Z Bajrona (O! chciałbym dzieckiem bez troski być...)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z Bajrona |
Pochodzenie | Poezye Studenta Tom I |
Wydawca | F. A. Brockhaus |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Tłumacz | Władysław Tarnowski |
Tytuł orygin. | I would I were a careless child! |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
O! chciałbym dzieckiem bez troski być,
Żyjącem cicho w ustroni swych gór,
Błądząc przez ciemny pustyni bór,
Płynąć po ciemnych fal toni — śnić.
Saksońskiej pychy cześć krępująca,
Do młodej duszy tak nie przystała,
Co strome szczyty gór ukochała —
Szuka skał z których strumień się strąca!
Fortuno! odbierz te żyzne błonie,
Odbierz to imię chwałą rozgłośne,
Bo mi nieznośne służalcze dłonie,
Bo mi niewoli jarzmo nieznośne!
Umieść mnie między mcmi skałami,
Gdzie słyszę dziki ryk Oceanu:
O! pragnę tylko żyć wspomnieniami
Drogiemi życia mojego ranu!
Młode me lata — a jednak czuję
Że świat mi nigdy nieprzeznaczony —
Czemuż pod cieniem czarnej zasłony
Skonu godzina skryta nocuje?
Niegdyś sen miałem, cudny, uroczy,
Widzeń mych była niebieska szata —
Prawdo! twój promień zranił mi oczy
By do takiego zbudzić mnie świata?
Kochałem — przeszli których kochałem,
Miałem przyjaciół — łzy po nich leję,
Lecz czemuż serca droga życiem całem,
Kiedy przeżyło wszystkie nadzieje? —
Choć nad kręglami koledzy chwilą,
Rozproszą gwarem myśli tęskniące,
Świat uśpi duszę tęczą motylą,
Lecz serce — serce nigdy nieśpiące!
Jak nudno słuchać te tylko głosy,
Co zdarzył stopień lub urodzenie,
Bo towarzyszy dawszy mi losy,
Dusz nie spoiły w przyjaźni tchnienie! —
O! daj mi szczupłą braci drużynę,
Lecz równą laty, sercem, dążeniem,
A tłumom nocnych biesiad zaginę,
Gdzie radość tylko czczem jest imieniem!
A niewiasto! niewiasto święta!
Pociecho moja! nadziejo! życie! —
Czemuż pierś moja dziś lodem ścięta,
Gdy w twojej serce budzi się skrycie? —
O! bez westchnienia zmieniłbym liche
Życie, co wrzawą szczęście udaje
Na to wybranych ustronie,
Które zna cnotę, lub znać się zdaje!
Uszedłbym chętnie z ludzkiej drużyny —
Nienawiść sercem mi nie porusza,
Serce me szuka ciemnej doliny —
Ciemnej! tak ciemnej jak moja dusza!
O! gdyby skrzydła były mi dane,
Które ku gniazdu gołębia poniosą,
Leciałbym w niebo gromami zwiane
I płakał czystą łez rannych rosą! —