Pieśń przerwana (obrazek sceniczny)/Scena trzecia

<<< Dane tekstu >>>
Autor Eliza Orzeszkowa, Zygmunt Przybylski
Tytuł Pieśń przerwana
Podtytuł Obrazek sceniczny w 1-ym akcie
Wydawca Wydawnictwo Gebethnera i Wolffa
Data wyd. 1900
Druk St. Niemira
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

SCENA TRZECIA.


KLARA. — OSKAR. (który przed chwilą ukazał się w głębi — wchodzi po cichu przez furtkę, znajdującą się między sztachetami).


OSKAR (z uśmiechem).

To znowu ja.

KLARA (zdziwiona).
Którędy pan wszedł?

OSKAR (j. w.)

Drogą pospolitą — przez bramkę w sztachetach. Przechodząc przez ogród zobaczyłem panią na ganku. Z kim pani rozmawiała?

KLARA.

To mój ojciec. — Jest bardzo słabego zdrowia.

OSKAR.

Cóż jest ojcu pani?

KLARA.

Coś piersiowego.

OSKAR.

To smutne. Ponieważ pani tak bardzo lubi kwiaty, przynoszę je.

KLARA (z radością).

To z ogrodu księcia? — Móżeby się rozgniewał, gdyby wiedział że je pan dla mnie zrywał.

OSKAR.

A teraz zapomnijmy o wszystkich kłopotach domowych i niedomowych, o wszystkiem co złe, co małe, co boli i pójdźmy w świat lepszy. — Wyszukałem w bibljotece książkę — dla pani — pozwoli pani, abym czytał?

KLARA (cicho).

Już się ściemniać zaczyna. — (siada na ławeczce — Oskar obok niej).

OSKAR.

Och — czytać jeszcze można doskonale. — (czyta).

„Jest chwila, gdy się ma księżyc pokazać,
Kiedy się wszystkie słowiki uciszą.
I wszystkie liście bez szelestu wiszą,
I ciszej źródło po murawach dyszy.

O takiej chwili, och! dwa serca płoną,
Jeśli zaś mają przebaczyć — przebaczą,
Jeżeli o czemś zapomnieć — zapomną.
Słowiki jęczą i fontanna płynie,
Mówią mi o niej — ja serce otwieram,
I o śmierć prędką — modlę się z rozpaczą“.

(Spogląda na Klarę, która ma łzy w oczach).

Jaka pani wrażliwa...

KLARA (chce wstać).

Już pójdę do domu...

OSKAR.

Niech pani jeszcze nie odchodzi, — proszę, proszę bardzo.

KLARA (cicho).

Już późno — ściemnia się (za sceną słychać muzykę na fortepianie). Co to? Ktoś gra w pałacu?

OSKAR.

To książę. Jest wielkim amatorem muzyki i często grywamy razem. Ja gram na wiolonczeli. Czy pani lubi muzykę?

KLARA.

Nie mogę nigdy słuchać jej bez takiego jakiegoś wzruszenia.

OSKAR.

A często ją pani słucha?

KLARA.

Od śmierci mamy, która grywała ojcu wieczorami, słyszałam muzykę dwa razy.

OSKAR.
Czy podobna! Przez cztery lata słyszeć muzykę tylko dwa razy.

KLARA.

Cóż to tak ważnego, że nie mam tej przyjemności!

OSKAR.

To prawda — cóż to tak ważnego nie mieć w życiu przyjemności, szczególniej w takim wieku...

KLARA.

Tak — oddawna już jestem dorosłą.

OSKAR.

Czy pani wie, kto był Heine?

KLARA.

Wiem. Poeta niemiecki. Byłam przecież na pensji, nie skończyłam jej jednak, bo po śmierci mamy stałam się konieczną w domu dla ojca i dla rodzeństwa.

OSKAR.

