Kobieta czasów obecnych/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Walerya Marrené-Morzkowska
Tytuł Kobieta czasów obecnych
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1903
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


KSIĄŻKI DLA WSZYSTKICH

KOBIETA
CZASÓW OBECNYCH
napisała
Walerja Marrené-Morżkowska

Grafika - ornament z książki

WARSZAWA
NAKŁADEM I DRUKIEM M. ARCTA

1903

Дозволено Цензурою.
Варшава, 26 Апрѣля 1902 года.




I.
Obecne położenie.

Ażeby uniknąć nieporozumień, zastrzec się muszę, iż w tym krótkim rzucie oka na obecne położenie kobiety, mam tylko na myśli warstwy średnie, głównie dzisiejszym ruchem objęte i nim zainteresowane.
Wśród ludu bowiem tak w rolnictwie jak w przemyśle, położenie kobiety nie uległo właściwie żadnej zasadniczej zmianie: spełnia ona, jak spełniała od wieków, wszystkie roboty, którym wydołać może z bardzo małemi ograniczeniami. Zmusza ją do tego twarda konieczność, a zarobkowa praca nie zwalnia jej bynajmniej od obowiązków żony, matki, gospodyni domu. Kobieta wśród ludu była więc i jest ciągle obarczoną podwójnym ciężarem.
W warstwach bogatych kobieta nie odczuwa wcale, lub odczuwa daleko mniej bodźce konieczności, które w warstwach średnich zmusiły ją wyjść z dotychczasowego zakresu, dobijać się z trudem zarobkowej pracy na różnych polach i wpłynęły głównie na wytworzenie kwestji kobiecej.
Że ta kwestja istnieje rzeczywiście, a nie jest sztucznym wytworem niezdrowych pragnień i kierunków, świadczy mnóstwo dzieł, broszur, artykułów, a wreszcie praw, mocą których zeszła ona z abstrakcji do dziedziny faktów i stanęła obecnie na porządku dziennym we wszystkich niemal krajach. Zajmują się nią najznakomitsze umysły i rozpatrują pod różnemi względami, w rozmaitem oświetleniu, tak dalece, iż chcąc tylko najważniejsze poglądy przytoczyć, trzebaby zapisać grube tomy.
Ostatecznie musimy pogodzić się z faktem, iż świat dzisiejszy przeżywa przewrotową chwilę, tak ważną, jakiej nie było dotąd w czasach historycznych, gdyż w oczach naszych zachodzi radykalna zmiana w położeniu połowy rodu ludzkiego. Dotąd zakresem kobiety był jedynie dom. Ciążyła na niej tylko gospodarka wewnętrzna. Obowiązkiem jej było pilnować ogniska domowego i rozumnie szafować zarobkiem męża. Tak było przed wiekami i tak było ciągle aż do naszych czasów.
Zmieniały się obyczaje i prawodawstwa, chrześcijanizm dokonał radykalnych reform we wszystkich stosunkach, zmienił podstawy etyki, kazał kochać bliźniego jak samego siebie, podniósł słabych, umiłował maluczkich, otoczył kobietę nimbem poezji — ale obyczajowo pozostawił ją w położeniu, w jakiem była dotąd.
Dzisiaj już ona nie poprzestaje na dotychczasowym zakresie, szuka zarobkowej pracy poza domem, zajmuje jedne po drugich stanowiska, należące dotąd wyłącznie do mężczyzn, a co zatem idzie, musi dobijać się o prawa, do tych stanowisk przywiązane.
Czy zyskuje co ona na tej zmianie stosunków?
Przeciwnie, zamiast zyskać, traci wiele. Przyjmując na siebie nowe obowiązki, nie może i nie myśli zwalniać się od dawnych, i pod tym względem równa się z kobietą z ludu. Jeżeli więc ma męża, dzieci, musi się nimi także zająć, a dodać trzeba, czyni to zwykle ze zdwojoną gorliwością. Nawet gdy tego zachodzi potrzeba, bierze na siebie obowiązki ojca i matki zarazem.
A jednak pomimo zwiększonych trudów, coraz liczniejsze zastępy dopominają się o pracę odpowiednią zdolnościom, czyli o coraz cięższe obowiązki i spełniają je ochotnie, z zapałem, nie zrażając się niczem.
Nie idzie tu więc o jakiś bezmyślny prąd, kaprys, modę, bo te nie wytrwałyby nigdy przy tak twardych warunkach. Powody tego kobiecego ruchu, muszą być ważne. Jakaś konieczność musi je wypierać z domowego zacisza, pchać do pracy, do walki, jaką spotykają na szerszej arenie.
Społeczeństwo zrazu nie zważało na pojedyńcze usiłowania śmielszych jednostek, zbywało je szyderstwem, albo zarzucało im chęć odznaczenia się, wyrobienia sobie rozgłosu, a wreszcie wyswobodzenia się ze wszystkich więzów. Gorszono się więc, oburzano, potępiano.
Dość, że pierwsze pokuszenia niewieście osiągnięcia samodzielności, przyjęte zostały gradem obelg i potwarzy. Niktby nie zliczył paszkwilów, karykatur, fars, przedstawiających z jaskrawym komizmem najskromniejsze ich żądania.
Gdy to nie pomogło, potępiono niemal jednogłośnie ruch niewieści w imię prawa, obyczaju, nauki. Szukano w fizjologji dowodów organicznej i umysłowej niższości kobiety, zakreślających jej z góry podrzędne stanowisko w gospodarstwie społecznem, jako szranki niemożliwe do przekroczenia bez szkody dla ogółu. Dlatego to musi ona pozostać na dotychczasowem podrzędnem stanowisku. Wreszcie występowano nawet w imię jej mniemanego dobra, broniono ją przed nią samą, traktowano jak szalone dziecię, które rwie się do przepaści i wmawiano w nią, iż mężczyzna daleko lepiej niż ona sama, rozumie — czem być powinna.
Ale to wszystko nie mogło powstrzymać ruchu, który pochodził zarówno z przyczyn ekonomicznych jak i duchowych i wbrew wszelkich tamom, rozpowszechniał się, ogarniał wszystkie kraje, parł kobiety do pracy w różnych kierunkach.
Jakież były te powody?
Jakkolwiek nierównomiernie z mężczyzną, kobieta korzystała jednak z coraz zwiększającej się sumy ogólnej wiedzy. W miarę podnoszenia się jej poziomu, w miarę rozwoju pojęć etycznych, oceniała ona coraz lepiej niedobory swego położenia. Nie dla tego, żeby się chciała wyrzekać dotychczasowych obowiązków, ale że pojmowała je szerzej i chciała spełniać właściwiej.
Kiedy mężczyzna ma w ręku wszystkie zarobki, kobieta bez majątku jest tylko pozornie swobodną, w każdej okoliczności, a szczególniej przy wyborze męża. Wypływa stąd cały łańcuch warunków upokarzających, który oddziaływa na wszystkie stosunki i musi obniżać ogólny poziom etyczny.
Chlebodawca jest zawsze panem położenia. Kobieta odsunięta od zarobkowej pracy, musi ubiegać się o męża, któryby jej dał utrzymanie, starać mu się przypodobać we wszystkiem i ze szkodą własnej indywidualności, urabiać się fizycznie i moralnie wedle jego chęci, a wreszcie zaprzedawać się nieraz w małżeństwo nie z miłości, tylko dla zapewnienia sobie bytu.
Stąd pochodzą wady, zarzucane kobietom: brak inicjatywy, chwiejność zdania i najgorsza ze wszystkich — kłamliwość; są to wady istot bez własnej woli.
Jak zaś beznadziejnie smutną była dola niewieścia, najlepiej dowodzi ogólnie rozpowszechnione przekonanie, iż przeznaczeniem kobiety jest cierpieć i znosić bez szemrania. Matki powtarzały to córkom przez szeregi pokoleń, nauczając, że najwyższą cnotą kobiety jest rezygnacja.
Jeśli smutny był los żony, będącej na łasce męża, o ile smutniejszym był los tych jednostek, które natura upośledziła pod względem powierzchowności lub też obdarzyła zbyt dumnem sercem, które nie umiały zjednać sobie chlebodawców, nie mogły lub nie chciały poddać się konieczności i skazane były na łaskę ludzi.
Co najwyżej, jeśli odebrały jakie takie wykształcenie, mogły zostać nauczycielkami, bo był to jedyny zarobek, zostawiony po części kobietom, a i ten wskutek nadmiernego współzawodnictwa, obniżony był do minimum.
Łatwo pojąć, że nauczycielki z musu, nie mogły się dobrze wywiązywać z zadania, które koniecznie wymaga wykształcenia zawodowego i powołania, a które bez tych warunków musi być nieznośne dla nauczających, a bez korzyści dla nauczanych.
Gdy więc jednostki śmielsze, energiczne, którym wszędzie przypada rola pionjerek, zdały sobie sprawę z położenia bez wyjścia, na które były skazane, zaczęły kołatać ze wszystkich stron do bram niesłusznie przed niemi zamkniętych, bo czuły w sobie zdolności do czynu i siły do życiowej walki. A przytem miały wielką litość dla cierpień swoich bezradnych siostrzyc. Ileż z pomiędzy nich było obarczonych rodziną, którym śmierć lub wreszcie jaka nieprzewidziana katastrofa zabrała męża-żywiciela, pozostawiła bezsilne, w położeniu rozpaczliwem. Przy zwiększających się trudnościach ekonomicznych, kobiety takie skazane były wraz z potomstwem na śmierć głodową, jeśli wysiłkiem miłości macierzyńskiej — nie zdobyły sobie jakiego zarobku.
