<<< Dane tekstu >>>
Autor George Sand
Tytuł Flamarande
Data wyd. 1875
Druk A. J. O. Rogosz
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Flamarande
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VIII.

Pan Flamarande zdawał się podzielać to powszechne mniemanie, albo udawał że go podziela. Jednego wieczoru gdym go rozbierał, a pani została w salonie, gdzie właśnie tańczono, zapytał mnie nagle tonem obojętnym:
„Czy skrzętnie zbierasz Karolu uwagi i gadaniny przedpokojowe? obiecałeś mi to przecie. Co mówią o projektowanem małżeństwie między panią domu, a młodym moim przyjacielem Alfonsem?“ Powtórzyłem mu rozmowy i nadzieje domowników. „A ty, Karolu — dodał — co o tem myślisz?“
„Myślę — odpowiedziałem — że gdyby pan Salcéde miał ten zamiar, pan hrabia wiedziałbyś o nim najpierwszy.“
„Jesteś przemądry, mój kochany,“ rzekł hrabia ironicznym i pogardliwym tonem. — Odejdź, dobranoc.” Zły i zmartwiony szybko wychodziłem, kiedy zawołał znowu: „Poczekaj! Powiedz mi, co o mnie w tym domu mówią. “
„Mówią — odrzekłem z przekąsem — że żona pana hrabiego o wiele jest młodszą i piękniejszą od pani baronowej de Montesparre. Jest to powszechne zdanie służby i panów.
Myśl jego pochwyciła nić moich uwag. „I dodają — dokończył, że tam gdzie błyszczy pani Rolanda, nikt nie zwraca uwagi na panią Bertę. Bardzo rozsądnie, Dziękuję ci, Karolu, do jutra.
Nagły smutek opanował jego rysy. Głos jego stracił już tę piekącą cierpkość, dławił się swoimi własnemi słowy. Uczułem w tej chwili wyrzuty sumienia. Kto wie, może z mojej winy wpiło się pierwsze żądło zazdrości w to serce już usposobione od pochłonięcia tego straszliwego jadu. Nie miałem zaiste tego zamiaru, nie jestem złym człowiekiem i zasypiając robiłem z sobą bolesny rachunek sumienia. Jak miałem się zachowywać wobec włożonego na mnie przez hrabiego obowiązku? Dla czego mnie pytał, skoro czuł się urażonym mojemi odpowiedziami? miałżem być przenikliwszy od niego? Musiał podejrzywać, skoro się dopytywał, a może umyślnie udawał, że odkrycia moje uważa jako oszczerstwo, aby mnie zmusić do wypowiedzenia wszystkiego.
Umyśliłem rozpatrzeć się dokładnie w tej sprawie, aby być dostatecznie uzbrojonym przeciw nowemu atakowi.
Wynachodziłam sobie mnóstwo pozornych zatrudnień, aby być zawsze przy państwie bez zwrócenia ich uwagi, a przyjąłem pozory człowieka głuchego, który nic nie słyszy i nie rozumie.
Ósmego dnia byłem już przekonany, że pani Montesparre była zajętą panem Salcéde i z uczuciami swemi zwierzała się pani Flamarande, która jednem starała się wyleczyć ją uwagami, że Alfons jest zbyt młody i zbyt na sawanta choruje, aby się mógł zakochać. Czy wiedziała że Salcéde oddał jej pierwszeństwo? Byłaby bardzo naiwną, gdyby się tego nie domyślała.
Podchwytywałem często ich tajemne rozmowy. Pewnego dnia mówiła Berta do Rolandy: „Zdaje mi się czasem jakbyś drwiła z mego uczucia. Czyś go sama nigdy nie doświadczała, nie kochałaś nigdy?
— Kochałam mojego męża — odrzekła trochę sucho hrabina.
— Kocha się zawsze swojego męża, jeżeli się jest uczciwą kobietą, odparła baronowa, ale to nie przeszkadza mieć oczy a twoje są najpiękniejsze w świecie. Otwórz je więc, spójrz na Alfonsa i powiedz czy nie jest on godzien mojej miłości.
— Nie przeczę! Uważam go za najuczciwszego i najgodniejszego z ludzi.
— A jaki piękny, rozumny, miły i szlachetny! zawołała baronowa...... Otóż widzisz, droga moja, prawda jest zawsze na ustach tak czystych i zacnych jak twoje; gdybyś była przypuśćmy na mojem miejscu, wolną, zupełnie wolną, czy nie kochałabyś Alfonsa?
Natężyłem całą moją uwagę aby pochwycić odpowiedź, ale ta była tak cichą, że niepodobna było jej usłyszeć.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: George Sand i tłumacza: anonimowy.