<<< Dane tekstu >>>
Autor Wolter
Tytuł Człowiek o czterdziestu talarach
Pochodzenie Powiastki filozoficzne /
Tom drugi
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia »Czasu« w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XV. O dobrej wieczerzy u p. Andrzeja.

Wieczerzaliśmy wczoraj z pewnym doktorem Sorbony, z głośnym żydem panem Pinto[1], z kapelanem protestanckim ambasadora Batawii, z sekretarzem księcia Galicyna[2] (obrządku greckiego), z kapitanem szwajcarskim kalwinem i z trzema światłemi i uroczemi damami.
Wieczerza ciągnęła się długo, mimo to nie dysputowano o religii, jakgdyby żadnego z biesiadników nic nie obchodziła: tak bardzo, trzeba przyznać, ucywilizowaliśmy się, tak bardzo każdy się lęka sprawić przy wieczerzy przykrość swoim braciom! Nie tak poczyna sobie regent Cogé, i ex-jezuita Nonotte, i ex-jezuita Patouillet, i ex-jezuita Rotalier, i inne tego rodzaju dwunogi. Te chłystki zmieszczą więcej głupstw w broszurze o dwu stronicach niż elita Paryża może powiedzieć miłych i pouczających rzeczy podczas wieczerzy trwającej cztery godziny; a co znamienne, to iż nie śmieliby nikomu powiedzieć w oczy tego co mieli bezwstyd drukować.
Rozmowa kręciła się zrazu koło żarciku z Listów perskich[3], gdzie autor powiada, zgodnie ze zdaniem wielu uczonych, iż świat nietylko pogarsza się ale i wyludnia z każdym dniem; tak iż, jeżeli przysłowie francuskie[4]: Im więcej szaleńców, tem więcej śmiechu zawiera coś prawdy, śmiech będzie niechybnie wygnany z ziemi.
Doktor Sorbony upewnił, że, w istocie, ludzkość stopniała niemal do zera. Przytoczył O. Petau[5], który wywodzi, iż, w niecałe 300 lat, jeden jedyny z synów Noego (nie wiem czy to Sem czy Jafet) wywiódł ze swoich lędźwi seryę potomstwa, wynoszącą 623.612.358 tysięcy wiernych: a to w roku 285 po powszechnym potopie.
P. Andrzej spytał, czemu, za cesarza Filipa Pięknego, to znaczy w trzysta lat blisko po Hugonie Kapecie, nie było 623 miliardów książąt krwi królewskiej. „Bo wiara zmalała“ odparł doktór Sorbony.
Wiele mówiono o stubramnych Tebach, i o milionie żołnierzy, którzy wychodzili temi bramami wraz z dwudziestoma tysiącami rydwanów wojennych. „Opuść coś, opuść, rzekł p. Andrzej: podejrzewam, że ten sam duch który napisał Gargantuę, pisał niegdyś wszystką historyę.
— Koniec końców, rzekł jeden z biesiadników, Teby, Memfis, Babilon, Niniwa, Troja, to były wielkie miasta, i już nie istnieją.
— To prawda, odparł sekretarz księcia Galicyna; ale Moskwa, Konstantynopol, Londyn, Paryż, Amsterdam, Lyon który nie ustępuje Troi, wszystkie miasta Francyi, Niemiec, Hiszpanii i Północy były wówczas pustynią“.
Kapitan szwajcarski, człowiek bardzo wykształcony, wyznał nam, że, kiedy jego przodkowie chcieli opuścić swoje góry i przepaście aby zagarnąć (rzecz naturalna) jakiś przyjemniejszy kraj, Cezar, który widział własnemi oczami spis tych emigrantów, stwierdził że sięga liczby trzystu sześćdziesięciu ośmiu tysięcy, licząc starców, kobiety i dzieci. Dziś, jeden kanton berneński posiada tylu mieszkańców, a nie stanowi on ani połowy Szwajcaryi; mogę państwa zapewnić, że trzynaście kantonów liczy razem więcej niż siedmset dwadzieścia tysięcy dusz, licząc urodzonych w kraju którzy służą albo handlują zagranicą. Wobec tego, panowie uczeni, sporządzajcie rachunki i systemy, i jedne i drugie będą jednako fałszywe“.
Następnie, poruszono kwestyę, czy obywatele rzymscy za Cezara byli bogatsi niż obywatele paryscy za czasu pana Silhouette[6].
„Och, to już mój wydział, rzekł p. Andrzej. Byłem długo człowiekiem o czterdziestu talarach; wierzę chętnie, że obywatele rzymscy mieli więcej. Ci dostojni łupieżcy i rabusie ograbili najpiękniejsze kraje Azyi, Afryki i Europy. Żyli bardzo wspaniale z owocu swoich rabunków; ale, ostatecznie, byli w Rzymie i nędzarze. Jestem przekonany, że, między tymi zwycięzcami świata, byli ludzie zmuszeni żyć z czterdziestu talarów rocznie, jak ja żyłem.