Kobiety zrozumiały szybko, iż w życiu praktycznem naczelne miejsce zajmuje kwestja ekonomiczna, że ona to stanowi głównie o niezależności, i postanowiły zdobyć ją sobie za pomocą pracy.
Nie było to rzeczą łatwą. Dola pionierów jest zawsze ciężką, wymaga przymiotów i uzdolnień, niemających z właściwą pracą nic wspólnego. Najtrudniej więc było kobietom nietylko zdobyć tę pracę, a nawet raz ją zdobywszy, utrzymać się na stanowisku, pomimo nieprzyjaznych wysiłków.
W tej walce, kobieta miała przeciwko sobie wszystko i wszystkich; mężczyźni bronili swoich zagrożonych stanowisk w domu i poza domem, a głównie bronili swojej wszechwładzy. A same kobiety, przywykłe do podrzędnego położenia, trzymały się uparcie wiekowych ograniczeń. Wreszcie przeciwko nim była rutyna, zawsze istniejąca w umysłach mniej lotnych, dla których decydującym argumentem jest: tak zawsze było.
Ponieważ dawano kobiecie pracę w drodze łaski, musiała przyjmować najgorsze nawet warunki. Była wyzyskiwaną tak dalece, iż nieraz brała połowę płacy, jaką pobierał mężczyzna, chociaż spełniała też same obowiązki. Stąd zarzut, iż praca kobieca obniża zarobki, a dalej wysnute stąd rozumowania, iż praca ta musi być gorszą od męskiej. Kobiety jednak, rozumiejąc swe położenie, walczyły o swe prawa, a nie mając wyboru, musiały znosić to poniżenie i zarzuty niesłuszne.
Nie dość na tem, każda omyłka popełniona przez kobietę na nowem polu pracy, spadała nie na nią samą, ale na cały zastęp pracownic, które czyniono za nie odpowiedzialnemi.
Te niesprawiedliwe wymagania miały jednak tę dobrą stronę, że zmuszały pracownice do niezmiernej baczności. Czuły one, że obowiązane są każdą czynność wykonać jaknajlepiej, bo solidarnie za nią odpowiadają inne i starały się stanąć na wysokości swego trudnego położenia.
Ruch kobiecy u nas rozpoczął się w siódmym dziesiątku zeszłego stulecia, a kryzys ekonomiczny, jaki kraj wówczas przechodził, nadał mu szczególny charakter i doniosłość.
Wiele kobiet, żyjących dotąd w dostatku, bez troski, znalazło się nagle w bardzo zachwianem położeniu. Tylko wyjątkowo wykształcone jednostki wiedziały o ruchu naukowym niewieścim, o tych wytrwałych pionierkach, które rzucały się odważnie na drogę wiedzy i uczęszczały do nielicznych uniwersytetów, które otwarły się przed niemi. Mało też która kobieta, miała odpowiednie przygotowanie, zdolności, siłę charakteru. A wreszcie w zubożałym kraju brakło środków na dalekie podróże i długoletni pobyt za granicą.
Rodziny patrzyły zwykle ze zgrozą na studja uniwersyteckie kobiet. Studentka-doktorka w wyobraźni ogółu była przez długi czas rodzajem potworu. Lękano się ich, wróżono im straszną przyszłość.
Trzeba też dodać, że powieściopisarstwo nasze z Kraszewskim na czele, przedstawiało w najczarniejszych barwach podobne postacie.
Tymczasem, poszukiwanie środków utrzymania za pomocą pracy, stało się koniecznością dla wielu zubożałych rodzin. Wobec rozpacznej walki z nędzą, córki nie chciały być w domu ciężarem. Podniecały je brzaski pozytywnych prądów, rozpowszechniane książki z przykładami podźwignięcia się z trudnego położenia za pomocą własnych usiłowań i pracy. Miały do niej ogromny zapał, a tak mało znały realne warunki bytu, iż były pewne, że swemi bezsilnemi rękami świat zdobędą.
Niedopuszczone do biurowej pracy, do kantorów, nawet do kas sklepowych, bo przecież sądzono powszechnie, że kobiety rachować nie umieją, zwróciły się tłumnie do rzemiosł, z wiarą, że w nich zapracują sobie na chleb bez niczyjej łaski i protekcji.
Przekonały się wkrótce, że było to złudzenie. Na tej drodze spotkały te same trudności co na każdej innej, bez szans powodzenia, jakie daćby mogła praca umysłowa.
W tym popędzie jednak tkwiła także żądza przekroczenia dotychczasowych szranków pracy kobiecej, rozszerzenia jej zakresu, żądza czegoś nowego, niezwykłego, bo żadna prawie z tego świeżego zastępu pracownic, nie wzięła się do igły. Prawda, że to niemal jedyne rzemiosło niewieście, z powodu nadmiaru rąk, które się do niego garnęły, dawało małe zarobki, ale zato było ono dla każdej dostępne. Otóż ta sama dostępność odpychała: kobiety pragnęły trudności do zwalczenia, pola do okazania dzielności, odwagi.
Wśród rzemiosł wybierały najchętniej te, które były w ręku mężczyzn; z nich np. szewctwo, które niewiadomo dlaczego, uważane było jako podrzędne, miało najwięcej zwolenniczek, bo młode kobiety miały sobie za rodzaj bohaterstwa jąć się dratwy i kopyta. Był w tym kierunku zapał niezmierny, nie rachujący się z trudnościami i przeciwnościami.
Wtedy to w Warszawie, odpowiadając pożądaniom ogólnym, otwierały się jedne po drugich szkoły rzemiosł dla kobiet. Zrazu uczennice cisnęły się do nich tłumnie. Wkrótce jednak nastąpiło rozczarowanie, wiele rzemiosł wymagało większych sił fizycznych, długiej nauki, a dać nie mogło wymarzonych korzyści, ale napływ uczennic do tych szkół, ich wysiłki, były najlepszym dowodem istniejącej potrzeby społecznej, która zmuszała je jakimbądź sposobem wyjść z dotychczasowego położenia i szukać sobie dróg nowych.
Ruch nie ograniczał się do kobiet bez majątku, ogarniał i zamożne. Dola panny na wydaniu, oczekującej tego, który miał ją wybrać i otworzyć przed nią szranki życia, zaczęła się wydawać upokarzającą dla kobiety, gdy tylko wyszła z cieplarnianej atmosfery, w jakiej trzymał ją wiekowy obyczaj; — zrozumiała swoje rzeczywiste położenie, na przekór pięknym frazesom, w które je przyoblekano.
Nie dlatego, by wyrzekła się małżeństwa, ale że zapragnęła naprzód zawierać je z przekonania, nie zaś z musu, a powtóre być zabezpieczoną w przyszłości od wypadków losowych i posiadać niezależność materjalną.
Dążność do wydobycia się z tego położenia i chęć nauki — istniały i w innych społeczeństwach. Wszędzie kobiety żądały prawa do nauki a następnie prawa jej zużytkowania.
Usiłowania ich okazały się tam daleko owocniejszemi od naszych i poprzedziły je o lat wiele.
Jeszcze w r. 1844 panna Elżbieta Blackwell w Ameryce, powzięła śmiałą myśl studjowania medycyny. Ma się rozumieć, żaden uniwersytet nie chciał ją przyjąć jako słuchaczkę, i dopiero po niezmiernych trudnościach, które zwalczyła — tylko dzięki swej niezmordowanej wytrwałości i zdolnościom swoim, a wreszcie wyjątkowemu taktowi w postępowaniu, zdobyła dyplom medyczny, praktykę, a wreszcie ogólne uznanie.
Ciekawą bardzo jest jej historja. Co chwila stawiano jej nowe przeszkody, a gdy te przezwyciężyła, znów jeżyły się przed nią inne, tak, iż prawdziwie do cudów zaliczyć trzeba, że wreszcie doszła tam, gdzie zamierzała.
Nie dziw, że tak wyjątkowa kobieta zasłynęła potem jako lekarka i zyskała sobie cześć powszechną życiem pełnem zasług i poświęcenia dla bliźnich. Faktem znamiennym jest, że pierwszą myśl poświęcenia się medycynie powzięła, pielęgnując nieuleczalnie chorą przyjaciółkę, z rozpaczy, że nie może przynieść żadnej ulgi jej cierpieniom.
Elżbieta Blackwell nie zdołała przecież otworzyć kobietom uniwersytetów. Trzeba było jeszcze usiłowań wielu innych; ale w każdym razie pierwsze lody były przełamane, dyplom jej stanowił prejudykat, na który następczynie powołać się mogły. Wszakże poczytywano Elżbietę Blackwell za wyjątek i sprzyjano jej jako wyjątkowi, pomimo że kobiety od pierwszych początków odrodzenia zajmowały nawet katedry uniwersyteckie w Bolonji.
Zmieniło się przecież usposobienie, gdy za jej przykładem poszły całe zastępy kobiet i zaczęły się cisnąć do tak zwanych zawodów liberalnych, do których kwalifikacje dawały uniwersytety.
Ruch ten szerzył się z niezmierną szybkością po całym ucywilizowanym świecie. Wszędzie szturmowano do wyższych uczelni. Te broniły się zacięcie, lecz dzięki wytrwałości nacierających, kapitulują jedne po drugich. Dzisiaj już w niektórych uniwersytetach szwajcarskich, liczba studentek równa się, a nawet przenosi liczbę studentów.
Jednocześnie praca kobieca zyskuje coraz więcej uznania i rozpowszechnia się we wszystkich kierunkach. W kantorach, sklepach, biurach, w których naprzód wyjątkowo zajęły miejsce pracownice, przybywa ich coraz więcej. Kobieta pracująca poza domem przestała być wyjątkiem, jest to fakt, nie ulegający wątpliwości.



