Róża i Blanka/Część druga/LXI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Róża i Blanka
Podtytuł Powieść
Data wyd. 1896
Druk S. Orgelbranda Synowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LXI.

Dni ciągnęły się długie, nieskończenie smutne.
Janina, nie otrzymując odpowiedzi na swe listy, zaczęła tracić nadzieję.
Tak upłynęły dwa tygodnie.
Nakoniec, piętnastego dnia rano wręczono jej dwa listy.
Wzięła je drżącemi z radości rękami, lecz doznała zawodu.
Były to jej własne listy, zwrócone z powodu nieznalezienia adresatów, przytem na liście do matki widniał napis czerwonym atramentem: „Pani Lamblin zmarła 15 marca 1877 r., na liście zaś zaadresowanym do księdza d‘Areynes, napisano: „Nieznany“.
Janina zdumiała się.
Człowiek, który uczynił tyle dobrego, człowiek tak poważany w całym Paryżu, nieznany jest we własnej parafii.
Być może, że ksiądz d‘Areynes nie mieszka już przy ulicy Papincourt, może już nie jest wikarym przy kościele św. Ambrożego i jakiś głupi, czy niedbały urzędniczek pocztowy, niechcąc zadać sobie trudu poszukiwania, napisał na kopercie: „Nieznany“.
Ostatnia nadzieja, oparta na odpowiedzi księdza d‘Areynes, została utraconą.
Wszystko już dla niej skończyło się!
Do kogo teraz zwróci się zresztą, z czego żyć będzie w tym świecie, z którego wyrugowało ją obłąkanie przed siedmnastu laty.
Ogarnęło ją zniechęcenie tak wielkie, że nawet Róża nie miała odwagi wystąpić ze słowami pociechy.
Znowu upłynęły dwa miesiące, w ciągu których Janina powróciła do zdrowia w zupełności, a jednocześnie odzyskała nieco nadziei. Nie mogąc rachować na nikogo, zaczęła liczyć na wypadek, na Opatrzność, na zbieg nieprzewidzianych okoliczności.
— Skoro tylko wypuszczą mnie ztąd, przetrząsnę cały Paryż, choćby po kolei dom po domu. Kierowana instynktem macierzyńskim odszukam moje córki!
Młoda infirmerka, widząc coraz więcej zbliżająca się chwilę rozstania się z mamą Janiną, stawała się z każdym dniem smutniejszą.
Nakoniec chwila ta nadeszła i Janina zażądała uwolnienia.
Doktór podpisał je, zaś administracya zakładu wypłaciła koszta podroży i dodała dwadzieścia franków na pierwsze potrzeby w Paryżu.
Różą, troskliwa o swą „mamę Janinę“, urządziła składkę, ofiarując pierwsza pięćdziesiąt franków, stanowiących rezultat oszczędności kilkoletnich, za jej przykładem poszedł cały personel zakładu i dr Bordet, który też na prośbę swej infirmerki wręczył odjeżdżającej zebraną sumę w ilości sto dziewięćdziesiąt pięć franków.
— Zabierasz z sobą duszę moją — z płaczem mówiła Róża, żegnając po raz ostatni Janinę.
Przemocą oderwano ją z ramion Janiny i odprowadzono do zakładu.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.