Jeździec bez głowy/LIX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jeździec bez głowy |
Wydawca | Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Smutno było w domu Pointdekstera. Woodley, Luiza i Kasjusz prawie nie rozmawiali. Teraz już nikt nie wątpił, że Henryk został zabity. Ale, oprócz ogólnego nieszczęścia, każdy nosił w głębi duszy jakiś tajemniczy smutek, z którym nie chciał się zwierzyć nikomu.
Dumny plantator jakgdyby zgarbił się pod ciężarem swego nieszczęścia, wzdychając często i wydając ze siebie jakieś niezrozumiale przekleństwa.
Calchun przepadał na całe dnie z domu, zjawiając się tylko na spożycie obiadu i na noc.
Luiza spędzała całe dnie w swoim pokoiku lub na tarasie ze wspomnieniami o przeszłości, na rozpamiętywaniu śmierci brata i na walce z trwogą o życie i honor kochanego człowieka. Dowiedziała się, że Gerald został wtrącony do wojskowego więzienia i że tłum, nieustępliwy w swojem okrucieństwie i podżegany fałszywemi wiadomościami, chce go zlinczować. Coprawda, wracając z wyprawy na Indjan, komendant twierdzy znalazł przypadkowo w lesie cztery ich ubrania, co dowodziło, że w zabójstwie brali udział jacyś przebrani złoczyńcy, ale zarzuty przeciwko Geraldowi bynajmniej nie osłabły.
Tymczasem pod drzwiami więzienia zbierały się tłumy ciekawych i Luiza nie miała odwagi pokazywać się w pobliżu. A nawet, gdyby znalazła w sobie tę odwagę i chciała zlekceważyć opinję ludzką, każdy jej krok uważnie śledził ojciec i zdołałby zawsze powstrzymać ją od podobnego czynu.
Czwartego dnia zjawił się Zeb Stamp, przynosząc wiadomość, że Miguel Diaz został aresztowany, a następnie poszli do więzienia jego trzej towarzysze. Wiadomość ta niezmiernie ucieszyła Luizę, ponieważ Diaz był w zmowie z Kasjuszem Calchunem i knował razem z nim intrygi przeciw Geraldowi.
— Niech mi pan jednak powie, mister Stamp — zapytała Luiza, — w jakim celu aresztowano Diaza.
— Jest on mocno podejrzany o współudział w zbrodni. Wie pani już o tem, że w lesie znaleziono porzucone ubrania Indjan, a w chacie Geralda hiszpańskie karty? Otóż obserwacja moja i dochodzenia wykazały, że Indjanami tymi, którzy również napastowali Isadorę, byli aresztowani hultaje z Diazem na czele.
— Więc zdaniem pańskiem ci czterej meksykanie są sprawcami naszego nieszczęścia?
— Czasem wydaje mi się, że tak, innym znów razem skłonny jestem podejrzewać kogo innego.
— Ale nie jego, mister Zeb, nie jego!
— Oczywiście, nie łowcę mustangów. Co do Geralda, to daję swoją głowę.
— A tymczasem cały ciężar zarzutów spadł na niego. Czy jest nadzieja, że można będzie udowodnić niewinność Geralda, mister Stamp?
— Nie wątpię. Prerja to olbrzymia księga, którą trzeba umieć czytać. Co do mnie, to jakoś daję sobie z nią radę. W ostatnich czasach nie mogłem oddalać się od więzienia i prowadzić dalszego śledztwa. Ale dzięki Bogu, deszczu już dawno nie było i, jeżeli są w prerji ślady zabójstwa, to deszcz ich nie zmył. Obecnie mister Gerald czuje się znacznie lepiej — widziałem go dzisiaj z rana — i nie dziś to jutro będzie mógł stanąć przed sądem. Tymczasem pozwolę sobie wyjechać w step na poszukiwania dalszych dowodów niewinności Mauricea i nowych poszlak przeciwko istotnym mordercom. Za trzy dni wracam.
— Niech Bóg pana prowadzi, mister Stamp! Niech godzina pańska będzie szczęśliwą! Jeżeli naprawdę zdemaskuje pan zabójców mojego brata będę panu wdzięczna na wieki!