II.
Jakie powinno być wychowanie kobiety.

Obecne pokolenie kobiet pracuje w najgorszych warunkach, bo pod żadnym względem nie były one przygotowane do pracy. Dla tego też spotykamy wiele bardzo takich, które z wysiłkiem i trudnością mogą podołać swoim obowiązkom, które praca nad siły wyczerpuje tak dalece, iż po pewnym czasie muszą ją porzucić czasowo lub nawet na zawsze.
Tak być nie powinno. Praca jest normalnym warunkiem bytu, lecz potrzeba do niej odpowiedniego przygotowania, którego właśnie brakuje kobietom średniego stanu. Trzeba przystosować wychowanie do nowego położenia, jakie zająć mają, czyli w wielu względach zmienić je radykalnie, bo dawne nie odpowiada temu, czego dziś od kobiety wymagamy.
Dotąd panny średniego stanu wychowywane były pod wielu względami niepraktycznie a przynajmniej niepraktycznie wobec nowych obowiązków i nowych potrzeb, jakie im konieczność narzuca.
Przygotowywano je tylko do małżeństwa, kształcono nie tyle jednak na żony i matki, choć słowa te powtarzano ciągle, ile starano się wyrabiać w nich te przymioty i wady, które podobają się mężczyznom, wychodząc z tej racjonalnej zasady, że jeśli nie zdołają się podobać, miną się ze swojem przeznaczeniem. Małżeństwo córek było marzeniem rodziców. Właściwie kobieta nie żyła sama przez się i sama dla siebie. Uważano, że się marnuje gdy za mąż nie idzie. Życzono przy każdej okoliczności tak pannie, jak jej rodzicom małżeństwa, winszowano i cieszono się, gdy to przychodziło do skutku, bez względu na to, jakim był przyszły mąż, — bo fakt już sam przez się uważano jako radosny.
Naturalnie więc pielęgnowano w kobiecie urodę i wszystkie powierzchowne przymioty, za pomocą których podobać się mogła. Zwracano więcej uwagi na kształtowanie figury, na piękną cerę, na wdzięk w układzie, niż na zahartowanie ciała i zdrowie; moralnie zaś, nie urabiano najważniejszych cech charakteru — siły woli, samodzielności, bo te mogły być tylko zawadą dla kobiety, której przeznaczeniem było żyć, nie samej przez się, ale dla męża i przez męża, a zatem poddać się jego pojęciom, urobić się według jego modły.
Pomimo radykalnej zmiany, zachodzącej w społeczeństwie, zwyczajowe wychowanie kobiet pozostało w wielu rzeczach takiem, jakiem było dawniej, to jest nieprzystosowane zupełnie do nowych potrzeb; ofiarą jego pada wiele z nich, a najwięcej te, które nie zdołały otrząsnąć się z dotychczasowych kierunków i pozostają na rozdrożu słabe i bezradne.
Zadaniem obecnej przełomowej chwili byłoby: dokonać odpowiedniego przełomu w dotychczasowem wychowaniu kobiet, i przez nie przygotować pracownice i bojownice do życiowej walki.
Pierwszym do tego warunkiem jest zdrowie, zdrowie i jeszcze zdrowie.
Ubolewamy wszyscy na wątłość i nerwowość młodego pokolenia. Jest już ono takiem dziedzicznie. Otrzymuje ono ten nieszczęsny spadek po ojcach i dziadach, żyjących nienormalnie, a niestety wychowanie, jakie odbiera, zamiast osłabiać, potęguje jeszcze to smutne dziedzictwo.
Dziewczęta są zwykle jeszcze bardziej wątłe i nerwowe od chłopców, bo chłopiec łatwiej się hartuje i otrząsa z tych przypadłości. Chłopiec używa więcej ruchu na powietrzu; wybiega na ulicę w czasie przerwy w naukach, goni się zwykle z kolegami po dziedzińcu szkolnym, na wsi ciągle prawie jest na dworze i używa swobody koniecznej dla dzieci, której zwykle dziewczyna jest pozbawioną.
Dziewczyna prowadzi prawie zawsze życie zamknięte. W mieście musi czekać aż matka, bona, służąca wyprowadzą ją na urzędowy spacer, jeżeli czas temu sprzyja, a deszcz, śnieg, błoto nie grozi zdrowiu rozdelikaconego dziecka, ani też zniszczeniem sukien, zajmujących tak ważne miejsce w życiu dziewczynek.
Potem następują lata szkolne i właściwe im przeciążanie, zwiększone jeszcze zwykle dodatkową nauką talentów i języków.
W takich warunkach, jeśli dziewczynka nie posiada wyjątkowej pamięci — w wykształceniu szkolnem idzie głównie o pamięć — musi stracić zdrowie, choćby go miała zapas daleko większy niż ten, jakim zwykle natura obdarza dzisiejsze pokolenie. Jako dziecko musi ślęczyć po nocach nad zadaniami, którym wydołać nie jest w stanie, nieraz też ma niedostateczne lub nieodpowiednie pożywienie, i to w latach rozwoju, w których sen i pokarm stanowią warunki niezbędne. Zły stan zdrowia odbija się na zdolnościach. Wyradza się stąd błędne koło: dziecko musi się uczyć tem więcej, im mniej jest w stanie to czynić.
Nic więc dziwnego, że po zdaniu egzaminu, wprost zabójczego dla wycieńczonego organizmu, dziewczyna mało co pamięta z nauk, gwałtem w pamięć wtłaczanych. Zdobywa patent kosztem zdrowia — nieraz życia — bo wychodzi ze szkoły z blednicą, anemją, skłonnością do suchot, a te niedostatki zatrują jej całe życie i odbiją się w przyszłych pokoleniach, pogorszając ich stan zdrowotny.
Taka istota zwiększa tylko liczbę nieszczęsnych nieużytków społecznych.
Bez zdrowia nie może być szczęścia na świecie. Za nic wszystkie dary losu, jeżeli tego najważniejszego warunku zabraknie. Człowiek, który je posiada, inaczej zapatruje się na życie, znosi pogodniej codzienne przykrości, umie stawić czoło nieuchronnym przeciwnościom, znajduje przyjemność w spełnianiu powszednich obowiązków; gdy przeciwnie, dla zdenerwowanego, anemicznego — wszystko jest powodem rozdrażnienia, cierpień, smutków często nieuleczalnych, chociaż urojonych. Urojone zaś cierpienie jest zawsze realne dla tego, kto je odczuwa.
Jednostka czująca się nieszczęśliwą, zatruwa życie nietylko samej sobie, ale wszystkim otaczającym.
Tem samem więc rozszerza się liczba rozdrażnionych i cierpiących. Nerwowe przypadłości wytwarzają zarazki moralne. Anemja odbiera energję i wolę, czyni nieznośnym każdy wysiłek, zaburzenia żółciowe nadają usposobieniu zgryźliwość i gwałtowność właściwości niszczące spokój domowy.
Trzeba rzeczywiście wielkiego panowania nad sobą, ażeby powstrzymać chorobliwe objawy, pochodzące z przyczyn fizycznych. Mało ludzi je posiada, tembardziej, że wychowanie obecne nie troszczy się o kształcenie woli.
Łatwo więc zrozumieć, że dla pracującej kobiety, będącej w wyjątkowo trudnych warunkach, zdrowie jest rzeczą pierwszorzędnej wagi, najważniejszą podwaliną powodzenia.
Elżbieta Blackwell utrzymywała zawsze, iż nigdy nie byłaby podołała studjom lekarskim, ani potrafiła znieść wyjątkowych okoliczności, w jakich je odbywała, gdyby nie to, że wychowanie swobodne na świeżem powietrzu dało jej hartowne zdrowie, silne nerwy i wielki zasób sił fizycznych.
Takiemi być powinny wszystkie pracujące kobiety. Inaczej, jakżeby mogły podołać podwójnym obowiązkom, które ciążą na wielu z pomiędzy nich, a normalnie na wszystkich ciążyć mogą.
Można też śmiało powiedzieć, iż stan zdrowia przeszkadza wielu kobietom do zajęcia niektórych korzystnych stanowisk, wymagających energji i siły.
Jednym więc z ważnych argumentów przeciwko pracy niewieściej, jest wątłość i brak wytrzymałości ich organizmu.
W dzisiejszej dobie nie można go skutecznie odeprzeć. Ale ta wątłość jest właśnie bezpośredniem następstwem wadliwego fizycznego wychowania, które trwając przez całe szeregi pokoleń, wyrobiły w płci żeńskiej odpowiednie cechy.
W stanie natury — zdrowie i wytrzymałość dwóch płci są niemal jednakie. Platon w swej «Rzeczypospolitej,» uważał kobiety zarówno z mężczyznami uzdolnione do rzemiosła rycerskiego, a, nie cofając się do starożytności, widzimy wieśniaczki, pracujące na roli, (o ile w dzieciństwie nie zaznały nędzy), doskonale rozwinięte i nie podlegające cierpieniom kobiet klas wyższych.
Cierpienia te, do których usposobienie dziewczęta odziedziczają — jako córki wątłych matek, spotęgowane są jeszcze brakiem ruchu, powietrza, sznurówkami, obuwiem na wysokich korkach, stosowaniem się do różnych dziwactw mody, nieuwzględniającej wogóle warunków higjenicznych i stawiającej zawsze ponad nie powierzchowność.
Ażeby dziewczynka wyrosła na zdrową, pożyteczną pracownicę, trzeba zerwać z dotychczasową rutyną wychowawczą, zarówno pod względem fizycznym, jak moralnym.
Fizycznie powinna być hartowana o ile na to jej organizm pozwala. Naturalnie to hartowanie musi się odbywać pod kierunkiem doświadczonego lekarza, a nie dowolnie, gdyż w takim razie może przynieść więcej szkody niż pożytku. Dziecko powinno mieć poddostatkiem świeżego powietrza, snu i pożywienia, ażeby rozwijało się normalnie, i to bez różnicy płci. Jedna z doktorek, pani Adams-Lehmann, zastanawiając się nad słabym organizmem dzisiejszych kobiet średniego stanu, dowodzi, że winno temu w wielkiej mierze niedostateczne odżywianie. Dziewczęta jedzą bez porównania mniej niż chłopcy, gdyż prowadzą życie zamknięte i siedzące, gdy tamci są ciągle na powietrzu i w ruchu. A przecież potrzeby organizmów dziecięcych są zupełnie jednakie i dlatego to jedne rozwijają się bujniej od drugich.
Tu także trzeba zwrócić uwagę na fakt chorobliwy, zdarzający się w obecnych czasach coraz częściej: bezsenność u dzieci zdenerwowanych. Gdyby one prowadziły życie prawidłowe, budziły się rano jak ptaszyny, a potem bawiły się na świeżem powietrzu dzień cały, niezawodnie jadłyby z doskonałym apetytem i zasypiały bez trudu snem kamiennym, temu wiekowi właściwym.
Przedwczesna nauka, a nawet przedwczesny rozwój umysłu, zabawy i zajęcia starszych, do których obecnie zbyt wcześnie dzieci są dopuszczane, a szczególniej dziewczynki, więcej przebywające z matkami od chłopców, — jest to także jeden z powodów zdenerwowania. Dziecko powinno mieć zabawy i zajęcia przystosowane do swego wieku. Jest dla niego rzeczą niezdrową, zarówno fizycznie jak moralnie, mieszać się przedwcześnie do spraw ludzi dojrzałych.
Do lat siedmiu przynajmniej dziecko powinno prowadzić życie roślinne. Umysłowość jego nic na tem nie straci; przy zdrowiu rozwijać się będzie szybko i odzyska czas pozornie stracony.
