Pieśń weselna (Katullus, 1898)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Katullus
Tytuł Pieśń weselna
Pochodzenie Poezye Katulla
Wydawca Jan Czubek
Data wyd. 1898
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Jan Czubek
Ilustrator Włodzimierz Tetmajer
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Ilustracja — Hymen trzymający pochodnię i wieniec, otoczony chmurami.
LXI.
PIEŚŃ WESELNA.

O ty, co na Helikonie[1]
W Muz dziewięciu bawisz gronie,
Uranii synu wielbiony,
Co z panienek robisz żony,
Oj, Hymenie wielbiony!

Majeranku wonne kwiecie
Niech twe skronie dziś oplecie;
Zabierz welon, stopki białej
Wzuj ozdobę, pstre sandały,
I przybywaj, zuchwały!


W dniu wesołym, uroczystym
Zanuć pienie głosem czystym,
Pieśń w weselnym zanuć tonie;
Nóżką tupaj, żagiew dłonie
Niech wstrząsają, co płonie.

Jak Idalska niegdyś pani[2]
Sędzi niosła serce w dani,
Tak dziś Winia piękna, tkliwa
W Manliusa dom przybywa
A z nią wróżba szczęśliwa.

Tak azyjski mirt zielony
W niebo strzela wprost ramiony,
Bóstwa leśne gałąź młodą
Podlewają niebios wodą,
Rychło tany zawiodą.

Więc nuż, tu swe kieruj kroki,
I tespijskie rzuć opoki[3],
I aońskie rzuć jaskinie[4],
Kędy dając chłód kotlinie,
Aganippy zdrój[5] płynie.

Pannę wprowadź w dom z pierścionkiem,
Co już tęskni za małżonkiem;
Mąż niechaj będzie dębina,
Słabym powojem dziewczyna,
Co na drzewo się wspina.


Hej, panienki, jako wiśnie,
I wam taki dzionek błyśnie;
Dziś zanućcie skoczne pienie:
Witaj, witaj nam, Hymenie,
Oj, Hymenie, Hymenie!

Ilustracja — orszak z parą na czele i przyglądająca im się postać z płonącą pochodnią.

Wezwanie bożka ucieszy,
Do dzieła chętniej pośpieszy,
Tu kierując kroczek żwawy,
On, sprawca miłości prawej,
Bóg kochankom łaskawy.

Któż bardziej między niebiany
Czułym sercom pożądany?
Komu większe uwielbienie
Niosą, niż tobie, Hymenie,
Oj, Hymenie, Hymenie!


Ciebie wzywa rodzic drżący
Do swej córy do kwitnącej;
Tobie panna daje wianek,
Ciebie w ślubny czeka ranek
Z drżącem sercem kochanek.

Ty panienki, śliczne kwiatki,
Zabierasz od ojca, matki;
Chłopcu, co kocha szalenie,
Dziewczę oddajesz, Hymenie,
Oj, Hymenie, Hymenie!

Bez ciebie Wenus u ludzi
Czci, szacunku nie obudzi:
Gdy ty zechcesz wszystko może —
Któryż z bogów z tobą, boże,
Który równać się może?

Dom bez ciebie pustką stoi,
Ojcu dziatwa się nie roi:
Twoja łaska wszystko może —
Któryż z bogów z tobą, boże,
Który równać się może?

Gdzie cześć twoję mają za nic,
Kraj nie rodzi stróżów granic:
Z twojej łaski rodzić może —
Któryż z bogów z tobą, boże,
Który równać się może?


Drzwi otwierać: panna blizka;
Widzisz jak snop iskier pryska?
Wychodź, bo czas bieży skory,
Patrz, już zbladły dnia kolory:
Wychodź, panno, z komory!

Zapłoniona idzie, stanie;
Łzy wyciska jej wołanie,
Że już musi wyjść z komory,
A tu czas ucieka skory:
Wychodź, panno, z komory!

Aurunklejo, osusz oczy,
Bo dziewicy tak uroczej
Aż w najdalsze świata końce
Nie widziało jeszcze słońce,
Na niebo wychodzące.

Tak się w ogrodzie bogacza
Piękna lilijka odznacza
Między rozlicznymi kwiaty —
Lecz ucieka czas skrzydlaty:
Wychodź, panno, z komnaty!

Wychodź, panno: już się godzi;
Słyszysz? proszą chłopcy młodzi.
Nie widzisz-li, jak łuczywo
Pozłocistą wstrząsa grzywą?
Wychodź, panno, co żywo!


Już twój mąż w ślepym obłędzie
Miłostek szukał nie będzie;
Już się pragnie zbyć swobody,
By z ust twoich spijać miody,
Niecierpliwy pan młody.

