<<< Dane tekstu >>>
Autor Maurice Maeterlinck
Tytuł Aglawena i Selizetta
Wydawca „Słowo“
Data wyd. 1902
Druk Noskowski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz W. Ł.
Tytuł orygin. Aglavaine et Sélysette
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
AKT III.
W parku.
SCENA I.
( Wchodzi Meleander i Selizetta).

Selizetta. Przebacz mi, Meleandrze... chciałbyś być sam. Jestem dla ciebie zawsze przyczyną smutku; ale ja zaraz odejdę.. Wracam z pokoju Aglaweny... Śpi już... Pocałowałam ją w usta, i mimo że gwiazdy rzucały blask na całe jej łóżko, ona się nie przebudziła... Nie będę cię długo zatrzymywała; pójdziemy zaraz ją obudzić, gdyż ona płacze przez sen... Nie śmiałam obudzić ją sama... ale chciałam pomówić z tobą o jednej rzeczy... Nie wiem jeszcze, czy się mylę, czy też mam słuszność, czy robię dobrze, czy źle... Nie mogę zapytać o to Aglaweny, ale ty przebaczysz mi także, jeśli się mylę.
Meleander. Co się stało, Selizetto? Chodź tu na tę ławkę i usiądź na mych kolanach. Będę pieścił twe włosy, podczas gdy będziesz mówiła; nie widząc mnie, nie będziesz się bała.. Zdaje mi się, że masz coś bardzo ciężkiego na sercu.
Selizetta. To nie na sercu, Meleandrze.. to na mnie samej... Nie umiem powiedzieć, gdzie... to może na duszy... To jest coś, co cięży... i coś, co każę rozumieć... Co?... tego nie wiem jeszcze, lecz jestem szczęśliwszą, niż wtedy, kiedy nic na niej nie ciężyło...
Meleander. Ty jesteś bardzo zmienioną, Selizetto... i ja także miałem z tobą do pomówienia.. Twarz twoja już nie jest taką, jak dawniej, i biedne róże na twych policzkach nie rozkwitają już pod mymi pocałunkami... Dawniej śmiałaś się, gdy cię tak całowałem.
Selizetta. Dawniej śmiałam się częściej, Meleandrze; lecz teraz jestem daleko szczęśliwszą...
Meleander. Sam nie wiem, Selizetto... Zdarza się często, że duszy się zdaje, iż jest szczęśliwą wtedy, gdy serce zamiera... Lecz zostawmy to wszystko; i powiedz mi wprzód, co cię dręczy tego wieczoru?...
Selizetta. Aglawena odjeżdża...
Meleander. Kto? Aglawena? Ona ci to powiedziała?
Selizetta. Tak...
Meleander. Kiedyż-to? I dlaczego odjeżdża?
Selizetta. Nie powiedziała mi tego... lecz pewnem jest, że odjedzie; gdyż teraz myśli, że tak zrobić należy... i dlatego zapytuję siebie, czy nie lepiej, abym-to ja odjechała?
Meleander. Kto? ty, Selizetto?... Lecz cóż się stało?...
Selizetta. Nic się nie stało, Meleandrze; i proszę cię, nie mów o tem Aglawenie, jeśli nie chcesz, aby płakała bez przyczyny... Ale, widzisz, Meleandrze, ja także myślałam, podczas gdy byliście razem, a ja czekałam przy babuni... i kiedy potem wracaliście tak szczęśliwi, tak zjednoczeni, że wszyscy cichli mimowoli za waszem nadejściem... mówiłam sobie bardzo często, że jestem tylko czemś bardzo małem, czemś, co nie będzie mogło nigdy za wami podążyć... Lecz byliście dla mnie zawsze tak dobrzy, że spostrzegłam to bardzo późno... i często chcieliście zabierać mnie ze sobą, bo byłam smutna... a gdy wam towarzyszyłam, zdawaliście się być weselsi, niż zwykle, lecz wasze dwie dusze nie posiadały już swego szczęścia, i byłam pośród was, jak ktoś obcy, któremu zimno... a jednak nie było to waszą winą, nie było także i moją... Wiem dobrze, że nie mogę zrozumieć, a jednak wiem, że zrozumieć trzeba...
Meleander. Moja droga, droga i dobra Selizetto, Aglawena ma słuszność, a ja nie wiedziałem, żeś była tak piękną... Lecz o czem myślisz, że nie rozumiesz? Czy myślisz, że rozumiemy coś, czego ty nie rozumiesz? Niestety! moja biedna Selizetto, różnica jest w głębi rzeczy tak małą... i nie umiałoby się powiedzieć, dla jakich przyczyn się kocha. Lecz jeśli mogłaś powiedzieć to, co powiedziałaś przed chwilą, to nie potrzebujesz już nic rozumieć, bo ja sam nie rozumiałem...
Selizetta. Nie, nie; mój biedny Meleandrze, twoja dobroć tak mówi.. Ja wiem, czem być potrzeba, a jednak nie będę nigdy tem, czem wy jesteście...
Meleander. Nie pojmuję cię, Selizetto, i nic dotąd nie widziałem... Gdy tak mówisz, sam nie wiem, z jakiego nieba pochodzisz.
Selizetta. Pochodzę od Aglaweny, Meleandrze...
