Strona:Adam Mickiewicz - Dziady część I, II i IV.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

Usta, gdzie się róża kwieci,
Więdną, gubią blask szkarłatu,
I jak z piwonii kwiatu
Wycięty wązki listeczek,
Taka siność jej usteczek.
Podniosła głowę nad łóżko,
Rzuciła na nas oczyma:
Głowa opada na łóżko,
W twarzyczce bladość opłatka;
Ręce stygną; a serduszko
Bije zcicha, bije zrzadka,
Już stanęło... już jej niéma...
Oko to, niegdyś podobne słonku...
Czy widzisz, księże, pierścienie?
Smutna pamiątka została!
Jak w pierścionku
Brylant pała,
Takie jaśniały w oczach płomienie;
Lecz iskra duszy już się nie pali!
Błyszczą one, jak rdzeni spróchniałej światełka,
Jak na gałązkach wody perełka,
Kiedy ją wicher skrysztali.
Podniosła głowę nad łóżko,
Rzuciła na nas oczyma:
Głowa upada na łóżko,
W twarzyczce bladość opłatka;
Ręce stygną; a serduszko
Bije zcicha, bije zrzadka,
Już stanęło... już jej niéma!

DZIECIĘ.

Umarła! ach, jaka szkoda!
Słuchając, płakałem szczerze.
Czy to znajoma twoja, czy siostrzyczka młoda?
Ale nie płacz, niechaj jej wieczny pokój świeci,
Będziemy za nię codzień mówili pacierze.