<<< Dane tekstu >>>
Autor Thomas Mayne Reid
Tytuł Jeździec bez głowy
Wydawca Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXXV.  Podstępny strzał.

W chwili, gdy Calchun opuścił chatę „Stepowego Wilka“, Gerald wyjechał z twierdzy Inge w stronę Alamo. Pochłonięty jakąś myślą, nie śpieszył się zbytnio i puścił wodze koniowi, który widocznie doskonale znał drogę do domu.
Po upływie pewnego czasu, gdy piętrzące się zabudowania twierdzy zniknęły mu z oczu, w ślad za Geraldem, bo tą samą drogą wyruszył Henryk. Nieustanny świst szpicruty i pośpiech, z jakim koń pędził, wskazywały, że młody Pointdekster chciał za wszelką cenę kogoś dogonić.
I jakby tej nocy miały się odbywać jakieś zwiady tajemnicze, jakby chodziło o wyśledzenie czyichś kroków i ujęcie kogoś — z fortu Inge wysunął się trzeci jeździec, kierując konia wprost do Alamo. Jeździec ten zdradzał jakiś niezwykły niepokój, ściskając w dłoni rewolwer, ale przystawał co chwila, rozglądał się i nasłuchiwał, jakby w obawie, aby go kto nie zauważył.
W odległości dziesięciu mil od Inge rozciąga się las głęboki, pełen naturalnych zasadzek i zwierza. Gerald pierwszy znalazł się w jego mroku, pod cienistem sklepieniem gałęzi. Jednocześnie Henryk, ujrzawszy w pobliżu siebie sylwetkę łowcy mustangów, przyśpieszył biegu i z okrzykiem zadowolenia zniknął w gąszczach. W tej chwili dotarł do lasu trzeci jeździec, ale nie poszedł za przykładem tamtych, bo szybko zeskoczył na ziemię, ukrył konia w zaroślach i chyłkiem zagłębił się w lesie.
Pusto było dokoła, przerywały tylko ciszę przeciągłe, jakby podziemne, wycia dzikiego zwierza i pohukiwania nocnych ptaków. Gdzieniegdzie pełzał gad obrzydliwy i sykał, wyciągając zabójcze żądło. Czas uchodził, gąszcze objęła i nieprzenikniona ciemność.
Nagle rozległ się huk strzału i zlekka zaszumiały gałęzie. Potem wszystko ucichło, jakby i mieszkańcy leśni zatamowali w przestrachu oddech i przyczaili się, czując zbliżenie się wroga. Upłynęła jedna chwila i druga, a las stał niemy, i zastygły, z ukrytą w mrocznych swych głębiach tajemnicą.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Thomas Mayne Reid i tłumacza: anonimowy.