Meleander. Wszyscy pochodzimy od Aglaweny, moje dziecię; nie można mieć innego źródła piękna, gdy się ją raz poznało... Lecz czy myślisz, Selizetto, że istnieje wielka różnica pomiędzy duszą twoją i Aglaweny?
Selizetta. Tak; myślę, że jest bardzo wielką, Meleandrze...
Meleander. Nie myślę tego, Selizetto, i coraz mniej i mniej tak myślę, gdy przenikam wszystko, co się ukrywało w dziecięcych uśmiechach... Idzie się zawsze ku duszom, które umieją się ukazać, lecz trzebaby się nauczyć, że te, które nie ukazują się wcale, są tak piękne, jak inne... a może piękniejsze, bo się tego nie domyślają...
Selizetta. Nie, nie; cokolwiekbym robiła, to nie będzie tem samem, Meleandrze... Jeśli zrobię coś, co lubisz, to dlatego, że starałam się naśladować Aglawenę...
Meleander. Selizetto!..
Selizetta. Oh! Meleandrze... nie powiedziałam tego, aby ci zrobić wyrzut.. Czy zrozumiałeś to w ten sposób? Ja nie jestem taką, jak dawniej i nie będę już robiła wyrzutów nikomu... Nie wiem sama, co mnie tak zmienia, i nie wierzyłabym temu, któryby mi powiedział trochę dawniej, że będę szczęśliwszą, stając się smutniejszą, i że jednego dnia położę usta na ustach tej, którą ty miałeś pokochać; a jednak nie mogę się nawet odt tego powstrzymać.
Meleander. Nie wiem, czego niebo gotuje się zażądać od człowieka, gdy go tak otoczy.
Selizetta. Jestem czemś bardzo małem, Meleandrze, lecz chciałabym stać się piękniejszą, niż jestem, i chciałabym także, aby mię kochano, płacząc, tak, jak ty płaczesz, gdy ją podziwiasz...
Meleander. O kim-że mówisz?...
Selizetta. Mówię o tej, o której myślisz pewnie wtedy, gdy nic nie mówisz...
Meleander. Kiedy jestem przy tobie, to o niej myślę; a gdy jestem przy niej, myślę znów o tobie...
Selizetta. Ja w działam dobrze, że to nie to samo i że łzy nie były te same, Meleandrze... One bardziej zdaleka przychodzą, niż kiedy się czuje litość i wiem, że ich już nie można zapomnieć... I gdy mi mówisz, że kochasz mnie dlatego, abym była mniej smutna, wiem, że nie będziesz mógł mi powiedzieć nigdy tego, co mówisz Aglawenie...
Meleander. Nie wiem, czy powiedziałbym ci te same rzeczy, Selizetto. Nie mówi się nigdy dokładnie tego, o czem się chce mówić, i gdy się chce mówić głęboko do kogoś, którego się kocha — to odpowiada się jedynie na pytania, których uszy nie słyszą... A pytania, które dusze zadają, nie są nigdy do siebie podobne... I oto dlaczego słowa nasze różnią się mimo naszej wiedzy... Lecz pytania twojej duszy dziecięcej, moja biedna Selizetto, są tak piękne, jak te, które dusza Aglaweny zadaje... Z innych sfer tylko pochodzą, oto wszystko.. I dlatego nie smuć się, Selizetto... Nie trzeba nigdy być zazdrosnym o duszę... Czy myślisz, że w głębi rzeczy, ja nie mówię do ciebie w tej chwili tak, jakbym mówił do Aglaweny? Czy myślisz, że można istocie jakiejś powiedzieć co innego nad to, co ja ci mówię?... O, moja piękna Selizetto! gdyby na twoje miejsce anioł z nieba zstąpił w moje objęcia, nie mógłbym prościej ani głębiej otworzyć mu swej duszy, niż ją otwieram tobie... A wszystko, coby jeszcze na-leżało powiedzieć, nie daje się wypowiedzieć na tym padole... Czekajmy, Selizetto, czy Aglawena odejdzie, czy pozostanie; ona sama wie o tem i nie myli się... Lecz czy pozostanie, czy odejdzie — ona będzie zawsze tą, która potrafiła mnie nauczyć, jak odnajdywać twą piękność i jak cię kochać, tak, jak cię jeszcze kochać nie umiałem... W każdym wypadku, Selizetto, jeśli trzeba, aby ktoś płakał jeszcze — ty nim być nie powinnaś... A potem, czy myślisz, moje dziecię, że byli byśmy szczęśliwi, gdybyś ty odeszła? I czy myślisz, że szczęście, zbudowane na cierpieniu małej istoty, tak czystej i słodkiej, jaką ty jesteś, byłoby szczęściem trwałem i nas godnem? Czy myślisz, że mógłbym całować Aglawenę, i że onaby mogła mnie kochać, gdy by jedno z nas zgodziło się na to szczęście? My się kochamy ponad siebie samych, Selizetto, my się kochamy tam, gdzie jesteśmy piękni i czyści, tam także my spotykamy ciebie; i od pewnego czasu, dzięki tobie, już nie jesteśmy zmuszeni kochać cię, nie widząc, jaką jesteś... Chodź, daj mi twe usta... Tego wieczoru całuję twą duszę, Selizetto... Chodź, zdaje mi się, że bije północ... Chodźmy zobaczyć, czy marzenie Aglaweny jeszcze poprzez jej sen płacze...

