Przygody Zosi/Śmietana z gorącym chlebem

<<< Dane tekstu >>>
Autor Sophie de Ségur
Tytuł Przygody Zosi
Wydawca „Nowe Wydawnictwo”
Data wyd. 1937
Druk „Grafia“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Orwicz
Źródło Skany na Commons
Inne Całe Przygody Zosi
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Śmietana z gorącym chlebem.

Łakomstwo było jedną z głównych wad Zosi i trudno jej się było z tego poprawić. Pewnego dnia wiedząc, że mleczarka przyniesie coś smacznego dla panny Julji, zjadła pośpiesznie śniadanie i pobiegła do jej pokoju skarżąc się, że jest strasznie głodna.
— Dobrze się składa — zawołała panna Julja z radosnym uśmiechem — dostałam właśnie garnek śmietany i chleb razowy tylko co upieczony. Dam ci zaraz, zobaczysz jak będzie smakował.
To mówiąc postawiła na stole garnek gęstej, doskonałej śmietany i rozkroiła bochen wiejskiego chleba. Zosia rzuciła się na te ulubione przysmaki, ale w chwili właśnie, gdy pana Julja czyniła jej uwagę, aby się zbytnio nie obiadała, dał się słyszeć głos pani Ireny, wołającej panną Julję do siebie. Chodziło o zaczęcie jakiej robótki dla Zosi.
— Zosieńka wkrótce skończy cztery lata — rzekła mamusia — trzeba żeby już przyuczała się do ręcznej roboty.
— Ale jakąż robotę może robić, takie maleństwo? zapytała panna Julja z uśmiechem.
— Niech pani przygotuje jej serwetkę albo chusteczkę do obrąbienia.
Panna Julja, wróciwszy do swego pokoju przeraziła się, widząc Zosię wyjadającą śmietanę z garnka z ogromnym kawałkiem ciepłego jeszcze chleba.
— Mój Boże! Rozchorujesz się zjadłszy tak dużo! zawołała, nie mogąc wyjść z podziwu, że mała dziewczynka zdołała z taką łapczywością wypróżnić garnek śmietany prawie do dna. Co powie mama? Będzie się gniewała na mnie i ciebie ukarze!
— Niech się pani nie boi — odpowiedziała Zosia z dobrą miną — wcale nie zachoruję. Ach! strasznie lubię śmietanę i chleb prosto z pieca.
— To są rzeczy smaczne ale ciężkie i niezdrowe, zwłaszcza dla małych dzieci — mówiła panna Julja zatroskana. Co to będzie po tym chlebku gorącym!..
— Nic złego się nie stanie, moja droga panno Julciu, zaręczam, że czuję się doskonale — zapewniała Zosia, ściskając swą kochaną wychowanicę, która przygotowała małą chusteczkę, założywszy obrębek i kazała Zosi pójść do salonu. Tam mamusia pracowała nad jakąś robótką i posadziwszy Zosieńkę przy sobie, nauczyła ją jak się igłę zawleka, jak się chusteczkę podrębia. Pierwsze ściegi były krzywe i zbyt duże, ale po kilku minutach Zosia zrozumiała o co chodzi i uważała, że szycie jest bardzo przyjemną zabawą.
— Czy mogę, mamusiu, pokazać pannie Julji moją robotę? zapytała skończywszy obrąbek z dwu stron.
— Możesz, moje dziecko, ale zaraz powróć tu poskładać nici, nożyczki i chusteczkę niedokończoną do koszyczka, potem będziesz bawić się w moim pokoju.
Zosia popędziła, jak strzała, do panny Julji, która zdziwiła się pojętnością dziewczynki i pochwaliła jej szycie.
— Czy dobrze się czujesz, moja Zosieńko? Czy nie boli cię brzuszek? dopytywała z niepokojem.
— Nic mię nie boli, czuję się doskonale i wcale mi się jeść nie chce — odrzekła Zosia.
— Ja myślę, po tem wszystkiem coś tu zjadła u mnie — zaśmiała się panna Julja. Wracajże teraz prędko do mamusi, żeby się nie gniewała.
Zosia pobiegła do salonu, złożyła rzeczy, tak jak mamusia kazała i zaczęła bawić się zabawkami, ale nagle uczuła ciężar w żołądku, główka też bolała. Dziewczynka usiadła na małym stołeczku, oczki zmrużyła, straciła ochotę do rozstawiania swoich drewnianych naczyń kuchennych i zachowywała się tak cichutko, że pani Irena obejrzała się i zauważywszy bladość Zosi zapytała pośpiesznie:
— Co tobie jest? Może jesteś chora?
— Nie, mamusiu, tylko mnie troszkę główka boli?
— Od kiedy?
— Jak tylko złożyłam robotę.
— Może coś zjadłaś, Zosiu.
Zosia zawahała się z odpowiedzią, ale po chwili szepnęła cichutko.
— Nie, mamusiu, nic nie jadłam.
— Widzę po twojej twarzy, że powiedziałaś nieprawdę — oburzyła się matka — pójdę zaraz zapytać pannę Julję i dowiem się co jadłaś.
Serduszko Zosi biło mocno na myśl, że się jej kłamstwo zaraz wykryje. Pani Irena powróciła bardzo rozgniewana i rzekła:
— Skłamałaś, żeś nic nie jadła! Panna Julja przyznała się, że nakarmiła cię śmietaną i gorącym chlebem, który połykałaś łapczywie. Tem gorzej dla ciebie. Będziesz chora z przejedzenia i nie pojedziesz jutro z nami na obiad do rodziców Pawełka. Mają tam być także Kamilka i Madzia, które tak lubisz, Pawełkowi będzie przykro, że zamiast biegać z nimi po lesie i szukać poziomek, będziesz sama w domu i dostaniesz tylko kaszkę na wodzie.
To mówiąc, pani Irena wzięła rączkę Zosi i zauważyła, że była rozpalona. Kazała więc zaraz rozebrać się i położyć do łóżeczka.
— Zabraniam dawać cokolwiek bądź Zosi, przez cały dzień musi być na dyecie, powiedziała pannie Julji. O ile jeszcze raz powtórzy się podobna historja z okarmieniem dziecka bez mojej wiedzy, będzie pani zmuszona natychmiast nasz dom opuścić.
Panna Julja czuła się winną, więc słuchała w milczeniu pogróżki wydalenia jej z posady. Żałowała ogromnie Zosi, która istotnie była chora i leżała cichutko w łóżeczku. Miała noc niespokojną, gorączkowała i dopiero nad ranem usnęła. Obudziwszy się, czuła jeszcze zawrót głowy, ale świeże powietrze orzeźwiło ją i powoli niedomaganie przeszło, dzień jednak był smutny, gdyż rodzice nie wzięli jej z sobą, jadąc na obiad proszony.

Dwa tygodnie trwały skutki żarłoctwa Zosieńki. Od tego czasu nabrała takiego wstrętu do śmietany i razowego chleba, że już nigdy do ust wziąć nie chciała. Nie słuchała też rad panny Julji, która była dla niej zanadto słaba i pozwalała czasem nie posłuchać mamy, to też pani Irena rozstała się z nią wkrótce i wzięła osobę bardzo łagodną ale stanowczą, która nie dopuszczała, aby Zosia uczyniła cokolwiekbądź wbrew woli matki.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sophie de Ségur i tłumacza: Natalia Dzierżkówna.