Z metafizyki ludowej
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Z metafizyki ludowej |
Pochodzenie | Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891) |
Wydawca | G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz |
Data wyd. | 1893 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków – Petersburg |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała część II Cały zbiór |
Indeks stron |

...Szary, spracowany tłum wieśniaczy pochłonięty nieustannym kłopotem o chleb codzienny, ma jednak tyle siły ducha, że od czasu do czasu wybiega myślą w niewidzialne krainy, gdzieś za chmury, za gwiazdy, daleko. W tych przestrzeniach bezgranicznych, ku którym wieczyście wyrywa się dusza ludzka, stwarza on w swej wyobraźni miejsce szczęścia zagrobowego, nagrody za wszystkie cierpienia i bóle. A tam znowu kędyś, w przepaściach czarnych i strasznych, widzi duchy ciemności, znęcające się nad upadłą, sponiewieraną duszą ludzką, dla której mąk nigdy niema być końca. Oddzielony od życia przyszłego tą nadzieją wiecznej szczęśliwości, lub grozą cierpienia, wieśniak nie zdaje sobie dokładnie sprawy z doniosłości tych twierdzeń. Każdą sekundę wieczności znaczy łatwo katuszą lub szczęściem, szafując lekkomyślnie wyrazami, których głębia przeraża, albo w sposób naiwny i zmysłowy rozwiązuje najzawilsze zagadnienia.
Śmierć dla niego to nie zaspokojenie tej trwożliwej, a palącej ciekawości ostatniego tchnienia, to nie nadzieja rozwikłania wszelkich tajemnic i zagadek, to nie wiara, że w grobie ból już nie nęka, bo ciszą się koi!...
Śmierć uważa za złe konieczne, które jednak może go przenieść do nieba, gdzie spotka znowu ziemię swoją, ale piękniejszą, weselszą, gdzie zaszumią mu lasy i gaje, zaszemrzą strumienie, a cieniste ogrody będą do jego użytku.
Wieśniak nie może rozstać się z tą ziemią czarną, która często tak niegościnnie przyjmuje go przez życie; to też za grobem widzi się w posiadaniu tych wszystkich jej powabów, jakiem i nęciła go do siebie, widzi się wśród światła, ciepła i woni, przeczuwa słodki odpoczynek, a przytem słyszy szmer skrzydeł anielskich i blask otaczający Boga ogląda.
A jeżeli do piekła iść musi, gdzież dusza jego błądzić będzie? Oto jedno z podań o miejscu wiecznej męki: Gdy aniołowie wszczęli spór z Bogiem Ojcem, utrzymując, że oni wyżsi są nad Pana Jezusa, i że nigdy Boga nie wezwą, rozgniewany Bóg Ojciec zepchnął ich w przepaść. I poczęli lecieć w próżnię bezdenną, aż zwrócili się myślą do Chrystusa i zawołali: „Jezus!“; wtedy zatrzymali się w przestrzeni — i w tem miejscu jest piekło. Ciekawa rzecz: czy w pojęciach ludu szatan cierpi nad swoim upadkiem? bo jeżeli nie, to jakąż byłoby dla niego karą zostać najwyższą, niezależną potęgą złego, nie cierpieć samemu, tylko innych w odmęt pociągać?
O nieskończenie długich mękach w piekle daje pojęcie szczegół następujący. Na tamtym świecie, mówi lud, są góry wysokie, a ptaszki je roznoszą, t. j. starają się zrównać grunt, biorąc w dzióbki po odrobinie ziemi. Jeżeli dusza jest w piekle, to prosi, żeby tyle lat pokutowała, dopóki ptaszek góry nie rozniesie, a potem, żeby była zbawioną...
Ile z dotychczasowych spostrzeżeń wnosić mogę, znany mi lud nie hołduje wiernie żadnemu systemowi religijnemu, można powiedzieć, że żyje w nim religja podwójna: jedna oparta na trzymaniu się form zewnętrznych, druga, nie ujęta żadną zgoła regułą, jest mieszaniną zasad starego zakonu, chrześcijaństwa pojętego zmysłowo, pogaństwa i fantazji. Wyjątki tylko próbują wznieść się do abstrakcji.
A poglądy ludu na wszechświat? Wszechświat w umyśle jego jest tak mały, jaką wydaje się gwiazda spoglądającym ku niej mieszkańcom ziemi. W zamian za to planeta nasza jest w wyobraźni wieśniaka olbrzymem, z którym się nic porównać nie da.
Zajmuje ona pierwsze miejsce w przyrodzie, dla niej jedynie słońce przyświeca, dla niej firmament niebieski stroi się miljonami gwiazd błyszczących, a Bóg myśli wyłącznie o szczęściu i przyszłości mieszkańców, którym ją dał do użytku. Lud jest w tem błogiem okresie zarozumiałości, który cała ludzkość przechodziła, kiedy przeceniała swoje i ziemi znaczenie w przyrodzie; ma też jeszcze przed sobą pracę olbrzymią, zanim przebędzie wszelkie stopnie zwątpienia i przesadnego pojęcia o swej nicości, aż poczuje się cząstką wielkiego, wspaniałego wszechświata.