(Wychodzą, spleceni uściskiem).


SCENA II.
Komnata w pałacu.
(Wchodzi Aglawena i Meleander).

Aglawena. Czy słyszysz te drzwi, które się zamykają?
Meleander. Tak.
Aglawena. To Selizetta... Słyszała nas i chce nas pozostawić samych.
Meleander. Mówiła mi, że wejdzie dziś rano na wieżę; ktoś jej opowiedział o jakimś wielkim i dziwnym ptaku...
Aglawena. Ona tu była, jestem tego pewną; i cały pokój zdaje się oczekiwać jej powrotu... Patrz na te drobne przybory do roboty, które pozostawiła na oknie... motki jedwabiu, nici złote i srebrne, perły i kamienie...
Meleander. A oto jej obrączka, gdzie nasze imiona wyryte... Tu fijołki, a oto jej chusteczka...

(Bierze chusteczkę i wstrząsa się, dotykając jej).

Ach!
Aglawena. Co tam?
Meleander (podając jej chusteczkę). Weź...
Aglawena. Ach!
Meleander. Zachowała dla nas ciepło od jej łez palących...
Aglawena. Widzisz więc, Meleandrze... Gdy ona nic nie mówi — wszystkie te najmniejsze rzeczy mówić zaczynają, że już czas...

(Biorąc chusteczkę).

Daj mi ją, Meleandrze... tego biednego małego świadka wszystkiego, co ukrywają przed nami. Musiałabym nie żyć, aby cię nie rozumieć.
Meleander Aglaweno!...

(Chce ją pocałować).

