Panowanie Augusta III/O głodzie pod panowaniem Augusta III

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Kitowicz
Tytuł Pamiętniki do panowania Augusta III. i Stanisława Augusta
Wydawca Antoni Woykowski
Data wyd. 1840
Druk W. Decker i Spółka
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron


O głodzie pod panowaniem Augusta III.

Po wyjściu Rossyan z Polski, jakoś w drugim czy w trzecim roku po koronacyi, nastąpił głód, którego te okoliczności pamiętani: najprzód, że żadna potrawa tak niesmakowała jak chleb, nawet ludziom dobrze się mającym, i w inne czasy chleba mało używającym; powtóre, że w Warszawie pełno było ludu zgłodniałego, schodzącego się do niéj z okolic. — Panowie i majętniejsi obywatele czynili składki wielkie na tych nędzarzów, których mimo tę opatrzność co dzień wielka liczba umierała, grzebiona w wielkie doły po cmentarzach i po polach, przez grobarzów umyślnie na to wysadzonych, którzy zmarłych zbierali po ulicach, kładli na kary i do dołów zwozili. Żywym dawano pewną porcyą chleba co dzień, w pewnych miejscach murem albo parkanem opasanych. Byli ludzie z długiemi biczami, od nich zwani bicznikami, którzy przed godziną dystrybucyi chleba zganiali ubóstwo do owych miejsc, zajmując wspomnionemi biczami i pędząc jak bydło. Wielu albowiem z tych mizeraków, z łakomstwa głodem rosnącego, spodziewając się większego pożywienia w pojedyńczéj od domu do domu żebraninie, unikało zajmu do gromady. Wpędzonych w zamknięcie czyli plac, wypuszczano po jednemu tąż samą bramą, dając każdemu pod równą miarę sztukę chleba; i tak czyniono co dzień. — Umierali jednak i przy takiéj opatrzności, mianowicie ci, którzy niewstrzymując apetytu, prócz chleba rozdanego, szukali większego gdzie mogli posiłku; a nawet końskie mięso z zdechłych koni żarli. Wielu zmarłych znajdowano z kawałkiem chleba u gęby; gdy ściśniony żołądek niemogąc trawić pokarmu chciwie jedzonego, odejmował jedzącym życie.
Od roku 1743. zacząłem notować moją chronologią; którego roku jakoś ku jesieni pokazała się gwiazda wielka, ogromności księżyca w pełni, z ogonem nakształt miotły długim i szerokim, była figury okrągłéj, gładkiéj, bez promieni do koła. Jasność miała bystrą, tak w swojéj kuli jak ogonie równą. Wschodziła i zachodziła ta gwiazda przez niedziel sześć po zachodzie słońca, równo z księżycem; widziana nietylko na horyzoncie polskim, ale téż nad całą Europą, jako o niéj były zewsząd uwiadomienia. Odbywszy swoją wizytę więcéj się niepokazała. Za pierwszém swojém zajaśnieniem nabawiła ludzi wielkiéj trwogi. Jedni mówili: iż kto się téj gwiazdce przypatruje, ten roku niedożyje; drudzy: że któryś monarcha europejski umrze; inni: że będzie głód; inni: że powietrze; inni: że wojna. Tego, co nastąpiło, nikt jednak niezgadł, to jest powietrza na bydło (o którém zaraz), i prócz którego Polska niemiała szczęśliwszych czasów, i podobno więcéj takich mieć niebędzie, jak były pod słodkiém panowaniem Augusta III., przeciw któremu niewdzięczność Polaków, sprawiedliwie ukarały niebiosa następném panowaniem.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jędrzej Kitowicz.