Najnowsze tajemnice Paryża/Część trzecia/XIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Aurélien Scholl
Tytuł Najnowsze tajemnice Paryża
Wydawca Wydawnictwo Przeglądu Tygodniowego
Data wyd. 1869
Druk J. Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les nouveaux mystères de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XIV.
Katakumby.

— Potrzebuję czterdzieści tysięcy franków na jutro.
— Będziesz je miała.
— Z kądże te pieniądze odbiorę?
— Z kassy Roberta Kodom.
— Czy zechcesz mi napisać assygnacyę.
— Natychmiast.
Weksel został podpisany i Maryanna zostawiła Dostojnika pogrążonego w dumaniu. Zaledwie wyszła z gabinetu, zjawił się negr niosący list na tacy; list obejmował:
„Tego wieczora, plac Panteonu, pod Nr. 12 bis, drzwi naprzeciw otworzą się same.”
Pierwszy raport p: Combalou złożony lordowi Trelauney był następujący:
„Bankier Robert Kodom kupił różne nieruchomości w dzielnicy Obserwatoryum i Montparnasse: 1( Dom N. 12 bis na placu Panteonu; 2) dom na tymże placu numer nieparzysty; 3) dworek przy rogatkach Enfer, o kilka metrów od schodów prowadzących do katakumb; 4) barak na ulicy Oauquelin nie daleko kolegium Rollina. Bankier Robert Kodom jeździł dwa razy w powozie najętym na plac Panteonu, zadzwonił pod N. 12, nikt nie otworzył, ale przeszedł plac, a w domu naprzeciwko otwarto drzwi i za nim zamknięto. Wszystko każe mi domyślać się, że istnieje komunikacya między jednym a drugim domem. Roboty przedsięwzięte w celu reparacji rur gazowych w téj części miasta, posłużyły bezwątpienia do zrobienia téj komunikacyi, jużto za użyciem tych samych robotnikéw, lub bez ich wiedzy w czasie nocy, a w takim razie dosyć jest kupić milczenie strażnika. Wiadomo, że w téj dzielnicy wiele piwnic komunikowało się dawniej z katakumbami. Były wypadki, że zbyt ciekawi lokatorowie zabłądzili w korytarzach podziemnych. Zwierzchność kazała zamurować owe komunikacye, lecz nic łatwiejszego jak je znowu przywrócić. Tylko dwa razy do roku można odwiedzać katakumby, za pozwoleniem prefektury policyi. Jaki ma interes bankier Kodom, aby posiadał wielokrotne wejścia i wyjścia na powierzchni Katakumb, będę się starał wkrótce wyśledzić. Wejdę daleko łatwiéj przez dom na ulicy Oauquelin i z téj strony rozpocznę moje poszukiwania”
— Do licha! rzekł Trelauney przeczytawszy ten raport, — czyby strach panował w obozie? to ma minę ucieczki. Widzę że tu idzie o porzucenie domu na ulicy Ś-go Ludwika i o przecięcie dalszego wątku. Katakumby... nie zły pomysł, lecz tam nie jest się jak w swoim domu. Starego ratusza piwnice to rozumiem, one są dobrze uorganizowane; ale katakumby przystępne dla wszystkich, są domem umarłych.
Te dawne kamieniołomy, od czasów panowania Rzymian eksploatowane i wykopane na południe Sekwany, rozciągają się od botanicznego ogrodu, aż do dawnych rogatek Vaugirard, pod powierzchnią wzgórz Montrouge, Gentilly i Montsouris. Z początku wydobywano łomy pod gołem niebem, i tym sposobem powstały łomy, nazwane Fosseaux-lions, niedaleko rogatek Ś-go Jakóba. Kiedy grubość zwierzchnich pokładów uczyniła pracę zbyt trudną, wtedy łamanie kamieni zaczęto dokonywać za pomocą podziemnych galeryj, które umacniano przez pozostawiane filary w kamieniu. Łomy te prowadzono przez kilkanaście wieków, bez dozoru i bez żadnego planu. Budowano nowe podziemne chodniki pod dawniejszemi i tym sposobem utworzono rozmaite piętra. Niebezpieczeństwo było tém większe, że łomy zostawiwszy zaniechane zapomniano ich rozkładu; galerye zaczęły się pokrywać rozpadlinami, bo zwierzchni grunt ze wszech stron będąc podminowany, ciężkiemi budowlami obciążony został.
