<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Mayne Reid
Tytuł Jeździec bez głowy
Wydawca Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XLIX.  Daremne pogróżki.

Nad ranem pies zaczął szczekać i rzucać się do drzwi, Stamp natychmiast zgasił świecę i wyszedł przed dom. Ale wokół było pusto i głucho, tylko w dali majaczyły ciemne zarośla, odsłaniając w kilku miejscach nagi grzbiet wzgórza. Stamp chciał już wrócić do domu, gdy w pobliżu rozległ się tętent konia, a po chwili zza drzew wyłoniła się sylwetka jeźdźca. O ile na jaśniejącym szafirze nieba kontur konia zarysował się doskonale, o tyle znów jeździec zdradzał nienormalne kształty. Czy to możliwe, aby jeźdźcowi brakowało głowy? Stamp, nie wierząc własnym oczom i sądząc, że jest to tylko halucynacja, poszedł w kierunku zarośli. I rzeczywiście, zaledwie znalazł się na zboczu wzgórza, gdy naprzeciw niego wyjechał jeździec bez głowy i zatrzymał się w odległości zaledwie kilku kroków. Stamp również przystanął. Chciał się przekonać, czy może to być człowiek żywy, czy też piekielna jaka zjawa. Zdjął szybko z ramienia strzelbę i zaczął mierzyć prosto w serce jeźdźca. Powstrzymała go jednak myśl, że może popełnić zbrodnię.
— Hej, dobrodzieju! — zawołał. — Dlaczego wyjechałeś na spacer bez głowy? Gdzieżeś ją zostawił?
Ale nikt nie odpowiedział. Tylko rumak, słysząc głos ludzki zarżał cichutko.
— Czy głuchy jesteś? — wołał Stamp, czując przejmujący go dreszcz zgrozy, — Chce mówić z tobą Zeb Stamp, stary myśliwy z nad brzegów Missisipi. Z nim nie ma żartów. Albo odpowiesz mi w tej chwili, albo połkniesz kulę, zrozumiałeś? Jeżeli jesteś wysłannikiem Belzebuba, to moja kula nie zrobi ci żadnej krzywdy, lecz biada ci, jeśliś istota śmiertelna! Milczysz! Ha! daję ci sześć sekund do namysłu. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć — sześć!..
Rozległ się strzał i kula, świsnąwszy w powietrzu, trafiła w coś twardego. Jeździec pozostał w siodle sztywny, nieruchomy, koń zaś wystraszył się widocznie, bo zawrócił na miejscu i pocwałował w step.
Stampowi krew zamarła w żyłach, wargi latały mu, jak w febrze. Gdy wrócił do domu Geralda było już zupełnie widno. Widok Felima i Mauricea uspokoił go. Zmienił choremu opatrunek i zaczął badać służącego, czy nie ma co do zjedzenia. Okazało się, że spiżarnia była opróżniona, bo, nawet kropli whisky nie zostało.
— Jestem tak głodny, że wilka bym połknął z pazurami, — rzekł Stamp, biorąc strzelbę i nóż myśliwski. — Słuchaj, Felimie, wychodzę do pobliskich zarośli na polowanie, bo przecie z głodu nie możemy umierać, a ty pamiętaj, nie odchodź z domu ani na krok, i jeżeli kto przyjdzie nieznajomy, w tej chwili daj mnie znać. Rozumiesz? Teraz znowu od twojej czujności zależy życie mister Geralda.
Felim przyrzekł, że wszystko wykona dokładnie, a gdy stary myśliwy odszedł, siadł na progu, ażeby w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa móc krzyknąć i zawezwać Stampa.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Mayne Reid i tłumacza: anonimowy.