J. I. Kraszewski w życiu i w pismach/Cecha powieści Kraszewskiego i ich klasyfikacya

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Buszczyński
Tytuł J. I. Kraszewski w życiu i w pismach
Rozdział Cecha powieści Kraszewskiego i ich klasyfikacya
Pochodzenie Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego
Redaktor Stanisław Wegner
Wydawca N. Kamieński i Spółka
Data wyd. 1879
Druk N. Kamieński i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
CECHA POWIEŚCI KRASZEWSKIEGO I ICH KLASYFIKACYA.

Paulatim summa petuntur. Z godłem: „wytrwale a stale,“ Kraszewski postępował ciągle naprzód i doszedł do nieznanéj dotąd nikomu wysokości. Rodzaj powieściowy, który obrał sobie przeważnie, jako formę pracy, możnaby nazwać jego metodą. Wiedział on, iż tym tylko sposobem wciśnie się ze skarbami umiejętności w społeczne grono, niosąc mu zdrowy pokarm potrzebny dla ducha. Jest to wreszcie dawna, uznana za najlepszą, tak zwana: metoda sokratyczna; tylko zastosowana do dzisiejszych wymagań. Czytelnik znajduje w powieści całą rozprawę o pewnym przedmiocie, ze wszystkiemi zdaniami pro i contra, widzi główną myśl autora i jéj następstwa, lub wady, dążności nie zgodne z zasadami autora i wynik ostateczny. Dramatyczna forma dodaje zajęcia rozmowie, działanie osób, wchodzących do powieści, uwydatnia ich charakter, sposób myślenia; wpływa na wyobraźnię czytelnika, wbija się w pamięć, zmusza go do zastanowienia się nad sobą, do myślenia. A kto wiele myśli, może być pewnym zbierania cennych owoców; bo myśl jest miną złotodajną w sferze ducha.
Niektóre powieści Kraszewskiego, prócz dogmatycznego, mają jeszcze moralny charakter. Inne możnaby nazwać wyłącznie etycznemi. W jednych nauka połączona ze środkami, mającemi na celu obyczajność; w drugich przedstawione są epizody z życia ludzkiego w objawach codziennych, prostych, bez domięszania zadań poważniejszych, a tylko baczące na moralność. Tak, pierwsze nie są czem innem, jeno rozprawami naukowemi w formie powieściowéj; drugie w takiejże formie, mowami albo kazaniami. Powiedzmy bowiem szczerze: inaczéj nie jeden rozprawy naukowéj nie chciałby czytać, ani kazania słuchać. Przeczytawszy lekką powieść nie spostrzegł się, jak czegoś się nauczył, coś skorzystał, a każdą nową książkę tego pisarza, witał z coraz większem upodobaniem i coraz bardziéj w czytaniu się rozmiłowywał. Aż pomału doszło do tego, że około 1840 r. powieści Kraszewskiego były już i w ubogich, skromnych domkach oficyalistów i w garderobach nawet i w kredensach pośród służących, a jednocześnie w wytwornych kabinetach dam i w pysznych salonach najwyższéj arystokracyi.
Do tego Kraszewski dążył i cel swój osiągnął. W obec takiego następstwa upada przeto oskarzanie go „o karmienie publiczności powieściami.“ Większa część społeczeństwa, w tych klasach, które się zowią „ukształconemi,“ innychby potraw nie zniosła.
Obok dogmatycznych, zaliczając do nich historyczne i etycznych powieści, widzimy jeszcze pióro tego pracownika poświęcone kwestyom politycznym i sztukom pięknym, w téj saméj formie; widzimy nareszcie nie jednę powieść, która jest prawdziwym poematem. Tak więc powieści Kraszewskiego można rozklasyfikować na pięć odrębnych działów.
Nie tu miejsce wyliczać je kategorycznie. Zabrałoby to zbyt wiele miejsca w pobieżnym przeglądzie, dla obszerniejszego koła publiczności przeznaczonym. Uważny czytelnik a oświecony, łatwo dojrzy cechy, odróżniające utwory Kraszewskiego, jako powieściopisarza.
