Jezuici w Polsce (Załęski)/Tom I/032

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Załęski
Tytuł Jezuici w Polsce
Podtytuł Walka z różnowierstwem 1555—1608
Wydawca Drukarnia Ludowa
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Ludowa
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Tom I
Indeks stron


§. 32. Pierwsza legacya O. Possevino 1581.

Possevino korzystając z kilku tygodni czasu, jaki do napisania instrukcyi, listów do signoryi, do cesarza, do króla polskiego, do cara i do innych przygotowań dalekiej podróży był potrzebny, obrócił je na studya nad schizmą, Moskwą i caratem. Wertował traktaty teologiczne i historyczne dzieła Herbersteina, Giovio, Lewenklawiusza, odczytywał listy papieży, Leona X, Klemensa VII, Juliusza III, Piusa V, do carów Wasyla III, Iwana IV, list Grzegorza XIII do nuncyusza kard. Moroni w Ratyzbonie, pamiętniki i relacye Schlichtinga, Portico i naiwnego Kobenzla. W drodze już studyował treść i ducha danej sobie 27 marca instrukcyi przez sekretarza stanu kard. di Como i papieskiego breve do cara Iwana. Niemało też pożytecznych wiadomości o kraju i ludziach, o carze i dworze wydobył z umiejętnie prowadzonej rozmowy z towarzyszami podróży. Słowem przystąpił do swej legacyi należycie przygotowany i uzbrojony wiedzą. Koszta podróży do granic państwa kościelnego płacił skarb papieski, dalszej skarb carski.
Dnia 27 marca 1581 popieski legat z carskim gońcem i jego tłumaczami opuścił Rzym. Dnia 11 kwietnia widzimy go perorującego wobec signoryi w pałacu św. Marka w Wenecyi. W imieniu papieża na trzy zawody 11, 16 i 18 kwiet. doprasza się legat o zawarcie traktatów handlowych z Moskwą; rozprawia szeroce „o rozkrzewianiu wiary katolickiej, o instytucie zakonu swego, o troskliwości Stolicy św. około naprawy obyczajów, a z taką siłą, że jak sami panowie rady przyznali, sto lat sobie te słowa jego zapamiętają[1].
W zamian za traktat handlowy niech domaga się rzplta od cara wolności wyznań dla swych katolickich kupców, niech zaprosi go do ligi przeciw Turkom, a może powoli otworzy się droga do unii religijnej. Zdziwionemu tą mową doży odkrył legat cel poselstwa carskiego gońca do Rzymu i swojej do Moskwy legacyi. Mimo to senat sprawę ligi zbył milczeniem.
Wysławszy przez umyślnego posłańca duplikaty swych urzędowych papierów do brunsberskiego kolegium, aby tam czekały dalszej jego dyspozycyi[2], rozpuścił legat swych dotychczasowych tłumaczy, sam zaś podążył do Gracu, rezydencyi arcyksięcia Karola, ożenionego z Maryą księżną bawarską, aby zawiązać układy o małżeństwo królewicza szwedzkiego Zygmunta z ich córką, i wręczył uroczyście złotą różę od papieża ofiarowaną arcyksiężnej. Niebawem 12 maja widzimy go w Pradze, wnet potem w Wiedniu. Tu on dobrał sobie towarzyszy swej legacyi: OO. Pawia Campano, Włocha, Szczepana Drenockiego, Chorwata z Zagrzebia, braci Andrzeja Modestyna (Skromnego) Czecha i Michała Moriego, Medyolańczyka.
Tymczasem król Stefan na prośby nuncyusza Cagliari wydał paszporty dla legata, dla carskiego gońca i ich otoczenia, nad wszelkie oczekiwania Rzymu, bo wbrew dotychczasowej taktyce polskich królów. Szewrigin jednak wolał się puścić drogą na Lubekę i ominąć Polskę. Kardynał di Como w nocie z dnia 4-go marca, polecił legatowi upewnić króla, że papież pragnie pokoju między nim a carem dla tryumfu Kościoła a wojny przeciw Turkom; zrzeka się pośrednictwa, jeżeli car sprawę religii usunie na bok, (od warunku tego, jak wiemy, odstąpiono), niechce jednak w niczem tamować zwycięskiego pochodu jego oręża. Niech więc król prowadzi wojnę dalej z całą energią, niech wie, że sympatye papieża po jego stronie, i że nie straci nic, owszem zyskać tylko może na tej mediacyi. Po zawarciu pokoju można będzie uregulować sprawy wschodnie; Wołosza graniczy z Polską, może się stać jej własnością.
