Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/60

Ta strona została przepisana.

ność prywatną za nietykalną, otoczyć ją złodziejskiem tabu. Jednakże do dzieła“.
Odwróciwszy się w tył, mówca rozkazał:
— Sysoj Wielikij, proszę.
Olbrzymi krępy drab, z rękoma po kolana, człowiek bez czoła i bez szyi, podobny do jarmarcznego Herkulesa wysunął się naprzód. Uśmiechał się tępo i ze zmięszania drapał się w lewą brew.
— Ta tu niema co robić, — rzekł ochryple.
Lecz za niego przemówił gentelman w piaskowym garniturze, zwracając się do zebrania:
— Łaskawi panowie — Przed wami jeden z szanownych członków naszej organizacji — Ze specjalności on wyłamywacz kufrów, kas żelaznych i innych schronisk znaków pieniężnych. Niekiedy przy swoich zajęciach wieczorowych korzysta dla topienia metali z prądu elektrycznego z przewodników oświetleniowych. Na nieszczęście, niema tu na czem pokazać najlepszych numerów swej sztuki. Wszelkie drzwi, z najbardziej skomplikowanym zamkiem, otwiera bez zarzutu. A propos, oto te drzwi, widocznie zamknięte?
Wszyscy zwrócili się w tył ku drzwiom, na których wisiał drukowany plakat: „Wejście za kulisy osobom obcym surowo wzbronione“.
— Tak, te drzwi, widocznie, zamknięte, — potwierdził przewodniczący.
— I cudownie. Sysoj Wielikij, bądźcie uprzejmi.
— Ta cóż to głupia sprawa, — rzekł olbrzym leniwie i pogardliwie.