[36]NIETOPERZE
Na niebo czarne: kobyła ruda,
Księżyc smagły,
Miesiąc mistyczny,
Nagły,
Jak udar
Apoplektyczny.
Nie otulaj się w ciepły szary len,
Nie przytulaj się do rąk moich, sterczących jak łozy, do chudych bark,
Uporczywie zagląda w oczy wielkooki sen,
Co noc kuca na grzbiecie i gniecie mój kark.
Nie zasłaniaj okien,
Okienice straszą, są czegoś puste,
Przez okna wieczoru głębokie
Przemocą noc wlewa się w usta.
[37]
Tam, pod murem gorącym usypiają maki,
Dziewczyny histeryczne biegną z pól z rękami we włosach.
A przez żałobne niebiosa
Z chińskiej czarnej laki
Bez szmeru przelatują dziwotworne ptaki
(Jak płótno darte nożycami): — z ukosa.
W godziny słońcem ślepiące śpiące na wieży,
Wiszące, jak zawiędłe strączki,
Aż w drobne serca wasze godzina zatłucze, uderzy,
Podrywacie się lotem gorączki.
Już szybuje nad głową groza cichoskrzydła,
Skrzydła się jak drobne rączki siepią,
I zawirują straszydła, jak śmigła,
I we włosy bolesne się wczepią.
[38]
Jakież wichury wskrzesiły chłodne romańskie tumy,
O, któż was rozpętał, opętał,
Kościste tłumy:
Karykatury Boga, romantyczne zwierzęta?
O, nie chroń się w popłochu w ciemny kąt salonu,
Za rolet lunatyczność, za koronki kotar,
Oto księżyc, podobien zielonemu gronu,
Wypłynął i o zęby dzwoniące się otarł,
O, dłoni nie podawaj płynącym akordom:
Klawisze — cienie muskają niewidzialną hordą.
Co noc księżyc opływa park, straszliwie tyje,
I bawi się listkami srebrzystemi drzew:
ON kuca mi na piersi i wysysa szyję —
Ssie mą starą i jasną, mą umarłą krew.