<<< Dane tekstu >>>
Autor Sophie de Ségur
Tytuł Przygody Zosi
Wydawca „Nowe Wydawnictwo”
Data wyd. 1937
Druk „Grafia“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Orwicz
Źródło Skany na Commons
Inne Całe Przygody Zosi
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WAPNO.

Mała Zosienka nie była posłuszną dziewczynką. Mamusia nie pozwalała jej wybiegać samej na podwórze, gdyż mularze budowali oficynę. Zosia miała wielką ochotę przyglądać się tej robocie i nie mogła zrozumieć dlaczego nie wolno ruszać rozłożonych na ziemi cegieł, nasypywać w wiaderka i patrzeć, jak mieszają coś w wielkiem drewnianem pudle.
— Czemu mamusia nie pozwala mi zostać na podwórku i każe trzymać się blisko siebie, gdy schodzimy razem? — pytała Zosieńka.
— Bo mularze rzucają cegły i kamienie, które mogły by cię zranić, a przytem możesz się wapnem sparzyć.
— Będę bardzo ostrożną — odparła dziewczynka — a zresztą czyż wapno rozsypane, tak samo jak piasek, sparzyć może?
— Jesteś jeszcze mała i nie rozumiesz tego, moje dziecko, powinnaś słuchać mnie i jeśli powiedziałam, żebyś nie biegała po podwórzu w mojej nieobecności, to widocznie są do tego powody.
Zosia spuściła główkę i nic nie odpowiedziała, ale nadąsała się i pomyślała:
— A jednak zejdę na podwórze! Bawi mię to i zejdę!
Niedługo oczekiwała chwili sposobnej do wykonania swego zamiaru. W godzinę niespełna potem przyszedł ogrodnik, prosząc aby matka Zosi zobaczyła sama kwiaty, które mają być sprzedane do kwiaciarni.
Zosia pozostała, gdy mama wyszła do ogrodu. Rozglądnęła się pośpiesznie czy służącej niema w pobliżu i uchyliwszy drzwi ostrożnie, zbiegła na dół. Mularze nie zauważyli nawet, że Zosia przygląda się ich robocie i że podeszła do rozrobionego wapna, które wydało się jej zupełnie podobne do śmietany.
— Jakie to wapno jest białe i gładkie! mówiła Zosia. Mama nie pozwoliła mi nigdy przyglądnąć mu się zbliska. Sprobuje przejść po nim, jak po lodzie.
Zosia chciała oprzeć nóżkę na tej białej przestrzeni, wyobrażając sobie, że jest twarda jak ziemia, na której stała, ale nóżka zanurzyła się w wapno, druga za nią. Zosia poczęła krzyczeć z przerażenia, co usłyszawszy mularz jeden poskoczył na ratunek i wyciągnął dziewczynkę a postawiwszy na ziemi, zawołał:
— Niech panienka zdejmie prędko trzewiczki i pończoszki, już są zupełnie spalone. Jeżeli pozostaną choć chwilę jeszcze na nogach, to i nóżki mogą się poparzyć.
Zosia spojrzała zdziwiona, gdyż pod wapnem, które trzymało się jeszcze, pończoszki jej były zupełnie zczerniałe jakby z ognia wyjęte, a przytem uczuła lekkie szczypanie skóry, poczęła więc krzyczeć coraz głośniej. Szczęśliwym trafem służąca była w pobliżu i przybiegła zaraz, by dowiedzieć się co zaszło. Natychmiast zdjęła obuwie i pończoszki Zosi, otarła swym fartuchem nóżki, wzięła dziewczynkę na ręce i zaniosła do mieszkania.
W tej chwili właśnie weszła matka i zapytała zdziwiona:
Co to się stało? Dlaczego Zosieńka jest bosa?
Zosia zawstydzona milczała uparcie ale jak służąca opowiedziała jakie nieszczęście mogło się przytrafić, gdyby nie zdjęła odrazu obuwia, nóżki małej wyglądałyby tak samo jak oto mój fartuch, dodała w końcu, pokazując wypalone na nim wapnem dziury.
— Powinnabym dać ci rózgą, zawołała matka, zwracając się do Zosi. Dałaś dowód nieposłuszeństwa i zostałaś słusznie za nie ukaraną, doznając wielkiego strachu, więc już nie zostaniesz obitą, ale musisz teraz dać twoje pięć złotych, uzbierane w skarbonce, żeby odkupić nowy fartuch Marysi. Miałaś za nie zabawić się w Luna-Parku, teraz nic z tego!
Zosia z płaczem rzuciła się mamusi na szyję. Strasznie jej było żal oddać pieniądze uzbierane, ale mama nie chciała ustąpić, fartuch musi być zaraz kupiony i uszyty. Zosia przyrzekła odtąd być zawsze posłuszną i zrozumiała, że przestrogi mamusi mają tylko jej dobro na celu.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sophie de Ségur i tłumacza: Natalia Dzierżkówna.