Prawidłowo spędzone pierwsze lata przyniosą jeszcze inne korzyści dziewczynce: nadadzą jej przyzwyczajenie do większej samodzielności, niżeli nabrać jej mogła zamknięta w czterech ścianach z lalkami i gałgankami, któremi koniecznie ją otaczano, uważając je za najwłaściwsze dla jej płci.
Szczęśliwe są dzieci zrodzone i wychowane na wsi! Nie potrzebują one sztucznych zabawek, bo wszystko im za nie służy. Widzą, jak rozwijają się rośliny, kwitną krzewy, kształtują się owoce, i praca około nich jest im najmilszą zabawą. Jakże chętnie pomagają starszym swemi drobnemi rączkami! A sam widok pracy i jej owoców, budzi do niej przyzwyczajenie i szacunek.
Bawiąc się i pracując w ogrodzie, dziewczynka nabiera samodzielności, uczy się radzić sobie samej w drobnych przygodach. Może tam spotkać groźnych nieprzyjaciół: kogut, kury mogą psuć jej robotę, musi od nich oganiać swoje dobro; pszczoły, osy, bąki mogą ją straszyć, a nawet ukłuć żądłem! Naraża się więc na niebezpieczeństwa, stacza walki. Uczy się myśleć, zabiegać, kombinować. Jest to praktyczne przygotowanie do życia, którego nic nie zastąpi. Zetknięcie się z naturą, oprócz fizycznego zdrowia, daje dziewczynie zarodek samodzielności, naturalnie o ile będzie miała choć trochę swobody, której zwykle udzielają jej tak skąpo.
Jest tu rzeczywiście trudna do pochwycenia granica, pomiędzy zaniedbaniem a zabiciem indywidualności, której rozumna matka trzymać się powinna, ażeby dziewczynka nie była tresowanym osobnikiem, jakie przedstawiają nieraz wybornie wychowane dzieci, ani rozkapryszoną jednostką, będącą klęską otaczających, ale małym człowiekiem, przyszłym obywatelem w narodzie, pojmującym już pewne obowiązki, poddanym pewnym zasadom i mającym też pewne prawa.
Zadaniem wychowania jest wyrobić te poczucia w dziecku bardzo wcześnie, a wyrobić je należy bez różnicy płci.
Dla przyszłej pracownicy równie koniecznem jak zdrowie, jest zrozumienie reguł życiowych, którym poddać się musi, i stokroć trudniejsza sztuka panowania nad sobą.
Do tego wdrażać ją trzeba wcześnie. Należy kobietę od dzieciństwa przyzwyczajać do panowania nad sobą, do niepoddawania się byle jakim zachciankom, a wtedy nabędzie silnej woli, która w późniejszem życiu ochroni ją od wielu pokus życiowych.
Jest to wielki przymiot, ale jeszcze nie wszystko, czego potrzeba kobiecie pracującej.
Ażeby praca była pożyteczną, potrzeba w pracowniku tak męskim jak żeńskim pewnej samodzielności, bez której nigdy nie zajmie odpowiedniego stanowiska i będzie tylko pionkiem poruszanym cudzą siłą.
Samodzielności dotąd mają kobiety najmniej, bo całe ich wychowanie i położenie sprzeciwia się jej nabyciu. Tutaj nie chodzi już o przymioty, które doświadczeniem nabyć można, ale o takie, które przy dotychczasowem postępowaniu z dziewczętami, nie wyrobią się, a nawet, gdyby z natury miały do nich skłonność, zanikną, bo są systematycznie przytępiane nieustanną opieką, przestrogami, a wreszcie obyczajem towarzyskim, zabraniającym pannie wykazywać ową odrębną indywidualność, odzywać się z własnem zdaniem, bo to sprzeciwia się dotychczasowemu ideałowi niewieściemu.
W tej samodzielności i szybkości orjentowania się, którą mężczyźni nabywają bez trudu praktyką życiową i nawyknieniem, leży podobno główna wyższość ich nad kobietą.
Wprawdzie wiele się już zmieniło w wychowaniu kobiet, ale pomimo to jakże trudno zerwać z ideałami wiekowemi! Zawaha się przedtem nawet najrozumniejsza matka, lękając się postawić córkę w sprzeczności z ogólnemi pojęciami, bo obawiać się będzie, czy tym sposobem nie przyniesie jej więcej szkody, niż pożytku.
Trzeba katastrof dziejowych, by społeczeństwo zmieniło się odrazu; przemiany zwykle dokonywają się częściowo, powoli, powstają punkty sporne, walki i oburzenia, na które matka nie chce dziecka swego narażać. Każdy przesąd opiera się na pojęciach, które w danej chwili rządziły społeczeństwem i miały swoją rację bytu. Warunki się zmieniły, ale obyczaje przez nie wyrobione trwają jeszcze, jak owe pale pozostałe w rzekach po mostach i drogach dawno nie istniejących.
Konieczność musi z czasem zmienić pojęcia i nawyknienia, ale jest to rzeczą nie lat kilku, lecz może kilku ich dziesiątków.
Przygotowując się do pracy, kobiety muszą stać się samodzielne, muszą się nauczyć w każdym wypadku radzić sobie samym, obywać się bez cudzej pomocy w życiu, oglądać się tylko na siebie. Nie wyklucza to wcale ewentualności małżeństwa, ale idzie o to, aby kobiety na to nie rachowały ani oczekiwały.
Przytem ani chwilę nie wolno jej zapominać, że zadanie kobiety nie polega na tem, ażeby dorównać w praktycznych zajęciach mężczyźnie, tracąc jednocześnie przymioty, jakie posiadać powinna. Dobroć serca, łagodność, dar odczuwania cierpień bliźnich, nie sprzeciwiają się stanowczości ani samodzielności; przeciwnie, złączone z niemi, okażą się dopiero w całym blasku i pożytku, bo z biernych staną się czynnemi, i wtedy rozpowszechni się ich skuteczna działalność.
Zbyt często dobroć jest bezmyślną, a łagodność, współczucie zawarte tylko w czczych słowach. Takie cnoty na nic się nie zdadzą i muszą przebrzmieć bez echa. Ale gdy kobiety nabiorą męskich przymiotów i wyrobią sobie stanowisko w życiu praktycznem — nadadzą im istotne znaczenie.
Nic na żadnem polu nie utracić, a zadość uczynić podwójnym obowiązkom, jakie dźwigać muszą, jest to dzisiaj zadaniem niewieściem.
Bardzo też mylną drogę wybrały te kobiety, które starały się w ubiorze, ruchach, wyrażeniach naśladować kolegów i tym sposobem zatracały wdzięk sobie właściwy. Ubiór kobiety powinien być zawsze staranny. Odrzucając lub modyfikując stroje śmieszne, niewygodne, krępujące swobodę ruchów, można się ubrać w sposób nie bijący w oczy, bez wytwarzania różnych dziwactw, do których oczy nie przywykły i które tylko mogą ośmieszyć kobiety.
A śmieszności nadewszystko wystrzegać się trzeba, bo jest to broń bardzo groźna!
Wszystkie te dziwactwa nie zatamują kobiecego ruchu, który ma zbyt głębokie i wypływające z konieczności powody, ale mogą opóźnić jego postęp. Mody są wytworem obyczajów; gdy więc kobiety zamiast głównie zajmować się strojem, będą miały poważniejsze zadanie, zbraknie im czasu na trawienie długich godzin u szwaczek, na dobieranie przeróżnych dodatków do strojów; wtedy to moda przystosuje się do smaku i potrzeby pracujących kobiet. Na to trzeba tylko, by takie jednostki stanowiły większość. Wszakże w dawnych czasach mężczyźni współzawodniczyli strojem z płcią żeńską. Drogie materje, koronki, klejnoty, wstążki, hafty i potworne peruki służyły im również. I oni tracili długie godziny na dobieraniu barw i przystrojeń swych szat.
To co zmiana okoliczności usunęła u mężczyzn, usunie też niezawodnie u kobiet, gdy strój przestanie być głównem zajęciem w ich życiu. Usiłowanie podobania się mężczyznom, zwrócenia ich uwagi, które przeszło w obyczaj, krew i nerwy, jest to następstwo istnienia przeznaczonego tylko na korzyść mężczyzny!
Być może, iż zmiana nie zaraz nastąpi, w każdym razie leży ona w zadaniach przyszłości. Zresztą same kobiety mogą ją oddalić lub zbliżyć przez zrozumienie swego położenia i rozumne spełnianie trudnych obowiązków.
Oprócz samodzielności i łatwego orjentowania się, pracująca kobieta musi mieć pod wielu względami wyrobiony charakter, musi umieć znosić drobne przykrości nieodłączne od każdego zawodu, być uprzejmą i koleżeńską dla współpracujących, a żądać od nich jak najmniej. W razie zaś jakiej nieprzewidzianej kolizji, szukać jej przyczyny raczej w samej sobie, niż w drugich, bo taką zawsze łatwiej usunąć. Potrzeba tu pewnej sztuki wychodzenia z ludźmi, do której przygotować winno wychowanie.
Wystrzegać się też należy zarówno zbytniego zanegowania siebie jak obraźliwości. Należy mieć wobec innych rozwagę i dobrą wolę, ale granic ich określić niepodobna.
Zdrowie więc i wyrobiony charakter są to dwa najważniejsze warunki dla kobiety pracującej.
Obok tego musi ona mieć pewne przygotowanie umysłowe, jakiego systematyczna robota wymaga.
Nie mówimy tu wcale o zawodach, wymagających specjalnych studjów i dyplomów, ale o tych powszednich zajęciach w biurach, kantorach, sklepach, które mogą być udziałem każdej przeciętnej, średnio wykształconej osoby. Do takiej pracy wprawić się łatwo, ale trzeba na to niektórych nawyknień umysłowych, nie zawsze wyrobionych w kobiecem wykształceniu: dokładności, systematyczności i ładu.
Wogóle powiedzieć można, iż nauka dziewcząt nie tworzy dotąd całości i nie daje im całokształtu wiadomości, mniej więcej każdemu potrzebnych. Są w nich luki, wymagające wypełnienia; przytem bardzo często nauki traktowane są po łebkach.
Tymczasem w nauczaniu powinno chodzić o gruntowność, a w codziennem życiu i w każdym zawodzie najpożyteczniejszemi są nie ci, którzy umieją bardzo dużo, ale ci, na których wiedzy można polegać, chociażby w szczupłym zakresie.
Co do systematyczności w pracy, jest to rzecz tak konieczna, iż nie potrzeba na to kłaść nacisku, tak samo jak na porządek w zajęciu.
Chcąc dojść do celu, trzeba go sobie jasno postawić, rozważyć, jaką drogą iść należy i kroczyć nią wytrwale, a jeśli pomimo to spotka nas niepowodzenie, nie trzeba upadać na duchu, nadziei nie tracić i cierpliwie rozpoczynać na nowo budowę, zburzoną przez wypadek, złe obliczenie, albo też złą wolę ludzką.
Nadewszystko nie trzeba nigdy zapominać, że praca kobieca jest nowością na wielu polach, a jakkolwiek pierwsze lody zostały szczęśliwie przełamane, opuszczać się nie można, przeciwnie, podwoić baczność, by nie stracić zdobytych posterunków, a wzorowem spełnianiem przyjętych nowych obowiązków zasługiwać na coraz większe zaufanie.
Postępowaniem swojem kobiety muszą wyrobić o sobie przekonanie, że każda praca im powierzona będzie sumiennie wykonana, wtedy dopiero będą mogły na nią śmiało rachować, widząc, że nie są jak dotąd przyjmowane na próbę, przez protekcję, lub z łaski, ale że mają do niej prawo z powodu swych uzdolnień i przygotowania.