Cóż na to król Stefan? W gruncie rzeczy nie był przeciwny pokojowi, byle mu ten całe Inflanty oddawał. Zażył on niemało trudu, aby na sejmie w styczniu i lutym 1581 podatek dwuletni na wojnę wytargować. „Zezwoliły stany na dwuletni podatek z tym warunkiem, pisze współczesny świadek, że jeżeli pokój zawarty zostanie, podatek nie będzie pobierany... Posłowie ziemscy błagać go poczęli, aby przyszła (pskowska) wyprawa była ostatnią, to jest, aby król w ciągu tej wyprawy pokój zawarł, bo szlachta a szczególniej wieśniacy, których stan nie może być dla szlachty obojętny, tak są wycieńczeni podatkami, że dłużej ponosić już ich nie mogą. Król odpowiedział przez kanclerza... że chętnie woli stanów dogodzi, pokój zawrze, skoro tylko całe Inflanty na nieprzyjacielu wywalczy“[3]. Pośrednictwo więc papieskie przychodziło bardzo w porę; odpowiadało życzeniom sejmu, który wojennego zapału króla nie podzielał, daleko sięgających planów jego nie pojmował, rozumiał to jedno, że wojna uciążliwa, bo podatek na nią składać trzeba, i przez usta marszałka Przyjemskiego odpowiedział, że post expirationem (po wybraniu) tych dwóch podatków nie da się na żaden dalej przywieść, a na ten defekt (brak) rzpltj, aby JKM. wzgląd mając, tak rzeczy traktował, jakoby się secundum valorem tego co się tu teraz pozwala, odprawowało“ to znaczy, aby wojna skończona była[4]. Rzecz jasna, że król musiał się liczyć z wolą sejmu, i z legatem, lub bez niego, tą wyprawą wojnę zakończyć, to znaczy pokój zawrzeć.
Jedno, co króla niepokoiło było to, że w kongregacyi dla sprawy moskiewskiej zasiadał były nuncyusz niemiecki kard. Madrucci, że O. Possevino po drodze zatrzymał się w Wenecyi, odwiedził dwór arcyksięcia Karola w Gracu, cesarski w Pradze; podejrzywał więc, że cała ta legacya jest plantą Rudolfa II, jemu na zdradę ułożoną, żałował nawet, że wydał legatowi gleit bezpieczeństwa, legacya jego nazwał, „prawie zbyteczną“ bo car i tak Inflanty oddać musi, a dla religii nic on nie zrobi, pośrednictwem papieża chce tylko rzecz przewlec, aby czas sposobny do wojny na niej upłynął[5]. A miał jeszcze i ten żal do legata, że mu odrazu w samych początkach rozbił skrycie kartowany projekt rozwodu z starą bezdzietną królową Anną Jagiellonką[6]. Strapionego tem usposobieniem królewskiem legata dobiły rewelacye rektora wileńskiego, O. Skargi, który nie pochwalał legacyi Possevina[7]. Widocznem więc było aż nadto, że legat zostaje w podejrzeniu u króla o sympatye moskiewskie, że dla ostrożności król doda mu szpiega w osobie tłumacza, że więc rola jego będzie żadną albo bardzo podrzędną.
Stało się inaczej. „Przez cześć dla Stolicy św.“ król kazał, jak już nadmieniłem, wydać paszporty. Otrzymał je Possevino w Wrocławiu 25 maja, i na Warszawę, gdzie z królową roztrząsał sprawy szwedzkie, na Pułtusk, gdzie powitał bratanka królewskiego Andrzeja Batorego, d. 13 czerwca stanął w Wilnie w kolegium.
Obok wielu zalet posiadał Possevino rzadki dar jednania sobie ludzi i obudzenia w nich zaufania. Nuncyusza w Gracu Malaspinę, w kilku dniach zdobył sobie tak, że ten rad jego zasięgał i kierunkowi się jego powierzył. Zamojski od początku niechętny tej legacyi, po trzech dniach stał się dla legata łaskawym.
