Strona:Adam Asnyk (Sten) 07.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

lub taka zwrotka:

Choć pól i łąk
Odmładzasz krąg,
Roznosząc woń miłosną,
Nie wrócisz mi
Młodości dni
O czarodziejko, wiosno.

Przykłady podobne możnaby ciągnąć bardzo długo.
Pod względem rytmiki i różnorodności zwrotek Asnyk stanowczo nie ma równego w naszej poezyi. Wprawdzie kochanek rymów, Słowacki chwali się, że „pieści oktawa, kocha go tercyna“, ale te dwie coś w niejednych już w uściskach były. Do nowych zaś stanowczo mniejsze miał szczęście.
Ustępuje natomiast Asnyk nietylko naszym wielkim, ale i wielu drugorzędnym, w potędze wysłowienia, w plastyce i opisowości wiersza, w fantazyi kształtów. Siła jego wyobraźni wzrokowej jest bardzo niewielka. Nie posiada jędrnej, słonecznej fantazyi Mickiewicza, dla którego świat rzeczywisty niema tajemnic, ani Słowackiego zdolności halucynacyjnych widzeń. Rzeczywistość odtwarza niechętnie, nowych kształtów i barw nie stwarza prawie wcale. Dla tamtych wrażenia rozkładały się na szeregi obrazów, dla niego na szeregi dźwięków. Słowacki pisze najpiękniejszy poemat miłosny nie strofami, ale jednolitym wierszem, lecz jak w sennem marzeniu roztacza przed nami cudowne krajobrazy; Asnyka każdy prawie wiersz erotyczny jest w inne strofki ujęty. Mickiewicz w jednostajnej formie sonetu wyrzeźbia niejako Krym, Asnyk, jedyny z po-Mickiewiczowskich poetów, który się zdobywa na oryginalne opisy górskie, dla każdego wiersza używa innej zwrotki i rozmiaru i daje właściwie nie widoki, a szereg nastrojów. Gdy Asnyk chce zagrzewać do czynu, nie robi tego potęgą swej wiary i proroctwa, ale bojowym rytmem „Pobudki“, w który wciska nieraz mdłe i niejasne wyrazy. Ale rytm rzeczywiście brzmi, jak żołnierski apel: do broni.
Asnyk jest w naszej literaturze największym poetą, obdarzonym przeważnie wyobraźnią dźwiękową. I w duchu dzieł jego zobaczymy też główne cechy sztuki muzycznej.
Liryka jego, tak jak muzyka, będzie niejasna, pełna tajemnych drżeń i wahań, subtelna. Potrafi oddać nieuchwytne tęsknoty i marzenia; pół-brzask i pół-cień, pół-jawa i pół sen, chwile, gdy władza oka słabnie, a słuch staje się czulszym i doskonalszym, dadzą mu najpiękniejsze natchnienia. Noc czerwcowa, letni wieczór w górach, lub ulewa po skałach hucząca, jesień pogodna i smutna podszepną mu przejmujące, urocze melodye.
Tak samo, dotykając głównej struny liryzmu: miłości, Asnyk wygra na niej tylko to, co muzyka najłacniej oddać może: niepewność, zwątpienie serca, smutek i tęsknotę. Bardzo rzadko i to nie w najlepszych swoich wierszach opisze poryw bezpośredni zmysłów (.Pijąc Falerno“); nigdy, tak jak Słowacki, nie pokaże barw płomiennych, któremi miłość wyobraźnię zapala. Uczucie miłosne nie ogarnia nigdy Asnyka całkowicie; przyspiesza mu czasem bicie serca, lecz nie roz-