Dość wspomnieć o powszechnie znanych powieściach jak: Ostatnia z książąt Słuckich (Wilno, 1841 r. tomów 3); Powiastki i Obrazy historyczne, (1843 roku); Latarnia Czarnoksięska, (1843—1844 roku); Maleparta, (1844 r.); Żacy krakowscy, 1549 roku, (1845 r.); Czasy Zygmuntowskie, powieść z 1572 roku, (1846 r.); Milion posagu, (1847 r.); Ostap Bondarczuk, (cztery wydania, z których pierwsze 1847 roku); Jaryna, (1850 r.); Ostatni z Siekierzyńskich, historya szlachecka, (1851 r.); Pan i Szewc, (1850 r.); Komedyanci, (pierwsze wydanie 1851 r); Stary Sługa, (1852 r.); Kordecki (pierwsze wydanie 1852 roku); Ładowa pieczara, (1852 r.); Złote jabłko, (1853 r.); Dziwadła, (pierwsze wydanie 1853 roku); Interesa familijne (1853 roku); Chata za wsią, (1854 roku); Czercza mogiła, (1855 roku); Jermoła, (1857 roku); Starościna Bełzka, opowiadanie historyczne z roku 1770—1774 r., (1858 r.); Staropolska miłość, (1859 r.); Historya kołka w płocie, (1860 r.); Caprea i Roma, (1862 r.); Resztki życia, (1860 r.); Metamorfozy, (1860 r.); Jasełka, (1862 r.); Dziś i temu lat trzysta, (1863 r.); Kopciuszek, (1863 r.); Dola i niedola, (1864 r.); Sto djabłów, (1870 r.); Przygody Marka Hinczy, (1871 r.); Dzieci wieku, (1871 r.); Morituri i wiele innych. Większą część powieści, ogłoszonych w ciągu kilkunastu lat do dni dzisiejszych, można nazwać wyłącznie historycznemi. Do tych należą n. p. Krzyżacy, powieść z XV wieku, tudzież obrazy z końca XVIIIgo stulecia i z dziejów spółczesnych. Wzmianka o dziejach starożytnéj Polski w formie powieści niżéj umieszczoną będzie.
Z pomiędzy wielkiéj ilości tych utworów, trudno wybrać, który z nich jest lepszym. W każdym widać bądź głęboko zastanawiającego się filozofa, bądź mistrza w malowaniu scen, czy to historycznych, czy z codziennego życia zaczerpniętych. Każda z powieści jego ma jakąś wybitną cechę; albo przedstawienie prawie plastyczne pewnéj idei, albo moralną dążność, albo artystyczną naturę obrazu. Przytém, prawda kolorytu odznacza malownicze pióro Kraszewskiego. Umie on w zadziwiający sposób przenieść się w czasy, które uprzytomnić pragnie. Miejsca mają charakter epoki, którą maluje. Bohaterowie jego powieści mają fizyognomią wieku, w którym działają. Ich myśli są żywcem pochwycone; ich język, jest mową epoki, w któréj żyją. Nie jest to tylko wynikiem wyobraźni autora; Kraszewski ma intuicją, w któréj mu nikt nigdy nie dorówna. Z jednaką łatwością, przedstawia dawno ubiegłe wieki jak dzisiejsze czasy. Zdaje się, że wszędzie był, że podsłuchał rozmowy, że był świadkiem opisywanych zdarzeń. Czytelnik doznaje wrażenia, jak gdyby był widzem wszystkiego, o czem opowiada autor. Nigdzie nie uczuje znużenia; nigdzie nie napotka rozwlekłych rozpraw, przesadzonych obrazów, zbyt drobiazgowych szczegółów. Każdy rys, ma cel pewien: albo uwydatnienie malowidła, albo wyobrażenie charakteru działającéj osoby.
