<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Król Maciuś na wyspie bezludnej
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1923
Druk Drukarnia Naukowa w Warszawie
Miejsce wyd. Warszawa — Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wyspa Maciusia składa się z dwóch części. Zachodnia część wyspy górzysta, nie tak znów bardzo. Trzy mniejsze górki, polanka przy samem morzu, a z lewej strony czwarta góra wysoka, trochę nawet skalista. Koło tej góry zatoka, a wyspa wązka i porosła lasem. Tu wpada do morza rzeka ze wschodniej części wyspy, znacznie szerszej, porosłej bardzo gęstym lasem. Tam ukryły się resztki dawnych mieszkańców, uciekłszy przed zarazą. A na polance budynek opuszczonej szkoły zajmuje Maciuś i pułkownik Dormesko. Warta mieszka w dawnym domku kupca. Warta potrzebna dla ochrony i posługi króla Maciusia, a Dormesko z uwagi na dawne zasługi ułaskawiono tem chętniej, że sprawa ucieczki dostojnego jeńca zakończyła się pomyślnie.
Niedaleko od wyspy na skale wznosi się latarnia morska, której tymczasem nie zapalano, bo się zepsuła.
Raz na tydzień przywozi okręt pocztę, gazety i listy, wszystko, co potrzebne. Listów było niewiele, gazet Maciuś nie czytał, po części z braku ochoty, po części z braku czasu.
Poco mu nowe wiadomości, kiedy ma tyle dawnych, które trzeba gruntownie obmyśleć? Rozpoczyna Maciuś nowe, inne życie; ale żeby już było wszystko naprawdę dobrze, musi dokładnie przypomnieć sobie, co było przedtem, kiedy był królem-reformatorem. W ulu jego głowy niema porządku. Te człowieczki w głowie mówią i robią, co im się podoba, kładą się spać, kiedy chcą, wyfruwają z głowy i wracają, kiedy chcą. Prowadzą wojny i nawet Maciusiowi nie mówią, o co się kłócą i biją. I wygląda tak, że im więcej się Maciuś męczy myślami, tem mniej wie i rozumie.
— Więc dobrze: nie chcę już być królem. Ale czem chcę być? Przecież nie mogę całe życie rzucać w morze kamyków i patrzeć na mrówki?
— Więc dobrze: w więzieniu chodziłem po podwórku więziennem i liczyłem kroki. A teraz liczę gwiazdy i kamyki, które rzucam w morze. Ale wtedy byłem jeńcem wojennym i chciałem uciec. Co teraz?
I teraz Maciuś tak jakby chciał uciec, ale nie z bezludnej wyspy, tylko inaczej. Skąd, jak, i dokąd ma uciekać?
Nie wie Maciuś, bo w jego głowie jest nieporządek: raz wesołe człowieczki zaczynają gospodarować po swojemu, i Maciuś cieszy się, sam nie wie dlaczego. To znów smutne człowieczki zwyciężą, i Maciuś przypomina sobie, że jest sierotą, jakby teraz się dopiero dowiedział. Łzy napływają do oczu. To znów niespokojny jest, jakby się bał, jakby się miało stać coś bardzo złego.
I wszystko robi się samo, że Maciuś nie może powiedzieć:
— Ja tak chcę.
Lubi Maciuś się kąpać w morzu. Ale czasem stanie nad zatoką, już się zaczął rozbierać. Ale nie. Nie będzie się kąpał. Dlaczego: czy wiatr, czy woda zimna? Nie, słońce świeci; jest tak, jak wczoraj. Tylko Maciuś inny.
Lubi Maciuś wiosłować. Siądzie w łódkę, prędko, prędko robi wiosłami, a im bardziej ręce bolą, tem lepiej, tem przyjemniej. Innym razem patrzy na łódkę i dziwi się, że wczoraj wiosłował. Gdyby płynąć i wiedzieć, że tam coś jest — warto się męczyć. Ale kręcić się w kółko i wrócić na to samo miejsce — śmieszne i głupie.
Lubi Maciuś łowić ryby. A tu nagle żal mu się zrobiło złapanej rybki. Niechby siedziała w morzu. Dlaczego ją krzywdzi? A gdyby Maciusia złapała ryba na haczyk i wciągnęła do morza?
Są chwile, kiedy Maciuś nie na żarty się gniewa.
Był królem, wydawał rozkazy całemu narodowi — i musieli się słuchać. A teraz nawet sobie nie może nic kazać, bo zbuntowane człowieczki, czy pszczoły, czy mrówki, nie chcą go się słuchać i robią, co im się podoba.
Czyżby trudniej było rozkazywać sobie, niż innym?
Jak ma rozkazywać tym małym człowieczkom? Przecież nie napisze, nie przylepi sobie na czole? Jak ma rozkazywać, kiedy nawet nie wie napewno, czy są, jak wyglądają, czy mają oczy i uszy.
Małe człowieczki w głowie Maciusia są różne: jedne stare już, jak mistrz ceremonji — i one dużo pamiętają, — opowiadają, co było dawniej. Jedni są tak, jakby służba — przypominają Maciusiowi, że trzeba się ubrać, umyć, zjeść śniadanie, kąpać się, iść do lasu, na łódkę. Z nimi niema kłopotu — tu jest porządek, niema z nimi Maciuś kłopotu. Kiedy był królem, robił to, co mu te właśnie człowieczki mówiły.
Ale są inne, młode, swawolne, zuchwałe, — latają, fruwają, robią co chcą, bardzo niespokojne, rady sobie z nimi nie można dać. I tu potrzebna jest silna wola. Tu potrzebna gimnastyka, mustra, one mogą być dobre albo złe. Taki naprzykład Felek. Nie był zły; a co on narobił złego: brał łapówki, kradł, oszukiwał. Może i chłopcy z domu sierot nie byli źli, tylko ich człowieczki były rozdokazywane i niekarne.
Silna wola, to jakby minister wojny. Szkoda, że Maciuś nie wie dokładnie, co robi minister wojny. Ale on ma generałów, pułkowników, i w wojsku jest porządek. Musi Maciuś zbudować w swej głowie silne fortece, żeby jak coś rozkaże, żeby go się wszystkie myśli słuchały.
Ale co rozkaże?
Nie wie Maciuś, co rozkazać nieposłusznym myślom.
A nie wie, bo mało umie, mało wie.
I napisał Maciuś do smutnego króla, żeby mu przysłał jaknajwięcej książek.
Musi Maciuś przeczytać wszystkie na świecie książki. Położył Maciuś na stole zegarek i patrzy, czy prędko czyta, czy może codzień jedną książkę przeczytać. Bo rok ma 365 dni. Więc przez rok może Maciuś 365 książek przeczytać.

