Jeździec bez głowy/XXXV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jeździec bez głowy |
Wydawca | Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia Społeczna Stow. Robotników Chrz. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
W chwili, gdy Calchun opuścił chatę „Stepowego Wilka“, Gerald wyjechał z twierdzy Inge w stronę Alamo. Pochłonięty jakąś myślą, nie śpieszył się zbytnio i puścił wodze koniowi, który widocznie doskonale znał drogę do domu.
Po upływie pewnego czasu, gdy piętrzące się zabudowania twierdzy zniknęły mu z oczu, w ślad za Geraldem, bo tą samą drogą wyruszył Henryk. Nieustanny świst szpicruty i pośpiech, z jakim koń pędził, wskazywały, że młody Pointdekster chciał za wszelką cenę kogoś dogonić.
I jakby tej nocy miały się odbywać jakieś zwiady tajemnicze, jakby chodziło o wyśledzenie czyichś kroków i ujęcie kogoś — z fortu Inge wysunął się trzeci jeździec, kierując konia wprost do Alamo. Jeździec ten zdradzał jakiś niezwykły niepokój, ściskając w dłoni rewolwer, ale przystawał co chwila, rozglądał się i nasłuchiwał, jakby w obawie, aby go kto nie zauważył.
W odległości dziesięciu mil od Inge rozciąga się las głęboki, pełen naturalnych zasadzek i zwierza. Gerald pierwszy znalazł się w jego mroku, pod cienistem sklepieniem gałęzi. Jednocześnie Henryk, ujrzawszy w pobliżu siebie sylwetkę łowcy mustangów, przyśpieszył biegu i z okrzykiem zadowolenia zniknął w gąszczach. W tej chwili dotarł do lasu trzeci jeździec, ale nie poszedł za przykładem tamtych, bo szybko zeskoczył na ziemię, ukrył konia w zaroślach i chyłkiem zagłębił się w lesie.
Pusto było dokoła, przerywały tylko ciszę przeciągłe, jakby podziemne, wycia dzikiego zwierza i pohukiwania nocnych ptaków. Gdzieniegdzie pełzał gad obrzydliwy i sykał, wyciągając zabójcze żądło. Czas uchodził, gąszcze objęła i nieprzenikniona ciemność.
Nagle rozległ się huk strzału i zlekka zaszumiały gałęzie. Potem wszystko ucichło, jakby i mieszkańcy leśni zatamowali w przestrachu oddech i przyczaili się, czując zbliżenie się wroga. Upłynęła jedna chwila i druga, a las stał niemy, i zastygły, z ukrytą w mrocznych swych głębiach tajemnicą.