Aglawena. Nie całuj mnie dzisiaj.. kochaj ją bardzo, Meleandrze... Jestem smutna i szczęśliwa zarazem z tego, że ona tak cierpi, stając się coraz piękniejszą.
Meleander. Ja nie wiem, czemu wierzyć, Aglaweno... Chwilami zgaje mi się, że kocham ją prawie tyle, co ciebie — a czasem znów, że ją kocham więcej, gdyż dalszą jest odemnie i bardziej niezrozumiałą.. A potem, gdy cię znów ujrzę, naokoło niej wszystko znika; już jej nie widzę... a jednak, gdybym ją utracił nazawsze, nie mógłbym nigdy pocałować cię bez smutku...
Aglawena. Wiem dobrze, że ją kochasz, Meleandrze, i dlatego-to trzeba, abym odeszła.
Meleander. Lecz ja mogę ją kochać w tobie tylko, Aglaweno, i gdy będziesz daleko, już jej kochać nie będę...
Aglawena. Wiem dobrze, że ją kochasz, Meleandrze, i tak wiem o tem, że nie mogłam powstrzymać się nieraz, aby biednej małej nie zazdrościć twojej miłości... Nie trzeba, żebyś sądził, że jestem doskonałą... Jeśli Selizetta nie jest już tem, czem się być wydawała — ja zmieniłam się także, żyjąc pośród was... Przybyłam tutaj mądrzejszy, niż nią być trzeba, byłam przekonaną, że piękno nie powinno się troszczyć o łzy, których się staje przyczyną, i wierzyłam, że jedynym przewodnikiem dobroci jest mądrość... Ale teraz poznałam, że nie trzeba, aby dobroć była mądrą; lepiej, żeby była ludzką i ograniczoną... Myślałam, że jestem najpiękniejszą z kobiet; a teraz poznałam, że najmniejsze stworzenia są tak piękne, jak ja, i nie wiedzą o tem, że są piękne... Gdy patrzę na Selizettę, co chwila zapytuję siebie, czy wszystko to, co ona robi poomacku, w swojej duszy dziecięcej, nie jest większem i tysiące tysięcy razy czystszem od wszystkiego, co jabym uczyniła... Ona mi się zdaje niewypowiedzianie piękną, Meleandrze, gdy to rozważam w sobie samej... Dość jej się schylić, aby znaleźć w swem sercu niesłychane skarby, i ona je przynosi w darze ze drżeniem, jak mała niewidoma, która nie wie o tem, że jej obie ręce są pełne klejnotów i pereł...
Meleander. To dziwne, Aglaweno... Gdy mówisz mi o niej, jesteś jedyną, którą wtedy uwielbiam i kocham jeszcze bardziej. Nic na świecie nie może sprawić, aby wszystko, co mówisz o niej dobrego, nie zwróciło się ku tobie samej, i nie mógłbym ją kochać tak, jak ciebie, choćby się wdał w to Bóg nawet.
Aglawena To niesprawiedliwość miłości, Meleandrze; gdybyś chwalił przedemną swego brata, wiem, że ty jeden stałbyś się przez to piękniejszym... Chciała — bym całować cię i płakać, Meleandrze... Czy niepodobna nie płakać, gdy się kocha!...
Meleander. Tak, myślę, że niepodobna, Aglaweno... Ja również spostrzegłem to przed chwilą, gdy mówiłem do Selizetty; mówiąc bowiem do niej, czułem, że miłość nie chce się poddać temu, co do niej mówiłem, ani temu, co ona mówiła, temu co myślałem, ani temu, co ona myślała,
Aglawena. Gdy przybyłam tu, Meleandrze, zdawało mi się, że wszystko jest możliwem i że nikt nie będzie cierpiał... Lecz dzisiaj widzę, że życie nie chce być posłusznem naszym najpiękniejszym zamiarom.. I wiem zarazem, że gdybym pozostała przy tobie, podczas gdy inni cierpią, nie byłabym już tem, czem ty jesteś, i ty przestałbyś być tem, czem jestem, a miłość nasza nie byłaby już podobną do naszej miłości...
Meleander. To może prawda, Aglaweno... A jednak czy nie mielibyśmy słuszności?...
Aglawena. Ach! mieć słuszność, Meleandrze, to tak mało, i myślę, że lepiej mylić się przez całe życie i nie być przyczyną łez dla tych, którzy nie mają słuszności... Znam także to wszystko, co możnaby na to powiedzieć; lecz poco nam to mówić, gdy wiemy, że to wszystko nie będzie mogło zmienić w niczem jakiejś prawdy głębszej, któraby nie potwierdzała naszych najpiękniejszych słów... Słuchajmy tego tylko, oo nie układa frazesów. Tem, co kieruje naszem życiem, mimo wszystkie nasze słowa; wszystkie nasze czyny, to prostota rzeczy, i mylą się zawsze ci, którzy chcą walczyć z tero, co jest proste... Kto wie, dla jakich powodów spotkaliśmy się wtedy, gdy już było zapóźno, i kto ośmieliłby się powiedzieć, że przeznaczenie nie jest Opatrznością... Twojej to i mojej duszy słucham tylko dzisiaj, i wszystko, cobyśmy powiedzieli, nie zmieniłoby tego, co one — czuję — postanawiają z prostotą w głębi nas samych... Jesteśmy tak mądrzy w tej chwili, mój biedny Meleandrze, że ci, którzyby nas słyszeli przypadkiem, odeszliby, mówiąc: „Oni się kochają bardzo zimno, lub nie wiedzą, co to jest miłość prawdziwa”; bo my się kochamy tam, gdzie kochankowie jednej doby nie marzą nawet o miłości...
Meleander (obejmując ją). Kocham cię, Aglaweno moja, i tu zaiste kocha się najlepiej...
Aglawena (obejmując go z kolei). Kocham cię, Meleandrze, i tu zaiste kocha się nazawsze...

(Milczenie).

Meleander. A teraz, czy pomyślałaś, Aglaweno moja, czem będzie nasze życie, gdy będziemy nawzajem rozłączeni, i że z naszej wielkiej miłości pozosta nie tylko drobne wspomnienie, które musi się zmniejszać, jak każde wspomnienia? Co będę tu robił za rok? Co ty będziesz tam za rok robiła?... Będziemy dręczyli się dni i miesiące, w próżni ku sobie wyciągając ramiona.. Niestety! moja Aglaweno, ja nie chcę płakać, i gdy się o tem trochę pomyśli, chciałoby się całować, aż póki serce nie pęknie... Choćbyśmy sobie mówili, że kochamy się ponad wszystkie lata, morza i lasy, które staną pomiędzy nami, za wiele w naszem biednem życiu jest takich chwil, gdy najsłodsze wspomnienie nie może ukoić zbyt długiej rozłąki.
Aglawena. Wiem o tem dobrze, Meleandrze, że to pociecha na słowach tylko oparta — wiedzieć, że się kocha wzajemnie, gdy się widzieć nie można... Tutaj moglibyśmy być szczęśliwi, tam będziemy nieszczęśliwi napewno... A jednak czujemy jedno i drugie, że to, co robię, jest rzeczą, którą należy uczynić... Ty będziesz płakał długo, ja będę płakała zawsze, bo nie dość jest wiedzieć, że się zrobiło rzecz piękną, aby zabronić łzom napływać do oczu... A jednak, gdybyś znał słowo, któreby, nie zmieniając nic, przeszkodziło mi odejść — tybyś go nie wypowiedział... Trzeba cierpieć cierpieniem dla innych nieznanem, gdy się tak kocha to, czego inni nie kochają... Niema nagrody, mój biedny Meleandrze, ale my nie oczekujmy nagrody...