III.
Jakie zawody są przed kobietami otwarte.

Największa liczba kobiet średniego stanu, córek nauczycieli, urzędników, handlowców do niedawna zajmowała się wyłącznie nauczaniem. Dzisiaj zostały przy tym zawodzie te tylko, które miały do niego zamiłowanie, bo wiele innych zajęć otwarło się przed niemi.
Skala umysłowa i pedagogiczna podniosła się dzisiaj niezmiernie; nie można już chwycić się nauczycielstwa od biedy, ale kobieta wykształcona, mająca przy tem trochę doświadczenia nauczycielskiego, może uzyskać świetne położenie.
Naturalnie skala jest tu bardzo rozmaita. Płaca nauczycielki domowej, odpowiadającej wszelkim wymaganiom, dochodzi teraz do sumy, jaką kobieta rzadko w innych zawodach otrzymuje: są takie, co pobierają do 800, a nawet do tysiąca rubli rocznie. Nauczycielka domowa nie potrzebuje myśleć o utrzymaniu, może więc zrobić znaczne oszczędności i zapewnić sobie spokojną starość.
Taka płaca jednak należy do wyjątkowych, można ją otrzymać tylko w rodzinach zamożnych; średnia płaca waha się między czterystu a sześciuset rb. rocznie, nie schodzi zaś ogólnie niżej dwustu. Nauczycielki zaś, które na tak małem wynagrodzeniu poprzestają, nie posiadają zwykle znajomości muzyki, ani języków, a są to przedmioty szczególniej poszukiwane w tym zawodzie.
Nauczycielki domowe zwykle wymawiają sobie wakacje przynajmniej miesięczne i parę świątecznych tygodni bez wytrącania płacy.
Wogóle zaznaczyć można wzrastający brak nauczycielek domowych i co za tem idzie lepsze dla nich warunki. Wiele kobiet woli zachować swą niezależność, dawać lekcje, jeśli ma powołanie do nauczania, albo też obrać sobie inny zawód, niżeli znosić położenie zależne, jakkolwiek mogłoby być korzystne.
Lekcje są tak rozmaicie płatne, stosownie do przedmiotu, wieku nauczanych, zdolności uczących, iż w tym względzie trudno ustalić jakąkolwiek normę. Tembardziej, że często potrzeba lub nędza nawet zmusza ubogie dziewczęta do przyjmowania jaknajgorszych warunków. Czynią też często konkurencję nauczycielkom zawodowym panny, które poszukują lekcji nie z potrzeby, tylko żeby mieć więcej pieniędzy kieszonkowych, a że się z nich nie utrzymują, poprzestają na byle jakiej zapłacie i tym sposobem obniżają cenę.
Tak zwane korepetycje, zajmujące godzinę lub więcej dziennie, płatne są od pięciu do piętnastu rubli miesięcznie.
Nauczycielki wykładające jeden tylko przedmiot, płatne są zwykle mniej więcej od 75 kop. do dwóch rubli za godzinę, a nawet i wyżej, jeśli wyrobią sobie odpowiednią markę, ale o takie lekcje prywatne jest zwykle trudniej, są one stałe jedynie w zakładach naukowych.
Z lekcji prywatnych tylko korepetycje dostać łatwo i to rzecz naturalna. Mało jest rodzin tak zamożnych, by kształciły w domu swoje dzieci według własnego planu, a przeważnie posyłają je do szkół. Potrzebują więc nauczycielek do przygotowania do szkół, lub do pomocy w nauce szkolnej, dla tego to korepetycje ogólne są bardziej poszukiwane, niż lekcje poszczególnych przedmiotów.
Przy lekcjach prywatnych wielką szczerbę w budżecie nauczycielek stanowią nadmiernie długie wakacje letnie, świąteczne, wyjazdy, choroby uczennic. Dla zapobieżenia temu, powstała w ostatnich latach umowa, obowiązująca pracodawców do opłaty miesięcznej w przeciągu 9-cio miesięcznego roku szkolnego.
To samo odnosi się do nauczycielek muzyki. Szczególniej w tym zawodzie płaca jest tak rozmaita, jak i skala nauczających. Są takie, które biorą 25 kop. za godzinę, i które biorą 2 ruble; przeciętna jednak cena wynosi 75 kop. do 1 rubla. Trzeba też zaznaczyć, że nauczyciel jest zawsze lepiej płatny od nauczycielki, nawet przy jednakowem uzdolnieniu.
W nauczaniu, jak i na każdem innem polu, znaczy także bardzo wiele marka i umiejętność życiowa. W tym względzie dotykam kwestji ważnej, dającej się odczuć na każdem polu zarobkowem: umiejętności sprzedania swej pracy, niezależnie od jej wartości. Nauczycielka, która ją posiada, otrzyma zawsze przy jednakowych kwalifikacjach naukowych lepsze warunki, tem bardziej, że na tych kwalifikacjach, niestety, rodzice nie zawsze poznać się umieją.
Co innego w biurach, a szczególniej w kantorach, w których zwykle szef poznaje się na wartości swoich pracowników.
W tych ostatnich zawodach, najtrudniejszym był dla kobiet początek i przełamanie oporu pracowników płci męskiej, którzy zrazu grozili gremjalnem opuszczeniem sklepu lub kantoru, w razie wprowadzenia żeńskiego kolegi.
Kobiety zajęły naprzód miejsce kasjerek, za protekcją pracującego w biurze lub kantorze ojca, brata, którzy zdołali przełamać ten opór. Przytem zdarzające się często sprzeniewierzenia kasjerów sprawiły, iż zaczęto posady te powierzać kobietom, jako budzącym większe zaufanie.
Płaca kasjerek jest tak rozmaita, iż określić ją trudno; zależy ona od wielkości interesu handlowego, uzdolnień osobistych i t. p. Pierwsze kasjerki płatne były bardzo mało: od piętnastu do trzydziestu rubli miesięcznie za dwanaście godzin pracy, od 8-ej do 8-ej, z odliczeniem dwóch, lub półtory godziny na obiad. Żaden mężczyzna nie przyjąłby podobnych warunków — kobiety, zmuszone okolicznościami przyjęły je z radością. Praca w kasie nie wymagała żadnego przygotowania, starczyła tu znajomość czterech działań i pewna szybkość w obliczaniu, którą nabywa się przez wprawę; przytem zajęcie to, choć nudne i niezdrowe, nie wymaga wysiłków fizycznych, każda więc niemal osoba dobrej woli przy średniem wykształceniu spełniać je mogła.
Zwykle kobieta, wchodząca jako pracownica do sklepu, otwierała zaraz pole do pracy innym. Za kasjerkami weszły buchalterki, a często w mniejszych interesach jedna osoba spełniała obydwa obowiązki i naturalnie brała większe wynagrodzenie.
Praca buchalteryjna trudną nie jest, ale wymaga już specjalnej nauki, a przytem pewnych zdolności, wobec czego wartość pracujących w tym zawodzie jest bardzo różną. Tutaj bardziej jeszcze, niż przy każdem innem zajęciu, potrzeba wielkiej uwagi i systematyczności.
Dla tego też nawet przeciętnie zdolne buchalterki pobierają wyższe wynagrodzenie od kasjerek — mniej więcej od czterdziestu do pięćdziesięciu rubli na miesiąc, co już daje oszczędnej kobiecie możność bytu samoistnego.
Dzisiaj w kantorach przy wielkich interesach handlowych lub fabrykach, w kantorach bankierskich i t. p. pracuje mnóstwo kobiet; płaca ich nie jest jednak zrównaną z męską, chociaż spełniają te same obowiązki. Dowodzono, że nie mają wykształcenia zawodowego. Okazała się więc potrzeba założenia szkoły handlowej dla kobiet.
Pierwszy taki zakład otworzyła przed kilku laty pani Izabela Smolikowska, kobieta wielkiej inicjatywy, znana w dziejach naszej pedagogiki, jako pierwsza założycielka wyższej pensji żeńskiej, której program przyjęły później inne zakłady tego rodzaju.
Szkoła handlowa odpowiadała tak bardzo potrzebie powszechnej, zwłaszcza, gdy kobiety zrozumiały, jak szybko i jak szerokie otwiera się przed niemi pole pracy, iż zaraz za tym przykładem, powstało kilka innych szkół różnego typu i z różnym zakresem.
W tych szkołach kobiety nabywają wykształcenia zawodowego i mogą skuteczniej współzawodniczyć z mężczyznami. Jednakże i teraz płaca zrównaną nie została, co jest tem dziwniejsze, że szkoły handlowe dla kobiet nadają swym uczennicom wykształcenie handlowe, równe męskiemu. I to nietylko u nas: różnica istnieje nawet w tych krajach, w których praca kobieca jest już rzeczą od dawna uznaną i przyjętą, jak w Anglji i Ameryce. Kobiety są tam wprawdzie dopuszczone do wielu bardzo posad rządowych, jakich u nas zająć nie mogą, ale zawsze na gorszych warunkach, i to pomimo ciągłych usiłowań, dążących do zniesienia niesłusznej różnicy.
Za przykładem biur prywatnych, coraz więcej biur rządowych otwiera miejsca dla pracownic. Kancelaryjna też praca najzupełniej odpowiada zdolnościom przeciętnej kobiety, zajęcia takie są więc bardzo poszukiwane, tembardziej, że zostawiają więcej swobody, gdyż godziny pracy biurowej są zwykle krótsze, niż w kantorach prywatnych, a płaca stosunkowo wyższa.
Telegrafy i telefony są także zwykle obsługiwane przez kobiety. Telegrafy, jako instytucja rządowa, dają lepsze warunki swoim urzędniczkom, gdyż mają one stałe etaty i mniej są zależne od widzimisię zwierzchników. Ale praca jest wyczerpującą i wymaga nadzwyczajnej uwagi. Z tego powodu ogranicza się ona do półdniowej, za którą telegrafistka pobiera dwadzieścia pięć rb. miesięcznie. Jest to zajęcie odpowiednie dla panien, mających dom rodzinny, nie potrzebujących czerpać z pracy swej całego utrzymania, szukających w niej tylko pewnej pomocy.
Zawód telegrafistki potrzebuje niewielkiego przygotowania, przy którem każda średnio wykształcona osoba zdać może z łatwością wymagany egzamin. Do zawodowych przykrości należą przypadające od czasu do czasu nocne dyżury.
Telefonistki są zależniejsze od telegrafistek. Zajęcie daje im towarzystwo prywatne, stawiające niekiedy niebywałe wymagania, jak tego niedawno doświadczyły telefonistki warszawskie przy zmianie kompanji.
Praca, nie dająca gwarancji jutra, praca, którą można utracić z powodu nieumotywowanej fantazji pracodawców, jest demoralizującą i nieznośną. Prócz tego zajęcie przy telefonach uchodzi za denerwujące w najwyższym stopniu. Telefony jednak istnieją od tak niedawna, iż niewiadomo czy denerwują one bardziej od innych zajęć, czy też zdenerwowanie pracownic pochodzi z powodów niezależnych od zajęcia. W każdym razie pod względem wynagrodzenia zajęcie w telefonach należy do lepszych, przynosi bowiem do trzydziestu kilku rubli miesięcznie przy niewielkiej ilości godzin: opłata wynosi za godzinę od 18—25 kop. Wymagania zaś pod względem wykształcenia są niewielkie — potrzeba głównie znajomości języka urzędowego.
Pomiędzy zajęciami, pociągającemi inteligentne kobiety, pierwsze miejsce zajmują takie, które są związane ze sztuką, ale do których potrzeba wykształconego umysłu, smaku, a nawet trochę talentu.
O artystkach właściwych tutaj nie mówię, gdyż posiadają one przywileje już wskutek wrodzonego talentu. Ale w dzisiejszym przemyśle coraz więcej miejsca zajmuje sztuka stosowana, budzi się wszędzie potrzeba piękna i chęć wytworzenia własnych typów i ozdób nawet do przedmiotów powszechnego użytku. U nas jednak sztuka stosowana jest dotąd traktowana po dyletancku, a przytem można powiedzieć, że istnienie jej nie ma dotąd podstaw dość silnych, by zapewnić byt tym, które się jej poświęcą.
Sztuka nie stała się jeszcze u nas istotną potrzebą społeczną, a pragnienie otoczenia się przedmiotami artystycznemi odczuwają tylko wyjątkowe jednostki. Zbyt ich jeszcze mało, ażeby dać odpowiedni impuls naszemu przemysłowi.
W innych krajach sztuka stosowana daje stały sposób do życia setkom rysowniczek, malarek, modelistek, pracujących w rękodzielniach i fabrykach różnego rodzaju; u nas jest ona skierowaną głównie do wyrobu przedmiotów fantazyjnych, przytem zbyt często sama jej nauka jest także fantazyjną: uczennice nie traktują jej na serjo, tylko jako zabawkę, uczą się zbyt krótko, zbyt mało gruntownie, a często rysunek zastępują kalką i przerabiają tylko cudze wzory, psując je nieudolnem kopjowaniem.
