<<< Dane tekstu >>>
Autor Owidiusz
Tytuł Przemiany
Pochodzenie Przemiany
Życie i poezja Owidjusza
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1933
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Bruno Kiciński
Tytuł orygin. Metamorphoseon, Libri Quindecim
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
X. Aglaura.

Stamtąd na śnieżnych skrzydłach ulata Merkury,
Spogląda na Minerwie poświęcone mury,

Na Munichijskie wzgórza, na Licejskie gaje.
W owym dniu, zachowując naddziadów zwyczaje,
W uwieńczonych koszykach ze wschodem jutrzenki
Skromny dar niosły bóstwu nadobne Atenki.
Postrzega je Merkury, spuszczony ku ziemi,
Wprost nie leci, lecz wkoło wznosi się nad niemi.
Jak sęp, gdy na ołtarzu zdobyczy dostrzeże,
Którą rzesza kapłanów przynosi w ofierze,
To go bojaźń wstrzymuje, to go żądze grzeją
I głodny ponad swoją ulata nadzieją:
Tak zatrzymuje boga Aktejska dolina
I w ciągłym locie jedno powietrze przerzyna.
Ile Wenus nad gwiazdy żywsze światło nieci,
A nad nią milszym blaskiem złoty księżyc świeci,
Tyle się młoda Herse nad inne podoba,
Zaszczyt uroczystości i dziewic ozdoba.
Nie oparł się syn Mai tylu czarów mocy:
A jak ołów wywarty z balearskiej procy,
Leci, lecąc, rozgrzewa i ukryty oku,
Ognia, którego nie miał, nabywa w obłoku:
Podobnie się w powietrzu rozpalił Merkury;
Porzuca drogę niebios i spuszcza się z góry.
A choć postaci własnej, nadobny i młody,
Ufa, chce jednak blasku dodać do urody.
Włos trefi, płaszcz na ramię zarzuca tak zręcznie,
Iżby złoty brzeg szaty wydawał się wdzięcznie;
W prawej ręce z powagą trzyma różdżkę senną[1],
A skrzydła u nóg błyszczą światłością promienną.

W głębi zamku Cekropsa trzy były pokoje;
Żółw morski, kość słoniowa zdobiła podwoje.
W pierwszym mieszka Pandroza, w drugim Herse miła,
A przy wejściu Aglaura w trzecim się mieściła.
Ta, widząc Merkurego, ciekawa i śmiała,
O imię i o powód przyjścia go spytała.
Wnuk Atlasa takiemi rzekł do niej wyrazy:
»Jestem synem Jowisza i ojca rozkazy
Głoszę światu. Powodu przyjścia nie ukrywam:
Kocham twą siostrę Hersę i dla niej przybywam.
Niech mię twoja życzliwość siostrzyczce zaleci,
Racz mi pomóc i zostać ciotką moich dzieci«.
Przyrzeka, że ku niemu serce siostry nagnie,
Ale w nagrodę usług znacznych darów pragnie;
Tymczasem Merkurego z pałacu wydala.
Widząc jej podłą chciwość, gniewem się zapala
Minerwa, a westchnienia, burzące jej łono,
Pierś wznoszą i Egidą wstrząsają wzruszoną,
Ów dzień tkwi jeszcze mocno w pamięci bogini,
Kiedy wbrew jej zakazom Aglaura zdrajczyni
Odkryła kosz Cekropsa, córom powierzony,
Mieszczący szpetny potwór, bez matki zrodzony.
I dziś taka zbrodniarka miałaby mieć zręczność
Prócz skarbów zyskać boga i swej siostry wdzięczność?
Pragnąc temu zapobiec, tam idzie bogini,
Kędy Zazdrość w ohydnej mieszkała jaskini.
Pośród skał jest pieczara w bezsłonecznej głębi,
Zawsze w niej ciemność włada, zawsze mróz ją ziębi;
Niezdrowa i ponura, wiatr jej nie przewiewa,
Słońce jej nie oświeca, ogień nie rozgrzewa.
Tu słynące mądrością i wojny pogromem