(Wychodzą).


SCENA III.
U stóp wieży.
(Wchodzi Aglawena i Meleander).

Aglawena. Widziałam ją przed chwilą na szczycie wieży, otoczoną mewami, które wydawały głośne okrzyki. Ona tam chodzi ciągle od dwóch czy trzech dni, i nie wiem, co migoce chwilami przez to w mojej duszy. Jednocześnie wydaje się więcej niespokojną i mniej smutną; możnaby powiedzieć, że się na coś zanosi w tem serduszku tak głębokiem.
Meleander. Zdaje się w istocie, jakby się uśmiechała do swego dawnego życia... Czy nie zauważyłaś, że ona śpiewa i staje się coraz piękniejszą? Idzie przed nami, jakby rozjaśniona jakąś nieprzewidzianą światłością... Czy nie lepiejby było nie mówić jej o twoim odjeździe, zanim będzie spokojniejszą, i czekać, aż to, co ją przeistacza, utrwali się w jej duszy?
Aglawena Nie; chcę jej to powiedzieć dzisiaj...
Meleander. Ale jakże ty jej powiesz? i ozy nie obawiasz się, aby to dziecko, już tak nas blizkie i które w tobie tylko żyje, pomimo wszystkie łzy swoje, nie przecierpiało na widok, że ty odchodzisz — tego wszystkiego, co przecierpiałabyś ty sama, gdyby istota piękniejsza od ciebie poświęciła tak swoje istnienie innemu istnieniu, mniej cennemu.
Aglawena. Nie mamy prawa ważyć w ten sposób istnienia innych, Meleandrze... A potem, gdybym tu została, nie byłabym już tak promienną, jak dziecko — a wolę być piękną zdała od ciebie, niż stawać się mniej piękną w twoich objęciach. Myślałam także o tem, co jej trzeba powiedzieć i naprzód przyszło mi na myśl skłamać, aby ona nie cierpiała... Nie uśmiechaj się, mój Meleandrze... To prawda, że zazwyczaj tak mało jestem kobietą, iż nie mogłeś wyobrazić sobie, abym posiadała także gdzieś na dnie samem, tę małą uboczną mądrość kobiety i abym umiała tak kłamać, jak moje siostry, gdy miłość mówi, że skłamać potrzeba... Chciałam więc jej powiedzieć, że cię już nie kocham, że się omyliłam, że ty nie kochasz mnie także, i potem tysiące drobnych rzeczy, któreby mię w jej oczach zmniejszyły tak, iżby żal sam się zmniejszył. Ale doprawdy, wobec jej wielkich czystych oczu, poczułam, że to nie byłoby możliwe, bo nie byłoby piękne... I czy nie lepiej płakać z powodu szlachetnego czynu, niż zawdzięczać radość czemuś, co nie rozszerza duszy?... Posłuchaj... Słyszę, jak schodzi z wieży, śpiewając... Oddal się, Meleandrze; trzeba, abym pomówiła z nią sama, bo ona mi mówi rzeczy, których ci jeszcze powiedzieć nie może; a przytem prawda zstępuje ze swego najpiękniejszego nieba tylko wtedy, gdy może wejść między dwie istoty, które są same...

(Meleander wychodzi. Milczenie, potem słychać głos Selizetty, zbliżający się stopniowo).
Głos Selizetty.

Gdy kochanek wyszedł,
(Cyt!... skrzypnęły drzwi);
Gdy kochanek wyszedł,
Uśmiech u niej lśni.

Lecz gdy wrócił znów,
(Cyt!... blask lampy znam!)
Lecz gdy wrócił znów,
Inna była tam..

I ujrzałam śmierć,
(Cyt!... wpełzła, jak wąż),
I ujrzałam śmierć,
Co tam czyha wciąż...

(Selizetta wchodzi).

