Brak odpowiedniego argumentu w szablonie!

<<< Dane tekstu >>>
Autor Urke-Nachalnik
Tytuł Rozpruwacze
Wydawca Wydawnictwo M. Fruchtmana
Data wyd. 1938
Druk P. Brzeziński
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XIV.

Od chwili aresztowania „Klawego Janka“ upłynęło kilka tygodni. Wiadomość ta wstrząsnęła światem podziemnym, nie tylko w Polsce, ale i zagranicą.
Utworzył się nawet „Komitet Trzech“ który no stawił sobie za cel opiekować się „Klawym“ w czasie jego pobytu w więzieniu i umożliwić mu ucieczkę.
Pieniądze dawał każdy należący do tej braci. Na wet Stasiek „Lipa“ i obaj wspólnicy „Klawego„: Antek i Felek, aczkolwiek byli źli na niego, czynili wszystko, by go wydostać z więzienia.
Aniela ze swej strony również szukała sposobów, jak go ratować. Do ojca nie wróciła więcej. Nie pomogły jego błagania, ani groźby. Nie chciała przebywać dłużej wśród mętów społecznych.
Stasiek „Lipa“ widząc, że policja ma go na oku, w ciągu jednej nocy zlikwidował interes i zamieszkał w hotelu, gdzie zameldował się jako fabrykant łódzki, oczywiście pod przybranym nazwiskiem.
W ciągu tych kilku tygodni zmienił się nie do poznania. Z dnia na dzień coraz więcej srebrnych nitek przybywało do jego bujnej czupryny. Nie mógł się pogodzić z myślą, że jego jedyna córka Aniela, porzuciła go. A jeszcze bardziej bolało go to, że całe to nieszczęście ściągnął na niego „Klawy Janek“, „swój człowiek“.
Obawiał się. by Aniela nie wpadła w niepowołane ręce. Jest piękna, młoda, bez opieki. Wcześniej, czy później będzie musiała się poślizgnąć. Odziedziczyła temperament po matce, który nie wróży nic dobrego...
— Wszystko tak, tylko nie to! — wołał w nim rozpaczliwy głos. — Własnymi rękami ją uduszę, jeżeli się stoczy na dno...
Szukał zapomnienia w wódce. Nawpół pijany biegał po mieście w pogoni za córką. Nie mógł jej znaleźć. Zniknęła, jak kamień w wodzie.
Po kradzieży u hrabiny i zamordowaniu policjanta komisarz Żarski rozpoczął otwartą walkę ze światem przestępczym. Policja przetrząsała wszystkie meliny, i kryjówki. Co „grubsza ryba“ uciekała a granicę, by tam przeczekać, do czasu, aż minie burza.
I Stasiek „Lipa“ uciekłby chętnie z Polski. Nie brakło mu pieniędzy. Ale bez Anieli nie chciał się ruszać z Warszawy. Od świtu do nocy szukał dziecka, po wszystkich kawiarniach, hotelach, lokalach.
Obawiał się, by Policja go nie rozpoznała. Nie chciało mu się na starość gnić w więzieniu. Nie ustawał jednak w ciągłym poszukiwaniu córki Miłość ojcowska była silniejsza od strachu przed więzieniem.
Aniela nie mniej tęskniła za ojcem, niż „Lipa“ za córką, lecz żelazna wola zerwania ze światem przestępczym zwyciężyła. Chciała się przekonać, który świat jest lepszy. Pierwsze doświadczenia na tej drodze sprawiły jej wiele zawodu.
Widok „Klawego Janka“, zakutego w kajdany, jeszcze silniej związał ją z jego losem.. We śnie i na jawie widziała, jak go dręczą. Dniami i nocami myślała tylko o nim.
Sprzedała biżuterię, by kupić „wałówkę* i zanieść na Pawiak. Odmówiono przyjęcia „wałówki“. Klawy Janek“ trzymany był tak ostro, że nie przyjmowano nawet dlań pożywienia.
Fakt ten podziałał na Anielę przygnębiająco. Przez cały dzień wałęsała się przed więzieniem z „wałówką“ w ręku, w nadziei, że może jednak uda się przesłać Jankowi paczkę. Ze łzami w oczach błagała każdego napotykanego urzędnika więziennego, by przyjął od niej paczkę dla „Klowego“. Bezskutecznie. Strażnicy więzienni nie są tak sentymentalni, by mogły ich wzruszyć łzy nieszczęśliwej dziewczyny.
Cały tydzień Aniela warowała przed Pawiakiem, aż „wpadła w oko“ jednemu ze strażników. Gotów był oddać „Klawemu“ wałówkę, ale... Aniela splunęła mu w twarz i więcej się już przed Pawiakiem nie pokazała.