W twe objęcie on się wpije
Jak szczep winny, co się wije
Koło drzewa, swej podpory —
Ale czas ucieka skory:
Wychodź, panno, z komory!

Któż wymierzy, kto policzy,
Ile dadzą mu słodyczy
Noce, dzionki i wieczory —
Ale czas ucieka skory:
Wychodź, panno, z komory!

Chłopcy, w górę, hej, łuczywa;
Widzę welon: już przybywa.
Więc weselne nućcie pienie:
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj, weselny Hymenie!

Teraz usta, jeśli wola,
Niech rozwiąże już swawola;
Orzeszki[6] tłum chłopców żwawy
Weźmie: nie tobie zabawy,
Lecz Talassowe sprawy[7].



∗             ∗

Bywałeś motylkiem nieraz,
Boś był wolny, ale teraz
Byłby grzech już i zgorszenie —
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj weselny Hymenie!

I ty, panno, bądź łaskawą:
Nie broń, do czego ma prawo,
Nie wodź go na pokuszenie —
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj, weselny Hymenie!

Patrz: wstępujesz nie do chaty,
Lecz w małżonka dom bogaty,
Posłuszny na twe skinienie —
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj, weselny Hymenie!

W późne lata rządź szczęśliwa,
Aż twa głowa kiedyś siwa
I ręce poczują drżenie —
Oj, Hymenie, oj, Hymenie.
Oj, weselny Hymenie!

Panno! wróżby złej unikaj,
Nóżką proga mi nie tykaj;
Wejdź szczęśliwie w domu sienie —
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj, weselny Hymenie!


Patrz: na łożu, tam w komnacie,
Mąż spoczywa na szkarłacie,
Serce pali mu pragnienie —
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj, weselny Hymenie!

I twe serce się wyrywa,
Do małżonka, lecz ukrywa
Pierś namiętne swe płomienie
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj, weselny Hymenie!

Drużbo, ramię puść dziewicy,
Niech już wejdzie do świetlicy
W zacnych niewiast zgromadzenie —
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj! weselny Hymenie!

Cne matrony niechaj wiodą
Do łożnicy pannę młodą
Na szczęśliwe połączenie —
Oj, Hymenie, oj, Hymenie,
Oj, weselny Hymenie!

Mężu! już się jaw w komnacie,
Już małżonka czeka na cię,
Małżonka cudnej urody:
Jak śnieg skronie, a jagody
Krasne jako mak młody.


I tobie, małżonku, sława:
I tobie Wenus łaskawa
Nie skąpiła swej urody —
Lecz czas bieży, więc pić miody
Spiesz się, spiesz, panie młody!

Tak — teraześ już w komorze:
Niech ci Wenus dopomoże,
Gdy miłości twojej prawej
Już przystoją jasne jawy,
Nie lękasz się złej sławy.

Kto libijski piasek rzadki,
Kto świecących gwiazd gromadki
Zdoła zliczyć, ten dokładnie
Pocałunków liczbę zgadnie,
Które mąż dziś ukradnie.

Więc do woli już igrajcie,
Ale nam wnet dziatki dajcie:
Dom ten stary od stuleci
Zawsze pełen bywał dzieci,
Dziś niech pustką nie świeci.

Niech małego nam Torkwatka
Wnet na łonie pieści matka;
Niech dziecina od mateczki
Do ojca wznosi piąsteczki
I wyszczerza ząbeczki.


I niech ojca przypomina,
Każdy w nim odgadnie syna;
A twarzyczka niech chłopczyny
Daje jawny i jedyny
Dowód cnocie matczynej.

Niech od dobrej matki bierze
Piękne imię w takiej mierze,
Jak Telemach młody dzierży
Wieniec sławy wiecznie świeży
Po cnotliwej macierzy.

Już zamknijcie drzwi, panienki:
Dość zabawy, dość piosenki;
Wy, żegnajcie, państwo młodzi:
Niech wam dobrze się powodzi,
W szczęściu młody wiek schodzi.











  1. na Helikonie — Helikon, góra w Beocyi, siedziba Muz; jedna z nich, Urania, była matką Hymena, opiekuna małżeństw.
  2. Idalska pani — bogini Wenus, tak nazwana od miasta Idalium na Cyprze; sędzią jest oczywiście Parys.
  3. tespijskie opoki — Helikon, u którego stóp leźało miasto Tespie.
  4. aońskre jaskinie — beockie.
  5. Aganippe — chłodny zdrój, wytryskający na Helikonie.
  6. Orzeszki. — Podczas przeprowadzin panny młodej (domum deductio) rozrzucał pomiędzy lud pan młody orzechy, symbol płodności.
  7. Talassowe sprawy — małżeńskie, od wykrzyknika »io Talassie!« którego znaczenia jednak dotychczas odgadnąć nie zdołano.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Katullus i tłumacza: Jan Czubek.