[92]
Zazdrość moja bezsilnie po łożu się miota:
Kto całował twe piersi, jak ja, pokryjomu?
Czy jest wśród twoich pieszczot choć jedna pieszczota,
Której, prócz mnie, nie dałaś nigdy i nikomu?
Gniewu mego łza twoja wówczas nie ostudzi!
Poniżam dumę ciała i uczuć przepychy,
A ty mi odpowiadasz, żem marny i lichy,
Podobny do tysiąca obrzydłych ci ludzi.
I wymykasz się naga. W przyległym pokoju
We własnem się po chwili zaprzepaszczasz łkaniu,
I wiem, że na skleconem bezładnie posłaniu
Leżysz, jak topielica na twardem dnie zdroju.
Biegnę tam. Łkania milkną. Cisza, niby w grobie.
Zwinięta, nakształt węża, z bólu i rozpaczy
Nie dajesz znaku życia — jeno konasz raczej,
Aż znienacka za dłoń mię pociągasz ku sobie.
[93]
Jakże łzami przemokłą, znużoną po walce
Dźwigam z nurtów pościeli w ramiona obłędne!
A nóg twych rozemknione pieszczotami palce
Jakże drogie mym ustom i jakże niezbędne!