Pieśni Petrarki/Canzona XIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Francesco Petrarca
Tytuł Pieśni Petrarki
Wydawca nakładem tłumacza
Data wyd. 1881
Druk Józef Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Felicjan Faleński
Źródło Skany na commons
Indeks stron
Canzona XIV.

Canzona ta u wszystkich kommentatorów nazywaną jest: bellissima. Cóżby było, gdyby ją w naśladowaniu Mickiewicza czytać mogli!

Czyste, chłodne, wdzięczne zdroje!
W których kształty swe urocze
Kąpała pani pieśni mych wspaniała!
Smukłe drzewo, kędy swoje
Złote splatając warkocze,
Niby oparta o kolumnę stała!
Podczas gdy jej szata biała,
Obnażywszy boskie łono,
Na murawie w kwiatach znika.
I ty święty tchu wietrzyka
Z którym w pierś miłość wieczną mi natchniono —
Świadki mąk mych! niech was wzruszy
Ostatnie słowo udręczonej duszy!

Gdyby się miłości zdało,
Jak jest napisano w niebie,
Na wieki oczy zamknąć mi spłakane —
Niechaj nędzne moje ciało
W pośród was ktobądź pogrzebie,
Kiedy już duszą w mej ojczyznie stanę.
Z tą nadzieją, gdy w nieznane
Kraje myśl stęschniona goni,

Śmierć jej niemal jest wesoła!
Bo czyż dusza moja zdoła,
Wśród spokojniejszej, w milszej gdzieś ustroni,
Lub w ciszy równie głębokiej,
Odbiedz na zawsze utrudzone zwłoki?

Może zwykłą kiedy drogą,
W te urocze zbiegłszy strony,
Laura zasięgnąć zechce o mnie wieści,
I tam, gdziem w jej postać błogą
Patrzał niegdyś zachwycony,
W swej ciekawości śledząc mię niewieściej,
Już jedynie — o boleści!
Ujrzy kamień grobowiska —
Wtedy może, mej katuszy
Tak serdeczny żal ją wzruszy,
Że mi tem jednem zbawczy raj pozyska,
I ku niebu zwróci lice,
W zasłonę tuląc pełne łez źrenice.

Pomnę — z drzewa, w owej dobie,
Wiatr, wstrząsając liści fale,
Deszcz kwiatów sypał na jej skroń, a ona
Najspokojniej stała sobie,
Skromna w tak niemałej chwale,
Światłością błogą wskroś opromieniona.
Tak ich dużo u jej łona,
W jasnych splotach tak ich wiele
Pozostało, że się zdała
Klejnotami iskrzeć cała.
Ten jeszcze kwiatek u jej stóp się ściele,
Ten w powietrzu, nim padł na nią,
Zda się szeleścić: „Miłość tu jest panią.“ —

Wtedym nieraz myślał skrycie
Dziwną grozą owładnięty:
— Toż pewnie tylko snów są rajskich dziwa! —
Tak w zapomnień mych zachwycie,
Boskie twarzy jej ponęty.
Uśmiech, co słodkim dreszczem wskroś przeszywa,

Wzroku jej wymowa tkliwa,
Wiedzę prawdy we mnie złamie —
Że pytałem roztęschniony:
— Jak, i kiedym zszedł w te strony? —
Bom sądził biedny żem już w niebios bramie,
Odkąd wszędzie gdzie się schronię
Spokoju nie znam, prócz w tej jednej stronie.....

Pieśni! tyś zdobna w promieniste znamię!
Więc z twej kniei w świat idź śmiało,
Brzmieć między ludźmi godną Laury chwałą! —





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Francesco Petrarca i tłumacza: Felicjan Faleński.