Aglawena. Och, Selizetto, jakie twe oczy dziś jasne i duże!...
Selizetta. To dlatego, że mi przyszła piękna myśl, Aglaweno...
Aglawena. Powiedz mi ją, Selizetto; nie trzeba ukrywać pięknej myśli, bo to wszystkich cieszy...
Selizetta. Nie mogę ci jej jeszcze powiedzieć, Aglaweno...
Aglawena. Powiedz mi ją jednak, Selizetto; mogłabym ci może dopomódz.
Selizetta. Oto co mnie właśnie męczy, Aglaweno; chciałabym ją komuś powiedzieć, bo jestem sama i nie wiem... ale gdybym moją myśl powiedziała, nie byłabym już tak piękną.
Aglawena. Nie wiem, co to być może, Selizetto; mnie się zdaje przeciwnie, że myśl piękna staje się jeszcze piękniejszą, gdy ją inni podziwiają...
Selizetta. Ach! właśnie, Aglaweno! mała Selizetta ma także swoją tajemnicę, którą potrafi dobrze ustrzedz... Ale co zrobiłabyś na mojem miejscu, gdybyś była małą Selizettą i gdyby inna Aglawena, jeszcze od ciebie piękniejsza — pocałowała pewnego dnia Meleandra?
Aglawena. Myślę, że starałabym się być szczęśliwą, tak jakby ktoś wniósł więcej światła do domu, i starałabym się kochać ją tak, jak ty mnie kochasz, Selizetto...
Selizetta Nie byłabyś zazdrosną?
Aglawena. Nie wiem, Selizetto... w samej głębi i przez chwilę może... Ale poczułabym, że to nie dobrze, i starałabym się być szczęśliwą...
Selizetta. Zaczynam być szczęśliwą, Aglaweno...
Aglawena. Nie trzeba nadal, abyś przez jedną chwilę była nieszczęśliwą, Selizetto...
Selizetta. Byłabym zupełnie szczęśliwą, gdybym była pewną, że moja myśl jest dobra...
Aglawena. Dlaczego nie miałaby być dobrą, jeśli cię czyni szczęśliwą?
Selizetta. To tak trudno wiedzieć, Aglaweno, a ja jestem taka sama...
Aglawena. Ale dlaczego mi jej nie powiesz? Jestem pewna, że mogłabym ci dopomódz...
Selizetta. Tak, tak, tybyś mi dopomogła... ale ja chcę, abyś mi pomagała, nie wiedząc...
Aglawena. Chcesz więc coś przedemną ukryć, Selizetto?...
Selizetta. Ukrywam coś przed tobą, ale aby ci to pokazać, gdy to będzie bardzo piękne...
Aglawena. Kiedyż to będzie bardzo piękne?
Selizetta. Kiedy będę wiedziała... kiedy będę wiedziała... Mała Selizetta może być także piękną. Zobaczysz, zobaczysz... Och! będziecie mnie kochali oboje znacznie goręcej.
Aglawena. Czy można kochać cię goręcej, Selizetto?...
Selizetta. Jakbym ja chciała wiedzieć, cobyś ty zrobiła na mojem miejscu!..
Aglawena. Jestem gotowa powiedzieć ci to, Selizetto...
Selizetta. Gdybym ci powiedziała, nie byłoby to już tem samem, i nie mogłabyś mi powiedzieć prawdy...
Aglawena. Czyż nie mówiłam zawsze prawdy?
Selizetta. Tak, wiem to, ale w tym wypadku nie mogłabyś mi jej powiedzieć...
Aglawena. Jesteś dziś bardzo dziwną, Selizetto, i powinnaś się strzedz gdyż mogłabyś się mylić...
Selizetta. Nie, nie... Pozwól mi się pocałować, Aglaweno... Im więcej będę cię całowała, tem będę pewniejszą, że się nie mylę...
Aglawena. Nie widziałam nigdy, aby twe oczy były tak jasne, jak dzisiaj, moja mała Selizetto... Zdawałoby się, że dusza twa jakby upojona w twem ciele...
Selizetta. Twoje oczy są także jaśniejsze, Aglaweno, a jednak chciałabyś je ukryć..
Aglawena. Mam ci coś powiedzieć, Selizetto...
Selizetta. Och! cóż to takiego, Aglaweno?... Zdawałoby się, że także nie masz odwagi... Czy to może to samo?...
Aglawena. Co takiego, Selizetto?...
Selizetta. Nic, nic... ja tylko plotę... ja plotę... ale powiedz mi zaraz, co to jest...
Aglawena. Obawiam się, aby cię to nie zasmuciło, Selizetto, a jednak toby cię powinno uszczęśliwić...
Selizetta. Nie będę już nigdy płakała, Aglaweno...
Aglawena (chwytając jej ramię). Cóż to znowu, Selizetto? Mówisz to z tak dziwnym wyrazem...
Selizetta. Ależ nie, nie... Nie będę płakała; oto wszystko. Czyż to nie jest naturalne?
Aglawena. Pozwól mi popatrzeć ci w oczy...
Selizetta. Patrz, patrz... I cóż tam widzisz?
Aglawena. Choć mówią, że dusza nasza ukazuje się w oczach, wydaje się przeciwnie, że ona ucieka, gdy się w nie patrzy... I gdy się tak zanurzam, razem ze wszystkiemi obawami, których nie śmiem wypowiedzieć, w czystej twych oczu krynicy, one, zamiast odpowiadać na pytanie, którego uczynić nie mogę — zdają się pytać same i mówić ze drżeniem: „Co tam czytasz?”