Zarzucano mu nieraz zbyteczny pospiech, lekceważenie formy, brak wykończenia w niektórych powieściach. Zapomniano o tem, iż ów „pospiech^ jest jego środkiem, metodą. Nie chcąc niczego pominąć, starał się on zawsze poruszać wszelkie zadania społeczne, godne uwagi. Nie jedno z nich nie zasługiwało na głębsze badanie. Szkoda było na to czasu, gdy pilniejsze rzeczy należało na jaw wyprowadzić. Rzeczy mniejszéj wagi dość było dotknąć z lekka; dość było przypomnieć o nich społeczności i iść coraz daléj i coraz nowe, obszerniejsze przygotowywać dla czytelników pole pracy. Ilość egzemplarzy dzieł jego, dochodząca najmniéj do miliona, wymownie świadczy o potrzebie i skuteczności obranéj metody. Montesquieu słusznie powiedział, iż „pisarz nigdy nie powinien tak wyczerpywać przedmiotu, aby czytelnikowi nie pozostawało nic do myślenia.“ Kraszewski, mówiąc o powieści pod względem formy, porównywa ją do biegu strumienia, zaczynającego się drobnym potokiem, wzrastającego w rzekę i spadającego kaskadą. A z pewnością, nikt nad niego nie ma większéj powagi dla oznaczenia prawideł, tyczących się technicznego wykonania powieści. Wreszcie niejednokrotnie dowiódł, iż utworom swoim umie nadać formę doskonałą pod względem artystycznym, skończoną. Do takich należą: Ulana, ogłoszona po raz pierwszy 1843 roku, przełożona na język francuzki przez Alexandra Mickiewicza, Sfinx, prawdziwe arcydzieło, pod każdym względem; Powieść bez tytułu, Dwa światy, i wiele innych.
Obwiniać autora o użycie pewnych farb, jeśli te nie są wręcz przeciwne naturze, lub o szkicowanie obrazów, gdy obok małych studjów, widzimy skończone dzieła wielkich rozmiarów, jest to samo, co mieć za złe malarzowi, że w chwilach natchnienia, rzuca na płótno lekkie zarysy zaledwie podcieniowane. Któż może zarzucić Kaulbachowi przedstawienie na kartonach kredką wielkich scen historycznych? Geniusz artysty widnieje w drobnych szkicach. Kraszewski zaś niektóre powieści swoje wykończył z dokładnością drobiazgową. Są to niby obrazki Meissoniera, gdzie każda figurka odrębną ma fizjognomią a jest wykończona i przedstawia wyrazisty typ, pełen właściwego sobie oryginalnego charakteru. To właśnie widzimy w wielu dziełach Kraszewskiego, między innemi we wspomnianych wyżéj powieściach: Powieść bez tytułu i Dwa światy. Pierwsza z nich rozwija przed oczyma czytelnika działanie kilkudziesięciu osób. Zdawałoby się, że autorowi trudno będzie wybrnąć z téj sieci rozlicznych intryg i zagmatwanych położeń, nawiązanych na początku dzieła. Tam każda postać odróżnia się od innych swoją indywidualnością, zasadami, środkami działania i sferę działalności. Wszystko razem przedstawia mnóstwo scen nadzwyczaj zajmujących; dramatyczność dochodzi do rozmiarów kolosalnych; interes wzrasta z każdą stronnicą; sytuacya staje się coraz trudniejszą do rozwikłania. Mniemać można, iż rozwiązanie będzie gwałtowne, nie naturalne, naciągnięte, urwane. Tymczasem każda z działających osób jest skończonym przedstawicielem jakiejś idei lub sposobu myślenia, każda obraca się w odrębnym świecie; nierozerwalny związek istnieje między niemi; a całość podobna do ogromnego, zaludnionego obrazu, gdzie uderza zupełna harmonia w rozmaitości i rozmaitość w harmonii. Jest to niby płótno pędzlem Paola Veronese powołane do życia.
