O języku pomocniczym międzynarodowym/II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
Tytuł O języku pomocniczym międzynarodowym
Data wyd. 1908
Druk drukarnia Literacka
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

II. Krótka historya idei języka międzynarodowego i jej wcieleń. Biblia. Narzucanie gwałtem języków przeważających i asymilacya gwałtem jednych plemion przez drugie. Leibnitz i jego wiek. XIX. stulecie. Volapük, Esperanto i in. Delegacya do przyjęcia języka pomocniczego międzynarodowego.

Idea języka międzynarodowego, jako łącznika między ludźmi różnojęzykowymi, kiełkowała dawno, bardzo dawno. Można powiedzieć, iż zarodek jej był koniecznem następstwem uświadomienia sobie wielojęzyczności obok uznania jedności rodu ludzkiego oraz potrzeby wzajemnego porozumiewania się.

Dzięki tęsknocie do jedności językowej powstała legenda o wieży Babel; na wielojęzykowość bowiem patrzano jako na klęskę, jako na karę boską za pychę ludzką.

Dążenie do jedności językowej było jednym więcej pretekstem do praktykowania „miłości bliźniego”, t. j. do prześladowania „bliźniego” i znęcania się nad nim. Do usunięcia wielojęzykowości dążono różnemi sposoby, drogą krzywd i gwałtów. W imię jedności językowej popełniano niezliczone zbrodnie, prześladowano i tępiono. Narzucanie gwałtem języków przeważających i uprzywilejowanych, oraz asymilacya gwałtem jednych plemion i narodów przez drugie stanowi jeden z potężnych prądów w dziejach ludzkości.

