Historya (Krasicki, 1830)/Xięga I/XVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Historya (Krasicki, 1830)
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVIII. Przebywanie moje w Rhodzie podobne było do życia w Efezie, z tą jednak różnicą, iż tam żyłem wspaniale i kosztownie, tu miernie, ale uczciwie. Miasto to zaszczycało się wprawdzie wolnością, ale ta nie była tak mocno ugruntowana, żeby się potęgi rzymskiej, już naówczas całemu światu grożącej, nieobawiali. Dla tej więc przyczyny czczono niemiernie Rzymiany, i nie jeden Kwestor, Pretor, Prokonsul, niby nas dla ciekawości odwiedzał, a te nawiedziny wiedzieli Rhodyanie jak nagradzać; mieli przeto wielu protektorów w Rzymie, i pod cieniem tej niezmiernie szacownej opieki spoczywali bez trwogi.
Już mijał rok dwudziesty siódmy mego tam przemieszkiwania, gdy przybył do Rhodyanów od Sylli przysłany Lukullus. Wieść zburzenia prawie Aten od Sylli, przeraziła tamecznych obywalelów; rozumieli wszyscy, iż na fundamencie rozkazów wodza, Lukullus albo ich miasto zburzy, albo ze wszystkiego ogołoci.
Nim przyjechał, zebrała się starszyzna, a wiedząc, że się Lukullus w uczonych ludziach kochał, posłali po mnie, żebym z innymi trzema podjął się poselstwa do niego. Instrukcya nie była długa, ani trudna do zrozumienia. Mieliśmy ofiarować Sylli talentów sto, Lukullowi dwadzieścia pięć, prosząc żeby był łaskaw na Rhodyanów. Lubo mi się takowa komissya nie nader zdała powabna, dla miłości jednak tego dobrego ludu podjąłem się poselstwa; i skoro przyjechał Lukullus, poszedłem do niego przed drugimi, prosząc o sekretną audyencyą. Zasiałem go nad xiążką; to mi dało wstęp do dyskursu, że sprawiedliwą mają otuchę Rhodyanie, miasto naukami zaszczycone, w takim protektorze, który naukami nie gardzi.
Słuchał mnie cierpliwie, lecz gdy przyszło do pieniędzy przerwał mowę, i uśmiechnąwszy się, rzekł :
« Znać, że was wprawili w ten rodzaj przywitania po-
« przednicy moi. Że mnie nie znasz, nie mam ci za złe,
« iż mnie zlotem probujesz : ale to mnie obchodzi, że
« mię Rhodyanie w poczet publicznych złodziejów
« kładą. Powiedz tym, co cię posłali, iż wola Sylli jest,
« aby jako sprzymierzeni z narodem Rzymskim przyłą-
« czyli do floty naszej swoje okręty; liczby nie przepi-
« suję. Rzym się obejdzie bez cudzej pomocy; a gdy ją
« chce przyjąć, czyni honor przyjaciołom, przypu-
« szczając ich niekiedy do społecznictwa swojej sławy. »
Odebrawszy taka odpowiedź, chciałem odejść, abym się przed starszyzną sprawił z mego poselstwa, ale mnie zatrzymał Lukullus prosząc, żebym sobie w posiedzeniu jego nie przykrzył. Uczyniłem zadosyć woli jego, i mimo wstręt mój ku Rzymianom, sposobem jego mówienia i poczynania takem zniewolony został, iż gdy mnie w dalsze towarzystwo podróży swoich zaprosił, i chcąc mnie mieć zawsze przy sobie; ja, którym się uroczyście życia dworskiego zarzekł, omamiony, że tak rzekę ludzkością jego, nie miałem mocy wymówić mu się. Porzuciłem więc nie bez żalu ulubione siedlisko moje, alem też za to zyskał najprzyjemniejsze w życiu towarzystwo tego godnego, i ze wszech miar znamienitego człowieka.
Najpierwsza podróż nasza była do Alesandryi, tam jadąc odwiedziliśmy Kretę. Ten naród Lukullus dobremi sposobami do dania Rzymianom pomocy na wojnę z Mitrydatem nakłonił. Cyrenejczyków wewnętrzną niezgodą uciśnionych pogodził, prawa im przepisał, i czego niegdyś, jako Plutarch wspomina, Platon się podjąć nie chciał, on wykonał.
Gdyśmy do Alexandryi przypłynęli, z wielkim moim żalem uznałem, iż prawa i ustawy dawnego mojego pana nie były zachowane. Wstrzemięźliwość uczciwa ustąpiła miejsca zbytkom, z złym przykładem monarchów wszystkie się tam niecnoty wkradły. Wspaniałość budynków, postać miasta czyniła okazalszą niż przedtem; owa latarnia Pharos, między cuda świata policzona, sprawiedliwie zadziwiała przychodniów; ale najbardziej i Lukulla i mnie ukontentowała biblioteka najliczniejsza naówczas w świecie.
Do śmierci Sylli zabawny był Lukullus publiczną usługą : oddalenie jego od Rzymu było, jak mówi Plutarch, osobliwym i względnym dla niego wyrokiem i przeznaczeniem Opatrzności. Uniknął widowiska okrutnych proskrypcyj Sylli i Maryusza. Zachował w tak delikatnym punkcie czułość reputacyi swojej, zyskał własne bezpieczeństwo.
Gdyśmy do Rzymu przyjechali, już był naówczas Sylla umarł; żałowałem wielce, żem nie mógł widzieć i poznać tego bardziej sławnego, niż znakomitego męża.
Jużem był Rzym przedtem widział, ale zdaleka gdyśmy byli z Annibalem pod jego mury przybliżyli. Ilem mógł miarkować, nierównie był i obszerniejszy i okazalszy; ale co zyskał w gmachach, stracił w mieszkańcach.
Gdyśmy się więc nad tą żałosną epoką jednego razu z Lukullem zastanowili, rzekł do mnie : Rozszerzenie granic nie jest państw szczęściem; cnota je uszczęśliwia. Pókiśmy w ścisłych zostawali granicach, senat nasz był zbiorem najwyborniejszych mężów, stan rycerski o usłudze publicznej tylko myślał, a pospólstwo przykładało się z ochotą do tego, co starsi postanowili. Teraz do najwyższych dostojeństw nie zasługi, ale fakcye drogę ścielą; stan rycerski prywatnym zyskiem zaprzątniony, a pospólstwo za złemi przywódcami oślep idzie. Nieprzyjaźń Sylli z Maryuszem zakrwawiła Rzym, zły ten przykład gorsze za sobą skutki pociągnie, a daj Boże! żeby nie z naszą zgubą.
Wkrótce potem wszczęła się powtórna wojna z Mitrydatem; tę gdy zlecono Lukullowi; jechałem z nim do Azyi, i byłem świadkiem wielkich dzieł jego. Pompejusz nie syt jeszcze tryumfów, wyrwał mu gwałtem z rąk sławę dokończenia wojny Mitrydatowej. Zrazu tą krzywdą niezmiernie był zmartwiony Lukullus : dobrze jednak świadom charakterów ludzkich, zostawił Pompejuszowi łatwe zwycięztwo, sam zaś wiedząc, na co się zanosiło, postanowił uchylić się od interesów publicznych. Wrócił się z niezmiernemi bogactwami do Rzymu, a wolen od ambicyi, w swobodnem życiu resztę wieku szczęśliwie dokonał.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.