Kronika Marcina Galla/Księga III/O śmierci Świętopełka

<<< Dane tekstu >>>
Autor Gall Anonim
Tytuł Kronika Marcina Galla
Data wyd. 1873
Druk Drukarnia Józefa Sikorskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Zygmunt Komarnicki
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


16.  O śmierci Świętopełka.[1]

Nawiasem wzmiankowawszy o Świętopełku; ciąg rzeczy wymaga byśmy o życiu i śmierci jego nieco napomknęli, choćby dla przykładu i naprawy innych. Owóż Świętopełk był pierwej księciem morawskim dziedzicznym; następnie pana swego, Borzywoja, na zwierzchniej władzy książęcej, w Czechii, zdradnie podszedł. Mąż szlachetnego urodzenia wprawdzie, lecz charakteru surowego; i nawzajem chociaż waleczny w boju, tedy z drugiej strony, chytrości pełen a złej wiary w słowie. Za jego to bowiem podnietą cesarz wtargnął do Polski — a przecież potylektroć przysięgą zobowiązywał się Bolesławowi, do jednej z Bolesławem tarczy albo szczytu się przyłączył[2], tegoż Bolesława męztwem a daną pomocą, na tron czeski się dostał. Alboż to mógł zapomnieć, iż Bolesław, celem wprowadzenia Świętopełka do Pragi, z królem Węgier Kolomanem wkroczył na Morawy a po cofnięciu się króla, lasami do Czechii przeniknął? Tak było rzeczywiście. Ani tak z Czechiiby znów odszedł, gdyby wprzód Borzywój Kamieńca[3] w zakład mu nie dał. Prócz tego jeszcze Bolesław, licznym zbiegom czeskim dał utrzymanie i przytułek, a to, gdy w nadziei, że Świętopełk będzie ich książeciem, celem więc pozyskania jego łaski, do obozu polskiego się schronili; boć natenczas Świętopełk i małą posiadał krainę, i dostatnim bynajmniej nazwać się nie mógł. Ze swej zaś strony Świętopełk temuż Bolesławowi zaprzysiągł, iż gdyby, jakimkolwiek sposobem a przemysłem do zwierzchniej władzy nad Czechami się dostał, zawsze jako wierny przyjaciel, do jednej by tarczy dla obudwóch znał się, zamki na pograniczu Bolesławowi by wydał, lub zgoła zburzył. Lecz po osiągnieniu owej władzy zwierzchniej, nie tylko wiary poprzysiężonej, gwałcąc ją we wszystkiém, nie dochował, lecz Boga się wcale nie bał, rozlicznych mężobójstw się dopuszczając. Dla tego też Pan Bóg, dla przykładu innym, godną jego czynów nagrodę mu wymierzył; gdy zaufany w sobie, bezbronny, mulicy dosiadający wśród swoich, od pewnego lichego rycerzyny[4] oszczepem przebity, legł trupem i żaden z jego popleczników, dla pomszczenia go, ręki na zabójcę nie uniósł. Takito był tryumf wracającego z Polski cesarza, który łkanie ludzkie zamiast uciechy, trupy poległych zamiast daniny, w sposób pamiętny z sobą uprowadzał. Bolesław zaś, panujący książę polski, jak mało się obawiał obecnego, tak mniej jeszcze nieobecnego bez ochyby.









