<<< Dane tekstu >>>
Autor Bruno Winawer
Tytuł Dług honorowy
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Rój“
Data wyd. 1929
Druk Karol Prochaska w Cieszynie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VII.
PODRÓŻ. MA I WINIEN.

W Czechosłowacji rubryka „Debet“ rozrastała się coraz bardziej, w sposób gwałtowny, poprostu przerażający, horrendalny.
Już na praskim dworcu Wilsona jakaś grupka poważnych, statecznych osób przyjęła fałszywego redaktora okrzykami: „Niech żyje“ i „Na zdar“, a kiedy zawstydzony profesor chciał dać nurka i zgubić się w tłumie, odebrano mu walizkę, otoczono go kołem i różni panowie jęli się doń zwracać z serdecznemi przemówieniami.

Wyszło najaw, że jest dziś już jedynym, ostatnim, spóźnionym uczestnikiem wycieczki i że syndykat dziennikarzy czeskich wita miłego gościa „drahego przitela“, kolegę, redaktora, pobratymca i oddaje z całą ufnością — mówiąc obrazowo — złoty klucz od bram Złotej Pragi w jego niezawodne ręce.
Mec, zamiast powiedzieć uczciwie, że przyjechał jedynie ze względu na pewne nieprzewidziane formalności paszportowe, które w epoce zbliżenia narodów wciąż jeszcze trwają i tworzą na kontynencie ponure zasieki z paragrafów kolczastych, zmieszał się, zarumienił, podziękował, przypomniał sobie ni w pięć ni w dziewięć niektóre triumfy Marka T. Cycerona (106 — 43 przed N. Chr.) i wpadł w zapał oratorski. Mówił o historji, o pechblendzie i odkryciu radjum, o wieku ziemi i Jachimowie.
Wepchnięto go razem z walizką do samochodu i zawieziono do jednego z najwytworniejszych hoteli w mieście.
Po bankiecie zwiedzał wraz z innymi członkami wycieczki piękny ratusz na Starym Rynku, usiadł na rzeźbionej poręczy balkonu i miejscowy fotograf zdjął go w tej pozycji. Wreszcie — nie mógł tego na żaden sposób uniknąć — podpisał się złotem piórem w złotej księdze grodzkiej.

— Będą to musieli wymazać! — myślał przerażony — wykreślić, wyskrobać i wytrzeć gumą. Zapaskudziłem poczciwym ludziom całą księgę pamiątkową. Hochstapler, defraudant. Wiktor Mec na pergaminowej karcie! — nazwisko, które może dziś-jutro znajdzie się w kronice kryminalnej gazet brukowych pod nagłówkiem:
Demoralizacja w Europie powojennej! Docent kradnie radjum z szafki laboratoryjnej! Charakter złoczyńcy i jego dzieje. Nauczyciel i dama kameljowa! Zeznania dentysty Benka Hintenwasa... Rzezimieszek jako wynalazca... Spelunka przy ulicy Kaczej... Hałasomierz pod cmentarzem...

Tak. Niema obawy. Oni mnie już odpowiednio ubiorą. Dadzą sobie radę ze mną koledzy moi dzisiejsi, dziennikarze. Opracują mnie, obrobią i wykończą! Dlaczego nie pojechałem zagranicę, raczej jako pasiecznik albo futbalista? Poco się pchałem między nich?
W Pilznie były aż trzy bankiety jednego dnia i defraudant musiał wygłosić mowę na cześć browaru i jasnego piwa tudzież wpisać kilka aforyzmów i głębszych myśli do albumu Koła Polonistów miejscowych. Dziwnym trafem nawet przy tej okazji popełniał drobne plagjaty i cytował jakieś cudze zdania, z artykułów popularnonaukowych.

„Największy człowiek mieści się 10 w stopniu 27 razy we wszechświecie, jest zatem biorąc rzeczy proporcjonalnie znacznie mniejszy, niż atom w stosunku do kuli ziemskiej. Czegóż więc robimy taki wrzask, jakbyśmy kosmos wypełniali bez reszty? W. Mec.
— Poczciwcy — myślał Mec, wznosząc ostentacyjnie kufel po raz niewiadomo który — będą to wszystko musieli wykreślić, wydrapać, wygładzić. Ich gość dzisiejszy nie przynosi im zaszczytu. Jest to stary, nędzny belfer ze szkaradną plamą na sumieniu. Nie reprezentuje „Gazety Codziennej“, ani społeczeństwa. Może już za tydzień będzie siedział w więzieniu śledczem. Pytanie tylko — gdzie?
Tymczasem krzyczał wiwat i na zdar, bo przy odrobinie dobrej woli można się urznąć nawet jasnem piwskiem.
Dopiero w Karlsbadzie wykradł własną walizkę, uciekł chyłkiem, zmylił pogonie i ruszył przez tak zwaną Saską Szwajcarję i Drezno do Berlina.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Bruno Winawer.