Krzysztof Kolumb (Cooper)/Rozdział XXVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor James Fenimore Cooper
Tytuł Krzysztof Kolumb
Wydawca S. H. MERZBACH Księgarz
Data wyd. 1853
Druk Jan Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Ludwik Jenike
Tytuł orygin. Mercedes of Castile lub The Voyage to Cathay
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XXVIII.

Dzień przyjęcia Kolumba napełnił ruchem Barcelonę, a serce niewinne królowéj Izabelli szczérém zadowoleniem. Ona główną była sprężyną tego przedsięwzięcia, a teraz w wielkości otrzymanych wypadków znajdowała nagrodę swych starań.
Wieczorem, złożywszy Bogu modlitwę dziękczynną i zajrzawszy do dzieci, królowa wzięła lampę, wyszła na korytarz i zastukała lekko do drzwi przyległego pokoju. Gdy wewnątrz głos kobiécy zaprosił ją do wnijścia, władczyni Kastylii po upływie sekundy znajdowała się sam na sam z powierną przyjaciółką swoją, markizą de Moya. Skinienie odwidzającéj wskazało donnie Cabrera, że na ten raz zaniechać powinna wszelkiego ceremoniału; ulegając przeto życzeniu królowéj, powitała ją jakby rówienniczkę.
— Byłam dziś tak radośnie zajętą, markizo córko moja, rzekła Izabella, stawiając na stole srébrną lampeczkę, że mało nie przepomniałam o ważnym obowiązku. Synowiec twój, hrabia de Llera, po swoim powrocie tyle jest skromny, iż nie domaga się nawet należnych mu pochwał za uczęstnictwo w dziele Kolumba.
— Wiem, sennoro, że Luis przebywa w Barcelonie; o skromności zaś jego niech sądzą osoby bezstronniejsze odemnie.
— Uważam go za młodzieńca pełnego nadziei, i przyszłam rozmówić się z tobą względem młodego Bobadilla i twojéj wychowanki. Teraz, gdy twój synowiec tak świetny dał dowód odwagi i wytrwałości, nic nie przeszkadza związkowi dwojga serc kochających. Wiadomo ci że Mercedes dała mi słowo, iż nie rozrządzi swoją ręką bez mojego zezwolenia: otóż zamierzam téj jeszcze nocy uszczęśliwić ją oświadczeniem, że pragnę jaknajprędzéj donnę Valverde powitać hrabiną de Llera. Wybrałam się do ciebie w tak niezwykłéj godzinie, bo chciałabym aby wszyscy w téj chwili podzielali moję radość. — Gdzież jest Mercedes?
— Opuściła mię przed samém przybyciem waszéj wysokości; ale mogę ją przywołać natychmiast.
— Wolę ponieść jéj sama tę radosną wiadomość, rzekła królowa, postępując ku podwojom: wskaż mi drogę, bo znasz ją lepiéj odemnie. Wyprawiamy się, jak Kolumb, bez zewnętrznéj wystawności, by udzielić twéj wychowance wieść tyle dla niéj pożądaną, ile ciekawém było dla mnie opowiadanie admirała. Te korytarze i galerye wyobrażam sobie jako szlaki nieznanego Atlantyku.
— Dałby Bóg abyś wasza wysokość nie uczyniła odkrycia równie zadziwiającego jak podróż Genueńczyka! Co do mnie, nie wiem sama ile w tém jest prawdy.
— Pojmuję to, moja droga; ostatnie wypadki wszystkich nas olśniły, odpowiedziała królowa, nie rozumiejąc znaczenia słów przyjaciółki. Idźmyż zachwycić serce niewinnéj dziewicy, która uległém znoszeniem przeciwności zasłużyła sobie na szczęście.
Donna Beatrix westchnęła, lecz nic nie odrzekła. W téj chwili weszły ony do małego salonu obok sypialni Mercedes i zastały tam pokojówkę, która cożywo pobiegła uprzedzić swą panią o przybyciu dostojnego gościa. Izabella jednak, poufała zawsze w obejściu z osobami kochanemi, uchyliła drzwi sypialni, zanim dziewica wyjść mogła na jéj spotkanie.
— Moje dziécię, rzekła siadając z uśmiéchem życzliwości, przyszłam dopełnić świętego obowiązku; uklęknij tu przy mnie i wysłuchaj mnie jak matki.
Mercedes zajęła wskazane sobie miejsce, a monarchini czule objęła jéj głowę, przytulając twarz młodéj dziewicy do składów swéj sukni.
