Róża i Blanka/Część druga/LVII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Róża i Blanka
Podtytuł Powieść
Data wyd. 1896
Druk S. Orgelbranda Synowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LVII.

Doktór Bordel ujął rękę Janiny, podprowadził ją do fotelu i posadził na nim.
— Jak się nazywasz? — zapytał.
Janina spojrzała na niego i nic nie odrzekła, jak gdyby pytanie to zwrócone było nie do niej.
Doktór spojrzał na swe notatki, poczem zapytał:
— Gdzie są twoje dzieci?
I tym razem twarz chorej pozostała obojętną.
Lekarz zwrócił ją do pełnego światła i długo przygłądał się jej oczom.
Podczas tego badania Janina dwa razy podniosła ręce i nacisnęła niemi wierzchołek głowy.
Ten gest nienormalny zwrócił uwagę lekarza i wydał mu się wskazówką jakiejś myśli, czy cierpienia.
Odszukał ranę, zadaną odłamkiem pocisku przed siedmnastu laty, co łatwem było z powodu, iż włosy na tem miejscu nie porosły i, dotykając jej palcami, uczuł wypukłość, wielkości ziarnka grochu.
Janina krzyknęła z bólu.
— Boże mój — szepnęła Róża.
— Cicho, zawołał doktór, którego twarz nagle spoważniała.
— Co doktór dostrzegł? — zapytał pomocnik zdziwiony zmianą jego twarzy.
Pan Bordel, zamyślony, rozważający w myśli, możliwe skutki tego odkrycia, nie słyszał pytania.
— Powtórnie nacisnął znalezioną wypukłość, lecz silniej.
Tym razem Janina wydała jęk podobny do ryku zwierzęcia zarzynanego i zemdlała.
Pomocnik doktora rzucił się ku niej, by udzielić pomocy, lecz p. Bordel usunął go.
— To nic — rzekł — owszem, niech pozostanie zemdloną, gdyż łatwiej przekonam pana, że domysły mole były uzasadnione i że ta biedna kobieta, obłąkana od lat siedmnastu, mogła być wyleczoną po pierwszej operacyi.
— Wyleczoną! — powtórzył pomocnik zdziwiony tak śmiałem twierdzeniem.
— Tak jest, kochany kolego; ale niema co o tem mówić, należy działać.
Zbadał szczegółowo wypukłość na czaszce chorej, poczem zwróciwszy się do Róży zapytał:
— Od jak dawna, moje dziecko — pełnisz obowiązki infirmerki w tym zakładzie?
— Od trzech miesięcy, panie doktorze.
— A jak dawno jesteś przy tej chorej?
— Od samego wejścia do zakładu.
— Czy czeszesz ją codziennie?
— Codziennie, panie doktorze.
— Czy przeciągając grzebieniem, nie zauważyłaś jakiej narośli na ranie?
— Zauważyłam. Mama Janina często kładzie ręce na głowę... Pragnąc zrozumieć powód tego, zaczęłam przyglądać się i odkryłam narośl, o której pan doktór mówi.
— Czy mówiłaś o tem komu?
— Nikomu, gdyż nie przywiązywałam do tego żadnego znaczenia.
— Dobrze — odrzekł dr Bordel, a zwróciwszy się do swego pomocnika, dodał: — Kochany kolego, należy pomieścić chorą w pokoju oddzielnym i następnie użyjemy wszelkich środków, by wrócić jej zmysły. Skoro kobieta ta żyła przez siedmnaście lat, to dowodzi, że czaszka jej nie była tak bardzo narażoną, jak zaznaczają raporty moich poprzedników, następnie, że operacye nie były dokonane jak należy, lub lękano się ich. Sprawiona odłamkiem pocisku rana nie była zbadaną gruntownie i jakaś cząstka jego nie została wyjętą. Należy więc jeszcze raz dokonać operacyi. Istniejący pod skórą guz wykaże nam powód obłąkania... Jestem najmocniej przekonany, że uda się nam wyleczyć ją.
Infirmerce zaś doktór wydał polecenie:
— Skoro tylko chora odzyska przytomność, odprowadzisz ją do pokoju oddzielnego.
Róża rozpłakała się.
Doktór ujął jej ręce, uścisnął je życzliwie i zapytał:
— Dlaczego płaczesz?
— Bo pan doktór chce nas rozłączyć — wyjąkała łkając.
— Nie lękaj się — odrzekł wzruszony lekarz — wydam głównemu infirmerowi polecenie, by pozostawił cię przy Janinie Rivat. Widzę, że jesteś do niej przywiązaną... Wzajemna wasza sympatya może mi dopomódz do wyleczenia jej. Jeżeli wyzdrowieje, to część zasługi należeć się będzie tobie.
Róża w uniesieniu pochwyciła rękę doktora i pocałowała ją.
— Dziękuję panu doktorowi — rzekła. — Jaki pan dobry!
Janina poruszyła się i powoli zaczęła przychodzić do przytomności.
Gdy odzyskała nieco sił, Róża odprowadziła ją do wyznaczonego dla niej pokoju.
Wskutek odpowiedniego traktowania, guz na głowie Janiny Rivat, początkowo wielkości ziarnka grochu, powiększył się w przeciągu tygodnia do rozmiarów jajka gołębiego.
Tak spokojna i łagodna dotychczas Janina stała się dziwnie rozdrażnioną.
Nawet obecność Róży męczyła ją i denerwowała.
Młoda infirmerka boleśnie odczuwała tę zmianę, mimo to jednak zachowała dla niej dawne przywiązanie i otaczała ją tą samą pieczołowitością.
Po tygodniu Janina dostała gorączki, przeplatanej maligną.
Doktór Bordet uznał tę chwilę za właściwą dla dokonania operacyi, na którą tak wiele rachował.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.