O Polce — Francuzom/Fakty i teorya

<<< Dane tekstu >>>
Autor Eliza Orzeszkowa
Tytuł O Polce — Francuzom
Podtytuł Fakty i teorya
Pochodzenie List do kobiet niemieckich i O Polce — Francuzom
Wydawca Bronisław Natanson
Data wyd. 1900
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Fakty i teorya.

Rzecz prosta, że ruch emancypacyjny kobiet, rozpoczęty na Zachodzie przed 30-tu — 40-tu laty, znalazł wśród Polek odgłos żywy. Usposabiały je do tego nietylko właściwości umysłu i charakteru, ale także wyjątkowe warunki życia. Nie chcę opisywać tych warunków, ani przyczyn, które je stwarzają; ograniczę się stwierdzeniem faktu, że w żadnym innym kraju mężczyźni nie doświadczają tak wielkiej trudności w wykonywaniu swych professyi i, co za tem idzie, nie spotykają takich przeszkód w zawiązywaniu małżeństw. Gdzie małżeństwa zawiązują się z największą trudnością, tam istnieć musi największa liczba kobiet, które na długo lub na zawsze pozostają samotnemi. W takiem położeniu rzeczy praca fachowa kobiet staje się potrzebą nieodbitą nietylko dla samych kobiet, ale i dla całego społeczeństwa, któremu idzie o posiadanie jak największej liczby jednostek zdrowych na ciele i na duszy. A bez takiej pracy ciała i duszy kobiecie samotnej grożą niebezpieczeństwa; bo jeżeli ciało potrzebuje żywności, aby trwać, dusza wymaga obowiązków do pełnienia, aby nie zmaleć. Obok tego, nawet wśród rodzin bardzo często praca mężczyzny nie wystarcza na utrzymanie domu i wychowanie dzieci; zaledwie wystarczyć im mogą zarobki obojga rodziców. Mówię to, nie o klassie robotniczej, ale o inteligentnej, z której bardzo rzadkie tylko indywidua mogą czynić to, co najlepiej umieją, wszystko, co umieją, i dosięgać w dostojeństwach, zarówno jak w zarobkach, miary właściwej swoim uzdolnieniom. Każdy przyjmuje każdą pracę, jaką otrzymać może, i każdą płacę, jaka tylko jest wyższą od żadnej. W takiem położeniu zarobek kobiety, nawet drobny, dodany do męzkiego, posiada dla rodzin znaczenie ważne.
Z drugiej strony, naród nie jest panem swego położenia, i mogą nieraz zachodzić trudności wytwarzania miejscowych źródeł nauki i konieczność udawania się do odległych, zagranicznych zakładów naukowych. Wzniosło to odrazu przed dążeniami kobiet do zarobkowej pracy przeszkody i utrudnienia. Jednak siła prawdziwych potrzeb materyalnych i moralnych pomimo wszystko wytworzyła na tem polu rezultaty bardzo znaczne, których pobieżny przegląd jest jednak na tem miejscu niepodobny. Rozumiejąc dobrze popełnioną niedokładność, przechodzę do teoryi.
Faktom przewodniczy teorya, różniąca się na niektórych punktach z tą, którą wypracowały kobiety innych krajów. Różnice w opiniach wypływają z różnic położenia i usposobień. W ogólnych dążeniach emancypacyjnych znajdują się rzeczy, o które Polka walczyć nie może, i takie, o które walczyć nie chce.
Nie może ona walczyć o udział w stanowieniu praw, ani o prawo wybierania i wybieralności, ani o zajmowanie urzędów publicznych.