W związku z narzucaniem rozmaitych wyznań zjawiały się także języki jednoczące, dostępne dla pieszczochów i wybrańców losu: hebrajski, sanskryt, pali, arabski, grecki, łaciński, cerkiewno–słowiański i t. d. Ale o zjednoczeniu ogółu społeczeństw za pomocą podobnych języków „arystokratycznych” mowy być nie mogło.
W jaki sposób powstała idea zjednoczenia ludzkości za pomocą języków sztucznych, kiedy po raz pierwszy ją urzeczywistniono, jakie rozmaite formy przybierała, jakie są jej horoskopy..., o tem wszystkiem można znaleźć szczegółowe dane w dziełach:
Histoire de la langue universelle par L. Couturat et L. Leau. Paris 1903,
Les nouvelles langues internationales, suite à l'Histoire de la langue universelle par L. Couturat et L. Leau. Paris, 1907.
Pierwsze próby języka sztucznego z pretensyami do wszechświatowości zjawiły się w drugiej połowie wieku XVII-go. Jednakże ich autorom chodziło nie tyle o język we właściwem tego słowa znaczeniu, ile raczej o szeregi symbolów pisanych, nadających się rzekomo do oznaczania wszystkich pojęć umysłu ludzkiego według rozmaitych kategoryj logicznych. Miał więc to być język pojęć oderwanych, „język filozoficzny”.
Najwybitniejszym przedstawicielem tej dążności do symbolizacyi pojęć oderwanych według kategoryj ogólnych i coraz bardziej szczegółowych, najgorliwszym rzecznikiem takiego języka, mającego ułatwić wszystkim ludziom wzajemne porozumiewanie się w dziedzinie czystego myślenia, był znakomity filozof Leibnitz. Podobnie jak on, także inni myśliciele marzyli o daniu ludzkości języka apriorystycznego, języka znaków pisanych.
Zadziwiającą jest rzeczą, że prawie jednocześnie z Leibnitzem postawiono zadanie stworzenia języka sztucznego a posteriori, to jest języka, przypominającego swą budową i swemi właściwościami języki istniejące, języki tradycyjnie przekazywane. W r. 1734 niejaki Carpophorophilus (oczywiście pseudonim), Niemiec z Saksonii, ogłosił pomysł języka, będącego uproszczeniem łaciny i wolnego od wszelkich „wyjątków”. Nie był to jednak czas odpowiedni do przeprowadzania podobnych projektów. Rozprawa „Carpophorophili novum inveniendae Scripturae Oecumenicae consilium” (w „Acta Eruditorum”, Supplementa, t. X, sect. 1. Leipzig, 1734) nie wywarła najmniejszego wpływu i została pogrzebaną w bibliotekach, tak, że nawet pp. Couturat i Leau dowiedzieli się o jej istnieniu dopiero po wydaniu swego wyżej wzmiankowanego dzieła „Historya języka powszechnego”, i mogli o niej wzmiankować dopiero w uzupełnieniu do tego dzieła, t. j. w również powyżej wymienionej książce „Les nouvelles langues internationales”.
Później zjawiały się od czasu do czasu oderwane próby tworzenia języków sztucznych, ale przebrzmiewały one bez oddźwięku, nie pozostawiając po sobie żadnego trwałego śladu. Zapatrywano się na nie jako na curiosa i nie przypisywano im żadnego znaczenia praktycznego.
Wiek XIX-y, wiek wynalazków, znamionujących olbrzymi postęp ludzkości w dziedzinie opanowania przyrody i zużytkowania jej energii do celów społecznych, działał podniecająco także w sferze wynalazczości i syntezy lingwistycznej. Coraz częściej niektóre umysły zaczęły sobie stawiać zadanie stworzenia języka sztucznego dla wszystkich ludzi.
Wszystkie jednak tego rodzaju próby chybiały celu, aż do zjawienia się księdza Schleyera, którego wielką, niespożytą zasługę na tem polu, na polu wcielenia idei języka międzynarodowego, stanowi stworzenie „Volapüku” (t. j. „języka wszechświatowego”) około r. 1880. Pomysł Schleyera naelektryzował ludzi inteligentnych w rozmaitych krajach Europy i Ameryki i zyskał sobie bardzo wielu zwolenników. Ale żywot „Volapüku" był krótkotrwały. Przyczyną jego upadku były po części jego właściwości wewnętrzne, t. j. jego zbyt wielka trudność, wynikająca ze zbudowania go w sposób przeważnie dowolny, „apriorystyczny” i ze szablonowego przekręcania wszystkich wyrazów, choćby najbardziej znanych i międzynarodowych, a nawet imion własnych, po części zaś rozterki w łonie krzewicieli tego języka, jako też obłęd nieomylności, cechujący samego twórcę.
Upadek „Volapüku” oziębił wogóle zapał do idei języka międzynarodowego, ale oczywiście nie mógł jej unicestwić. Jestto idea zbyt potężna i zbyt żywotna, a jej trwanie jest niezależne od chwilowych niepowodzeń. Nie schodzi też ona z widowni bez ciągłych nowych prób wcielenia i urzeczywistnienia.
Niektórzy z najnowszych twórców języków sztucznych międzynarodowych postępują sobie dość lekkomyślnie i komponują swe „języki” prawie na poczekaniu; inni zaś pracują całemi latami, zanim ośmielą się przedstawić swe utwory na sąd publiczny.
Do tych ostatnich należy doktor Zamenhof, twórca języka „Esperanto”, dzięki nietylko swym właściwościom, ale także szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, cieszącego się po Volapüku największem powodzeniem i coraz bardziej się rozpowszechniającego.
Liczy on obecnie wiele tysięcy zwolenników, wykładany jest w szkołach publicznych, posiada bogatą (względnie oczywiście) literaturę, dość pokaźny zastęp czasopism, towarzystw w różnych państwach i krajach i t. d.
Ten fakt niezaprzeczonego powodzenia języka Esperanto pociągnął za sobą skutki praktyczne. Pod jego to wpływem na kongresie filozoficznym, oraz na innych kongresach naukowych, które się zebrały podczas wystawy wszechświatowej w Paryżu w r. 1900, podniesiono z wielkim naciskiem tak potrzebę wzajemnego porozumiewania się wszystkich ludzi w różnych sferach życia społecznego, jako też tę okoliczność, że na uczenie się języków obcych traci się niezmiernie wiele drogiego czasu, a wielojęzyczność utrudnia stosunki międzynarodowe. Postanowiono więc utworzyć stałą „Delegacyę” (Délégation pour l'adoption d'une langue auxiliaire internationale), złożoną z „przedstawicieli” różnych instytucyj i stowarzyszeń, przedewszystkiem akademij i uniwersytetów. Sprawę owej „delegacyi”. a więc też i sprawę wyboru języka międzynarodowego ujęli w swoje ręce głównie panowie Couturat i Leau, o których już poprzednio wzmiankowałem.
Chciano narzucić rozstrzygnięcie tej sprawy akademiom nauk, t. j. zawiązanemu niedawno stowarzyszeniu akademij różnopaństwowych i różnokrajowych. Ten sposób rozwiązania kwestyi nie udał się, więc w łonie samej „delegacyi” utworzono jej „Komitet” (Comité de la délégation), który zbierał się w Paryżu w październiku roku 1907 i powziął pewne postanowienia. O postanowieniach tych powiem nieco później, a obecnie przejdę do rozbioru innych stron tej niepomiernie ważnej sprawy.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Niecisław Baudouin de Courtenay.