Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/126

Ta strona została uwierzytelniona.

mu mu się dziwiła — równie śmieszném i dziwném wydawać się będzie....
W dziedzińcu na psy swoje zawołała, które się zerwały wesoło jak pierwszym razem... Oblęcki wyglądał oknem z oficyny.
— Pani sobie może komu każe towarzyszyć? spytał.
— Tak! żebym w ciągu przechadzki musiała go bawić rozmową, a on mnie! Ja właśnie chcę myśleć, milczeć i być sama z sobą. Panie Mirosławie, jeśli się opóźnię — pijcie bezemnie herbatę.
To mówiąc ruszyła krokiem szybkim ku lasowi....
Wrażenia pierwszéj przechadzki jeszcze były świeże.... a teraz — inaczéj się jéj przedstawiał krajobraz, natura.... inaczéj śpiewały ptaki, kwitły dzikie rośliny nad drogą... Coś dziwnie wesołego, zachęcającego do życia, upajającego było w woni tego powietrza. Nigdy tak pięknych roślin nie widziała w polu, poczęła je zrywać z przyjemnością, bawiąc się niemi.... Koniki przelatujące, motyle, muszki miały barwy złociste, jakich u nich nigdy nie widziała.... niebo stroiło się w barwy włoskiego zachodu słońca.... Gdy weszła w las — stanęła zdumiona pięknością téj świątyni, któréj słupy wysmukłe trzymały w górze zielone sklepienia.... Szła żywo, psy przybiegały do niéj, łasiły się i uciekały wyprzedzając i kołując,