— Jestem z ciebie zadowolona, moja córko, ciągnęła daléj królowa, i powracam ci otrzymane przyrzeczenie; jesteś odtąd panią swoich czynów.
Mercedes lekko tylko drgnęła, lecz zachowała milczenie.
— Nie odpowiadasz, moje dziécię? Więc pragniesz aby kto inny zajął się twojém szczęściem? Niech i tak będzie! — Dowiédz się przeto, że jako królowa twoja i przyjaciółka chcę abyś została małżonką Luis’a de Bobadilla, hrabiego de Llera.
— Nie, miłościwa pani! nigdy, nigdy! szepnęła dziewica głosem stłumionym od wzruszenia.
Izabella z zadziwieniem, ale bez gniewu, spojrzała na markizę de Moya, znając bowiem charakter Mercedes, nie przypuszczała z jéj strony dziwactwa ani zmienności.
— Wytłumacz mi to, jeśli możesz, Beatrixo, zawołała wreszcie. Miałażbym tyle być nieszczęśliwą, że zamiast uradować to dziécię, boleśnie podrażniłam jéj uczucia?
— Nie, nie, sennoro! wyłkała Mercedes, ściskając konwulsyjnie kolana królowéj; wasza wysokość nie chcesz i nie możesz dotknąć nikogo, bo jesteś pełną dobroci.
— Cóż więc wywołać mogło tę nagłą zmianę wyobrażeń?
— Niestety, sennoro, serce mojéj wychowanki pozostało niezmienne; niestałość w miłości cechuje tylko mężczyzn.
Pogodne oko Izabelli zabłysło oburzeniem.
— Czy podobna, rzekła z żywością, aby poddany Kastylii naigrawać się miał z niewinnéj dziewicy, a razem z swéj królowéj? Miałżeby on uchybić słowu rycerskiemu? Dziwię się twojéj spokojności, markizo, bo wiem że nie lubisz ukrywać swoich uczuć.
— Luis, szlachetna pani, jest synem mego brata; ta okoliczność w części gniéw mój rozbraja.
— Ależ stworzenie tak młode, piękne i pełne szacownych przymiotów nie mogło być porzuconém bez ważnego powodu.
— Zwyczajnie, najjaśniejsza królowo, odpowiedziała markiza z goryczą; lekkomyślny mój synowiec przywiózł z sobą jakąś księżniczkę indyjską....
— Księżniczkę, mówisz? Admirał przedstawił nam wprawdzie Indyankę tego stopnia, lecz ona nie może współzawodniczyć z donną Mercedes de Valverde.
— Ach, miłościwa puni! Indyanka o któréj mówisz ani równać się może z Ozemą. Gdyby wdzięki osobiste usprawiedliwić mogły niewiarę, z trudnością zaiste przyszłoby potępić Luis’a.
— Skądże ją znasz, Beatrixo?
— Luis przyprowadził ją do pałacu, gdzie Mercedes życzliwie ją przyjęła.
— Sennoro! zawołała Mercedes; Luis mniéj winnym jest jak się zdaje. Piękność Ozemy i ułomność moja spowodowały jego niewiarę.
— Piękność Ozemy? powtórzyła zwolna królowa; miałażby ona być tak powabną, że zaćmić zdoła ozdobę dziewic kastylskich?
— Wasza wysokość zna mężczyzn, wtrąciła Beatrix; oni lubią odmianę i chętnie się poddają urokowi nowości. Na Św. Jakuba! Andrzej de Cabrera niemało w tym względzie nagrzészył, a podobno i wasza miłość....
— Wstrzymaj się, markizo, przerwała królowa. Don Andrzej dobrym był mężem i poddanym; co zaś do króla, pamiętam zawsze że jest ojcem moich dzieci i monarchą. Ale wracając się do Ozemy; mogęż ją zobaczyć, Beatrixo?
— Rozkaż tylko, najjaśniejsza pani, a stanie się zadosyć twéj woli. Ozema jest ztąd niedaleko; czy mam ją przyprowadzić?
— Nie, Beatrixo; winnam uwzględnić jéj urodzenie. Uprzedź ją, Mercedes, o moich odwidzinach.
Młoda Indyanka od czasu przybycia do Barcelony, znacznie postąpiła w znajomości języka hiszpańskiego; pojęła więc łatwo, że ma oglądać uwielbioną monarchinię, o któréj Luis i Mercedes tylokrotnie jéj wspominali. Ozema jednak wyobrażała sobie Izabellę jako władczynię całego chrześciaństwa, gdyż dla niéj Luis i Mercedes byli już osobami dostojeństwa królewskiego.
