Strona:Ada sceny i charaktery z życia powszedniego. T. 2.pdf/144

Ta strona została uwierzytelniona.

wety nawet nie zdjęła z talerza. Przez cały czas z rękami złożonemi, patrzała na ścianę przeciwną, gdzie wisiał portret stary jednego z Boguszów, w karmazynowéj delii z wyrazem twarzy wyzywającym i niemiłym. Zdaje się, że i tego kasztelana, i nic nie widziała, tak była w sobie zatopiona. Kanonik także siedział poważniejszy niż zwykle, blady, mało co się odzywając. Pułkownik jeden był w zwykłym swobodnym humorze, wesół, gadatliwy.... Oblęcki się nie pokazał, rysował Tatarów swych i duchy piekielne nad wojskiem się unoszące.
Ada była już zupełnie uspokojona, pani siebie, bledsza tylko nieco, twarz miała jakby zmęczoną, a oczy niemal łzawe.... Cierpienie jakieś i ubłogosławienie razem mieszało się na twarzy.
Gdy wszyscy wstali, ks. kanonik prędzéj niż zwykle się wysunął. Pułkownika powoływały zajęcia do folwarku, panna Karolina wyszła na werandę, Hortensya została sama z gospodynią, która zabierała się także odejść do siebie, gdy ją kuzynka zatrzymała, dziwnie usta sznurując i mierząc ją wzrokiem, który niby łagodnym starała się uczynić.
— Pozwolisz mi słóweczko....
— Proszę bardzo.... odpowiedziała Ada wracając.... Co każesz?
— Prosiłabym cię o konie.... rzekła panna Hortensya — o konie!