Te cechy skończonego obrazu, czy to w małych rozmiarach, jak sceny malowane przez Meissoniera, czy w wielkich ramach, jak arcydzieła jednego z największych mistrzów włoskich, ma nie jedna powieść Kraszewskiego. Są jego utwory, które pod względem wrażenia, jakie wywołują, możnaby porównać do muzycznéj wielkiéj kompozycyi. Kto badał ducha oper Webera, albo Rossiniego, kto zastanawiał się nad stopniowo wzrastającym, porywającym słuchacza, prądem harmonii przeplatanéj melodjami, nad tym dźwięcznym szumem zapowiadającym kaskadę, ten usprawiedliwi takie porównanie.
Na czemże zależy tajemnica tego wrażenia i téj siły porywającéj? Niewyczerpane zasoby wyobraźni, prawdziwe natchnienie, umiejętność w doborze środków i w architektonicznem ich uszykowaniu, wreszcie umiejętność obleczenia utworu w estetyczne kształty, czyli: pojęcie i poczucie ideału, złączone z możliwością przedstawienia go — oto droga prowadząca w dziedzinę nieskazitelnego piękna, nęcącego zawsze wzniosłą cząstkę natury człowieczéj.
Niech mówią co chcą wątpliwéj powagi krytycy, Kraszewski, jeden tylko Kraszewski ze wszystkich powieściopisarzy, posiada tajemnicę poruszenia całéj gammy różnorodnych uczuć ludzkich, ze wszystkiemi możnemi ich kombinacyami. Jak utwór muzyczny przez jednych może być zrozumianym, innych chłodnymi zostawić, tak też i powieść jego: jedna może się podobać, druga nie podobać. Zależy to od wewnętrznego, podmiotowego usposobienia czytelnika, nawet od stopnia jego ukształcenia. Ale sądzić dzieła Kraszewskiego bezstronnie można tylko, nie tracąc z oczu syntetycznéj ich całości; a wiele oddzielnie wziętych powieści jego mają wszystkie warunki sztuki, obok głównéj idei, która dla niego jest zawsze źródłem natchnienia. Prócz wyżéj wymienionych, są takie, które zaledwie możnaby nazwać powieściami. To skończone, zachwycające poemata! Rymów im tylko nie dostaje. Poeta i Świat jest jedną z najcenniejszych pereł w tym nieprzebranym skarbcu. Autor skreślił ten obraz, nie mając więcéj jak dwadzieścia sześć lat wieku. Powieść ta, jeźli ów pełen poezyi utwór tak nazwać trzeba, rozbroiła najzjadliwszych krytyków, najzawziętszych wrogów Kraszewskiego; zachwyciła wszystkich. Michał Grabowski, który przy całym krytycznym zmyśle, nie był zupełnie wolnym od pewnych uprzedzeń szkoły, a nigdy wznieść się do wyższych sfer nie umiał, zachwycony, odtąd się nawrócił i pilniéj zaczął badać Kraszewskiego. Alexander Przeździecki przełożył ją na język francuzki. Zjawili się także inni tłómacze: Polewoj, Czech F. P. Polak; a Julian Miłkowski przerobił ją na dramat.
Na równi z tym utworem postawić można bardzo wiele obrazów Kraszewskiego. Do rzędu najznakomitszych należą: Całe życie biedna i Historya o bladéj dziewczynie z pod Ostréj Bramy, (Wyd. w Wilnie 1838 r.). Przypomnijmy sobie straszny, rozdzierający dramat, ześrodkowany około jednéj tylko osoby, bez wprowadzenia żadnych powikłań obrachowanych na wrażenie, bez akcyi uderzającéj oczy, bez sztucznych efektów. Ileż uczuć wywołuje ta nieszczęśliwa! Chyba tylko Le dernier jour d’un condamné, Wictora Hugo, godzien stanąć obok samotnéj bohaterki Kraszewskiego mieszkającéj w ciasnéj, nędznéj izdebce, straszniejszéj niż więzienie. Lecz tu tragiczność sytuacji bardziéj przeraża. Wictor Hugo bowiem przedstawił, w „ostatnim dniu skazanego na śmierć,“ człowieka, który już żył, działał i może skończył swe posłannictwo. Kraszewski okazuje nieszczęśliwą, opuszczoną istotę na samym wstępie do życia. To dopiero początek męczarni długich, stokroć boleśniejszych, niż nagła śmierć na rusztowaniu.