Jakkolwiek Izabella przygotowaną była ujrzéć kobietę niezwykłego powabu, wdzięk przecież przyrodzony, ruch pełen szlachetności i wymowne oblicze Ozemy głębokie na niéj uczyniły wrażenie. Indyanka przywykła już zupełnie do odzieży europejskiéj, a otrzymawszy od Mercedes kilka ozdób kosztownych, umiała niemi podwyższyć piękność swą naturalną. Zawój Luis’a, jako klejnot najdroższy, otaczał jéj ramiona, a krzyż Mercedes błyszczał na łonie dziewicy.
— To dziwnie, Beatrixo, rzekła królowa, podczas gdy Ozema pełnym uszanowania pokłonem witała ją z oddalenia; któżby przypuścił, iż tak ponętna istota nie wierzy w Boga i Zbawiciela? Ale choć umysł jéj pogrążony w pomroce niewiadomości, pewna jestem że nieskażone bije w niéj serce.
— Niewątpliwie, sennoro. Kochamy ją téż szczérze, pomimo że się stała niewinnym powodem udręczenia dla biédnéj Mercedes.
— Księżniczko, zawołała królowa, postępując ku miejscu gdzie Ozema stała nieruchomie; witam cię w moim kraju! Admirał słusznie postąpił nie wystawiając cię na ciekawość ogólną. Dowód to jego roztropności, a razem poszanowania dla krwi panujących.
— Admirał, powtórzyła Ozema; admirał Mercedes! Izabella Mercedes! Luis Mercedes!
— Co to znaczy markizo! Dlaczego księżniczka imię twéj wychowanki z innemi łączy imionami?
— Miłościwa pani, ona mniema że wyraz Mercedes oznacza doskonałość; przydaje go więc do wszystkiego co pragnie pochwalić.

— Jak szczególne wyobrażenie! Ależ myśl ta nie mogła wyrodzić się z przypadku. Jeden tylko synowiec twój, Beatrixo, znał imię Mercedes; on przeto musiał wystawić je księżniczce jako godło doskonałości.
Arcybiskup.

— Sennoro, rzekła Mercedes, zakwitając słabym rumieńcem nadziei; sennoro, miałożby to być prawdą?
— Czemuż nie, moje dziécię? za żywośmy osądziły tę sprawę, biorąc poszlakę niestałości za dowód.
— To niepodobna, sennoro! Ozema tak go kocha!
— Zkądże wiész, moja miła, że księżniczka żywi dla hrabiego inne uczucie, prócz wdzięczności zato iż ją powiódł na drogę zbawienia? Tu jakieś zachodzi nieporozumienie, Beatrixo?
— Wątpię, najjaśniejsza pani, bo łatwo jest przeniknąć serce Ozemy. Niewinne to stworzenie, nie umiejące ukryć swoich myśli, zaraz prawie po przybyciu wyznało nam miłość swoję dla Luis’a, miłość gorącą jak rodzinne jéj niebo.
— Czyż podobna, sennoro, dodała Mercedes, zostawać w bliższych z nim stosunkach, poznać piękne przymioty jego duszy, a nie pokochać go szczérze?
— Mówisz o pięknych przymiotach, odparła królowa; ależ on ciebie zdradza. To wcale nie po rycersku, moje dziécię.
— Miłościwa pani, nieśmiało odrzekła Mercedes, któréj uraza osobista ustąpiła przed chęcią obronienia kochanka; księżniczka opowiedziała nam jak Luis wybawił ją z rąk napastnika, tamecznego kacyki Kaonabo, i nachwalić się nie mogła jego męztwa.
— Odejdź ztąd, Mercedes; pomódl się do najświętszéj panny, i szukaj w spoczynku zapomnienia swych cierpień. Beatrixo, chciałabym pomówić z księżniczką na osobności.
Markiza i Mercedes wyszły jednocześnie, zostawiając Ozemę sam na sam z królową. Widzenie się ich, z powodu trudności rozmowy, trwało przeszło godzinę. Młoda Indyanka, nie będąc przywykłą do tajenia swych uczuć, nie byłaby umiała ukryć przed Izabellą stanu swego serca, gdyby nawet możliwość takiego postępku wchodziła w zakres jéj pojęć; ale to serce proste i niewinne nie znało jeszcze obłudy, i wkrótce królowa dowiedziała się wszystkich jéj tajemnic.