Aby być dla nich aniołem pociechy i pomocy. Otóż przychodzi mi na myśl jeden wierszyk Heinego, który pragnę pani jeszcze powiedzieć: (deklamuje)

„Ty jesteś jak kwiat,
Piękną, czystą, powiewną,
Gdy patrzę na Cię, ma pierś
Boleścią ściska się rzewną
I radbym wznieść dłoń
Do nieba z modlitwą śpiewną.
Oby zachował Cię Bóg
Tak piękną — czystą — powiewną.

(Chwila milczenia — muzykę słychać ciągle).



KLARA (mówi wzruszonym głosem).

Istotnie — już późno (wstaje).

OSKAR (cicho).
Gwiazdy spadają.

KLARA.

W Sierpniu zawsze wiele gwiazd spada. Mówią, że gdy gwiazda spada, trzeba tylko nim zgaśnie wymówić w myśli życzenie, a będzie spełnione.

OSKAR.

O co prosiłaby pani gwiazdy spadającej?

KLARA.

Gdybym wierzyła, że spadające gwiazdy spełniają życzenia ludzkie, prosiłabym ich ciągle: niech ojciec mój wyzdrowieje, niech dzieci uczą się dobrze i będą dobre.

OSKAR.

A dla siebie?

KLARA.

Jakto? Przecież to prośba byłaby właśnie o to, czego pragnę najwięcej, więc prosiłabym dla siebie.

OSKAR (z uśmiechem).

Egoizm szkaradny. Ale czy doprawdy nie chciałaby pani, aby gwiazdka złota przysłała pani jakieś szczęście, takie wielkie, że serce przemienia w gwiazdę pałającą i zawieszoną wysoko nad wszystkiem, co jest na ziemi.

KLARA (siląc się na wesołość).

Jeżeli już koniecznie miałabym prosić o coś dla siebie jednej, to prosiłabym, aby tego lata jeszcze pójść za miasto i całe pół dnia przepędzić w lesie. Ogromnie lubię las. A pan o co najwięcej prosiłby gwiazdy spadającej?

OSKAR.

Ja? Prosiłbym o wiarę, że są na ziemi serca dobre, czyste, wierne i o to, aby jedno z takich należało do mnie. Prosiłbym jej: gwiazdko jasna, daj mi zapomnieć o snach ciemnych, których miałem wiele, (po chwili weselej): Czy wiesz pani, że przez tych kilka chwil, które razem spędziliśmy, ja dużo się od pani nauczyłem.

KLARA.

Pan? odemnie? O Boże! Czegóż ja kogokolwiek mogę nauczyć? Tylko brata czytać i pisać nauczyłam.

OSKAR.

A czego mnie pani nauczyła, wytłomaczę może później. Teraz mogę pani tylko powiedzieć, że dzięki tobie przekonałem się, że i nasza literatura jest wspaniałą; większą część życia spędziłem za granicą, w towarzystwie literatów zagranicznych. Poemat Słowackiego w „Szwajcaryi“ dziś dopiero poznałem — zachwycił mnie — (powtarza z pamięci):

O takiej to chwili — ach! dwa serca płoną!
Jeśli coś mają przebaczyć — przebaczą!
Jeżeli o czemś zapomnieć — zapomną.

(Z za sceny słychać głos: Klarciu, Klarciu!)

KLARA (jakby zbudzona ze snu).

Dobranoc panu.

OSKAR.

O której godzinie kończy pani wszystkie swoje zajęcia domowe?

KLARA.

Już nie długo. Brat i siostra idą wcześnie spać.

OSKAR.

Więc kiedy oni zasną, niech pani wyjdzie do ogrodu posłuchać muzyki. Ja i mój przyjaciel będziemy grać dla pani. Dobrze?

KLARA.

Dobrze. Dziękuję. Dobranoc panu.

OSKAR (ująwszy ją za obie ręce wpatruje się w nią).

...Grając będę myślał, że pani tu stoi gdzieś koło sztachet i słucha mojej muzyki. Tym sposobem dusze nasze będą razem. (Szybko uniósł do ust jej ręce i pocałował obie — odchodzi zwolna).




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Zygmunt Przybylski, Eliza Orzeszkowa.