Nie chce walczyć z instytucyą rodziny i z surowością reguły, obowiązującej obyczaje niewieście. Co do rodziny, nie jest nam obcą myśl o potrzebie pewnych reform, — jak n. p. większej łatwości rozwodu, zwiększenia praw córki do dziedziczenia, albo żony do wspólności majątkowej z mężem, albo matki do opieki nad dziećmi. Ale myśl o zniesieniu małżeństwa i o złożeniu obowiązków macierzyńskich na barki społeczeństwa, nie powstała nigdy w głowie, ani pod piórem żadnej z Polek, które przewodniczyły ruchowi emancypacyjnemu rodaczek i wytworzyły dla niego podstawową teoryę. Co do surowości lub luźności stosunków pomiędzy dwiema płciami, mniemamy, że my-to właśnie, kobiety, jesteśmy uprzywilejowane, a mężczyźni powinniby dążyć do równouprawnienia z nami. Opinie, surowiej krępujące nasze namiętności, niż namiętności mężczyzn, są dla nas właśnie łaskawszemi, bo stawią godność naszych dusz wyżej nad przyjemności naszych zmysłów. Zresztą, swobody obyczajowe mężczyzn, to odwieczny wytwór historyi, czy natury; ale dla nas, które rozpoczynamy walkę o wolność, wybierać dla niej teren w najniższej sferze istoty ludzkiej — to poprostu wstyd i szkoda zachodu. Rozumiemy potrzebę pobłażliwości dla ludzkich, więc i kobiecych, zboczeń, obowiązek przybiegania z pomocą upadłym, korzyść, którą mogłoby przynieść nietylko kobietom, ale i mężczyznom, prawo poszukiwania ojcowstwa; ale wszystko to odróżniamy od idei „wolnej miłości,“ która nie wywiera pociągu na żadną, nawet najskrajniejszą, frakcyę naszych kobiet. Znamy dokładnie ruch odbywający się w tym kierunku pod piórami autorek i nawet kilku autorów angielskich (Miss Schreiner, Jota, George Egerton, Arabella Kenealy, Grant Allen, Tomasz Hardy); ale naśladować go nie czujemy chęci i nie mamy moralnego prawa. Brak chęci tłómaczy się właściwościami temperamentu i surowemi pod tym względem tradycyami, które tkwią jeszcze w krwi i mózgu. Brak prawa wynika z położenia, w którem znajduje się samo życie narodu. Zaprowadzanie radykalnych zmian w stosunkach i opiniach musi przynajmniej na czas jakiś wtrącać społeczeństwo w zaburzenia i słabość: a nie godzi się dokonywać niebezpiecznych eksperymentów na organiźmie zagrożonym śmiercią. Nie chcę przez to twierdzić, aby nie istniały tu zboczenia spowodowane przez namiętności. Owszem, w równej, czy mniejszej mierze niż gdzieindziej, istnieją tu one jak wszędzie, gdziekolwiek są ludzie, tylko nie przechodzą w zasadę i nie mają nic wspólnego z ruchem emancypacyjnym kobiet.
Więc pozbawiony możności dążenia do pewnych celów, a do innych dążyć niechcący, program tego ruchu sprowadza się do dwóch punktów, któremi są: praca zarobkowa i osiąganie przez kobiety za pomocą oświaty i pracy większej możności doskonalenia się moralnego. Jest jeszcze jeden punkt w postulatach naszych: większa niż dotąd summa osobistego szczęścia, lecz ten punkt pomijam bez rozbioru, bo przekonana jestem, że na tym biednym świecie najlepiej jest jaknajmniej szukać szczęścia, które — w jakiejkolwiek stronie, zdawałoby się nam, że je znajdujemy — umknie zawsze i wtedy chyba spadnie do serca, gdy wcale czego innego szukamy.