Przybywszy, bóstwo staje przed Zazdrości domem;
Wejść nie chce, tylko odrzwia końcem dzidy trąca.
Rozwarły się podwoje: Zazdrość czuwająca
Ścierwem wężów zatrutych jady swe podsyca.
To widząc, odwraca się bogini-dziewica.
Jędza niedojedzone porzuciwszy żmije,
Patrzy, kto z taką siłą w jej pieczarę bije.
A gdy ujrzy boginię celującą wdziękiem,
Nikczemną swoją zawiść ciężkim zdradza jękiem.
Twarz ma bladą, jak chusta, jakby szkielet, ciało,
Zęby czarne, spogląda zezem i nieśmiało.
Żółć na pierś wystąpiła, a na język jady,
Z cudzych się tylko nieszczęść, z cudzej cieszy zdrady;
Snu nie zna, gdyż ją ciągle czujna troska budzi,
Jęczy, skoro spostrzega pomyślność u ludzi.
Zawsze widzi niewdzięcznych, narzeka przed światem,
Dręczy drugich i siebie i własnym jest katem.
Choć się nią brzydzi Pallas, wstręt jednak ukrywa,
I krótko temi słowy do niej się odzywa:
»W Aglaurę twą truciznę przelej; tak potrzeba«.
I dzidą pchnąwszy ziemię, powraca do nieba.
Jeszcze za odchodzącą patrzy Zazdrość krzywo,
Szemrze i ciężko wzdycha, widząc ją szczęśliwą.
Podpiera się na kiju i z miną ponurą
Wychodzi na świat, czarną przyodziana chmurą.
Gdzie stąpi, siewy depcze, kwiatom główki ścina,
Na jej widok zielona żółknieje dolina;
Jej tchnienie razi miasta i całe narody.
Gdy nakoniec ujrzała Ateńczyków grody,
W nich nauki, bogactwa i przemysł jedyny,
Łzy leje, że nie widzi żadnej łez przyczyny.

Gdy do śpiącej Aglaury przyszła Zazdrość blada,
Pełni rozkaz, dłoń zimną do łona przykłada
I w pierś jej niespokojną ostre kolce wsuwa
I szkodliwą trucizną serce jej zatruwa,
I jad po całem ciele straszliwy rozdyma.
By zaś przyczynę smutku miała przed oczyma,
Siostrę przed nią maluje, jej związek szczęśliwy,
Złączonej z młodym bożkiem słodkiemi ogniwy,
A wszystko w przesadzonych obrazach jej kryśli.
Śpiącą jeszcze Aglaurę przykre jątrzą myśli;
Zazdrość, w nocy wszczepiona, i w dzień się odzywa,
Że w powolnem cierpieniu niknie nieszczęśliwa,
Jak przy niestałem słońcu topniejące lody;
Schnie, w szczęściu Hersy własnej dopatrując szkody,
Jak kiedy kto na ogień mokre wiązki ciska,
Te wolnym tlą się żarem, choć płomień nie błyska.
Już chce umrzeć, by tylko tych mąk się pozbawić,
Już postępki swej siostry przed ojcem wyjawić;
Wreszcie chcąc wejścia wzbronić, gdy zawiść nią włada,
Przed idącym Merkurym w samym progu siada.
Próżno błagał, pochlebstwy twardą miękczył duszę.
»Gdy nie odejdziesz — rzekła — ja stąd się nie ruszę«.
»Zgoda na to: niech ci się spełni słowo twoje« —
Rzekł bożek, trącił różdżką, otworzył podwoje.
Chce za nim biec Aglaura; gnuśność ociężała,
Obejmując jej członki, powstać jej nie dała.
Zaraz krew w żyłach skrzepła, zdrętwiały kolana
I ciało jej powlekła bladość, wprzód nieznana.
Jak rak nieuleczony w ciele się rozłazi
I zdrowe jeszcze członki swym jadem zarazi,
Tak zwolna zimno śmierci serce jej przenika

I wszystkie drogi życia i oddech zamyka.
Milczy i choćby chciała mówić, nie ma siły,
Nie ma głosu: już usta w głaz się przemieniły.
Siedzi, jak martwy posąg; lecz i posąg blady
Zachowuje na twarzy dawnych uczuć ślady.





  1. Różdżka senna — laska (caduceus), którą Merkury sen daje lub zgania.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Owidiusz i tłumacza: Bruno Kiciński.