Zdawałoby się, że w dojrzalszym wieku ostygnie poetycki zapał Kraszewskiego, że późniejsze utwory jego nie mogą mieć téj świeżości uczuć, tego uniesienia, młodemu właściwego wiekowi. Wybierzmy jednak niektóre w tym rodzaju powieści: Pod włoskiem niebem, (Lipsk, 1845 r.); Ostrożnie z ogniem, (Pierwsze wyd. we Lwowie 1849, drugie w Warszawie 1857 r.), Chata za wsią, (Petersburg, 1854 r.). Jakiż to żar!... ile poezyi w tych obrazach!...
Mimowoli przychodzi na myśl: gdzie Kraszewski mógł podsłuchać te rozmowy serca? gdzie mógł się ich nauczyć? Kiedy miał czas na to? Weźmy wreszcie, powieść pod tytułem: Piękna Pani. Co to tam za misterna zręczność w układzie rozmowy! jaka głęboka znajomość niewieściego charakteru, niezliczonych odcieni uczuć w sercu kobiety, tkliwości, kaprysów, przebiegłości, namiętnych pragnień, zachcianek, rachuby!... W powieściach Kraszewskiego, kobieta jest ideałem, z zasobem olbrzymiego poświęcenia, wzniosłych cnót, niezrównanych wdzięków, albo istotą zepsutą przez świat, przez złe wychowanie, fantastyczną, dziwną, niezrozumiałą, co w jednéj chwili gotowa wprowadzić do nieba i strącić na dno piekła. Ale zawsze zostaje naturalną, prawdziwą, niezbadanym sfinksem, czynnikiem, wprowadzającym w ruch jednostki i społeczeństwo, i źródłem wielkiego szczęścia i większych męczarni. Płeć piękna woli kobietę, malowaną przez Józefa Korzeniowskiego, który umiał przedstawić ją najczęściéj w świetnych a niekiedy w zbyt pochlebnych barwach. Wprowadzone przez niego do salonów rozmowy odznaczają się wielką wytwornością, gładką, udatną formą; ale jego powieści nie są studjami, pobudzającemi do głębszego, filozoficznego zastanawiania się nad życiem. Są to raczéj piękne, artystyczne zabawki.
Kraszewski, dla zaostrzenia ciekawości w czytelniku, nigdy nie ucieka się do sztucznych środków, do niezwykłéj sytuacyi; nie tworzy scen przesadzonych, naciąganych. Nie znajdziemy w nim tych działających chwilowo na wyobraźnię, przejmujących dreszczem zawikłań i zdarzeń jak n. p. w romansach Eugeniusza Sue. Nie lubi on jak Wictor Hugo, utrzymywać czytelnika w gorączce, oczekującego na rozwiązanie jakiegoś dramatu; nie anatomizuje realistycznym skalpelem każdego nerwu; nie bada każdego drgnienia. Nie skazi pióra drobiazgowemi opisami takich scen, jakie znajdujemy w powieści: L'homme qui rit, po przeczytaniu któréj, nic nie pozostaje w duszy, chyba tylko niesmak, albo podziw, że tak wielki pisarz i znakomity obywatel, jak Hugo, ma upodobanie w malowaniu podobnych obrazów. Nie zniży się też nigdy Kraszewski do cudackich, nadzwyczajnych przedstawień, na wzór Ponson du Terrail; nie zaprowadzi na bagna poziomego realizmu, jak Gustaw Flaubert, albo niektórzy z pisarzy naszych, co w braku samodzielnych zdolności i pomysłu, naśladują francuzkich romansistów, dla rozgłosu. U niego życie płynie naturalnym biegiem; tylko opromienione światłem, co pochodzi z ducha prawdziwego poety, prawdziwego artysty. W tém jego wyższość nad innymi.