Otrzymawszy posłuchanie u króla 17 czerwca, wręczył mu legat najprzód brewe papieskie o legacyi szwedzkiej, dziękował w nim za poparcie i listy do króla Jana III, prosił o nowe. Oddał potem drugie brewe o legacyi moskiewskiej, a zdając krótką sprawę z swej podróży, objaśnił króla o powodach, dla których kard. Madrucci zasiadał w kongregacyi, on zaś zatrzymał się w Wenecyi, Gracu i Pradze, i dodał z naciskiem, że wszędzie znalazł najlepsze usposobienie dla króla i gotowość pomocy, gdyby król swe siły obrócić chciał przeciw Turkowi. Nadmienił coś i o towarzyszach dalszej drogi; król może mu dać jakich chce tłumaczów, będą mu mili i pożądani. Więc król z ona swoją szczerością żołnierską pocznie oświadczać się z czcią i zupełnem zaufaniem dla papieża i nie tykając kwestyi wojny tureckiej, rozwodzić się nad krzywdami od cara doznanemi, nad jego chytrością i obłudą, opowiadać przebieg wojny i kilkakrotnych poselstw obustronnych, a zawsze bez skutecznych, bo car Inflant całych oddać nie chce, on zaś zaprzysiągł odzyskanie Inflant całych i przysięgi dochowa, a wtenczas katolicyzm na tej tabula rasa (gołej tablicy, tak nazywał Inflanty zniszczone wojną), wskrzesi, Jezuitom kolegia założy. Na razie czekać trzeba, aż goniec królewski Dzierżek powroci z Kremlina z odpowiedzią na ultimatum, i zaprosił z sobą legata do Dzisny, forteczki nad ujściem rzeki tej nazwy do Dźwiny, dokąd się wojska królewskie ściągały.
Jakoż pojechali. Hetman Zamojski przyłączył się do nich. Dni 9 trwała podróż, co dnia cały orszak podróżny słuchał mszy św. O. Possevina, przy obiedzie toczyła się łacińska rozmowa o kwestyach dogmatycznych, o stanie kościoła w Polsce[8]. Zamojski utrzymywał, że dla podniesienia katolicyzmu konieczną jest wizyta wszystkich dyecezyi przez nuncyusza i zakładanie seminariów. Opowiadał, jak dla zwalczenia arianizmu zawiązało się bractwo św. Tomasza: 200 panów, szlachty i biskupów, z dewizą: „Pan mój i Bóg mój“; jak on sam się do niego zapisał, kościół św. Tomasza pod Lwowem w swych majątkach postawił i prosił legata o relikwie tego świętego z Rzymu. To znów rozprawiano o stosunkach europejskich, jak dźwigać upadającą sprawę katolicyzmu i uorganizować skuteczną obronę przeciw Turkom. Król i hetman kochali się w poważnej, uczonej rozmowie, legat z swymi Jezuitami dotrzymywał im dzielnie placu, więc radzi mu byli obydwaj.
Prawie do połowy lipca przedłużał się pobyt królewski w Dzisnie, wojska zbierały się powoli, należało je układać do wojennego ordynku. Więc też przedłużały się i one miłe a uczone rozmowy; ośmielony niemi legat, podał królowi 5 lipca do odczytania brevia papieskie do Iwana, do carowej i carewiczów wystosowane, wyjawił mu całą treść swej legacyi, czem niesłychanie ujął sobie króla, iż i on tajemnicy przed nim nie chował. Tłómaczył potem król legatowi, jako żaden car, tem mniej tchórzliwy Iwan, szabli przeciw Turkom nie wydobył, zdobyciem Kazania i Astrahanu żadnej im klęski nie zadał, bo Turcya może być zagrożoną tylko na morzu Czarnem i dlatego pójść by należało na Azów i zdobyć tę pozycyę obronną. Przybył też do Dzisny kupiec gdański, Jan Tedaldi, Florentczyk, który trzy lata mieszkał w Moskwie, zwiedził Astrahan, kraj Czerkiesów i Persyą, człek poważny i roztropny, nieprzebrana skarbnica wiadomości, z której i król i legat czerpali obficie. To znów wertowali pilnie świeżo wyszłe w Krakowie, dedykowane królowi, dzieło Gwagnina Sarmatiae Europeae descriptio, w którem o Moskwie mowa. Tedaldi znalazł ten opis niedokładnym i przesadzonym, prostował fakta, których był świadkiem. Powrócił i Dzierżek z odrzuceniem ultimatum, z dziwacznym, a grubiańskim listem cara[9], z zasobem nader użytecznych informacyi dla legata i z wieścią, że moskiewskie wojska już od 5 lipca, w którym skończyło się jednomiesięczne zawieszenie broni, ruszyły ku Orszy i Smoleńskowi.