Jest nadzieja, że z czasem się to zmieni, bo Muzeum rzemiosł (szkoła istniejąca w Warszawie) daje swym uczennicom wiedzę gruntowną. O ile jednak wiedza ta znajdzie zużytkowanie w naszym przemyśle, jaką może być skala zarobku w tym dziale pracy, określić dzisiaj niepodobna.
Na takich danych byt oprzeć trudno: sztuką stosowaną zajmują się więc głównie panny zamożne, które poświęcają jej czas, zbywający od zabaw, a jeżeli mogą sprzedać jaki malowany parawan, paterę, gobelin, lub coś podobnego, chętnie tym sposobem pomnażają swoje kieszonkowe zasoby.
Do tej pory sztuka stosowana tak fantazyjna, nie może stanowić stałego sposobu zarobku, chyba wyjątkowo, i to dla bardzo szczupłej liczby. Kobiety, które chciałyby z niej żyć, powiększyłyby tylko proletarjat artystyczny.
Praktyczniejsze zajęcie dają rysunki techniczne, nad któremi pracuje pewna liczba kobiet w domu, albo też w odpowiednich biurach. Do pracy tego rodzaju potrzeba wielkiej uwagi, porządku, lekkiej ręki, a przedewszystkiem doskonałego wzroku. Nauka trwa, stosownie do zdolności i zakresu, rok, półtora, dwa lata, ale często już w drugim roku zdolna uczennica może wykonywać łatwiejsze roboty.
W biurach technicznych kobiety zarabiają zwykle dwadzieścia pięć lub trzydzieści rubli miesięcznie, pracując tylko w zwykłych godzinach biurowych. Ponieważ jednak pracodawcy sami nie mają stałej roboty i one też na jej ciągłość rachować nie mogą. Układ robi się zwykle miesięczny, a często nawet dniowy.
Zdolniejsze pracownice, mogące wykonywać rysunki architektoniczne, rysują zwykle w domu i mogą zarabiać do pięćdziesięciu i więcej rb. miesięcznie, bez zbytniego wysiłku, byle robota była ciągła. Ale to już zależy od ich stosunków i umiejętności znalezienia pracy. W każdym razie rysunki techniczne stanowią poważne pole zarobku i zatrudniają pokaźną liczbę kobiet. Dla wielu zaś, mających męża i dzieci, już sama możność pracowania w domu stanowi ważne udogodnienie.
Mało kobiet zajmuje się ilustratorstwem t. j. wykonywaniem rysunków do pism ilustrowanych i do książek, szczególnie dla dzieci, a jednak ilustracje dają niezły dochód, lecz trzeba znać rysunek dokładnie i mieć poczucie i polot artystyczny.
Do zajęć, graniczących z artyzmem, należy retuszerja, tak klisz, jak samych fotografji; pierwsza jest trudniejsza i bardziej poszukiwana. Retuszerji nauczyć się można w krótkim przeciągu czasu, zwłaszcza mając pojęcie o rysunku. Płaca zwykle wynosi miesięcznie około dwudziestu pięciu rb.
W obecnym czasie ogromnego rozrostu literatury perjodycznej wiele kobiet pracuje w dziennikarstwie. Nie mówię tutaj o tych, które posiadają talent pisarski, ale o zwykłych pracownicach, wykonywujących tak zwaną robotę, do czego potrzeba tylko pewnej łatwości stylu, znajomości języka i ogólnego wykształcenia. Przed kilkunastu laty kobieta dziennikarka należała do nadzwyczajnych wyjątków, dziś w redakcji każdego prawie czasopisma jest ich kilka. Niektóre pracują w kantorze, a przytem mają jakąś niewielką stałą rubrykę: robią tak zwane petity, albo też drobne wiadomości ze świata, spisy bibljograficzne i t. p.; niektóre są korektorkami, a jeśli się trafi w redakcji potrzeba jakiego tłumaczenia, zwykle one je robią.
Za granicą zdolne dziennikarki obejmują nieraz naczelną redakcję wielkich i wpływowych czasopism. U nas się to jeszcze nie zdarza. Co najwyżej kobieta jest redaktorką wydawnictwa dla kobiet, lub młodzieży.
W każdym razie można zaznaczyć, iż w dziennikarstwie pracuje z powodzeniem wiele kobiet, zyskując tym sposobem byt łatwiejszy i większy zarobek, niż w wielu innych zawodach.
Arystokrację pracujących kobiet stanowią te, które ukończyły studja uniwersyteckie. Wiele z nich zajmuje w nauczaniu miejsce uprzywilejowane, z płacą równą profesorskiej, bo też mają równe kwalifikacje.
Doktorki zaś cieszą się u nas niezmiernem uznaniem i sympatją, a cisnącym się zewsząd pacjentkom wiele z nich wprost wydołać nie może, co dowodzi jak bardzo były one pożądane i potrzebne. Można śmiało powiedzieć, iż społeczeństwo nasze ma prawo chlubić się kobietami lekarzami. Dały one faktycznie najświetniejsze zaprzeczenie wszystkim smutnym horoskopom i obrazom powieściopisarzy, powstającym przeciwko studjom uniwersyteckim dla kobiet. Wszystkie, które je ukończyły, jako doktorki medycyny, zyskały zaufanie i wziętość, a jako żony, matki, obywatelki zasłużyły sobie na cześć powszechną, tworząc ideał zespolonych męskich i żeńskich przymiotów. Są one w całem znaczeniu tego słowa tem, czem kobieta być powinna, bo wnoszą do dziedzin wiedzy i pracy społecznej niewieście serce, tkliwość i poczucie ideałów życiowych.
Liczba doktorek medycyny wzmaga się u nas ciągle. Jest to dziś niezawodnie dla kobiet najzaszczytniejsze i najkorzystniejsze zajęcie. Ażeby je zdobyć, potrzeba jednak wytrwałej pracy lat wielu, zaparcia się siebie, hartu, a wreszcie znacznych środków materjalnych.
Medycyna nasuwa na myśl zawody: dentystykę i aptekarstwo, które pozostaje z nią w pewnym związku.
Dawniej dentystyka była niemal zupełnie zawodem samoistnym, którego uczono się praktycznie. Dzisiaj wymagania są wyższe, dentystyka zaczyna być uważaną jako jedna ze specjalności lekarskich, a wobec mnożącej się liczby lekarzy, którzy jej się oddają, łatwo przewidzieć, że dentyści bez wyższej kwalifikacji naukowej stracą wziętość.
Obecnie mamy dość dużo kobiet oddanych temu zawodowi, cieszących się zaufaniem licznej klienteli, mających zapewniony byt własny i rodziny.
Za pracą kobiecą w tym zawodzie odzywają się sprzeczne głosy. Niektórzy twierdzą, że wyrywanie zębów wymaga dużej siły fizycznej, którą nie zawsze posiada kobieta; jednak ręce kobiece są zręczniejsze od męskich przy rozmaitych operacjach, jakich zęby nieraz wymagają.
Aptekarstwo nadaje się niezawodnie do uzdolnień kobiecych, pojętych nawet według dawnego szablonu. Sama już pospolita nazwa «kuchni łacińskiej» określa rodzaj zajęcia. Pomimo to kobiety musiały staczać zacięte walki, zanim zostały do niego dopuszczone, zapewne wskutek wymaganych od farmaceutów kursów uniwersyteckich.
Zawód ten nie jest jednak bardzo ponętny; wymaga on długich lat studjów przygotowawczych, a daje bardzo małe materjalne korzyści przy wielkiej odpowiedzialności, przy uciążliwej pracy, prawie zupełnie pozbawionej wytchnienia. Ciągłe odezwy w gazetach o ciężkiem położeniu farmaceutów zdają się świadczyć, że znajdują się oni w gorszem położeniu, niżeli ogół pracowników, jakkolwiek długie studja i stopień naukowy powinnyby im lepszy byt zapewnić.
Obecnie kobiety, mając wolny wstęp do uniwersytetów, starają się usilnie o dopuszczenie ich do adwokatury. We Francji, Szwajcarji, Belgji, uzyskały nawet prawo bronienia spraw i stawania przed kratkami sądowemi w charakterze obrońców. Sądownictwo jednak uważać można za najbardziej zacofane wobec kwestji kobiecej, szczególniej tam, gdzie panuje kodeks Napoleona. Trzeba więc w tym razie, jak i w wielu innych, ażeby zaufanie powszechne poparło kandydatki do nowego zawodu. Zależy to od wyrobienia opinji, oraz od szczęśliwej okoliczności, któraby pozwoliła jakiemu wybitnemu talentowi żeńskiemu dać się poznać i tym sposobem utorować drogę innym kobietom.
W Ameryce kobiety współzawodniczą z mężczyznami we wszystkich prawie zawodach: jest tam wiele inżynierek i budowniczek. Zdaje się, że i u nas kobiety chcą iść tym śladem, gdyż zapisują się dość licznie na politechnikę lwowską i inne. O rezultatach mówić dzisiaj byłoby zawcześnie, jednak mamy wszelkie prawo sądzić, że zawody, które w innych krajach okazały się dla kobiet dostępne, i u nas takiemi kiedyś się staną.
Świetnem polem pracy, po wszystkie czasy uprawianem przez płeć żeńską, i będącem w jej wyłącznem władaniu, jest na wsi gospodarstwo domowe, zwane nawet gospodarstwem kobiecem. Zmieniają się czasy, zmieniło się znaczenie gospodarstwa: dawniej szło o wyprodukowanie bez wyboru wszystkiego, co dom i rodzina potrzebować mogła, obecnie idzie także i o przysporzenie dochodu, produkując to, do czego się warunki miejscowe nadają.
Na ważność tej gałęzi pracy kobiecej nie potrzebuję kłaść nacisku, gdyż jest ona doskonale znana przynajmniej teoretycznie, a przy dzisiejszych cenach produktów spożywczych, rozumnie prowadzone gospodarstwo nabiałowe, owocowe, hodowla drobiu i trzody, może dać dostatnie utrzymanie. Tylko z pomiędzy wszystkich zajęć jest ono może najmozolniejszem, gdyż wymaga nieustannego dozoru i pilności. Trzeba też oddać mu się zupełnie i zerwać z rozmaitemi nawyknieniami, które stały się dla wielu kobiet drugą naturą. Gospodyni, oddana swemu zawodowi, musi wstawać razem ze słońcem, przyjąć ubranie, któreby pozwalało jej wychodzić na niepogody i zimno bez narażenia się na przeziębienie, prowadzić czynne życie na powietrzu, — czyli zerwać z modą, ze strojem, elegancją i wygodą.
Gospodarstwo kobiece stało się dziś umiejętnością, która nie może być traktowana rutynicznie, a niestety! mamy bardzo mało szkół odpowiednich. Działy gospodarstwa specjalizują się, a specjalności wymagają pilnej nauki i praktyki. Tymczasem takich właśnie szkół specjalnych: mleczarstwa, hodowli drobiu, trzody i t. p. brakuje u nas i musimy szukać ich aż w Czechach lub Danji.
Suszenie owoców i jarzyn, wyrób różnych przetworów owocowych stanowić może także zyskowne zajęcie, szczególniej w miejscowościach, w których o zbyt na miejscu jest trudno. Sklepy delikatesów sprowadzają przeważnie z zagranicy kompoty, owoce kandyzowane, prunelki i t. p. Wszystko to powinnoby być wyrabiane u nas, gdyby sadownictwo wyżej stało i gdyby znalazły się kobiety chętne do pracy w tym zawodzie.
Toż samo powiedzieć można o marynowaniu i urządzaniu wędlin. Wędliny litewskie, na które zawsze jest wielki popyt, stanowią pokaźny dochód w produkujących je gospodarstwach.
Są to wszystko właściwe pola pracy dla panien mieszkających na wsi, które nieraz porzucają rodzinę, zmieniają warunki życia, do którego nawykły, szukając w miastach zarobku najczęściej mniej odpowiedniego ich siłom i przyzwyczajeniom.
Są kobiety, które same prowadzą gospodarstwo rolne, a nawet niektóre odbywają w tym celu studja na wydziałach rolniczych w uniwersytetach.
W końcu 1901 roku dwie kobiety wniosły podanie do sekcji rolnej przy Muzeum przemysłu i rolnictwa, prosząc o wynalezienie im praktyki przy wzorowem gospodarstwie. Rzecz okazała się zrazu trudną przy naszych stosunkach — dla samej niezwykłości faktu. Nie można jednak wątpić, że znajdą się miejsca odpowiednie dla pracownic na tem polu, tembardziej, że jakkolwiek nie było dotąd praktykantek rolnych, ani specjalnie wykształconych w tym kierunku kobiet, zdarzało się, że nieraz wdowa lub panna, zmuszona okolicznościami, faktycznie prowadziła gospodarstwo rolne.