Jest jeszcze jedna wybitna strona w powieściach Kraszewskiego, na którą zwrócić należy uwagę, mianowicie: przechowywanie tradycyi, obok podnoszenia niższych warstw społeczeństwa. W tym kierunku wiele mamy jego mniejszych i większych obrazów. Do nich zaliczają się: Stary sługa, Interesa familijne, Jermoła, Boża Czeladka i niektóre późniejsze utwory, ogłoszone w Poznaniu, Krakowie i Lwowie, a powszechnie znane.
Gdy z tego stanowiska zapatrywać się będziemy na dzieła Kraszewskiego, ze stanowiska, które nakazuje zająć bezstronna krytyka, upadną wszelkie płytkie o nich sądy, jako nie mające podstawy. Na wspomnienie nawet nie zasługiwałyby, gdyby powierzchowna ocena tego pisarza nie weszła już do elementarnych książek o piśmiennictwie naszem „dla użytku szkół“ ułożonych.
Do każdéj powieści zarówno jak do najmniejszego obrazku potrzebował on więcéj czasu na obmyślenie planu, niż na wykonanie go. Zwykł on wprzód przedstawiać sobie jasno chwilę obraną do opowiadania, miejsce, fizyognomie osób przeznaczonych do działania, ich charaktery, nawet nazwiska. Niekiedy rysował sobie widoki, wchodzące do powieści, dwory, dworki, chaty. Nie wziął nigdy pióra do ręki, pokąd plan zupełnie nie był gotów. Przeniesienie go z myśli na papier stało się tylko mechaniczną pracą. Kiedyś rzucił w ogień rękopism ogromnéj powieści, już na dokończeniu, dla tego tylko, że jak mówił, „doprowadziła do rezultatu, do jakiego nie dążył;” spalił dwa akta dramatu jednego, aby go całkiem przerobić. Czasem zwłaszcza w powieściach historycznych, długo szperać musiał w starych rękopismach, albo w kronikach, dla znalezienia jednéj postaci, jednego nazwiska, jednego zdarzenia. To co dla pospolitego wzroku wydawało się zaledwie godnem spojrzenia, odsłaniało przed nim nieraz obszerny horyzont, wprowadzało go na pole na którém znajdował niewyczerpane do tworzenia materyały.
Jakkolwiek prace Kraszewskiego, w pierwszych chwilach pojawienia się, uczyniły imię jego popularnem, jakeśmy to widzieli wyżéj, nie został on od razu tak cenionym, jak zasługiwał. „Na drodze literackiéj były dlań liście laurowe i ciernie — powiada Estreicher, bibliotekarz uniwersytetu Jagiellońskiego. Petersburskie, warszawskie i wileńskie czasopisma nie uznawały talentu jego. Lwów zniemczony nie zwracał nań uwagi. Pierwszy Kraków stanął po stronie powieściopisarza. Poeta Wasilewski jeszcze w 1837 roku (a więc wtedy, gdy Kraszewski liczył dopiero 25 lat życia) zapowiedział, czem on jest i będzie; i krytycznie rozjaśnił potęgę jego zdolności. Za nim dopiero poszedł Grabowski, który go zrazu ochłostał, potem uwieńczył. Tygodnik petersburski w roku 1837—38, był polem szermierki zajadłéj, która skłoniła męża wielkiéj zacności, księdza L. Trynkowskiego, jeszcze przed czterdziestu laty stanąć w obronie Kraszewskiego.“ Świątobliwy ten kapłan tak się o nim wyraził:

„Co zaś do mnie, i mówię i powtarzam jeszcze:
Daj nam Boże i takie pisarze i wieszcze,
Jako ten wieszcz i pisarz śmiały, rzeźwy, płodny,
Kraj nasz piórem z krajami walczyć będzie godny.“

Ś. p. Alexander Groza w czasach pierwszéj młodości Kraszewskiego mawiał:
„Zobaczycie, że ten człowiek wyrośnie na olbrzyma.“


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Buszczyński.