Postanowiła szukać pracy, by pomóc ukochanemu w inny sposób. Zdecydowała powierzyć sprawę Janka pierwszorzędnemu adwokatowi. Nie zdawała sobie sprawy, że nawet stu najlepszych adwokatów nie uratuje „Klawego“.
Była chwila, kiedy gotowa była udać się do komisarza i oddać mu się, byleby tylko ratował „Klawego“. Ale wnet, po chwili rozwagi oburzała się na siebie za tę myśl.
Codziennie przeglądała w gazetach dział ogłoszeniowy, poszukując odpowiedniego dla siebie zajęcia. W dziale „Nauka i wychowanie“ przeczytała anons następującej treści:

„Potrzebna jest wychowawczyni z dobrego domu i znajomością języków do 10-letniej dziewczynki.
Dzwonić między 4 — 6. Tel...“

Możliwość otrzymania takiej pracy przykuła uwagę Anieli. Znała języki, czuła się na siłach pokierować wychowaniem 10-letniej dziewczynki.
Jeszcze raz przeczytała ogłoszenie: „Wychowawczyni z dobrego domu…“ Z dobrego domu... — córka Staśka „Lipy“ to nie bardzo dobry dom. Co będzie, jeżeli zażądają referencyj?... Ból ścisnął jej serce. Postanowiła jednak spróbować szczęścia.
Punktualnie o godzinie czwartej Aniela zadzwoniła pod podany numer telefonu. Usłyszała sympatyczny głos pani, która poprosiła Anielę o osobiste zgłoszenie się, celem omówienia warunków pracy.
Był to pałacyk w pobliżu Saskiej Kępy, w dzielnicy will.
Zatrzymała się przed dwupiętrowym domem otoczonym dość wysokim murem. Portier w liberii otworzył Anieli drzwi i wyjaśnił, że ma się udać na drugie piętro, pierwsze drzwi naprawo.
Szerokie marmurowe schody alabastrowe posągi, puszyste dywany, — przepych i bogactwo, jakie wyzierały z każdego kąta onieśmielały Anielę do tego stopnia, że poprostu nie miała odwagi nacisnąć guzika dzwonka.
Portier, który obserwował jej niepewne ruchy, uśmiechnął się życzliwie i zawołał zachęcająco:
— Proszę zadzwonić. Niech się pani nie lęka!
Aniela nacisnęła dzwonek, ale serce jej waliło tak silnie że sama dziwiła się swemu tchórzostwu.
Pokojówka otworzyła drzwi i wprowadziła Anielę do poczekalni. Pokój był urządzony bogato i gustownie.
Po chwili pokojówka poprosiła Anielę do salonu, gdzie czekała już na nią pani hrabina. Uderzyło to Anielę, że pani domu jest hrabiną, gdyż w ogłoszeniu było zaznaczone, że kandydatka winna być Żydówką. Co to ma znaczyć? W czasie rozmowy telefonicznej przyszła chlebodawczym przedstawiła się, jako Zofja Osipowa. Aniela sądziła, że jest to jakaś zasymilowana rodzina rosyjsko-żydowska. Ale na dźwięk słowa „hrabina“ stracha zupełnie orientację.
Aniela niepewnym krokiem przesuwała się po cennych perskich dywanach: zatrzymała się przed ciężką kotarą zawieszoną na drzwiach. Weszła do salonu...
W powietrzu unosił się świeży zapach bzu, który pięknie zakwitł w ogrodzie otaczającym pałacyk. Salon był wyrazem bogactwa i komfortu tego domu. Piękne srebrne żyrandole zwisały z sufitu na długich łańcuchach. Pokój utrzymany był w stylu wschodnim. Ściany zawieszone były arcydziełami mistrzów sztuki malarskiej.
Aniela ujrzała przed sobą piękną, elegancką panią w średnim wieku, pełną godności. Drobnym kroczkiem hrabina zbliżyła się do Anieli, podając jej rękę i poprosiła, by usiadła. Przez chwilę obie kobiety spoglądały na siebie. Twarz hrabiny wydała się Anieli dziwnie znajomą, nie mogła sobie tylko przypomnieć, gdzie ją widziała i w jakich okolicznościach.
— Ile pani liczy lat? zapytała hrabina życzliwie.
— Dwadzieścia — odparła Aniela, opuszczając zawstydzony wzrok.
— Czy pani ma rodziców?
— Nie, — wydobyła z siebie Aniela z trudem. — Jestem sierotą — dodała rumieniąc się cała.