W roku 1774 znakomite zaklęśnięcia gruntu, rzuciły postrach w cyrkułach S-go Jakóba i Obserwatoryum. Zajęto się więc utrwaleniem galeryi; filary zbudowane posłużyły za podpory znanym wydrążeniom; kiedy w innych miejscach ostrożnie pootwierane wejścia, dały przystęp do części podziemi najodleglejszych, do owych ciemnych labiryntów. Filary dostały nazwiska, poklasyfikowano je, ponumerowano, cyrkuły pooznaczano, ulice wytknięto. W roku 1780 Lenoir ówczesny jeneralny dyrektor policyi, powziął myśl przeniesienia do kamieniołomów Montrouge i Montsouris, kości wydobytych z cmentarza Niewiniątek, który zarażając powietrze wymagał śpiesznie zaradczych środków przeciw tej klęsce. Od tego dopiero czasu kamieniołomy przybrały nazwisko katakumb i zostały zamienione na niezmierną kostnicę, gdzie przeniesiono szczątki wydobyte z dawnych cmentarzy, znajdujących się w środku Paryża.
Siedmdziesiąt schodów, umieszczonych w rozmaitych cyrkułach, dają przystęp do katakumb. Istnieje tam całe miasto umarłych pod stopami miasta żyjących. Cztery miliony szkieletów! a ileż to jest jeszcze, z których tylko szczątki pozostały i w tej liczbie się nie mieszczą! W tym milczącym tłumie śmierci, znajduje się mnóstwo ludzi obojga płci, sławnych z rozmaitych powodów: królów i księżniczek, wielkich panów i dam, członków wszystkich akademii, jenerałów, księży, oraz zakonnic. Biedne prochy ludzkie!... Wszystko spoczywa pomieszane, nie można nawet wyryć nazwiska nad każdą czaszką. Szkielet dumnego szlachcica wyszczerza zęby leżąc pod czaszką nędzarza.
Kości z cmentarza Ś-go Eustachego i Ś-go Stefana des Grés były przeniesione do katakumb w roku 1789, z cmentarzów Ś-go Landry i Ś-go Juljana w roku 1792, Ś-go Krzyża de la Bretonerie i Bernardynów w 1793, następnie kości z cmentarzów Ś-go Andrzeja des-Ares, Ś-go Jana en Greve, Kapucynów, Ś-go Honorego, Dominikanów, Reformatów, Ś-go Mikołaja des Champs, Ś-go Ducha i S-go Wawrzyńca, oraz wielu innych. Jest tam powszechna wystawa cmentarzów dawnego Paryża. Można tam widzieć potworne kości znalezione przy kopaniu na cmentarzach, golenie olbrzymów trzy stopy długości mające, ręce kolosalne, kości powykręcane, pokrzywione, podziurawione w rozmaite sposoby. Czaszki z rzezi Ś-go Bartłomieja przeszyte kulami; rusznice pozostawiały ślady na owych szkieletach. Nie można tam ścian ujrzeć, ułożone rzędami czaszki stanowią ich obicie, gobeliny śmierci! W rozmaitych odległościach znajdują się ciemne korytarze ginące w oddali... łańcuch broni tam wejścia, gdyż daléj zapadło już sklepienie, lub grozi upadkiem. Są tam dziury prowadzące do dalszych galeryi, leżących niżej pod tamtemi.
Robert Kodom przyzwał trzech ludzi ze wzgórz Chomont. Kazał im zejść do piwnic w domu na placu Panteonu. Zaczęli oni walić mur jak tylko można najciszéj. Zaledwie wydobyli kilka ciosowych kamieni, kiedy nastąpił wybuch zimnego i wilgotnego powietrza. Bankier poświecił latarnią, ażeby rozeznać przestrzeń przed nim otwartą, następnie zrobił kilka kroków naprzód; znajdował się on w jednéj zaniedbanej galeryi katakumb.
— Idźmy daléj — rzekł do swoich ludzi, — potrzebuję poznać te podziemia. Idąc przez kilka minut, towarzysze Kodoma zostali zatrzymani przez stosy nagromadzonych kamieni, odłamów gipsu i gruzów, trzeba było je usunąć. Zrobiono nareszcie w nich otwór, który przebywszy, szli daléj aż do miejsca, gdzie sklepienie było tak nizkie, iż należało się schylić, chcąc pójść dalszą drogą. Sklepienie przybrało znowu zwyczajną wysokość, aż w końcu wązkiego kurytarza przeciągnięty w poprzek łańcuch, wzbraniał zapuszczenia się w odleglejszy labirynt. Korytarz ten komunikował się z galeryą zwaną ulicą Orleańską. O kilka kroków była studnia, nad którą Robert wyczytał napis:

Widok na wodociąg Arcueil.

— Dosyć na dzisiaj, — rzekł Robert, — możemy się wrócić. Zatkawszy otwór kamieniami, nasze bezpieczeństwo jest zapewnione. Kiedyindziej zbadamy drogę prowadzącą do ulicy Vauquelin.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aurélien Scholl i tłumacza: anonimowy.