365
⨉ 2

730

Przez dwa lata 730.

365
⨉ 3

1095

Przez trzy lata 1095.

365
⨉ 4

1460

Przez cztery lata 1460.
Mało. Ile jest wszystkich książek na świecie?
Westchnął Maciuś: strasznie dużo ma do roboty.
Wszystkie smutne człowieczki opadły Maciusia, zaczynają mówić, że nie warto, że Maciuś nic nie wie, nic nie umie, że stracił tyle czasu na głupstwa, zamiast się uczyć, że Maciuś zmarnował dziedzictwo ojca, że przez niego tylu ludzi zginęło, że Stefan Rozumny, Juljan Cnotliwy, Paweł Zwycięzca, Anna Nabożna — wszyscy się wstydzą, bo wszystkim wstyd przyniósł.
Siedzi Maciuś nad kartką, na której zrobił mnożenie — a taki zniechęcony, żałuje nawet, że prosił o przysłanie książek.
A tu nagle jak nie uderzy pięścią w stół, jak nie krzyknie:
— Precz!
Aż przestraszony kanarek zatrzepotał się w klatce.
Precz myśli, które go zniechęcają. Nie wie, jak wyglądają myśli w jego głowie i wszystko mu jedno, czy podobne do pszczół, czy do mrówek, czy mają skrzydła i oczy i uszy. Muszą się słuchać i basta! On Maciuś jest panem swych myśli i rozkazuje i musi mieć silną wolę. I musi być tak, jak chce.
Na złość będzie Maciuś wesół i już. Trzy dni się nie kąpał, nie wiosłował — łazi z kąta w kąt. Co to za porządek? Ani chwili zwłoki — marsz!
Wszystkie tchórzliwe człowieczki rozleciały się na cztery wiatry, a Maciuś wesoły, radosny — biegnie do morza, kąpie się, pływa dwa razy dłużej, niż zwykle. Siada do łódki, płynie dwa razy dalej od brzega, prawie do samej latarni morskiej. Silny jest, wesół i zdrów, wie, czego chce i do czego dąży. Zacznie czytać: będzie wiedział.
Przepiękna rzecz — książka. Wszystko, co ludzie najmądrzejszego wymyślili — napisano w książkach. Czasem człowiek całe życie, sto lat myślał, potem napisał. A Maciuś w godzinę przeczyta — i już wie. Jakiś człowiek dawno umarł, a myśli jego są w książce. Książka tak jakby mówiła, jakby radziła. Poco się męczyć samemu, kiedy można mieć w książkach stu nauczycieli i doradców?
Nie jest Maciuś królem, bo nie chce, ale za rok może znów zechce. Musi się przygotować, musi umieć i wiedzieć. Pozna miasta swojego państwa, wszystkie prawa i paragrafy, pozna życie królów, uczonych. Przeczyta książki o gwiazdach i dzieciach — będzie wiedział nie tylko, co wiedzą dzieci, ale i dorośli.
Wspiął się Maciuś na sam szczyt najwyższej góry — serce mu mocno bije — patrzy w dal — na morze — oddycha głęboko — i jest szczęśliwy.
A po powrocie do domu zapisał do pamiętnika:
— Hartować wolę znaczy — robić to, czego się nie chce robić. Król musi umieć sobie rozkazywać...



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.