(Milczenie).

Selizetta. Aglaweno!...
Aglawena. Selizetto!...
Selizetta. Co miałaś mi powiedzieć?
Aglawena. Chodź w moje objęcia, moja mała Selizetto, której, niestety, omal nie zabrałam wszystkiego, co posiadała...
Selizetta. Tyś smutna, Aglaweno?...
Aglawena. Nie, nie jestem smutna, bo ty będziesz szczęśliwa.
Selizetta. Tu są duże łzy, które chcę obetrzeć...
Aglawena. Nie troszcz się o nie, moja Selizetto; a jeśli płaczesz także, obetrę twoje oczy przed mojemi... Usiądźmy tutaj, na progu twej wieży, abym cię mogła lepiej pocałować, niż owego wieczoru, gdy mówiłyśmy ze sobą po raz pierwszy... Pamiętasz ten wieczór przy zbiorniku?... Było to już przeszło miesiąc temu, moja biedna Selizetto; wiele rzeczy od tego czasu umarło, i wiele się narodziło, a dusza widzi trochę jaśniej. Daj mi twoje usta, Selizetto, abym cię pocałowała tak po ludzku, jak tylko istota ludzka może całować drugą istotę ludzką... Nie będziemy już miały wiele chwil takich, gdyż jutro odjeżdżam, a wszystko, co się robi po raz ostatni, wydaje się naszym biednym sercom tak głębokiem i ważnem...
Selizetta. Odjeżdżasz jutro?
Aglawena. Tak, Selizetto, jutro; i to jest właśnie, co ci chciałam powiedzieć... Chciałam naprzód ukryć to przed tobą i skłamać ci może, aby opóźnić twą boleść... ale widzę cię tak piękną i kocham cię na takich wyżynach, że nie mam serca oszczędzić ci cierpienia, które cię jeszcze do nas przybliża... A potem, gdy istoty zaznały choć raz trochę życia podług prawdy i piękności duszy, tak jak my żyliśmy przez ten miesiąc, atmosfera jest już tak zmieniona, że nikt nie może powiedzieć nic takiego, coby prawdą nie było... Gdy pomyślałam o tobie, uczułam zaraz, że toby nie było możliwe... I oto dlaczego przychodzę ci powiedzieć, że odjeżdżam jutro dlatego, abyś była szczęśliwą, i przychodzę ci to powiedzieć wprost, abyś się dowiedziała o wszystkiem, co cierpię, odchodząc, i abyś wzięła także udział w poświęceniu, bo wszystko troje spełniamy poświęcenie dla czegoś, co nawet nie ma imienia, a jednak jest od nas silniejsze... Ale czy to nie dziwne, Selizetto? Ja ciebie kocham, kocham Meleandra, Meleander kocha mnie i ciebie także, ty nas kochasz oboje, a jednak nie moglibyśmy żyć szczęśliwi, bo nie nadeszła jeszcze godzina, w której istoty ludzkie mogłyby się tak jednoczyć... I odchodzę, prosząc cię, abyś przyjęła ten wyjazd takiem sercem, jakiem ci go ofiaruję... Przyjmując go tak, moja biedna Selizetto, zrobisz coś równie pięknego, jak to, co ja robię: poświęcenie, może większe od mojego; bo ten, dla którego się poświęcają, nie jest tak szczęśliwy, jak ten, który się poświęcił... Kocham cię, moja Selizetto, i chcę cię pocałować, jak będę mogła najmocniej... Czy ci się nie zdaje, gdy tak pozostajemy w objęciach jedna drugiej, i w prawdzie duszy najprostszej, czy ci się nie zdaje wtedy, że dotykamy czegoś, co jest większe od nas?
Selizetta. Nie odjeżdżaj jutro, Aglaweno..
Aglawena. Dlaczego nie mam odjechać jutro, gdy trzeba odjechać?
Selizetta. Ja cię proszę, abyś nie odjeżdżała, zanim ci to powiem.
Aglawena. Powiesz mi to wkrótce?
Selizetta. Tak, teraz jestem tego pewna... Czy Meleander wie o tem, co mi powiedziałaś?
Aglawena. Tak.
Selizetta. Już nie jestem smutna, Aglaweno...
Aglawena. Co zrobiłabyś, Selizetto, gdybym odjechała, nic ci nie powiedziawszy?
Selizetta. Goniłabym cię, Aglaweno, i przywiozłabym napowrót...
Aglawena. A gdybyś mnie nie odszukała?
Selizetta. Szukałabym cię przez całe życie, Aglaweno...