  1. O śmierci Świętopełka (morawskiego). — Spojrzeć warto na opis tego zdarzenia u dziejopisarza czeskiego: „W lecie r. 1109“ mówi Palecki (Geschichte von Böhmen. Prag. 1836, Erster Band S. 365), „połączył swe wojsko Świętopełk z wojskiem króla Henryka V-go, gdy tenże podjął swą wielką, nieszczęśliwą wyprawę przeciw Bolesławowi polskiemu. Czesi, między którymi w tej wyprawie mianowicie hrabia Wacek i Detriszek, syn Buza, są wspominani, walczyli podczas bezużytecznego oblężenia Głogowa także, i podzielali wszelkie niebezpieczeństwa i dolegliwości wojska niemieckiego. Henryk V-ty pokrzyżowawszy darmo w rozmaitych kierunkach po Szląsku, gdy Bolesław, unikając walnej bitwy, wszędzie gdzie się ruszył, pojawiał się tuż, i odcinał wszelkie środki pożywienia, postanowił nareszcie zabrać się do odwrotu. Cały dzień 21 września przepędził książę Świętopełk w namiocie królewskim, w celu odwiedzenia go od tego zamiaru. Gdy zaś wracał wieczorem do swego namiotu, zamieszał się do jego orszaku nagle, rycerz nieznany z poblizkiej dąbrowy, według jednych nasłany od tułającego się Worszowca, Jana, syna Tisty, według drugich od obecnego w wojsku królewskim hrabi Wiprechta z Groicza i z taką siłą cisnął weń dzidą od tyłu, iż z konia martwym spadł natychmiast. Mordercę ocaliła przytomność umysłu i rączość konia, którego dosiadał, niedościgniona przez inne. Z powodu tego wypadku niespodziewanego cały się obóz czeski zaburzył, albowiem „rycersko usposobiony książę, pełen zapału i męstwa, posiadał wielką miłość dla siebie pomiędzy wojskiem, jakkolwiek część ludności rolnicza w Czechii, tchnąca pokojem w ogólności, nie błogosławiła wcale jego rządom. Skoro więc morderca zdołał umknąć przed pogonią, a właściwy powód do tego zbrodniczego czynu nie był wiadomy, nie było końca pomst rozlicznych przeciw orszakowi niebacznemu a podejrzenie i nieufność względem tegoż, powszechnie się rozszerzyły. Musiał król Henryk wdać się osobiście, celem uśmierzenia wzburzonych namiętności między spółziomkami czeskimi. Nazajutrz sam przybył jak nąjraniéj do pomienionego obozu, i rozrzewnił się prawdziwie na widok zwłok martwych, przyjaciela swego i krewniaka“.
  2. Świętopełk do jednej z Bolesławem tarczy albo szczytu był się przyłączył. — Technika wyrażeń (qui se cum Bolezlawo unum scutum conjunxerat), dla dzisiejszej generacyi czytelników dziejów, niezrozumiała“ prawie, pomijana też ogólnie tak przez polskich, jak przez czeskich komentarorów, bez uwzględnienia. Wiadomo ze wspomnień heraldycznych, iż obyczaje rycerskie, z daty panowania Krzywoustego, jakby swą epokę oddzielną poczynały. „Za tegoto panowania“, powiada Lelewel, jako przypiśnik i autor dodatku do herbarza Niesieckiego, „zaszły zdarzenia, które koniecznie na bliską przyszłość, godłem rodzinnem także, rozmaitsze życie dawały, popychały silnie w popęd nowy (T. 1, stro. 512). Lecz któż dzisiaj wyszperać dostatecznie, ten fakt heraldyczny ze spółczesnym Świętopełkiem czeskim, i objaśnić zdoła? Gdyby albowiem chodziło o taki sposób uczczenia, z tytułu kogoś innego ze społeczności szlacheckiej w swoim narodzie, jeszczeby wynaleść można pewne formuły, jeśli nie dziś, tedy niegdyś, będące w zwyczaju. Ale tu mowa o pewnym obowiązku bractwa chorągiewnego, zawiązanego między dwoma książęty panującemi. Przy którymże z nich stopień wyższości, jako nadawcy nowego znamienia? lub może to jest tylko dowód