Anielka pracuje/U dentysty

<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka pracuje
Podtytuł Powieść dla dorastających panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
U dentysty.

Anielka i Basia z okna izby szewca Roszczyka spoglądały na Kacpra Gałązkę, biegającego tam i napowrót po swoim ogródku i śmiejącego się głośno.
— Wiesz, on chyba ma źle w głowie, — szepnęła Basia. — Spójrz, Anielciu! Teraz znowu się śmieje.
Ale Anielka była właśnie w trakcie opowiadania:
— Już może pojutrze będę mogła włożyć te kolczyki od Magdzi. Prześliczne są! A jak pięknie błyszczą!
— Czy cię bolało, jak ci uszy przekłuwali? — zapytała Basia.
Anielka potrząsnęła głową:
— Trzeba tylko mocno zacisnąć zęby. Amelka podłożyła mi korek pod ucho, a mama przekłują igłą. Zobacz, Basiu, czy czarny jedwab w uszach mam jeszcze, czy mi nie wypadł? Teraz uszy powinny poczerwienieć i spuchnąć, a jak to minie, jedwab się wyjmie i włoży się w dziureczki kolczyki. Nie mogę się już tego doczekać!
Basia spoglądała na Anielkę z milczącym podziwem, poczem znowu chwyciła się za policzek i jęknęła:
— Ach, jak boli! Chyba mam wrzód pod zębem! Strasznie się boję! Wyrywanie musi okropnie boleć! Ale powiedziałam szewcowi, że jak będzie bolało, to mu nie pozwolę zęba wyrwać!
Właściwie Józef Roszczyk dzisiaj, przy niedzieli nie był żadnym szewcem. Niski stołek, warsztat, narzędzia i stare buty przyniesione do łatania, wszystko odpoczywało w najdalszym kącie izby. Szewc Roszczyk był dzisiaj golarzem i w białym kaftanie stał pochylony nad jakimś wieśniakiem, mydląc mu twarz i ostrząc brzytwę na pasku. Podczas tego wciąż coś opowiadał i śmiał się.
— Tak, tak, żona Kacpra Gałązki znana jest ze swej czystości, czyście nie zauważyli? Najmniej raz na miesiąc wyjmuje z komina swój woreczek z pieniędzmi, pierze go, a monety czyści miękkim gałgankiem, aby się błyszczały. Zawsze ją widzę przez okno, jak wyciąga woreczek z pieca. Kacper Gałązka znany jest w całej wsi ze swego bogactwa i sknerstwa. Był u mnie dopiero wczoraj wieczorem. O, widzicie! Dostałem od niego pół złotego. Okazja, co? Ha, ha, ha! Całe szczęście, że Julek-Postrach o tem nie wiedział, bo napewno złożyłby Kacprowi wizytę. Jak myślicie, co? My byśmy tam z tego powodu nie płakali! Ha, ha, ha!
Obydwaj wybuchnęli głośnym śmiechem. Jeden klepał drugiego po ramieniu z radości i nagle obydwaj dostrzegli dziewczynki, siedzące na ławce przy kominie.
— Ach! — przypomniał sobie szewc Roszczyk. — Zupełnie o was zapomniałem. Ale teraz już jestem wolny.
— A co tutaj robią te dzieciaki? — zdziwił się wygolony już pięknie wieśniak. — Czy także się chcą ogolić?
Anielka i Basia zachichotały i przytuliły się do siebie główkami, po chwili jednak Basia lękliwie zwróciła się do szewca.
— Musicie mi ten ząb wyjąć, — rzekła, — ten od tyłu, ale... ale...
Wieśniak wychodząc już, pociągnął Anielkę za kędzierzawe włosy i rzekł:
— Anielciu, właśnie opowiadałem Roszczykowi, jak to pięknie ze strony Julka-Postracha, że odniósł do fabryki te dwa zwoje sznurów, które ukradł! Cóż ci się stało? Dlaczego się tak czerwienisz? A może Julek-Postrach tobie kazał ten sznur odnieść? Ha, ha, ha! Nie martw się, Anielciu! Dlaczego nie miałabyś do domu przynieść chociaż kawałka sznura! Dowidzenia, panie Roszczyk, przyjemnej niedzieli!
Wieśniak stał już na progu, gdy odczuł nagle na sobie oburzony wzrok Anielki. Potem dosłyszał przyciszone jej słowa:
— To nieprawda! Ja sznura nie brałam!
Wieśniak roześmiał się głośno:
— Bajbaju! Powiedz swojej babce! Tak, przecież wtedy we wsi grasował Julek-Postrach! Pewno to on się na ten sznur połaszczył! Ha, ha, ha! Bądźcie zdrowi! — wyszedł, śmiejąc się, a Anielka padła bezsilnie na ławeczkę pod piecem. Dopiero podniosła głowę, gdy usłyszała głos szewca. Stał z obcęgami w ręku, a Basia z płaczem odpychała go obydwiema rękami.
— Jak strasznie boli, — jęczała, — już nie chcę więcej! Nie chcę wyrywać zęba! Wogóle... nie wiem teraz który mnie boli! Napewno wszystkie!
A szewc posiniał z gniewu:
— Głupia jesteś! Wynoś mi się zaraz! Jeszcze czegoś takiego nigdy nie miałem w życiu! Myślałby kto, że ci głowę urywam...
Wówczas Anielka wstała ze swej ławeczki przy piecu i wraz z Basią wybiegła śpiesznie z izby szewca Roszczyka.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.