Strona:Adam Mickiewicz Poezye (1822) tom drugi.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

Albo też nas podsłuchał i wszystko pamięta.
(do xiędza.)
Wszak ja od niéj słyszałem też same nauki!
Cała rzecz słowo w słowo, jak z ust jéj wyjęta,
Przy owém pożegnaniu, owego wieczora.
(z ironią.)
Właśnie, właśnie to była do kazania pora!
Słyszałem od niéj słówek pięknobrzmiących wiele:
Oyczyzna i nauki, sława, przyjaciele!
Lecz teraz groch ten całkiem od ściany odpada,
Ja sobie spokojnie drzymię.
Kiedyś duch mój przy wieszczym zapalał się rymie,
Kiedyś budził mię ze snu tryumf Milcyada.
(śpiéwa.)
Młodości ty nad poziomy
Wylatuj, a okiem słońca
Ludzkości całe ogromy
Przeniknij s końca do końca!
Już tchnienie jéj rozwiało te kształty olbrzymie!
Został się lekki cienik, mara blada,