równości podobnej, mającej zachodzić w stosunkach dwóch książąt, przed kilku dopiéro laty bity bijących sojusze, których skutkiem być miało dla Świętopełka, jeżeli nie zupełnie niepodległe, tedy przynajmniej bezpieczne tronu czeskiego posiadanie? Przychodzi tu na myśl, również tajemnicze osculum pacis z innego względu, udzielane przez Bolesława Śmiałego na rynku kijowskim, w obec wojsk i ludu zebranego, a mające oznaczać, iż nie tyle udzielał je zdobywca swemu lennikowi, ile właściwie „równy równemu“. A możnaby tyle innych zbliżyć jeszcze podobieństw. Pod ta spólną tarczą, rozumielibyśmy, symbolicznie wyrażany, zawarty sojusz, dla obojga stron pożądany, o którym dopiéro się mówiło. Ależ po należytém rozpatrzeniu się w wypadkach, opowiadanych przez kronikarzy, raczéj byśmy Bolesława z Świętopełkiem poczytać winni za przeciwników zawziętych; zwłaszcza gdy ostatni, jawne przeniewierstwo, w stosunkach dwóch tronów sprzymierzeńczych, mógł mieć zarzucone? Wątpliwość wreszcie i co do samej barwy dwóch orłów na tarczachby zachodziła. Czyliż w pomienioném bractwie dwóch książąt, czarny orzeł czeski, w zawiązku godeł państwa nadanych, wybielał w obec skoligaconego orła polskiego? lub odwrotnie ten ostatni poczerniał? Wszystko to prędzéj, dzisiaj, może być uważane za bawiącą łamigłówkę heraldyczną, niżeli nawet za studjum, tak dalece pożyteczne, a wyświecające zawiłości dziejów, po kronikarzach średniowiecznych w spadku brane. Nie posądzimy przecież tym razem Galla naszego, w trybie wyrażenia się Szajnochy, co do symbolu szczerbca Chrobrego, iż „on sam znaczenia tej spólności tarczy mógł nierozumiéć. Owszem przeciwnie, swojski to musiał być dla niego w swym czasie przedmiot i powszedni, myśmy tylko w ogólności, pod względem wyrozumienia wielorakich tajemnic jego kroniki, widocznie skarłowacieli. Odświeżyć zawsze godziłoby się w pamięci, ze względu Świętopełka, niegdyś na krótki przeciąg czasu przynajmniéj, pobratymca na gruncie Moraw Bolesławowskiego, iż „do strojenia godeł i powinowacenia, mogły się stawać powodem, zajścia i rozerwania między bractwami lub interes osobisty“ (Lelew. str. 513), iż brali wedle upodobania cudzoziemskie zbrojby — Waffen, Wappen, armoiries — znamienici również w Polsce panowie“ (str. 529), iż „takim obyczajem rozpładzały się jeszcze wspólnie, powinowackie herby“ (str. 535). Pisarz spółczesny Palacki, do którego raz jeszcze chcielibyśmy się odwołać, w celu wyjaśnienia kwestyi Świętopełka posiłkując się zwykle kroniką Galla, jako pismem źródłowém, ani słowa nie napomknie co do tej zagadki heraldycznej. Przeciwnie, gdzie nawet nie obcym jest mu traktat między Bolesławem, Kolomanem i Świętopełkiem z r. 1107, jakby zagadkę wszelką podobną ignorował zupełnie.
  3. Gdyby Borzywoj w zakład Kamieńca mu nie dał. — Szczegółowéj historyi dwóch Borzywojów, Sobiesława i t. d. rozbieraćby szczupły zakres naszych przypisów w tém miejscu nie dozwalał. „Kamene czyli Kamieniec“ objaśnia Bielowski, „była to twierdza w r. 1096 (a zatém nie dawno jeszcze) przez Brzetysława II. czeskiego nad rzeką Nizą (w Łużycach) zbudowana.“ Ob. Stenzla SS. rer. Sil. I. 70 i 85
  4. Od pewnego lichego rycerzyny oszczepem przebity (ab uno vili milite venabulo perforatus). — Wzgardliwe to orzeczenie objaśnił już nam Palacki wyżéj w przypisie 7.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gall Anonim i tłumacza: Zygmunt Komarnicki.