Serce (Amicis)/Węglarz i pan

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund de Amicis
Tytuł Serce
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia „Antiqua” St. Szulc i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Konopnicka
Tytuł orygin. Cuore
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Węglarz i pan.
7. poniedziałek.

Z pewnością Garrone nigdy by nie powiedział tego, co powiedział wczoraj rano Bettiemu Karol Nobis. Karol Nobis pyszni się bo ojciec jego jest wielkim panem. Jest to wysoki pan, z dużą czarną brodą, bardzo poważny, który prawie co dzień przychodzi odprowadzać syna.
Nobis pokłócił się wczoraj z Bettim, jednym z tych najmniejszych w klasie, synkiem węglarza; a nie wiedząc co już powiedzieć, bo nie miał racji, zawołał głośno:
— Twój ojciec jest gałganiarzem!
Betti zaczerwienił się po samą czuprynę i nie odrzekł nic, tylko mu łzy nabiegły do oczu, a wróciwszy do domu powtórzył to ojcu. I oto węglarz, mały człowieczek, cały czarny, ukazał się na popołudniowej lekcji prowadząc chłopca za rękę, ze skargą do nauczyciela. Właśnie opowiadał zajście nauczycielowi, a my wszyscy słuchali w milczeniu, kiedy ojciec Karola zdejmując jak zwykle płaszcz z syna w progu klasy posłyszał swoje nazwisko, wszedł i żądał wyjaśnienia.
— Oto ten robotnik — rzekł nauczyciel — przyszedł skarżyć się na pańskiego syna, Karola, który powiedział jego chłopcu: — Twój ojciec jest gałganiarzem.
Zmarszczył czoło pan Nobis, poczerwieniał na twarzy i obróciwszy się do syna zapytał:
— Czy powiedziałeś te słowa?
Ale syn stojąc w pośrodku klasy ze spuszczoną głową naprzeciw małego Bettiego nic nie odpowiedział.
Wtedy ojciec wziął go za ramię, popchnął ku malcowi tak, że się prawie trącili o siebie i rzekł:
— Przeproś go natychmiast!
Węglarz chciał przeszkodzić temu mówiąc:
— Nie trzeba, nie!...
Ale pan Nobis nie zważał na to i zawołał raz jeszcze:
— Natychmiast go przeproś! Rozumiesz?... Powtarzaj za mną! Dalej... Przepraszam cię za moje słowa ubliżające, głupie, niegodne, jakie powiedziałem przeciw twemu ojcu, którego rękę ściskając mój ojciec zaszczycony się czuje.
Rzucił się biedny węglarz i raz jeszcze chciał przeszkodzić, ale pan Nobis nie ustąpił, aż synek jego cienkim głosem, powoli, nie podnosząc oczu od ziemi, powtórzył przeproszenie to co do słowa. Wtedy pan podał rękę węglarzowi, który ją silnie uścisnął, po czym zaraz popchnął swego chłopaka w ramiona Karola.
— Uczyń mi pan tę łaskę — rzekł wtedy pan Nobis do nauczyciela — i posadź ich w jednej ławce.
Nauczyciel posadził Bettiego przy Karolu Nobis, a kiedy już byli na miejscu, ojciec jego ukłonił się i wyszedł.
Węglarz stał przez chwilę jakby odurzony patrząc na obu sąsiadujących z sobą chłopców, potem podszedł do ławki i patrzył na Nobisa, przyjaźnie a żałośnie, tak jakby mu coś miał do powiedzenia. Ale nie powiedział nic, tylko wyciągnął rękę żeby go pogłaskać. I tego przecież nie śmiał; musnął mu więc tylko czoło swymi grubymi palcami, zwrócił się ku drzwiom a obejrzawszy się raz jeszcze wyszedł cicho.
— Pamiętajcie o tym, coście tu widzieli, chłopcy — rzekł wtedy nauczyciel — bo to jest najpiękniejsza lekcja tegoroczna!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edmondo De Amicis i tłumacza: Maria Konopnicka.