— Księżniczko, rzekła Izabella, wysłuchawszy opowiadania dziewicy; rozumiem co chcesz wyrazić. Kaonabo jest naczelnikiem sąsiedniego wam szczepu; on żądał abyś została jego żoną, aleś ty odmówiła. Wtedy Kaonabo chciał gwałtem dopiąć swego celu; lecz hrabia de Llera....
— Luis, Luis! przerwała niecierpliwie dziewica; nie hrabia, tylko Luis!
— Dobrze, moje dziécię; ale hrabia de Llera a Luis de Bobadilla to jedna przecież osoba. A więc Luis, skoro tak życzysz, znajdował się w pałacu twego brata i zwyciężył groźnego kacykę. Późniéj brat cię nakłonił do opuszczenia czasowo Haiti, don Luis został twym opiekunem i powierzył cię tu staraniom swéj ciotki.
Ozema skłoniła głowę na znak przyświadczenia, i rzeczywiście pojęła wyrazy królowéj, bo chodziło o rzeczy z którémi dokładnie była obeznaną.

Doświadczenie z jajkiem.

— A teraz, księżniczko, ciągnęła daléj Izabella, pozwól mi przemówić z otwartością matki. Czy kochasz tyle don Luis’a, abyś dla niego zapomniéć mogła o kraju rodzinnym i przybrać inną ojczyznę?
— Ozema nie rozumié co to przybrać, szepnęła zakłopotana dziewica.
— Chciałam się dowiedziéć czy pragniesz być żoną Luis’a de Bobadilla.
Wyrazy mąż i żona należały do najpiérwszych których znaczenie Indyanka poznała: uśmiéchnęła się więc niewinnie, pokraśniała i skinęła głową potakująco.
— Masz przeto nadzieję poślubić hrabiego, bo niewiasta tak skromna nie wyznawałaby swéj miłości bez dostatecznéj przyczyny.
— Tak, sennoro! Ozema żona Luis’a.
— Chcesz powiedziéć że spodziéwasz się niezadługo z nim połączyć?
— Nie, nie! Ozema teraz żona Luis’a; Luis już poślubił Ozemę!
— Niepodobna! zawołała królowa, spoglądając badawczo na Indyankę; ale w otwartém jéj oku nie było ani śladu skrytości lub wybiegu. Jednakże Izabella, nie dowierzając sama sobie, na rozmaite sposoby powtórzyła to samo pytanie i zawsze jednę otrzymywała odpowiedź.
Wychodząc, królowa uściskała księżniczkę i zaniosła gorące do Boga życzenie o pokój duszy téj młodéj dziewicy, przerzuconéj nagle z pierwotnéj prostoty obyczajów w łono nieznanéj społeczności. W powrocie do swych pokojów spotkała markizę de Moya, oczekującą niecierpliwie wypadku rozmowy.
— Gorzéj jest, Beatrixo, jak sobie wystawiałam, rzekła Izabella z westchnieniem; wiarołomny twój synowiec poślubił Indyankę, która w téj chwili jest prawą jego żoną.
— Szlachetna pani, to musi być pomyłka. Luis nie śmiałby do tego stopnia naigrawać się z nas wszystkich.
— Markizo, córko moja, łatwiéj podobno przypuścić że hrabia polecił ci swą małżonkę, jak obcą dziewicę. Nie jestem w błędzie, bądź tego pewna. Wypytywałam Ozemę najtroskliwiéj, i wątpliwości moje znikły wobec jéj odpowiedzi.
— Najjaśniejsza pani, czyż chrześcianin może wejść w związek małżeński z poganką?
— Ozema musiała przyjąć chrzest święty, bo mówiąc o twym synowcu spoglądała ciągle na krzyżyk który nosi na szyi.
— A godło to, miłościwa królowo, Mercedes ofiarowała lekkomyślnemu kochankowi w chwili rozstania!
— Świat, moja droga, tyle dla mężczyzn ma powabów, że niczém dla nich poświęcenie kobiéty. Błagajmy najwyższego aby twéj wychowance udzielił potrzebnéj siły do zniesienia próby, na jaką wola jego wystawia młodociane jéj serce.
Donna Beatrix, żegnając królowę, dotknęła ustami jéj ręki; lecz Izabella uściskała przyjaciółkę i tkliwy na jéj czole złożyła pocałunek.
— Żegnam cię, droga Beatrixo, rzekła z wylaniem; jeżeli na świecie są ludzie niestali, przynajmniéj ty do nich nie należysz.
Po tych słowach królowa i markiza de Moya udały się każda do swych pokojów, nie wiedząc wszakże czy znajdą pożądany spoczynek.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: James Fenimore Cooper i tłumacza: Ludwik Jenike.