— Czy pan wiesz, rzekł uczony Akademik, że Lukullus wydawał na każdą wieczerzę, wyprawianą w sali Apollina, trzydzieści dziewięć tysięcy trzysta siedmdziesiąt dwa funty, trzynaście su, wedle naszej monety; ale Attykus, słynny epikurejczyk Attykus, nie wydawał miesięcznie na życie więcej niż dwieście trzydzieści pięć funtów turnejskich.
— Jeżeli tak, rzekłem, godzien był zostać przewodniczącym bractwa sknerów, jakie niedawno powstało we Włoszech. Czytałem, jak pan, u Florusa tę nieprawdopodobną bajeczkę; ale widocznie Florus[7] nie był nigdy na wieczerzy u Attykusa, albo też tekst jego skazili, jak tyle innych, kopiści. Nigdy Florus nie wmówi we mnie, że przyjaciel Cezara i Pompejusza, Cycerona i Antoniusza, którzy jadali często u niego, opędził wydatki mniej niż dziesięcioma ludwikami na miesiąc.

„I oto jak na świecie historyę się pisze“[8].

Pani Andrzejowa wmięszała się do rozmowy, i oświadczyła uczonemu, że, jeżeli zechce pokryć jej wydatki sumą dziesięć razy większą, sprawi jej wielką przyjemność.
Jestem przekonany, że ten wieczór u państwa Andrzejów kosztował tyle co jeden miesiąc Attykusa; damy zaś powątpiewały mocno czy wieczerze rzymskie były milsze od paryzkich. Rozmowa, mimo że nieco uczona, była bardzo wesoła. Nie mówiono ani o nowych modach, ani o cudzych śmiesznostkach, ani o ostatnich skandalikach.
Roztrząśnięto gruntownie kwestyę zbytku. Zastanawiano się czy to zbytek zniweczył cesarstwo rzymskie, i dowiedziono że oba cesarstwa, Wschodu i Zachodu, zginęły jedynie przez dysputy religijne i mnichów. W istocie, kiedy Alaryk zajmował Rzym, wszyscy bawili się jedynie teologicznymi swarami; kiedy zaś Mahomet zajął Konstantynopol, mnichy o wiele energiczniej broniły wieczności światła Taboru, które widzieli w swoim pępku, niż miasta przed Turkami.
Jeden z uczonych rzucił uwagę, która mnie bardzo uderzyła: to iż te dwa wielkie państwa znikły, dzieła zaś Wergilego, Horacego, Owidyusza przetrwały.
Jednym skokiem, z wieku Augusta, znaleźliśmy się w wieku Ludwika XIV. Któraś dama spytała, czemu, mimo ogromnej powszechności dowcipu, nie powstają dziś wielkie dzieła.
P. Andrzej odparł, że dlatego iż wydał je wiek poprzedni. Była to myśl subtelna, a wszelako trafna; rozstrząśnięto ją. Następnie, dostało się mocno pewnemu Szkotowi, który pozwala sobie stanowić prawidła smaku i krytykuje najwspanialsze ustępy z Racina, nie umiejąc po francusku[9]. Jeszcze gorzej oberwało się Włochowi, nazwiskiem Denina[10], który oczernił Ducha praw nie rozumiejąc go, i skrytykował szczególnie to co jest najlepsze w tem dziele.
Przywiodło to na pamięć lekceważenie, jakiem Boileau popisywał się dla Tassa. Któryś z biesiadników ośmielił się twierdzić, że Tasso, mimo swoich błędów, jest o tyle wyższy od Homera, o ile Montesquieu, przy swoich jeszcze większych błędach, wyrasta ponad bajdurzenie Grocyusza[11]. Zaczem, wszyscy powstali przeciw tym niewczesnym krytykom, dyktowanym przez narodową zawiść i uprzedzenia. Signora Deninę potraktowano tak jak na to zasłużył i jak światli ludzie traktują pedantów.
Zauważono zwłaszcza bardzo trafnie, iż większość utworów literackich obecnego wieku, kręci się, tak samo jak i rozmowy, około rozbioru arcydzieł wieku zeszłego. Naszym talentem jest dyskutować nad ich talentem. Jesteśmy jak wydziedziczone dzieci, które obliczają majątki swoich rodziców. Wszyscy zgodzili się, że filozofia zrobiła ogromne postępy; ale język i styl zepsuły się nieco.
Właściwością rozmowy jest, iż skacze z jednego tematu na drugi. Wszystkie te przedmioty ciekawości, wiedzy i smaku znikły niebawem wobec wielkiego widowiska, jakie cesarzowa rosyjska i król polski[12] dali światu. Podnieśli właśnie zmiażdżoną ludzkość, ustanowili wolność sumień na przestrzeni o wiele obszerniejszej niż dawne cesarstwo rzymskie. To dobrodziejstwo wyświadczone rodzajowi ludzkiemu, ten przykład dany tylu dworom które uważają się za wielce polityczne, uczczono jak na to zasługują. Pito na zdrowie carowej, króla-filozofa i prymasa filozofa, i życzono im wielu naśladowców. Nawet doktor Sorbony przyłączył się do powszechnego zachwytu: zdarzają się bowiem rozumni ludzie w tem ciele, jak niegdyś zdarzali się w Beocyi.