Król tedy główną kwaterę przeniósł do Połocka. Tu dn. 18 lipca przybyli nowi posłowie od cara także z ultimatum, które Połock, Wielkie Łuki i cztery tylko zamki inflanckie Polsce oddawało. Widocznem było, że car zyskać pragnie na czasie, wojnę przewlec do zimy, w nadziei, że ta prędzej pobije króla, jak jego wodze i wojska. Król i hetman zaprosili legata do rozmowy z posłami przez tłumacza Jasińskiego. Legat, lubo dwa razy z nimi konferował, niczego się od nich nie dowiedział; składali się brakiem instrukcyi. Więc ich kanclerz lit. Wołłowicz odprawił dosyć szorstko, z groźną zapowiedzią dalszej wojny, nie już o Inflanty same, ale o Moskwę całą, dał im też list królewski do cara, cięty i nie bez humoru. Król wzywał w nim cara na pojedynek. „Pan kanclerz z więźniów swych, których na Wieliżu wziął, posłom carskim dwu posłał darując, snać zacnych, powiadając, że to na przyczynę Possevina, papieskiego posła, czyni. Przyjęli je nic nie pokazując, żeby o nie dbali, dziękowali jednak za nie panu kanclerzowi: „czyni to, prawi, jako człowiek chrześcijański“[10].
Zanim ruszono pod Psków, król i starszyzna wojskowa, na zachętę legata, odprawili spowiedź i przyjęli komunią św. O. Laterna. kapelan obozowy i nadworny koznodzieja, który pod Połockiem i Wielkiemi Łukami wojskom hetmańskim, a potem pod Pskowem z kilku innymi Ojcami, towarzyszył królowi i wojsku, pomagali legatowi w tej duchownej usłudze Król nalegał na Possevina, aby przyspieszył swój odjazd do Moskwy; pomimo zapowiedzi wojny na śmierć, pragnął szczerze pokoju, byle całe Inflanty odebrał. Wreszcie d. 21 lipca ruszył król z wojskiem z Połocka ku Pskowa. Legat też, otrzymawszy list żelazny od cara, z czteroma towarzyszami swymi, pod osłoną sotni Kozaków, podążył przez Orszę do Dubrowny nad granicą Moskwy, gdzie go wziął w opiekę Fedor Potemkin z 60 jazdy moskiewskiej[11].





  1. Campano. Missio moscovitica str. 4. Wydanie O. Pierlinga elzewirowe 1882.
  2. Possevino obawiał się, ażeby król Batory nie odmówił paszportu przez Polskę. W razie odmowy wysłałby kopię swych papierów do cara Iwana.
  3. Heidenstein.II, 42, 43.
  4. Akta Sejmu walnego 22. stycznia 1581. Polkowski. „Sprawy wojenne króla St. Batorego“ str 335.
  5. Z niedowierzaniem zapatrywano się na legacyą w całem otoczeniu królewskiem. „Ma tam do Moskwy wyjechać Possevinus i traktować o pokój i podobno nawracać samego kniazia. Dziwy to nieladajakie będą, jeśli go nawróci“. (Dziennik wyprawy Stefana Batorego pod Psków, ks. Jana Piotrowskiego str. 9).
  6. Pierling II, 54.
  7. Skarga do jen. Akwawiwy, 25. maja 1581.
  8. Z Wilna jadąc zażyliśmy nabożeństwa z tym Possewinem. Pan (król) na każdy dzień, nim w wóz wsiadł, wysłuchał mszy św. a kiedy w święto, nie ruszał się z miejsca aż po obiedzie, trzej Jezuitowie, każdy swoją mszę sw. odprawił, więc dwaj kapelani pańscy, które z sobą z Krakowa wiedzie, też po jednej. Potem ks. Wielogórski kolegiat krakowski kazania miewał: owaśmy byli nabożni bardzo. Przy obiedzie potem dysputacye. Pan sam kwestye poruszał, a pan nakielski starosta (Stefan Grudziński heretyk), ślubuję, toć się miał o religię od nich. Ale mu argumentu nie stawało“. (Dziennik ks. Piotrowskiego, str. 9).
  9. Dzierżek oddał królowi od cara „jakąś wielką hramotę, jak sztukę kolońskiego płótna, dwiema pieczęciami wielkiemi zapieczętowaną a trzecia pieczęć od naszego pana trockiego (Krzysztofa Radziwiłła). Śmiał się król patrząc na pieczęcie: „nigdy nam jeszcze tak długiego listu nie przysłał, zapewnie opisuje wypadki od pierwszego Adama“. (Dziennik ks. Piotrowskiego, 21).
  10. Dziennik ks. Piotrowskiego 30.
  11. Atamanem konwojowych kozaków był Wasyl Herubin (Rubin). Nawrócił go O. Drenocki do katolicyzmu. Przedtem wycierpiał on 6 lat niewoli moskiewskiej. (Campano. Missio moscovitica).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Załęski.