Co do pracy, jesteśmy przekonane, że ogół kobiet powinien osiągnąć prawo do zajmowania się każdą pracą, do której przez pewien szereg doświadczeń nie wykaże niezdolności radykalnej. Jednocześnie kładziemy silny nacisk na to, aby, posiadając prawo zajmowania się każdą pracą, jednostka kobieca ostrożnie wybierała dla siebie taką tylko, do jakiej wystarczą jej zdolności. Zastrzeżenie to wynika ze zbytecznej skłonności Polek do wdrapywania się na umysłowe i towarzyskie szczyty, co stwarza Ikarów, spadających z wysokości — w otchłanie. Pragniemy, aby ta skłonność była miarkowana starannem rozpoznawaniem własnych sił z jednej strony, a z drugiej — trudności przedsiębranej pracy. Usilnie zachęcamy każdą z kobiet naszych, aby pilnie badała: czy posiada skrzydła, albo też tylko proste przyrządy do chodzenia? W drugim wypadku zalecamy tę zdrową pokorę, która prowadzi do godzenia się z losem, skromnym, lecz uczciwym, i jest właśnie szlachetną dumą, bo nie chce wydzierać od losu zaszczytów niezasłużonych. Głęboką cześć wyznając dla tych z pomiędzy nas, które idą drogami pracy najwyższemi, z pożytkiem dla siebie i innych, usiłujemy miarkować usposobienie ogółu kobiecego do Manii Grandiozy, która zabija często przymioty najpiękniejsze i bywa kluczem rozwiązującym zagadkę wielu nieszczęść.
Ale, żądając od kobiety, aby nie gardziła pracami nizkiemi i przeznaczeniem skromnem, nie chcemy wcale spychać jej na niziny umysłowe i moralne. Owszem, pragniemy dla jej umysłu takiej dozy oświaty, a dla jej charakteru takiego skierowania, aby, jakąkolwiek pracę spełniając, umiała ogarniać wzrokiem horyzonty szersze niż jej własny interes, a sercem pragnąć dóbr wyższych nad zysk i przyjemność. Wyrabianie w kobiecie przez oświatę i wychowanie szlachetnego altruizmu poczytujemy za najważniejszy punkt kwestyi kobiecej. Pragnąc, aby posiadła jaknajwięcej nauki, powiadamy jej, że ta nauka wtedy tylko stanowi prawdziwą wartość cywilizacyjną, gdy towarzyszą jej takie pierwiastki etyczne jak dobroć i cnota. Pięknie jest być uczoną, piękniej dobrą niż uczoną, najpiękniej — zarazem uczoną i dobrą.
Zapytane o wybór pomiędzy uczonością i dobrocią, głosujemy za dobrocią, ale znowu pod wyrazem dobroć rozumiemy takie przymioty, których kobieta głupia posiadać nie może, więc — żądamy rozwijania jej intelligencyi dlatego przedewszystkiem, aby umiała być dobrą. Do wyrazu cnota przywiązujemy znaczenie szersze, niż samej tylko obyczajowej czystości; ogarniamy nim w stosunku do kobiety to wszystko, co zwykle zamyka w sobie, gdy jest stosowanym do mężczyzny. Na tym punkcie najusilniej może doradzamy naszym kobietom walkę o równouprawnienie: niech, przechowując wdzięk niewieści, wywalczają dla siebie wszystkie cnoty męzkie. Lecz nie ukrywamy i tego, że w tej dziedzinie polem walki jest tylko ich własna wola i sumienie. Na tem polu znajdują się przymioty charakteru i serca, które gdy posiądą, staną się zdolnemi do pełnienia obowiązków, więc i godnemi używania praw. Bo to jest logiką niezłomną, o której nie pozwalamy kobietom naszym zapominać, że każdemu prawu towarzyszy obowiązek, że trudność obowiązku zwiększa się w miarę ważności prawa i że prawa należą się tym tylko, którzy chcą i umieją spełniać obowiązki.
Takiemi są główne punkty teoryi, wytworzonej w Polsce dla emancypacyjnego ruchu kobiet przez myśl nietylko kobiecą, lecz ogólnie narodową. Zostały one przez ogół kobiet naszych zaakceptowane i służą sprawie jako hasła i linie przewodnie. Zresztą, jakiemikolwiek jeszcze są niedoskonałości Polki, jakakolwiek przestrzeń dzieli ją od spostrzeżonego ideału, przez to, że go spostrzegła, sformułowała i że do niego dąży, posiada prawo, — amplifikując słowa filozofa francuskiego — powiedzieć sobie i o sobie: Cogito et amo, ergo sum!


KONIEC.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eliza Orzeszkowa.