<<< Dane tekstu >>>
Autor George Sand
Tytuł Flamarande
Data wyd. 1875
Druk A. J. O. Rogosz
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Flamarande
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXI.

Wylew wzmagał się coraz więcej; doktor nie mógł powrócić do domu. Nadbrzeżni wieśniacy uciekali przerażeni, uprowadzając ze sobą bydło i ruchomości. Domowi, chociaż przyzwyczajeni do podobnych widoków i chociaż na zamku nie mieli się czego obawiać, chodzili błędni i smutni, szczególniej kobiety zawodziły nad zniszczeniem, jakie łatwo można było przewidzieć. Około pierwszej godziny z południa hrabia poszedł obaczyć łąkę, znikającą szybko pod falami, niosącemi brudną pianę i piasek, rozkazałem wtedy wyprowadzić mamkę z dzieckiem. Deszcz nie padał, nawet blade promienie słońca wydobywały się przez chmury, kiedy hrabia rozkazał, aby mamka przeszła się z dzieckiem po stronie łąki i rzuciła za sobą szal, albo jakikolwiek przedmiot, należący do dziecka, poczem miałem ją uprowadzić i ukryć, a następnie narobić hałasu i przedsięwziąć ostrożności żeby to nie doszło do wiadomości hrabiny. Pośród zamieszek spowodowanych wypadkiem, mieliśmy niepostrzeżeni wyjechać, tak jak gdybym sam tylko pojechał robić za nimi poszukiwania. Wszystko na minutę było przewidziane przez hrabiego, ale opanowała mnie trwoga i odmówiłem wszelkiego współudziału.
— Panie hrabio, zawołałem, widzę aż nadto dobrze, że hrabia rozmyślnie zapominasz o rzeczy najważniejszej. Pomimo pańskich obietnic, chcesz wyminąć prawo. Dziecko musi być przedstawione w prefekturze, hrabia musisz je uznać za swoje, koniecznie, nieodwołalnie; inaczej możemy uledz poszukiwaniom sądowym, grzywnom, a nawet uwięzieniu.
— Wiem o tem, odpowiedział. Narażam się na to, a ty byś miał się cofnąć?
— Tak jest, panie hrabio, cofam się! Nic nie prawego, to moje hasło! Znając prawo na palcach, nie mógłbym się wymówić niewiadomością.
Pan hrabia obiecywał mi ogromną sumę pieniędzy, lecz widząc że to mnie nie przekonuje, ale obraża raczej, ustąpił wreszcie.
— A więc hrabina obaczy swoje dziecko! W jej własnym interesie chciałbym oszczędzić jej sposobności większego przywiązania się do niego, ale ponieważ ty się boisz....
— Boję się ją zabić, zawołałem, to cała rzecz, jeżeli mam powiedzieć prawdę.
Przez chwilę nic nie mówił, a potem szczególniejszym tonem odezwał się do mnie: — Niech mi dziecko przyniosą! Usłuchałem tego dziwnego rozkazu, nie śmiejąc ani domyślać się jego powodu.
Mamka przyniosła dziecię.
Zostawcie mi go, rzekł do nas i odejdźcie.
Mamka przelękła się — instynktownie przycisnęła dziecię do siebie.
— Czy nie słyszałaś? zapytał zimno hrabia. Połóż go na mojem łóżku i nie powracaj aż zadzwonię.
Wyszliśmy; ale ja zostałem podedrzwiami z okiem i uchem przyciśniętem do dziurki od klucza. Bałem się także o biedne maleństwo, i byłem przygotowany bronić go. Tak byłem pomięszany, że nie mogłem zebrać myśli...
Naraz ujrzałem scenę tak dziwaczną, żem zwątpił o zdrowym rozsądku mojego pana.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: George Sand i tłumacza: anonimowy.