— Nie ma się pani czego wstydzić — zauważyła hrabina. — Przeciwnie, powinna pani być dumna z tego, że nie mając ojca ani matki, rozwinęła się pani tak pięknie fizycznie i duchowo.
W oczach Anieli zaperliły się dwie wielkie łzy, które stoczyły się po jej bladej twarzy. Hrabina dostrzegła te łzy i nabrała sympatii dla młodej dziewczyny. Miała nawet ochotę przytulić ją do swej piersi i serdecznie ucałować.
— Niech się pani uspokoi — rzekła hrabina. — Pani jest piękna, młoda, cały świat stoi przed panią otworem. Takim pięknym oczom nie wolno płakać. I ja miałam podobne oczy. Ale zbyt wiele łez przelałam w życiu, dlatego straciły one dawny urok...
Hrabina zamyśliła się.
Jak w kalejdoskopie przewinęły się przed jej oczyma lata dziecinne, które nie były godne zazdrości, a następnie...
Potrząsnęła głową, jakgdyby chciała odpędzić od siebie natrętne myśli, które naraz tłoczyły się do głowy, a które napróżno starała się wypędzić z pamięci.
I w wyobraźni Anieli odżyły wspomnienia lat dziecinnych. Nie mogła sobie przypomnieć, skąd zna tę kobietę.
— Czy dawno straciła pani rodziców? — zapyta Hrabina po dłuższej przerwie.
Aniela znów stanęła w pąsach i, jakgdyby obawiała się własnych słów, wyszeptała:
— Nie znałam wcale mojej matki. Ojciec nie wiele opowiadał mi o niej. Wiem tylko, że była piękną kobietą i odumarła. gdy miałam niespełna trzy latka. Tak opowiadał mi ojciec — dodała Aniela, opuszczając wstydliwie oczy.
— A ojciec?
— Ojciec... ojciec zmarł w ubiegłym roku, — z trudem wydobyła z siebie Aniela.
— A czym trudnił się pani ojciec?
Aniela czuła, że traci grunt pod nogami. Wszystko zawirowało jej przed oczyma. Zdawało jej się, że meble, lustra i obrazy spoglądają na nią z szyderstwem; otoczyły ją ze wszystkich stron i wirują w zawrotnym tempie, by wnet z hukiem zwalić się na jej głowę. Uczuła ból w sercu, z trudem chwytała powietrze; przed oczyma wypłynął jej obraz ojca w gronie kolegów po fachu — rycerzy nocy. Zimny pot wystąpił na jej czole; była bliska omdlenia.
— Pani wybaczv, że sprawiłam pani tyle bólu, — tłumaczyła się hrabina. — Przypomniałam pani sprawy, które człowiek pragnie zapomnieć. Nie wątpię, że ojciec pani był uczciwym człowiekiem.
Aniela milczała.
— A więc przejdziemy do rzeczy, — ciągnęła dalej hrabina. — Jakie pani ma wykształcenie.
— Ukończyłam gimnazjum w Niemczech.
— A jakie języki obce pani zna?
— Władam swobodnie francuskim, angielskim.
— Czy pani potrafi pokierować dzieckiem? Moja Wieroczka jest bardzo kapryśna.
— Spróbuję, — odparła Aniela. — Uczynię wszystko, by pani była ze mnie zadowolona.
— Gdzie pani pracowała poprzednio? — zapytała hrabina nagle.
— Nie pracowałam nigdzie, żyłam z tego, co mi pozostało po ojcu. Teraz postanowiłam się usamodzielnić.
Wyrzuciła te słowa jednym tchem, jakgdyby się bała, że hrabina jej przerwie lada moment, by zasięgnąć dalszych informacyj.
— A jak pani na imię? — Aniela.
— Aniela... — powtórzyła hrabina i twarz jej pokrył smutek.
W salonie zapanowała martwa cisza. Poprzez otwarte okna wdzierał się do pokoju świeży powiew wiosny.
Hrabina oparła się o parapet okna i przez dłuższa chwilę stała pogrążoną w myślach. Aniela nie zdejmowała z niej oka. Wydawało jej się ciągle, że zna już hrabinę od lat. Nabrała przekonania, że przepych i bogactwo nie dały hrabinie szczęścia.
Ujrzała teraz w wyobraźni „Klawego Janka“ zakutego w kajdany... I żelazne okratowanie na małvch okienkach Pawiaku. I bladą twarz ukochanego, wyzierającą zza krat...
Dla ciebie będę pracowała. Tylko dla ciebie, najdroższy. Nikt mnie na święcie po za tobą nie obchodzi — huczało jej w głowie.