Zawód to jednak bardzo uciążliwy i wymaga wielkiego zasobu zdrowia i siły, a przytem taktu w postępowaniu i znajomości ludu wiejskiego. Nie chodzi tu już bowiem o samą umiejętność pracy, ale o rzecz zupełnie inną, o prowadzenie przedsiębiorstwa, o dobór i dopilnowanie podwładnych. Można być doskonałym rolnikiem, mieć świetne urodzaje, a jednak zbankrutować, jeśli się nie posiada zdolności pokierowania pracą skomplikowaną, aby wszystkie kółka, składające całość, działały należycie.
Tutaj więc, jak w każdem przedsiębiorstwie, a nawet więcej niż w każdem innem, potrzeba wielkiej energji, zdolności organizacyjnej. Są jednak kobiety, które posiadają powyższe warunki, mogą podołać tym ciężkim obowiązkom i znajdują chleb w tej gałęzi pracy.
Mówiąc o pracach kobiecych, mam głównie na myśli te, które nie wymagają kapitału nakładowego. Osoba gruntownie obeznana z jakąkolwiek gałęzią gospodarczą, może znaleźć płatne zajęcie, jak również objąć główny kierunek jakiego przedsiębiorstwa. W tych razach jednak wynagrodzenie trudne jest do unormowania. Zależy ono najzupełniej od stopnia zaufania, a wreszcie od zamożności przedsiębiorstwa. Dotąd posiadamy zbyt mało przykładów, by z nich jakiekolwiek dane wyciągnąć. W gospodarstwach nabiałowych, prowadzonych na szerszą skalę, pomocnica, dozorująca mleczywa i jego przetworów, pobiera prócz całego utrzymania około stu rb. rocznej pensji. Taka cena zapewne musi być stosowana przy innych poszczególnych gałęziach gospodarstwa kobiecego.
Do zajęć przyjemnych, mających związek z rolą, należy ogrodnictwo. Naturalnie zawód ten wymaga pewnego przygotowania i wykształcenia specjalnego, ale jest to tem łatwiejsze, iż istnieją u nas szkoły ogrodnicze, w których można zapoznać się ze wszystkiemi działami ogrodnictwa, pszczelarstwa i jedwabnictwa. Wykwalifikowana ogrodniczka może znaleźć zajęcie; nie wiele jednak mogę zacytować przykładów korzystnych posad. Znam wprawdzie ogrodniczkę taką, która objęła na Żmudzi zarząd kilku ogrodów — lecz pewniejsze jest zużytkowanie tych studjów, gdy się posiada swój ogród, lub ma się możność wzięcia w dzierżawę. Wogóle ogrodnictwo jeszcze mało jest u nas rozwinięte, a kobietom trudno jest współzawodniczyć z ogrodnikami, już z tego względu, że zajęcie to, jak i rolnictwo jest mozolne i wymaga dużo sił fizycznych.
Orgodnictwo nasuwa na myśl bukieciarstwo t. j. umiejętność zwijania bukietów, chociaż właściwie z rzeczywistem ogrodnictwem niema nic wspólnego. Wymaga ono tylko pewnej zręczności i dobrego smaku, przytem trochę artyzmu i wprawy; zależnie od stopnia tych właściwości, trwa czas nauki. Pod względem materjalnym zajęcie jest niezłe, zależy naturalnie od uzdolnienia i wielkości zakładu ogrodniczego.
Wiele bardzo działów gospodarstwa na wsi oczekuje umiejętnej ręki, któraby nadała im większe ekonomiczne znaczenie racjonalnym kierunkiem i gruntowną znajomością rzeczy.
Kończąc ten pobieżny przegląd zawodów otwartych już, lub otwierających się przed kobietą, niepodobna pominąć tych, które, jakkolwiek skromne i rzemieślnicze, były zawsze w rękach kobiet i przez wiele wieków dostarczały im niemal jedynego sposobu utrzymania.
Do takich należy igła, która przy rozwoju innych kobiecych zajęć wymaga coraz więcej pracownic, bo całe zastępy kobiet, które dawniej same sobie szyły ubranie, dzisiaj nie mają na to czasu, ani też potrzebnej umiejętności. Dawniej każda z kobiet oprócz zwykłego szycia umiała wiele pięknych robót, haftów, wyszywań i t. p. Dziś, oprócz szwaczek zawodowych mało jest takich, któreby umiały igłą pracować.
Następstwem tego jest, że igła jako rzemiosło poszła w górę, a to, pomimo maszyn do szycia, które jakoby miały doprowadzić tysiące pracownic do głodowej śmierci. Dziś takie, które potrafią dobrze odszyć skrojony już stanik, płatne są od 10 do 20 rb. miesięcznie i zawsze mogą być pewne roboty, bo nawet skromne magazyny w tak zwany czas ogórkowy nie wydalają dobrej pracownicy.
Jest to wprawdzie zarobek nie wielki, ale nie wymaga wykształcenia, ani kosztownej długiej nauki. Najczęściej dziewczyna uczy się praktycznie swego rzemiosła. Sposób ten, choć wadliwy, rzadko dający gruntowną zawodową wiedzę, powodujący stratę czasu, jest jednak powszechnie używany pomiędzy biednemi rodzinami, gdyż nie wymaga prawie żadnego nakładu.
Arystokrację rzemiosła stanowią starsze panny, krojczynie, a wreszcie zarządzające pracownią, zwłaszcza jeśli można spuścić się na nie we wszystkiem, powierzyć im materjały i dodatki. Osoby posiadające te wszystkie kwalifikacje pobierają miesięcznie około stu rb., przytem gratyfikację, oraz od czasu do czasu wakacje. Na nieszczęście jest to położenie zupełnie wyjątkowe. Jest ono tem dla biednej dziewczyny, czem dla żołnierza buława marszałkowska. Ale osoby stojące tak wysoko w hierarchji pracownic, rzadko rekrutują się z prostych szwaczek. Pomiędzy tak wyjątkowem położeniem, a umiejącą dobrze szyć robotnicą, istnieje cała gradacja stopni pośrednich, a panna znająca się dobrze i na kroju, może zawsze rachować na pensję od trzydziestu do pięćdziesięciu rb. miesięcznie, stosownie do uzdolnienia i do wielkości magazynu.
Dobrze są także płatne panny, umiejące ubierać kapelusze. Ale ta praca jest tylko sezonowa i wymaga przez parę miesięcy w roku ogromnych wysiłków, po których następują sezony martwe.
W tych rzemiosłach, jak i w niektórych innych: kwiaciarstwie, fryzjerstwie, popłaca głównie gust dobry. Szczególniej wymagają go kapelusze, bo umiejętne upięcie piórka, lub kokardy stanowi o ich wdzięku. Gust jednak jest to dar wrodzony, nabyć go bardzo trudno i dla tego właśnie popłaca.
W kwiaciarstwie pracownice wyjątkowo uzdolnione, umiejące wyrabiać róże, zwijać girlandy i wiązanki, do czego także gust jest konieczny, pobierają pensję miesięczną od 25 do 30 rb., ale ażeby nauczyć się doskonale rzemiosła, potrzeba kilku lat usilnej pracy, a przytem zachodzą trudności w znalezieniu odpowiedniej mistrzyni. Wogóle jednak jest to zajęcie mozolne, a teraz wobec tak rozpowszechnionego używania kwiatów świeżych — niepopłatne.
Rzemiosłem, które powinnoby być z samej natury swojej w rękach kobiecych, jest fryzjerstwo, tymczasem trudnią się niem przeważnie mężczyźni. Jest wprawdzie w Warszawie może setka kobiet, zajmujących się wyrabianiem peruk dla izraelitek, ogół jednak wykwintnych kobiet powierza swe głowy grubym palcom męskim.
Zarobek zdolnych fryzjerów jest bardzo pokaźny. Są tacy, którzy w sezonie zimowym czeszą po kilkadziesiąt głów dziennie, nie mogąc wszystkich klientów obsłużyć i których zamawiać trzeba na kilka dni naprzód. Za uczesanie głowy płaci się przeciętnie rubla do półtora, łatwo więc wyrachować wysokość zysków, które potem starczyć mogą na przeżycie martwego sezonu.
W szewctwie kobiety szyją głównie tak zwane wywrotki. Robotami temi nie zarabiają więcej od dobrze szyjących szwaczek.
Zajęciem, które u nas kilkakrotnie usiłowały przyswoić sobie kobiety, jest zecerstwo. Próby jednak czynione w tym kierunku nie dały dobrych rezultatów, bądź to z powodu niechęci kolegów mężczyzn, bądź też z braku drobnych udogodnień, których praca kobiet wymaga, bądź wreszcie dla braku wytrwałości tych, które próbowały tego zajęcia. Wymaga ono dużej wprawy, a ponieważ praca płaci się zwykle od arkusza, lub szpalty, więc tylko ci, co szybko składają, mogą mieć zarobek przyzwoity.
Ale tak zwane roboty akcydensowe i illustratorskie drukarskie mogłyby być śmiało przez kobiety spełniane. Roboty takie nie są płatne od sztuki i płace miesięczne tutaj dochodzą do 50 rub. miesięcznie, zależnie od uzdolnienia, zręczności i dobrego smaku.
Być może, iż kobiety nie brały się należycie do tej pracy i zrażone pierwszemi trudnościami opuściły zawód, który im się wydawał niewdzięczny.
A jednak pracownice w drukarstwie nie stanowią żadnej nowości. Od samego początku wielkiego wynalazku pracowały w nim kobiety. Mamy tego dowód w rozmaitych spisach inkunabuł, oraz w drzeworytach, służących jako marka pierwotnych drukarni, w których przedstawione są kobiety przy kaszcie drukarskiej.
Było to jakby przedłużeniem praw, nabytych niegdyś przez nie jako kopistki, i to zapewne w czasach, w których nauka czytania i pisania nie była pospolitą; otworzyło to im drogę do zecerstwa, zajmującego miejsce odręcznego pisania, tylko że liczba zecerek była bez porównania mniejszą, niż kopistek, o których nieraz wspominają średniowieczni pisarze.
W obecnym czasie w wielu krajach kobiety pracują w tym zawodzie. Jeszcze w czasach rewolucji w Paryżu, drukarz Deculfo, niezadowolony ze swoich robotników, postawił przy kasztach kobiety, które dobrze wywiązywały się z zadania. Napoleon, zwiedzając kiedyś drukarnię rządową, zawyrokował, że jest to robota kobieca; to zdanie zaważyło w losach zecerek.
W Londynie istnieje od dawna stowarzyszenie drukarek, które zajmuje się kształceniem uczennic i daje swoim członkom lepsze zarobki, niż to, jakieby mieć mogły w wielu innych rzemiosłach. Według ostatnich spisów ludności — drukarek w samej Anglji jest około pięciu tysięcy.
We Francji niektóre wielkie firmy wydawnicze dają od pół wieku zajęcie kobietom, pomimo ciągłej niechęci mężczyzn i są z ich pracy zupełnie zadowolone.
Przykłady świadczą wymownie, że zecerstwo jest najzupełniej dla kobiet dostępne i prędzej czy później, samą siłą rzeczy zawód ten będzie przed niemi otwarty. Potrzeba tu tylko inicjatywy i dobrej woli ze strony pracodawców.
Wspomnieć tu należy, że w wielu drukarniach kobiety znajdują zajęcie jako ekspedjentki, korespondentki a zwłaszcza jako korektorki, kantorzystki, a na niższem stanowisku, jako nakładaczki; przy maszynach spotykamy również przeważnie kobiety.
Introligatorstwo zajmuje także dużo rąk kobiecych, dając im niezły zarobek. Oprawa książek wymaga głównie zręczności i uwagi, której nabiera się wprawą. Nauka trwa mniej więcej tak długo, jak nauka szycia, a zajęcie jest mniej mozolne i bardziej urozmaicone, zwłaszcza introligatorstwo ozdobne — to ostatnie wymaga jeszcze więcej zręczności i dobrego smaku. Prowadzenie introligatorni wymaga naturalnie odpowiedniego gruntownego przygotowania i pewnego kapitału. U nas jest kilka zakładów introligatorskich, prowadzonych przez kobiety.
Oprócz wyżej wymienionych zajęć, pozostaje jeszcze wiele, które kobiety mogą uprawiać i które uprawiają — tak po fabrykach jak i w rzemiośle. Niepodobna jednak wszystkich w tym krótkim szkicu wymienić. Jest to tylko pobieżny pogląd na dziedzinę pracy, nie roszczący pretensji do ścisłości. Na ogół — można powiedzieć, że prawie wszędzie pole pracy stoi otworem dla kobiet, a z rozwojem przemysłu ciągle jeszcze otwierają się nowe dziedziny. Zdobycie nowych stanowisk zależy teraz po większej części od samych kobiet, od sumienności w wykonywaniu obowiązków i gruntownego zawodowego przygotowania, co obecnie nie zawsze bywa uwzględniane i przestrzegane.


