Encyklopedia staropolska/Cymbałki

<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Gloger
Tytuł Encyklopedia staropolska (tom I)
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii


Mordko Fajerman, ostatni cymbalista warszawski, podług fotografii Karola Bejera.
Cymbałki, narzędzie muzyczne, powszechnie używane niegdyś w całej środkowej Europie. W Polsce grywali na niem zwłaszcza Żydzi i Cygani. Mączyński w słowniku łacińsko-polskim z r. 1564 podaje: Cymbalum — cymbał, zwonki brzmiące; cymbalistacymbałtownik, który cimbały czyni“. Linde, który znał „cymbały“ z końca XVIII i początku XIX w., określa je słowami: „narzędzie muzyczne, stronami drócianemi pokładane, które w graniu uderza się palcatkami“. Cymbałami nazywano także „dzwony u zegara, które godziny biją“, a ks. Solski w dziełku swojem „Architekt“ (z r. 1690) powiada, że „na wieży ratusza krakowskiego były dwa cymbały zegarówe“. W „Teatrze polskim“ wydanym pod koniec XVIII wieku, czytamy: „Cymbałki słomiane, modno zrobione, uchodzą teraz za fortepiano“. Al. Poliński pisze, że „w starożytnej Assyryi budowano cymbały bardzo podobne do cygańskich, ale z mniejszą ilością strun. Niemcy w wiekach średnich cymbałkom, budowanym w formie trapeza, dali nazwę Mackbrett. Ten instrument, mało zresztą różniący się od cymbałków cygańskich, opatrzono z czasem klawiszami, które, za przyciśnięciem, uderzały w struny młoteczkami. To dało początek dzisiejszemu fortepianowi, który aż do końca wieku zeszłego zwano klawicymbałem, t. j. cymbałem klawiszowym (cembalo lub clavicembalo). Kiedy weszły w użycie cymbałki z tabliczkami szklannemi — tego nie umiemy objaśnić. Sami widzieliśmy na Litwie starego żyda, grającego na dużych cymbałkach strunowych bez tabliczek. W Warszawie słyszeliśmy wielokrotnie ostatniego cymbalistę, Mordkę Fajermana, którego instrument w kształcie płytkiej szufladki był tabliczkowy. Tygodnik ilustrowany podał w swoim czasie jego podobiznę, a Wacław Szymanowski sylwetkę. Fajerman opowiadał nam, że urodził się w Kałuszynie około r. 1810, że po wielkim pożarze Kałuszyna, straciwszy całe mienie, przeniósł się do Warszawy, gdzie wychował 5-ro dzieci z gry na cymbałkach po domach i podwórzach. Nazywali go wszyscy Janklem, i on temu nie przeczył, bo słyszał często pochwały dla Jankla, którego opisał wielki poeta. Instrument swój kochał nadewszystko, sam sporządzał do niego koreczki i naprawiał w potrzebie. Skrzypce, lubo grał na nich dobrze, nie wiele cenił, na fortepian patrzył z ukosa, dla katarynek miał najwyższą pogardę. Niema, powiadał, piękniejszego instrumentu do muzyki nad cymbałki! Posiadał też repertoar do nich szeroki, prawie wyłącznie z rzeczy polskich złożony. W mazurach był nieporównany i sam je najlepiej grać lubił. Kiedy bywało zajdzie na podwórko — powiada Szymanowski — a dzieci go otoczą, daje im z uśmiechem pałeczkę i każe próbować, uszczęśliwiony niefortunnemi ich usiłowaniami. Dopieroż poproszony, żeby sam zagrał, rozpoczynał gammy chromatyczne i cały labirynt pasażów, które zdawały się niepodobne do wygrania na cymbałkach. Tony mieszają się, dźwięczą jeden za drugim, że trudno je uchwycić, a jednak to wszystko stanowi całość i nie znajdziesz tam nic nie potrzebnego. Pałeczki jak zaczarowane latają w palcach starego mistrza błyskawicznie, że nieraz wzrokiem doścignąć je trudno. Starzec był wątłym, a jednak gdy pałeczki ujął w palce i w cymbałki uderzył, tak się odradzał i taką miał pewność uderzenia, że dopiero poznawałeś w nim niezmordowanego i pełnego zapału artystę. Zagadnięty gdzie się uczył, kiwał tylko głową i mówił: „Trzeba było słyszeć takich, jakich ja słyszałem, ale już dawno nie ma ich na świecie, i mnie już czas za nimi“. Miał kilka swoich ulubionych rzeczy, których nie grywał na podwórkach ani za pieniądze, ale dawał jako dodatek gdy był zaproszony do mieszkania prawdziwego swojej gry zwolennika. Był zaś bardzo czuły na pochwały, które wolał niż pieniądze, lubo i te bardzo cenił. Gdy piszący to, był uczniem w zakładzie Leszczyńskiego, około r. 1860, a „Jankiel“ przyszedł na Świętojerską, zapraszaliśmy go do naszej sypialni i tu nieraz całą godzinę budził w nas młodzieńczy zapał grą, której nie słyszały nigdy podwórka. Przestał chodzić po Warszawie zapewne z powodu śmierci lub starości około r. 1880, nie wyuczywszy grać na cymbałkach nikogo, bo — jak mówił — ludzie wolą teraz handlować i większych potrzebują zarobków, a z cymbałków człowiek ledwie żyć może.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Gloger.