Rosyjski sekretarz zdumiał nas opowiadaniem o wielkich dziełach jakie prowadzi się w Rosyi. Pytaliśmy, czemu świat woli czytać dzieje Karola XII[13], który przez całe życie niszczył, niż żywot Piotra Wielkiego, który swoje strawił na tworzeniu. Zgodziliśmy się, że dzieciństwo i płochość są przyczyną tego wyboru; że Karol XII był don Kiszotem Północy, Piotr zaś był jej Solonem; że do płytkich dusz bardziej trafia niedorzeczny heroizm niż wielkie zamysły prawodawcy; że szczegóły założenia miasta mniej ich bawią niż męstwo człowieka, który, sam jeden, tylko ze służbą, stawił czoło dziesięciu tysiącom Turków; że wreszcie większość czytelników woli się bawić niż uczyć. Stąd pochodzi, iż sto kobiet czyta Tysiąc i jedną noc, na jedną która przeczyta dwa rozdziały z Locke’a.
O czemże nie mówiono na tej wieczerzy którą długo będę pamiętał! Trzeba było zejść w końcu na aktorów i aktorki, ten wiekuisty temat rozmów biesiadnych w Wersalu i w Paryżu. Wszyscy się zgodzili, że dobry deklamator to rzecz tak rzadka jak dobry poeta. Wieczerza skończyła się śliczną piosenką, którą jeden z obecnych ułożył na cześć dam. Co do mnie, wyznaję iż uczta Platona nie sprawiłaby mi takiej przyjemności co wieczerza u państwa Andrzejów.
Nasi modni panicze i damulki znudziliby się tam zapewne; uważają się za „dobre towarzystwo“; ale i p. Andrzej i ja obchodzimy się doskonale bez tego dobrego towarzystwa.








  1. Izaak Pinto, żyd portugalski, który w polemice przeciw Wolterowi bronił żydów od zarzutów chciwości, ciemnoty i barbarzyństwa.
  2. Ambasador rosyjski przy dworze francuskim.
  3. Montesquieu, Listy perskie, list 112.
  4. Plus on est de fous, plus on rit.
  5. O. Petau, jezuita, uczony chronologista w XVII w.
  6. Silhouette (1709—1767), dzięki poparciu pani de Pompadour został kontrolorem generalnym, ale reformy jego okazały się bardzo zwodnicze i rychło też musiał ustąpić. Znikomość jego rządów dała jego imię owym cieniom, które nazwano sylwetkami (silhouettes).
  7. Florus, historyk rzymski z epoki Trajana.
  8. Et voilà justement comme on écrit l’histoire“, słynny wiersz Woltera (Charlot I, 7).
  9. Ów p. Home, wielki sędzia szkocki, uczy właściwego sposobu wyrażania się bohatera w tragedyi; oto niepospolity przykład jaki przytacza z tragedyi Henryk IV boskiego Szekspira. Boski Szekspir wprowadza milorda Falstafa, który, wziąwszy świeżo do niewoli kawalera Jana Coleville, przedstawia go królowi:
    „Panie, oto on, oddaję ci go; błagam Waszą Dostojność, aby kazała wciągnąć ten fakt między inne zdarzenia dzisiejszego dnia, lub też, dalibóg, pomieszczę go w balladzie z moim portretem na czele: będzie tam Coleville, jak mi całuje stopy. Oto, co zrobię, panie, jeżeli nie uczynisz mojej sławy tak błyszczącą jak pozłacany miedziak; i wówczas ujrzysz, jak, na samym firmamencie chwały, zaćmiewam twój blask, niby księżyc zaciera jasność przygasłych węgli, nie większych przy nim niż główki od szpilki“.
    Takie-to niedorzeczne i obskurne brednie, bardzo częste u boskiego Szekspira, podsuwa nam p. Jan Home jako wzór dobrego smaku i wymowy w tragedyi. Ale, w zamian, Ifigenia i Fedra Racine’a wydają się p. Home nadzwyczaj śmieszne. (Przyp. Woltera.)
  10. Denina (1731—1813) profesor w Turynie.
  11. Grotius, czyli Hugo de Groot (1583 do 1646) holenderski uczony i mąż stanu, autor dzieła Prawo wojny i pokoju.
  12. Katarzyna II i Stanisław August.
  13. Wolter czyni aluzyę do miernego powodzenia swej Historji cesarstwa Rosyi, w porównaniu do jego Historyi Karola XII.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franciszek Maria Arouet i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.