Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 1.pdf/147

Ta strona została uwierzytelniona.

— A no — cały dwór już o tém mówi, boć to przecie coś znaczy. Pani dobrodziejka najlepiéj to wie. Czyż to bez kozery?
Panna Hortensya sama nie chcąc ciągnąć wniosków, życzyła sobie dowiedzieć się, jakie vox publica z tego czyniła.... prognostyki....
— Jakaż to ma być — kozera? zapytała mierząc go oczyma.
— Cha! cha! i śmiejąc się szepnął Musiatowski — alboż to ja pani mam tłómaczyć? pani, któréj oczko wszystko widzi, uszko wszystko słyszy, a rozum wszystko.... pojmuje....
— A jakże to pan Musiatowski tłómaczy? nalegała panna.
— Musiatowski, jaki on tam jest to jest w sobie — i jak tam go potomność osądzi.... ale tu, w Ruszkowie, robak mizerny, gryzipiórek lichy, — czyż takiemu nędznemu Musiatowskiemu godzi się oczy podnosić na to, co czynią bogowie!.... Ja — nie wiem nic....
Wstała od biurka panna Hortensya zamyślona....
— Cóż więcéj? zapytała.
— Nic.... tylko że we dworze, na sygnał dany, jakby się nie wiem kogo spodziewano, taki ruch.... Rozumie pani... Cóż to za figura ten pan major? Bohater jaki?
— Nie słyszałam, żeby się czém tak nadzwyczajnie odznaczył — odezwała się złośliwie, ramio-