IV.
Znaczenie ruchu kobiecego.

Przyznać trzeba, że od lat dwudziestu sprawa kobieca uczyniła ogromne postępy, a kobiety dowiodły swem postępowaniem, że podołają podwójnemu ciężarowi, jakie nowe obowiązki włożyły na ich barki, bo jak to już zaznaczyłam wyżej, zawodowa praca nie uwalnia ich wcale od obowiązków żony, matki, gospodyni domu, gdy tymczasem mężczyzna zawodowo pracujący oddaje się w zupełności swemu zajęciu.
Teraz zastanowić się trzeba nad etycznem i społecznem znaczeniem ruchu kobiecego, którego już ani negować, ani skutecznie powstrzymać nie można.
Mężczyźni wogóle niechętnie patrzą na niego i dziwić się temu nie można, gdyż grozi on zupełną zmianą dotychczasowych stosunków. Ekonomicznie wytwarza się dla nich coraz groźniejsza konkurencja zarobkowa, a przytem wytrąca im z ręki wszechwładztwo i dąży do uczynienia z kobiety istoty im równej, jakkolwiek prawo, a zwłaszcza kodeks Napoleona, oddaje im nad nią przewagę.
Wobec nowego położenia i kolizji, jakie ono nieustannie wytwarza, można mieć nadzieję, że prawo ulegnie modyfikacjom, odpowiednim nowym potrzebom i stosunkom.
Kodeks Napoleona z chwilą zamężcia kobiety pozbawia ją właściwie prawa własności, a nawet swobody osobistej. Żona, chociaż nominalnie pozostaje właścicielką nieruchomości i sum, jakie posiada, traci prawo do dochodów, które przechodzą pod bezwarunkowe władanie męża. Mąż mocen jest wyczerpać na lat trzy wszelkie dochody z nieruchomości bez zdawania z nich rachunku, a tem samem mocen jest uniemożliwić nadal prowadzenie gospodarstwa, płacenie podatków i faktycznie doprowadzi żonę do ruiny w sposób legalny. W zamian prawo orzeka, iż mąż winien jest żonie alimenta; jednakże przy jego złej woli, lub ruinie, alimenta muszą pozostać fikcją. U nas wprawdzie żona nie odpowiada za długi męża, ale skoro on jest panem jej dochodów, wierzyciele mają do nich prawo i mogą żonę na czas jakiś pozbawić środków utrzymania.
Swoboda osobista kobiety z chwilą ślubu istnieć przestaje, mąż ma prawo wbrew jej woli zabierać ją z sobą, gdzie mu się tylko podoba i zmusić ją przez policję do zamieszkania z sobą. Nadto niema ona prawa sporządzenia żadnego prawnego aktu, nawet tyczącego się jej własności bez jego asystencji, nie może naprzykład pokwitować z odbioru ani sumy, ani należnego sobie procentu. U nas nie może dostać paszportu bez przyzwolenia męża. Co więcej, mąż ma prawo do jej zarobków i może je zabierać bezkarnie.
Łatwo zrozumieć ile nieznanych dramatów rozgrywa się na tem tle.
Kobieta jednak ma prawo intercyzą przedślubną uregulować stosunki majątkowe i osobiste w sposób dowolny i obwarować się przeciw arbitralności kodeksu. Ale obyczaj potępia taką umowę, mężczyzna uważałby sobie za ujmę zrzec się dobrowolnie praw swoich, a przytem jakże wiele kobiet niema pojęcia, jakim je prawom kodeks poddaje, ani też jakim sposobem wyłamać się mogą z pod jego ucisku. Zadaniem prawa jest regulować stosunki ogółu według słuszności i etyki.
Ma się rozumieć, wobec tak zupełnego poddania kobiety mężczyźnie w stosunku domowym, zachodzi ogromna trudność w zdobyciu jakichkolwiek praw politycznych. Na ten fakt składa się zresztą wiele przyczyn, a może najważniejszą jest rutyna, która utrzymuje, iż to co nie istniało dotąd, i nadal istnieć nie powinno. A pod tym względem nowy świat dużo liberalniejszy od starego, także z największym oporem i trudnością odnosił się do żądań kobiet, dobijających się o prawo głosowania przy wyborze reprezentantów, oraz o prawo sprawowania różnych urzędów.
Wreszcie w r. 1868 stan Wyoming pierwszy przychylił się do tych żądań, jednakże sama rzecz uległa jeszcze różnym zwłokom i formalnościom, zanim ostatecznie w czyn wprowadzoną została. Agitacja w tym kierunku trwa ciągle, zarówno w Ameryce jak w Europie, zyskuje coraz nowe siły, a co najważniejsze, że za sprawą kobiet, niesłusznie pozbawionych głosu we wszystkich kwestjach, obchodzących je na równi z mężczyznami przemawiają najpoważniejsi ludzie, którzy mają poczucie sprawiedliwości.
Rzecz ta ma większą jeszcze doniosłość, niżeli krzywda wyrządzona połowie rodu ludzkiego. Zasad etycznych nigdy bezkarnie naruszać nie można bez szkody ogólnej, a zwyczajowa niesprawiedliwość, istniejąca od wieków, zaciera w umysłach samo jej pojęcie i uświęca z góry wszelkie bezprawia.
Ludzie tworzą niesłuszne prawa pod wpływem przesądów, tradycji, własnego interesu; ale niesłuszne prawa mszczą się na tych, co je wytworzyli, pacząc stosunki, demoralizując zarówno tych, co z nich korzystają, jak tych, co są ich ofiarą. Pod ich wpływem poczucie sprawiedliwości oddziela się od prawa, a w końcu zatraca się w zupełności.
Francuzi nawet mają na to dwa odrębne wyrażenia: La loi i le droit, których nasz język nie posiada, może dla tego, iż w zasadzie naród nasz nie oddziela tych dwóch pojęć. Ogół nie zawsze pojmuje to rozróżnienie i bardzo łatwo miesza prawo ze sprawiedliwością.
Zresztą prawo wytwarza obyczaj, który panując wszechwładnie, paczy wszelkie zdrowe pojęcia i wpływa na najdziwaczniejsze wyobrażenia o kobiecie.
Powieściopisarze, poeci, kryminalogowie łamią sobie nieraz głowę nad jej określeniem, nazywają ją sfinksem, aniołem, demonem, upatrując w niej najsprzeczniejsze cechy i rozmyślają nad tą nieobrachowaną, zagadkową istotą, której pojąć nie są wstanie.
Niestety! kobieta jest tem, czem ją sam mężczyzna uczynił. Mając nad nią przewagę siły fizycznej, nauki, przewagę prawną, ekonomiczną, obyczajową, nie chciał w niej uznać równego sobie człowieka, urabiał ją wedle fantazji dla swej wygody, użycia i przywidzeń, cóż więc dziwnego, że stała się ona nieraz klęską swego władcy i usiłowała zdobyć podstępem, zdradą, kłamstwem, położenie sobie należne, którego jej odmawiano w imię rzekomej sprawiedliwości. Broniła się też temi sposobami przeciwko tyranji męskiej, wyrobionej uprzywilejowanem położeniem, której już chłopiec uczy się od dzieciństwa.
Bo wychowanie dwóch płci jest różne i różną wpajana im etyka. W domu jeszcze pozwalają chłopcu daleko więcej niż dziewczynie, a przy każdej sposobności, poniżają przed nim płeć żeńską; jeżeli chłopiec płacze, lub kaprysi, wstydzą go, że jest babą. Przewodzi też zwykle nad siostrami i nic sobie z nich nie robi. A są nawet matki, które uważają, że jest to dobra szkoła dla dziewcząt, zmuszonych w przyszłości ulegać mężowi, gdy przyzwyczają się zawczasu do ulegania bratu.
Mężczyzna więc czuje się obecnym ruchem zagrożony na każdem polu. Ekonomicznie lęka się, iż przybytek tylu rąk do pracy, spowoduje ogromne obniżenie zarobków i zdwoi trudność jej znalezienia. Każde zniesienie anormalnych tam powoduje podobne niebezpieczeństwo, tak jak fala sztucznie wstrzymywana, która zniósłszy zapory, powoduje szkody, dopóki nie wyżłobi sobie odpowiedniego łożyska.
Na szczęście jednak nie sprawdziły się smutne przewidywania mężczyzn. Kobiety powoli zajmowały różne stanowiska, jedne po drugich, nie było więc gwałtownych przewrotów, a nad obniżeniem ceny pracy cierpiały najwięcej one same, gdyż ażeby tę pracę dostać, musiały przyjmować gorsze warunki.
Pokazały się jednak dla nich inne jeszcze niebezpieczeństwa nowego położenia. Zdarzały się wypadki, że kobietom zamężnym poszczęściło się w jakiem przedsiębiorstwie, prowadzonem na własną rękę; były wtedy wyzyskiwane przez mężów, którzy zamiast pracować, sami tracili nieraz bezwstydnie zarobek żony, jak to zresztą nieraz czynią mężowie bogatych żon.
Uważano więc znowu, że praca kobiety, nietylko rozprzęga rodzinę, ale choćby nawet była najkorzystniejszą, nie przynosi jej samej pożytku, a co gorzej, demoralizuje mężczyznę.
Takie zarzuty, choćby nawet oparte na rzeczywistych faktach, zaobserwowanych przygodnie, nie mogą wpływać na sąd o samej kwestji. I bez pracy kobiecej, w stadłach małżeńskich działo się rozmaicie. Istnieli po wszystkie czasy próżniacy, samolubi, nikczemnicy, których ofiarą padały żony, jak znów mężczyźni byli nieraz ofiarami próżniactwa, żądzy zbytku i samolubstwa swych żon.
Nieszczęść domowych nie można kłaść na karb tego lub owego ekonomicznego stosunku, jeśli tylko nie opiera się on na niesprawiedliwości i przywileju jednej strony, bo każdy może wywołać nadużycie. Ze wszystkich jednak, te warunki ekonomiczne wydają mi się najracjonalniejsze, które, dając swobodę jednostce, nie czynią jej materjalnie zależną od współmałżonka. Bo wobec swobody stosunki wzajemne najłatwiej ułożyć się mogą wedle potrzeb, możności i woli każdej ze stron interesowanych.
Straszną ironją byłby czyniony kobiecie zakaz, zarobkowania poza domem, gdy środki męża nie starczą na utrzymanie rodziny, jak znów niewłaściwem, z wyjątkiem ważnych przyczyn, byłoby zarobkowanie kobiety zamożnej, obarczonej liczną rodziną, mającej w domu własnym ważne obowiązki. Ostatecznie niepodobna stawiać norm ogólnych, bo każdy jest najlepszym sędzią własnego położenia i swoboda jednostkom powinna być zostawioną.
U nas stosunki rozwinęły się na tle potrzeb i prądów ogólnych, z tą jednak różnicą na naszą korzyść, że kobiety nasze były zawsze energiczne i wykształcone. Nie przestawały one nigdy na biernej roli, jaką odgrywa płeć żeńska w innych krajach, ale brały czynny udział we wszystkich sprawach, zajmujących ich ojców, mężów, synów, braci. Polka była i jest zwykle prawdziwą towarzyszką życia i doli męża. Zna jego interesy, zajmuje się niemi, dopomaga nieraz w ich prowadzeniu. Mało która chce poprzestać na roli salonowego bawidełka, bierze zwykle życie ze strony poważnej. W dworach wiejskich zajmuje się zwykle swoim gospodarczym działem, a nie poprzestając na tem, otacza swą opieką nie tylko domowników, ale wszystkich, którzy jej potrzebują, niosąc pomoc chorym, ciemnym i nędznym. A jeśli zbraknie głowy rodziny, nieraz kobieta zastąpić ją potrafi.
Najlepszym dowodem wysokiego poziomu umysłowego Polek jest uznanie, jakiem otoczono odrazu pierwsze doktorki, dentystki i wogóle kobiety, zajmujące nowe stanowiska. Wiadomy jest bowiem fakt, że zwykle sądzimy drugich według siebie, więc też w krajach, w których kobiety są mało wykształcone, pionjerki we wszystkich działach pracy, jakie obejmowały, musiały walczyć niezmiernie długo, zanim zdobyły sobie jakie takie zaufanie.
Jeśli zdarzyło mi się kiedy słyszeć kobietę mówiącą, że nie leczyłaby się nigdy u doktora kobiety, była to zwykle osoba bardzo ograniczona, gdy przeciwnie rozumne garnęły się skwapliwie do doktorek, aptekarek, dentystek, darzyły je zaufaniem i brały niejako udział w ich powodzeniu, rozumiejąc doniosłość sprawy, jakiej były przedstawicielkami.
Jednem z najsmutniejszych następstw dotychczasowego położenia kobiety, jest niewiara w siebie samą, oraz przejęcie się dziwacznym sądem mężczyzn, który uprawniał w niej wszelkie fantazje niedorzeczności, braki logiki, a wreszcie upieranie się przy swojem upośledzonem położeniu, uważając je jako jedynie dla siebie odpowiednie. Fakt to zresztą powszechny: niewolnik przywyka często do swego łańcucha.
Dziś przecież, pomimo wszelkiej tamy i przeszkody, kobieta stała się istotą dojrzałą. Zdała sobie sprawę ze swoich celów i dąży wytrwale do ich osiągnięcia.
Gdyby cel ten ograniczał się do zrównania prawa do zarobku i wyzwolenia kobiety z dotychczasowej zależności, miałby on już wielką doniosłość dla spokoju i szczęścia jednostek i etyki społecznej. Jednakże te dążenia mają cel szerszy i doniosłość większą.
Idzie tu bowiem o zniesienie wiekowej niesprawiedliwości tak powszechnie przyjętej i zakorzenionej, iż zatruwała w zarodku wszelkie etyczne pojęcia. Wskutek tej niesprawiedliwości wyrobiły się dwie wręcz sprzeczne etyki: żeńska i męska, tolerując w jednej płci to wszystko, co pod karą hańby zabronione było drugiej; wyrobił się też i kodeks honoru, wobec którego mężczyzna obowiązanym był w wielu razach inaczej postąpić z mężczyzną, niż z kobietą, lub też kłamać i krzywoprzysięgać.
Nie dziw więc, iż wobec tego etyka stała się najmętniejszem z pojęć, co najwyżej piękną abstrakcją, niemożebną do przystosowania w życiu, bo była koszlawioną i źle rozumianą.
Wynikło stąd, co wyniknąć musiało.
I oto wszystkie stosunki wikłają się tak bardzo, iż konieczność nadania społeczeństwom stałych podstaw etycznych stanęła dziś na porządku dziennym. Bez nich istnienie staje się coraz trudniejszem, mnoży się w zatrważający sposób liczba przestępstw i zbrodni tak dalece, że nikt nie jest pewnym mienia i życia.
Jest to wskazówka, iż jest coś złego, zwichniętego w układzie stosunków, które muszą mieć swoje następstwa i wywoływać zło na każdym punkcie. Niesprawiedliwość wyrządzana ciągle połowie rodu ludzkiego, musiała wreszcie wszczepić niesprawiedliwość w krew i ducha pokoleń.
Z drugiej strony ta połowa ludzkości, która doznawała wiekowej krzywdy, odczuła wreszcie jej gorycz, zapragnęła całą duszą zmienić istniejące stosunki i dać światu całemu to, do czego sama dąży tak wytrwale, pomimo trudów i szyderstw.
W kwestji kobiecej nie chodzi więc o to tylko, która płeć spełniać będzie te lub inne prace, która mieć będzie takie lub inne prawa, ale o tę wielką zasadę ogólnego zrównania zasad i obowiązków, o wszczepienie tych pojęć wzrastającym pokoleniom, o dozwolenie każdemu swobodnego rozwoju swych zdolności i zajęcia odpowiedniego im stanowiska. Chodzi o to, by z dwóch etyk, żeńskiej i męskiej, wyłoniła się etyka jedna, łącząca najwyższe pierwiastki, najszlachetniejsze cechy jednej i drugiej, etyka oparta na odczuciu i usunięciu krzywd wszystkich, na prawdzie, sprawiedliwości i umiłowaniu bliźnich.


TREŚĆ.

Str.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Waleria Marrené.