potrzebne są uczucia? Pisać je może i człowiek bez uczuć...
Twarz młodzieńca-krytyka znowu wyjrzała z poza wykrzyknika i uśmiechnęła się ironicznie. Pierekładin podniósł się i usiadł na łóżku... Głowa go bolała, na czoło wystąpił mu zimny pot... W kącie łagodnie świeciła się lampka przed ikoną, meble wyglądały świątecznie. Od wszystkiego rozchodziło się jakieś ciepło, wszystko świadczyło o obecności kobiecej ręki, ale biednemu urzędniczynie było zimno, nieswojo, jakby zachorował na tyfus. Wykrzyknik stał już nie przed zamkniętemi oczyma, ale przed nim, w pokoju, koło tualety żony i drwił z niego!
— Maszyna do pisania! Maszyna! — szeptała mara, ziejąc na urzędnika zimnym chłodem. — Drewno bez czucia!
Urzędnik nakrył się kołdrą, ale i pod kołdrą ujrzał widziadło; przylgnął twarzą do ramienia żony, ale i z poza ramienia sterczało to samo... Całą noc przemęczył się biedny Pierekładin, ale i we dnie nie opuszczała go mara. Widział ją wszędzie: w butach, w spodku, w orderze...
...I inne uczucia... — myślał. — To prawda, że żadnych uczuć nie było... Pójdę zaraz do naczelników złożyć podpis... Czyż to się robi z uczuciem? Tak sobie... Maszyna do gratulacji.
Kiedy Pierekładin wyszedł na ulicę i zawołał dorożkę, to zamiast szwajcara, ujrzał wykrzyknik. I wszystko mówiło mu o zachwycie, oburzeniu, gniewie... Pióro ze stalówką też wyglądało, jak wykrzyknik. Pierekładin wziął je, umoczył w atramencie i podpisał się: „Sekretarz kolegjalny Jefim Pierekładin!!!“
I stawiając te trzy wykrzykniki był zachwycony, oburzony, uradowany, kipiał gniewem.
— Masz! masz! — mruczał, naciskając pióro.
Ognisty znak otrzymał zadośćuczynienie — i zniknął...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Antoni Lange, Anton Czechow i tłumacza: anonimowy.