Anielka pracuje/Bezsenna noc

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka pracuje
Podtytuł Powieść dla dorastających panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Bezsenna noc.

Na kościelnym zegarze wybiła druga. Przez okno wtargnęło blade, jakby martwe światło księżyca. Żaden listek nie poruszał się na drzewie, wszędzie panował spokój, wszystko odpoczywało.
Byli jednak i tacy, którzy o śnie zupełnie zapomnieli. Z szeroko rozwartemi oczami babcia Anielki leżała w swej izbie. Serce jej biło mocniej, niż zwykle, ręce splecione były ze sobą, a usta zacięte uporczywie. Sama nawet nie zdawała sobie sprawy, że od wieczora nie mogła zasnąć. Dawno pogrzebane historje ukazywały jej się teraz, kusiły i chwytały za serce, jakby dopiero wczoraj zdarzyły się w jej życiu.
Zaczęło się to już wczorajszego wieczoru, wczoraj, kiedy siedziała z Anielką w lesie. Tak, i ona kiedyś tak płakała, jak dzisiaj Anielka! I ona! Jakże dobrze pamiętała to teraz. Ten sam przemożny głód swobody odezwał się teraz w Anielce, który kiedyś w Krzywicy i jej serce rozrywał...
Tak, tak, godzinami całemi stała przed domem swego ojca, wzniesionym wysoko ponad doliną, ozłacaną słońcem, stała tak godzinami stęskniona za wędrówką daleką, za wędrówką po szerokim świecie. Tęskniła tak, że aż łzy paliły ją pod powiekami! Ale wówczas zjawił się ojciec i powiedział „nie, zostaniesz tutaj”.
Jeszcze teraz babcia widzi go przed sobą, wysokiego, barczystego, o czarnych głębokich oczach, o silnej pięści, którą często uderzał o stół, jak był z czegoś niezadowolony. Jeszcze dzisiaj babcia czuje ten ból przeżywany codziennie, ten sam ból, który teraz przeżywa Anielka...
Nagle babcia uśmiechnęła się. Stary gospodarz z Krzywicy nie obliczył się dokładnie. Znowu babcia widziała swego ojca przed domem, wyglądającego na drogę, czy umówiony czeladnik krawiecki nie nadchodzi z nożycami i żelazkiem, aby przenicować stare ubranie gospodarza. Nie zauważył ojciec, że jego młodziutka Anielka zza firanki z bijącem sercem również wygląda niebieskookiego chłopca, który podczas zręcznego manewrowania igłą najpiękniejsze historje potrafił opowiadać. Czeladnik krawiecki zwiedził kawał świata. Wędrował, wędrował ciągle i umiał o tych swoich wędrówkach opowiadać w taki sposób, że w duszy dziewczęcej wzbudzał swemi opowiadaniami rzewną tęsknotę.
Gdy czeladnik krawiecki po czterech dniach znowu opuszczał Krzywicę, nietylko zabierał z sobą pieniądze otrzymane od gospodarza. Zabierał z sobą również radosne i uroczyste przyrzeczenie, a w kieszonce kamizelki lok włosów z czarnej główki Anielki. Tak, tak, Anielka miała wówczas długie, grube warkocze, które tylko raz na tydzień w niedzielę zaplatała...
Babcia uśmiechnęła się w rozmarzeniu. Miała Anielka również rumiane policzki i błyszczące oczy, z których znana była w całej Krzywicy. Nie napróżno ojciec pokładał wielkie nadzieje w Anielce! Dawno to już było temu, bardzo dawno. Zresztą ojciec chciał dla niej jak najlepiej, a całkiem inaczej wszystko się ułożyło.
Babci zdawało się znowu, że to wszystko działo się dopiero wczoraj. Widziała krzaczaste brwi ojca, zmarszczone chmurnie w chwili, gdy czeladnik krawiecki zdobył się wreszcie na odwagę. Słyszała wyraźnie gniewne słowa, które spadały na nią, jak grom i widziała siebie uciekającą w upalny dzień, biegnącą przez strumienie, góry i doliny.
Tak, tak, z wiatrem w zawody przybiegła do Wielkiej Wsi, zupełnie sama, tylko z kilku monetami w kieszeni, które jej brat Jasiek od matki zdołał wydostać. Ciche wesele wyprawiono w Wielkiej Wsi. A jednak... strzelano na wiwat, aż się szyby trzęsły, skrzypkowie zawodzili rzewnie, a starzy i młodzi sunęli do tańca. Gdy goście w oberży „Pod Wołem“ pili, jedli i weselili się, wesołemu krawcowi Lipce pozostało tylko sześć złotych w kieszeni. Ale... babcia uśmiechnęła się znowu teraz i pokiwała głową... Potrząsnęła wówczas jedwabnym fartuszkiem, w którym zabrzęczało tyle srebra i złota, że wystarczyło na kupienie łóżka, dwóch krzeseł, stołu, kilku kubków i talerzy. Tak, tak, z tem małem wianem, Anielka z Krzywicy przeniosła się do krawca Lipki do Wielkiej Wsi i od tego czasu nazywali ją wszyscy jego żoną. Mogłaby lepiej i zamożniej wyjść zamąż, oczywiście...
— Ale żadnego tak nie lubiłam, — broniła się przerażona babcia.
Jasno płynęły lata i piękna Anielka z Krzywicy stała się Anielą, która wędrowała przez góry i doliny, sprzedając swe towary.
Babcia przesunęła dłonią po czole. Dopiero od niedawna na jej twarzy pojawiły się zmarszczki. Żadne maści nie pomagały na to. Nie oznaczało to nic dobrego. Trzeba jeszcze raz w życiu udać się w rodzinne strony, pomyślała babcia, tam, gdzie trzydzieści lat nie byłam. Mam teraz osiemdziesiąt dwa lata, Jasiek był o pięć lat młodszy. Kto wie... Jak prędko czas upływa! Tym razem wezmę Anielkę z sobą. Tak, tak, wezmę Anielkę!
Babci już teraz nie tak żal było dziewczynki. Znajdzie ona swoją drogę, napewno. Stara kobieta przymknęła oczy i kiwnęła głową:
— Każdy musi swą drogę odnaleźć, chociaż nie dla każdego jest ona jednakowo dobra.
Gdy księżyc powędrował już tek daleko, że mógł spojrzeć przez okno w twarz babci, dostrzegł, że staruszka spała tak samo spokojnie, jak wszyscy mieszkańcy Wielkiej Wsi.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.