Aglawena. Obawiam się, abyś nie odeszła przedemną, Selizetto, i aby to nie było tą myślą, o której tylko-co mówiłaś.
Selizetta. To byłoby nieszczęśliwą myślą, Aglaweno, a teraz mam myśl szczęśliwą... Chciałam i ja także odejść, nic nie mówiąc, ale teraz...
Aglawena. Ale teraz nie odejdziesz?
Selizetta. Niemnie, moja Aglaweno; nie wyjdę z tego pałacu...
Aglawena. Czy przyrzekasz mi to z głębi twej duszy?
Selizetta. Z głębi mej duszy i na moje szczęście wieczne, Aglaweno...
Aglawena. Nie wiem, czy nie byłoby lepiej, gdybym tu nie przyjeżdżała...
Selizetta. Gdybyś tu nie była przyjechała, nie byłabym nigdy nieszczęśliwą, ani też szczęśliwą... Byłabym niczem...
Aglawena. Kto wie, czy jest dozwolone budzić tych, którzy śpią, zwłaszcza, gdy sen ich jest niewinny i słodki...
Selizetta. Musi to być dozwolone, Aglaweno, gdyż nie chcą zasnąć z powrotem... Gdy myślę o czasie, w którym nic nie widziałam — chciałabym się schować... Całowałam Meleandra, jak mała niewidoma, i nic nie wiedziałam... Czy moja to wina, że jestem tak mała?... Ale teraz... On spał tej nocy i ja patrzałam na niego... potem... Czy mogę ci to powiedzieć, Aglaweno?...
Aglawena (całując ją). Selizetto, moja mała Selizetto!...
Selizetta. Potem... pocałowałam go tak, że się nie obudził... Widziałam jednocześnie gwiazdy w błękicie okien; i było to jakby wszystkie te gwiazdy przyszły same uczynić niebo w mej duszy... Och! moja biedna Aglaweno, ty nie będziesz wiedziała tego nigdy, bo wiedziałaś przedtem... Ale módz powiedzieć z otwartemi oczyma, módz powiedzieć: „kocham ciebie” komuś, kogo się kocha!... Rozumiem... Nie wiem sama, dlaczego chciałabym odejść, albo umrzeć natychmiast... Jestem szczęśliwa, a chciałabym umrzeć, aby być szczęśliwszą...
Aglawena. Jest bardzo niebezpiecznie myśleć o śmierci, gdy się jest zbyt szczęśliwą... Czy trzeba to wyznać? Bałam się przez chwilę, aby myśl, o której mówiłaś niedawno...
Selizetta. Tak...
Aglawena. Bałam się, aby nie była tą myślą...
Selizetta. Nie bój się, Aglaweno; to byłaby myśl małej dziewczynki...
Aglawena. Tak, to byłaby myśl małych serc ślepych, które umieją dać dowód miłości tylko przez śmierć... Trzeba żyć przeciwnie, gdy się kocha nawzajem, i tembardziej żyć trzeba, im bardziej się kocha... A przytem wiedziałam, że zabardzo nas kochasz, aby nas kochać w ten sposób... Bo, pomyślawszy o tem, czyż możnaby, życząc nieszczęścia dwóm istotom, popełnić coś okrutniejszego, jak w ten sposób śmierć niewinną położyć między nich dwoje.
Selizetta. Czy chcesz, abym ci z kolei coś także wyznała, Aglaweno?
Aglawena. Trzeba wszystko wyznać, jak ja wyznałam wszystko, moja mała Selizetto... To tak dobrze, kiedy już niema pomiędzy dwiema istotami nawet kwiatu, za którym mogłaby się ukryć myśl niepodzielona...
Selizetta. Myślałam o tem przez chwilę..
Aglawena. By umrzeć??
Selizetta. Tak; jakiś czas przedtem... Ale rzekłam sobie zaraz to, co powiedziałaś przed chwilą; i wtedy wymyśliłam co innego...
Aglawena. I cóż wymyśliłaś?
Selizetta. Och! to zupełnie co innego, i to jest po stronie życia... Ale jeszcze nie czas, aby ci to wyjawić... Zobaczysz... Całuję cię, Aglaweno... Nie wiem, co mi jest... jakby moja dusza... Czy to ty to powiedziałaś?...Jakby moja dusza była upojona w swem ciele... A przytem już wiem nakoniec, cobyś zrobiła na mojem miejscu...

(Wychodzą, splecione uściskiem).


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Maurice Maeterlinck i tłumacza: Anonimowy.