Przypomniała sobie ostatni wieczór w hotelu. Jego namiętne pocałunki. On musi zostać uczciwym człowiekiem. Musi rozpocząć nowe życie. Skoro potrafił wykazać tyle silnej woli tam w hotelu, zdoła też pokonać inne przeciwności i zerwać ze światem przestępczym. Głupcy są ci, którzy twierdzą, że człowiek rodzi się ze złymi skłonnościami. I moi rodzice należą do świata podziemi, a jednak nienawidzę tych ludzi.
Ale w tejże chwili jakgdyby ktoś szepnął jej na ucho zjadliwie:
— A jednak któż się zakochał w złodzieju. Od kłamstwa rozpoczynasz nowe życie. Jesteś jeszcze młoda; z czasem zupełnie zboczysz z uczciwej drogi. Pochodzisz ze świata przestępców i do nich musisz wrócić...
W głębi duszy musiała przyznać, że głos ten ma rację. Ale miłość do „Klawego Janka“ była silniejsza od głosu sumienia. Tłumaczyła sobie w ten sposób:
— Moja miłość do Janka oczyści go. Janek może jeszcze zostać pożytecznym człowiekiem...
— Od kiedy może pani objąć posadę? — zapytała naraz hrabina, przerywając myśli Anieli.
— Nawet od dziś — odparła Aniela.
— A ma pani wielu znajomych?
— Nie mam nikogo.
— Czyżby? — powątpiewała hrabina. — Tak piękna niewiasta, jak pani, żeby nie miała przyjaciół?
— A dlaczego pani o to pyta, jeżeli wolno wiedzieć?
— Bo nie chciałabym by mnie tu odwiedzano. Mieszkam od niedawna w Warszawie, a jednak zostałam ostatnim razem okradziona; zrabowano mi połowę maątku. Dlatego dobieram sobie tylko pewnych ludzi.
Anielę błyskawicznie przebiegła myśl:
— Kto wie, czy to nie ta sama hrabina, którą nie dawno Janek „obrobił“.
Zrobiło jej się nieswojo.
Hrabina zauważyła to i zaczęła się gęsto tłumaczyć:
— Pani wybaczy... Jeżeli chodzi o panią, nie mam cienia wątpliwości. Z oczu pani patrzy uczciwość. Ale nie wie pani w obecnych czasach niewiadomo z kim się ma do czynienia. Któżby się spodziewał, że do mnie zakradną się włamywacze i wypróżnią kasę? Widocznie tak mi było sądzone...
Hrabina znów się zamyśliła. Tym razem utkwiła uporczywy wzrok w Anieli, tak, że dziewczynie serce zamarło ze strachu.
— Kto wie — pomyślała Aniela — czy tu nie wpadłam... Hrabina bawi się ze mną, jak kot z myszą. Wie, widać, że jestem narzeczoną Janka i dlatego poruszyła ten temat...
Wreszcie hrabina odezwała się:
— Od jutra może pani rozpocząć pracę. Otrzyma pani sto złotych miesięcznie i pełne utrzymanie. Jeżeli będę zadowolona, podwyższę pani pensję. Teraz przedstawię pani moją córeczkę.
Hrabina zadzwoniła. Weszła pokojówka.
— Proszę wprowadzić Wieroczkę. Chcę ją zapoznać z jej nową wychowawczynią. Od jutra pani rozpoczyna u nas pracę.
W kilka minut później do salonu wpadła śliczna dziewczynka o kruczych włosach i wielkich czarnych oczach. Spojrzała na Anielę, po czym oparłszy główkę o ramię matki, zawołała.
— Dziękuję ci mateńko, za tak sympatyczną wychowawczynię. Wszystkie moje dotychczasowe panie wyglądały jak straszydła — roześmiała się na głos.
Przyjaźń została zawarta.
— Mateńko, — prosiła dziewczynka, — niech pani odrazu z nami zostanie. Dlaczego dopiero od jutra?...
— Może pani zostanie, — zaproponowała hrabina, zadowolona, że panna przypadła Wieroczce do gustu.
— Musiałabym jeszcze przynieść swoje rzeczy, — zauważyła Aniela, wstając z miejsca.
— A ja pani nie puszczę, — zawołała dziewczynka. — Będę teraz miała z kim grać w piłkę. Stare nianie, które mnie dotąd wychowywały, poruszały się z trudem — zerknęła mała kokieteryjnie na Anielę.
— Nie, moje dziecko — odparła matka, — jutro jest właśnie pierwszy i pani rozpocznie pracę.
Pożegnały się serdecznie. Hrabina zaprosiła Anielę na kolację, ale ta kategorycznie odmówiła i opuściła pałac hrabiny.